wybrańcy

wybrańcy

wtorek, 17 lutego 2015

rozdział 24 " A Wszystko się już Układało"


*Percy*

Wiedziałem, że niedaleko jest pałac Posejdona. Tam też przebywa mój ojciec. Wiedziałem, że Polybotes może przebywać podwodą więc musiałem zapewnić Ann bezpieczne miejsce. Ja i tak byłem już na skraju przytomności, a może życia? Ostatkiem sił przeniosłem nas do sali tronowej Posejdona. Mój ojciec od razu do nas podbiegł, ale reszty już nie pamiętam.


*Annabeth*

- Ann co się stało?- Spytał Posejdon. Dzięki niemu mogłam oddychać podwodą.
- Spotkaliśmy Polybotesa...- Opowiedziałam mu co się stało. On już wysyłał wiadomość do Apolla.
Mój narzeczony leżał nieprzytomny z olbrzymią gorączką wywołującą zimne poty i dreszcze. Jego bladość mnie przerażała. W życiu nie widziałam, by ktoś był aż tak blady, a trzeba dodać, że widziałam już kilka trupów. Posejdon położył go na łóżku z delikatnych roślin morskich. Kiedy przybył Apollo, wiedziałam już, że jego stan jest poważniejszy niż wcześniej.
- Nigdy, podkreślam nigdy, nie widziałem kogokolwiek aż tak bladego. Ten chłopak jest o połowę bledszy od Hadesa!- Bóg- lekarz, był naprawdę przerażony. Nawet już nie starał się nas uspokajać.
- Trzeba zabrać go na Olimp. Mam nadzieję, że wyzdrowieje...- Powiedział- ...że się obudzi- Dodał ledwie słyszalny głosem.
Znowu siedziałam pod operacyjną-zabiegową salą. Znowu nie wiedziałam czy mój chłopak, teraz już narzeczony, wyzdrowieje. Teraz byłam tylko ja i Posejdon. Pogrążeni w rozpaczy, bojący się o życie tak ważnej i bliskiej osoby. Skoro nawet Apollo, przez tysiąclecia nie widział tak bladego człowieka... to czy Percy ma szanse w ogóle się obudzić? Przeżyć?

*Percy*

- To niemożliwe!- Wrzeszczałem na starca, który właśnie poprosił mnie o drachmę.
- Drachmę proszę- Powtórzył Charon.
- Już mówiłem! JA ŻYJĘ!!! NIE UMARŁEM!!! ZARAZ SIĘ OBUDZĘ I BĘDZIE DOBRZE- Darłem się jak opętany.
- Ha, ha, ha. Masz racje Percy nie umarłeś. Wracaj do świata żywych. Kurczę nie znasz się na żartach? I czy naprawdę musisz się tak drzeć? Spokojnie...- Znikąd pojawił się Hades.
- TAK MUSZĘ!!! I TO NIE SĄ FAJNE ŻARTY!!! Chcesz, żebym zszedł na zawał?!- Ostatnie powiedziałem już ciszej. Powoli zacząłem się uspokajać.
- Wiesz...jeśli po śmierci masz się tak drzeć to chyba za każdym razem będę przywracał Cię do życia, a teraz ZNIKAJ- Powiedział mój "kochany" wuj.

*Apollo*

Kiedy badałem Percy'ego, nagle zatrzymało się jego serce. Po paru minutach reanimacji wiedziałem, że umarł. Straciłem nadzieję. Kiedy właśnie miałem przekazać to Posejdonowi i Annabeth, zobaczyłem, że klatka chłopaka powoli się podnosi. Znowu go zbadałem. Chyba Hades pozwolił mu powrócić, ale nie zmienia to faktu, że chłopak wyglądał jak trup. W ciągu pięciu godzin serce chłopaka stanęło pięć razy.

