wybrańcy

wybrańcy

środa, 4 lutego 2015

rozdział 9 "Ruszamy na misję cz.2"

- Percy, wstawaj!- Głos Ann wyrwał mnie z objęć Morfeusza. 
- Jeszcze pięć minut- Powiedziałem zaspanym głosem. Mądralińska podeszła do mnie i do ucha krzyknęła.
- Pobudka!!!- Spadłem z łóżka, niefortunnie na lewą nogę. Krzyknąłem z bólu.
- O Bogowie! Przepraszam, przepraszam, nie chciałam, wybacz- Annabeth uklękła przy mnie. Usiadłem.
- Nic...nic się nie stało- Wydukałem, wciąż lekko oszołomiony bólem. Ann pomogła mi wstać, zabrałem rzeczy i poszedłem do łazienki. Kiedy zdjąłem spodnie, spojrzałem na moją nogę. Była mocno spuchnięta. Na piszczelu rozciągał się siniak, ale noga wyglądała znacznie lepiej. Umyłem się i ubrałem. Umyłem zęby, przeczesałem włosy i wyszedłem. 
- W porządku?- Spytała Annabeth. Widziałem w lustrze, że jestem blady.
- Tak. Wszystko okay. Nie martw się- Powiedziałem i ją pocałowałem. Odwzajemniła pocałunek.
- Ruszamy?- Do domku wszedł mój przyjaciel w przebraniu. Teraz oboje chodzimy o kulach.
- Tak- Powiedziałem i wyszliśmy.
- To...jak dostaniemy się do San Francisco?- Spytał.
- Mam pewien pomysł- Powiedziałem i zaprowadziłem ich nad zatokę Long Island. Zatrzymałem się przy cudnym " Jachcie". 
- Nie gadaj- Moim towarzyszom opadła szczęka.  
- No dostałem od ojca na 16- Powiedziałem.
- Myślałam, że dostałeś samochód- Powiedziała Ann, nie odrywając wzroku od jachtu.
- Prawda, ale od mamy i Paula- Kurczę muszę się z nią skontaktować.
- To co? Wsiadacie?- Spytałem, a oni wręcz wbiegli na pokład. 
Sterowaniem nie musiałem się przejmować. Rozkazałem, by objął kierunek na San Francisco, a on sam kierował. Kolejna zaleta syna Posejdona. 
- Nie mogę uwierzyć! Ten statek to raj!- Krzyknął Grover. Od razu wskoczył do basenu.
- Mogę liczyć na oprowadzenie przez kapitana?- Spytała moja dziewczyna. Oprowadziłem ją po wszystkich zakamarkach. Wycieczkę skończyłem za wodospadem.
- To moje ulubione miejsce- Powiedziałem i ją pocałowałem. 
- Tu jest tak pięknie- Powiedziała.
- Ann...- Zacząłem, ale mi przerwała. Mój ton zdradzał niepokój i zdenerwowanie.
- Myślisz o misji?- Potaknąłem. - Persiu, moje ty ciasteczko, nie możesz się tak denerwować- Powiedziała naprawdę dobrze naśladując Violę. Wybuchłem śmiechem, a ona ze mną. Chwyciłem ją w talii, a ona zarzuciła mi ręce na szyję.
- Nigdy więcej tak nie rób- Pocałowałem ją. 
- HEJ!!! MAMY PROBLEM!!!- Ryczał Grover. Bez zastanowienia ruszyliśmy na pokład.

1 komentarz:

  1. Ładny ten jacht. Też chcę mieć takiego ojca który mi takie coś sprezentuje. Myślę że Percy jest za bardzo rozpieszczany. Nie przesadzają. Samochód i jacht? Lekka przesada. No ale co się nie robić dla kochanego i jedynego syna.

    OdpowiedzUsuń