wybrańcy

wybrańcy

niedziela, 8 lutego 2015

rozdział 17 "Pobudka"

*Annabeth*

Od dwóch tygodni dni mijają nam na siedzeniu na zmianę przy Percym. Kamila okazała się naprawdę fajna. Bardzo przypominała Glonomóżdżka. Po tym jak się urodziła, ciotka zabrała ją na tę wyspę. Mówiła, że jest jej mamą. Po dwunastu latach znalazła tę podwodną krainę. Wiedziała, że kobieta, która ją porwała nie jest jej matką, bo podsłuchała jej rozmowę. Kamila chciała się wydostać z wyspy, ale nie mogła. Zamieszkała więc podwodą, z dala od ciotki. Teraz całymi dniami przesiaduję razem ze mną i naszymi przyjaciółmi w szpitalu. Sally dowiedziała się wszystkiego po tym jak dwa tygodnie temu wyszliśmy ze szpitala. Od tego czasu przesiaduje tu z nami. Jak jestem u mojego chłopaka, którego stan jest wciąż taki sam, rozmawia z córką. Jak ona jest u Percy'ego to ja i Kamila wyżalamy się sobie, a jak ona jest u swojego brata, próbuję pocieszyć Sally, ale zwykle kończy się to tak, że któryś z naszych przyjaciół jest u Percy'ego, a ja, Kamila i ich mama płaczemy. Thalia i Nico odwiedzają mojego chłopaka co drugi dzień. Emi i Josh codziennie wpadają na dwie godziny. Grover siedzi zwykle jakieś trzy. Każde wychodzi smutne i prosi o kontakt jak będzie coś wiadomo. Posejdon jest tu codziennie. Przychodzi do Percy'ego na godzinę, a drugą rozmawia z Apollem o jego stanie. Później wchodzi jeszcze na kilka minut.  Wieczorem jak opuszczamy szpital, zawsze widzimy go wchodzącego do syna. Widać, że chodzi mocno przygnębiony i zdołowany. Zależy mu na nim. Chejron pojawia się raz w tygodniu. Obozowicze nie wiedzą w jakim jest stanie. Cieszę się, bo przynajmniej ta idiotka tu nie przychodzi. Teraz moja kolej na odwiedziny. Weszłam do sali. Percy leżał nieprzytomny. Wciąż był podłączony do kroplówki i jakiejś maszyny. Był blady jak trup. Całe jego ciało pokrywały bandaże. Był spocony, miał gorączkę. Lekko dygotał. 
- Glonomóżdżku...proszę obudź się. Minęły już dwa tygodnie. Wszyscy się o Ciebie martwią. Proszę, otwórz oczy- wyszeptałam leciutko gładząc jego włosy. Po godzinie wyszłam.

*Percy*

Byłem w jakimś bardzo jasnym pokoju. Wokoło wirowało całe mojej życie. Pierwsze spotkanie z Ann w przedszkolu i na obozie. Wszystkie misje, pocałunek w jadalni i na dnie jeziora. Informacja o tym, że mam siostrę, jaskini, ból. Annabeth w szpitalu mówiąca, żebym się obudził. Chwila tego przecież nie było, a może... to się dzieje teraz? Co ona powiedziała? Minęły już dwa tygodnie? Wszyscy się o mnie martwią? Otwórz oczy? Przecież mam otwarte. Czy ja śpię? Jestem w śpiączce?
Możliwe. Mam nadzieję, że z tego wyjdę, że się obudzę. Nie mogę zostawić tak Ann. Nie mogę zginąć nie poznawszy siostry. Zamknąłem oczy i ze wszystkich sił starałem się obudzić. Z minuty na minutę ból był coraz większy. Nie mogłem już wyrobić, ale się nie poddawałem. W końcu, kiedy ból w całym ciele osiągnął stan krytyczny, otworzyłem oczy. Powoli, były wysuszone i spuchnięte. Czułem jak poparzona skóra wywołuję ból tak mocny, że myślałem, że znowu zemdleję. Apollo pochylał się nade mną. 
- Percy, słyszysz mnie?- Spytał Bóg. Chciałem mu odpowiedzieć, że tak, ale z moich ust wydobył się dziwny, chrapliwy świst, byłem przerażony. Gdzie ja w ogóle jestem?
- Spokojnie. Pewnie straciłeś głos. Nie martw się niedługo go odzyskasz. Jesteś w szpitalu na Olimpie. Byłeś w śpiączce od dwóch tygodni- Powiedział po czym zatrzymał swoją dłoń centymetr od mojego czoła. Poczułem przyjemny chłód na rozpalonej głowie. 
- Pamiętasz co się działo zanim straciłeś przytomność?- Spytał. Potaknąłem lekko głową.Wiedziałem wszystko. Cieszę się, że nie straciłem pamięci. Apollo przesunął ręka i zatrzymał ją teraz centymetr od mojej klatki piersiowej. Momentalnie oddychałem lepiej. Chłód przyjemnie chłodził rozpalone ciało i nadpalone płuca. Cofnął rękę i ból znowu wrócił, a wraz z nim świszczący oddech. 
- Nie martw się będzie dobrze. Niedługo odzyskasz głos, oparzenia się zagoją i znowu będziesz mógł wrócić do normalności- Mimowolnie się uśmiechnąłem, normalności? Dobre. Apollo wyszedł mówiąc, że zaraz kogoś przyprowadzi. Czekałem chwilę. Obok mnie pojawiła się...

*Annabeth*

Apollo badał Percy'ego. Przyjaciele wrócili do obozu, a Kamila z mamą wróciły do domu się przespać. Zostałam i czekałam na informację. Posejdon gdzieś znikł. Byłam sama. Nagle pojawił się Bóg- uzdrowiciel.
- Powinnaś do niego pójść- Uśmiechnął się i poszedł. Czy to możliwe, że... 
Wbiegłam do sali, pochyliłam się nad łóżkiem i utonęłam w morskich, mocno zaczerwienionych, oczach mojego, kochanego chłopaka.
- Percy!- Po moich policzkach znów spłynęły łzy. Obudził się! Lekko się uśmiechnął. Jego stan się zbytnio nie zmienił. Jedyna różnica to to, że otworzył oczy i reaguje na moje słowa. Jego oddech był chrapliwy i świszczący. Jego usta bezgłośnie ułożyły słowa " Nie mogę mówić".
- Nie możesz mówić?- Spytałam. Kiwnął głową, niemal niezauważalnie. " Kocham Cię".
- Ja Ciebie też Glonomóżdżku. Pochyliłam się i nie dotykając jego ciała pocałowałam go. Z lekkim trudem odwzajemnił pocałunek. Jego usta były gorące i mocno spierzchnięte, ale i tak było genialnie. Tak bardzo za tym tęskniłam. Po jakiś dwudziestu minutach opowiadanie o obozie do sali wszedł Posejdon. Zostawiłam ich samych. Wróciłam do obozu, zahaczając o mieszkanie Percy'ego i informując jego mamę, siostrę i ojczyma o tym, że się obudził. Kiedy dotarłam do obozu, Chejron i moi przyjaciele już wiedzieli, że się obudził. Jutro wspólnie jedziemy z nim pobyć. Nie mogę się doczekać

3 komentarze:

  1. No i znowu niedopowiedzienie. Sally Jackson jest śmiertelniczką! Nie może wchodzić na Olimp.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest coś takiego jak naginanie zasad.

    OdpowiedzUsuń