* Annabeth po ośmiu godzinach Apollo w końcu wyszedł. Przed salą siedziałam teraz ja, Posejdon, mama i siostra Percy'ego, razem z jego ojczymem oraz nasi przyjaciele. Kiedy Bóg wyszedł z sali, serce mi zamarło. Był blady i spocony. Widać było, że się nieźle namęczył.
- Co z nim?- Spytał Posejdon.
- Lepiej...- Odpowiedział wymijająco.
- A dokładniej?- Spytała mama mojego narzeczonego.
- No od dwóch godzin nie staje mu serce, co godzina- Powiedział Apollo patrząc w podłogę. Wszyscy się załamali. Percy leżał tam osiem godzin, a od dwóch nie zatrzymuje mu się serce co godzina. Serce mojego narzeczonego stanęło sześć razy. Nikt się nie odzywał, wszyscy mieli spuszczone głowy.
- A...ale teraz już normalnie bije?- Spytała Emilii.
- Tak...teraz jest już...stabilnie- Powiedział Apollo i wrócił do sali, w której leżał Percy.
Byłam załamana. Zaczęłam wpadać w jakąś histerię. Od początku płakałam, ale teraz już nad tym nie panowałam. Obok mnie siedziały Emi, Kami i Thalia. Chłopcy łazili od ściany do ściany, a Sally, Paul i Posejdon poszli pogadać z Apollem.
- Ann będzie dobrze- Zaczęła Thalia.
- Na pewno- Dodała Emilii.
- Ann... czy Percy...?- Spytała Kamila. Wpatrywała się w mój, piękny pierścionek zaręczynowy.
- Tak- Westchnęłam na samo wspomnienie tamtej, tragicznie przerwanej chwili.
- Zaraz...o czym wy mówicie?- Spytała Thalia. Ona i Emilii patrzyły to na mnie to na nią.
- Skąd wiedziałaś?- Zapytałam Kamilę, lekceważąc pozostałe dziewczyny.
- Percy trochę ćwiczył- Powiedziała z uśmiechem Kama i sama się uśmiechnęłam, wyobrażając sobie Glonomóżdżka ćwiczącego jego wymarzone zaręczyny.
- O czym wy gadacie?!- Thalia nie lubi być lekceważona. Podniosła głos, ale niewiele. Chłopcy stanęli.
- No... o tym, że Percy oświadczył się Ann, a ona powiedziała "TAK!!!" dokładnie o północy- Powiedział Grover tak, jakby mówił o czymś oczywistym.
- CO?! Ann nic nie mówiłaś- Emi i Thalia patrzyły na mnie z wyrzutem.
- Wiedzieliśmy, że ma to nastąpić w te wakacje, ale... teraz?
- Grover miałeś kontakt z Percy'm?- Spytałam.
- Tak...
- Co powiedział?! Kiedy się z nim kontaktowałeś?!
- Przed chwilą...
- Co powiedział?!
- Na początku mówił coś o tym, że Hades jest dziwny i...jak on to powiedział...? " Że Hades ma go dość. Za pierwszym razem żartował, a później coraz bardziej się wnerwiał i za szóstym razem poleciało parę przekleństw...
- Zaraz... Percy umiera, a Hadesa go wywala do świata żywych?- Spytał Josh.
- Coś w tym stylu...- Odpowiedział Grover.
- Wracając później coś tam się wykręcał jak go spytałem jak się czuje...
- Jak zwykle- Nico wzruszył ramionami, a inni potaknęli.
- A później mówił o cudownej nocy zaręczynowej. No wiesz ocean, gwiazd, gitara, śpiew...
- Polybotes, ocen, sala tronowa Posejdona, szpital...- Dokończyłam.
- O tym jakoś nie gadał...
- Jasne, ciekawe czemu?- Spytała Thalia.
- No nie wiem- Powiedział z uśmiechem Grover.
- Obudził się parę minut temu... możecie wejść, ale POJEDYNCZO- Z sali wyszli Apollo i Posejdon, Paul i Sally. Bogowie wyszli ze szpitala, a ojczym i mama Percy'ego poszli do domu. Pewnie, byli pierwsi.
- Idź!- Powiedzieli nasi przyjaciele i weszłam do sali.
W pierwszej chwili kiedy go zobaczyłam prawie zemdlałam. Był blady, miał mega gorączkę, cały dygotał, a jego oczy... były czerwone, ledwo było widać morskie oczy mojego narzeczonego. Jego usta były bardzo spierzchnięte i trochę sinawe. Podeszłam do niego i zobaczyłam w jego oczach taki ból i cierpienie, że od razu się popłakałam.
- Nie płacz- Powiedział słabym, chrapliwym głosem.
- Jak się czujesz?- Spytałam przez łzy.- I nie mów, że dobrze!
- Okay...- Uśmiechnął się z bólem.
- A jak rozmowy z Hadeskiem?- Spytałam i oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Wiesz... z każdą kolejną coraz bardziej mi się podobały. Żebyś widziała jego miny końcowe- Znowu zaczęliśmy się śmiać. Chłopakowi się poprawiało. Na szczęście...
- Przepraszam...- Powiedział ze skruchą w głosie.
- Percy, za co?
- Jak zwykle musiałem wszystko zepsuć- On naprawdę tak myślał.
- Rybko...?- Lekko się uśmiechnął.
- Moje ty niebieskie ciasteczko- Powiedziałam naśladując Violę. Od razu wybuchnęliśmy śmiechem.
- Dobra, pocieszać to ty umiesz- Powiedział.
- Jak ona to zniesie- Powiedziałam załamując ręce i udając Violettę jakby się zachowała, jak się zachowa jak się dowie o zaręczynach. Gadaliśmy tak się śmiejąc. Po godzinie wyszłam, bo tłum przyjaciół czeka by z nim pogadać.
- Hej, rozśmieszaj Violą- Powiedziałam do wchodzącej Kamili. Był system. Najpierw rodzice, potem ja, później siostra Percy'ego, Grover, Josh, Emilii, Thalia, Nico. Czekałam aż wszyscy skończą z nim gadać, bym mogła znowu do niego wpaść, ale to pewnie będzie już po obiedzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz