wybrańcy

wybrańcy

sobota, 28 listopada 2015

rozdział 2 ~ seria 3

*Annabeth*

   Znajduję się w tym samym ciemnym, brudnym pokoju co ostatnio. Martwię się bardzo o Glonomóżdżka i Connie. Zastanawia mnie również ten chłopak, Jake. Powiedział mi ostatnio, że pamięta swoje imię i jakiejś dziewczyny, z którą na pewno nie chodzi. Ma ona na imię Kalipso. Jeśli chodzi tu o tę córkę Atlasa uwięzioną na Ogygii to, chłopcy mają przechlapane. Wiem, że po wybuchu w St.Helens Percy wylądował na tej wyspie i spotkał uwięzioną dziewczynę. Nie byliśmy w tedy parą, ale syn Posejdona opowiedział mi kiedyś co się tam działo, nie miałam powodu do większej zazdrości. Ciekawi mnie jednak skąd ona zna Leona? Chłopak będzie musiał się tłumaczyć Kamili.
  Wracając do chłopaka. Nie mam pojęcia jak mu pomóc, a na pewno nie zrobię tego siedząc, zamknięta w pokoju i gapiąc się w wyrytą na ścianie przepowiednie. Wstaję z podłogi i zaczynam krążyć po całym pomieszczeniu. "Skup się Annabeth, dasz radę. Na pewno znasz jakiś sposób, by Jake odzyskał pamięć." "Wiem, ale niby jaki? Myśl, myśl, my..." "Chwila, czy ja właśnie gadam sama ze sobą? Zupełnie zwariowałam! Staję się taka jak moja matka! Bogowie.... Dobra spokojnie"
- Aaa!!!- krzyczę zrezygnowana. Jestem wkurzana na naszych nieśmiertelnych rodziców za to, że się od nas odwrócili. Nie mogli sobie wybrać innego terminu? Co im strzeliło do głów? Czemu Posejdon i Atena nic z tym nie robią!? A może, robią? Przecież ja i tak nie wiem co dzieje się na świecie, jestem tu zamknięta i nawet nie jestem w stanie powiedzieć ile czasu upłynęło od porwania.
- Krzyczałaś, coś się stało?- drzwi otwierają się i staje w nich Jake.
- Tak. Wariuję w tych czterech, brudnych ścianach! Jak ja mam Ci niby pomóc, skoro mnie tu zamknąłeś? Pomyśl trochę geniuszu, wysil te swoje nikłe komórki mózgu i odpowiedz mi jak mam ci pomóc skoro nie mam do tego warunków?!- krzyczę na niego. Chłopak patrzy na mnie osłupiały, nie spodziewał się tego. Po chwili dochodzi do niego sens słów jakie wypowiedziałam i robi rozumiejącą minę. Wow w tej chwili jest tak podobny do Glonomóżdżka...
- No... masz rację, ale... skąd mam mieć pewność, że mi pomożesz jak Cię wypuszczę? Nie mam jej, więc mogę tylko przynieść Ci potrzebne rzeczy. Na prawdę jest mi przykro, ale ja muszę poznać prawdę. Przepraszam za to co się stało z twoim mężem i może stać z cór...nie ważne. Chodzi o to, że ja muszę to robić, to jedno z dwóch wyjść jakie mi pozostają. Skoro ty zawodzisz, ja muszę się słuchać głosu, który pojawia się w moich snach. Myślę, że należy on do tej dziewczyny, Kalipso- odpowiada. Z jego wypowiedzi wyłapuję kilka ważnych informacji. Pierwsza, to dobry chłopak, który jest tak zdesperowany żeby poznać swoją przeszłość, że robi wszystko co tylko mu pomoże, ale nie chce tego, on po prostu jest załamany i zrozpaczony przez utratę wspomnień. Druga rzecz to to, że moja córka również jest w niebezpieczeństwie, a to wszystko przez ze mnie i Percy'ego. Trzecia informacja to to, że Kalipso kontaktuje się z nim w snach. Na tej krótkiej notatce obmyślam plan działania. Muszę zacząć przekonywać chłopaka aby mnie wypuścił, dał mi wszystkie potrzebne rzeczy, włączając w to prysznic i łóżko oraz, by wyciągnął jakieś informację od Kalipso.
   Po paru minutach chłopak uziemia mnie na całym piętrze. Znajdują się na nim dwa pokoje, łazienka i korytarz. Jedno pomieszczenie to te, w którym się znajdowałam tylko, że Jake przeniósł tam miliony książek, a drugie to sypialnia. Kiedy chłopak zostawia mnie samą, idę do łazienki. Mam nadzieję, że uda mi się złapać kontakt z Obozem Herosów, muszę się dowiedzieć co się dzieje z Percy'm i Connie, a jednocześnie chcę pomóc chłopakowi. Jestem Annabeth Chase - Jackson,  dam sobie radę.
_________________________________________________________________________________

Wiem, że krótki, ale nie zbyt idzie mi pisanie z perspektywy Ann. W ogóle wolałabym pisać oczami Percy'ego, a od czasu, do czasu kogoś, hm... żyjącego? Dobra nowy w sobotę. Pozdrawiam
~Nati~

piątek, 27 listopada 2015

Rysunek :)

Na początku miała być Ann, później Kamila, a w końcu zdecydowałam się na Connie "Rainbow" Jackson. Wiem, że nie umiem rysować, więc z góry przepraszam, ale miło by było gdyby ktoś skomentował :)
Najpierw narysowałam ją węglem, a później (niestety) pokolorowałam. Piszcie, czy nie oślepliście od tej brzudotki. Pozdrawiam i oczywiście do jutra pojawi się nowy rozdział, niestety krótki, ale pomiędzy tym co będzie, a 3, dodam jakąś miniaturkę, wywiad z herosem lub jakąś kilku częściową historyjkę w razie gdyby rozdziały nie były długie, żebyście mnie nie zabili :)
Życzę miłego weekendu
~Nati~



niedziela, 22 listopada 2015

rozdział 1 ~ seria 3

*Percy*

   Leżę nieruchomo na czymś twardym. Po wcześniejszych bólach jakie odczuwałem, postanawiam nie otwierać oczu. Boję się, że umarłem, poddałem się, nie byłem wystarczająco silny. Ogarnia mnie strach, że kiedy postanowię uchylić powieki, ukaże się przede mną ciemne, rozległe terytorium, pełne szarych, przygnębiających dusz, a ja będę, jestem jedną z nich. Boję się spojrzeć w taflę rzeki Styks, mroczną i tajemniczą, w której można zobaczyć niezrealizowane marzenia. Nie chcę ujrzeć starca w łodzi, owiniętego szatą z kapturem, który poprosi mnie o drachmę, a jak mu ją dam, zabierze mnie na drugi brzeg rzeki, do pałacu mojego wuja, Hadesa, na sąd ostateczny. Wiem, że kilka razy byłem bliski śmierci, ale jeszcze nigdy nie odczuwałem tego w taki sposób. Zawsze wydawało mi się to nierealne, odległe... Myślę, że podświadomie wierzyłem, że nigdy nie umrę i zostanę bogiem. Teraz jednak te twierdzenie może dołączyć do marzeń w rzece Styks. Zastanawiam się co się ze mną stanie? Czy jeżeli pozostanę w nieruchomej pozycji, z zamkniętymi oczami, będę mógł już zawsze tak leżeć? Może tak..., w końcu odpocznę i nie będę się zamartwiał. Ta... Jestem jednak Percy Jackson, ja nigdy się nie poddaję, a jeśli mam spotkać się z Hadesem, to muszę przyszykować się do rozmowy.
   Otwieram oczy i siadam. Pierwsza myśl? To na pewno nie jest podziemie. W takim razie co? Widzę zieloną, piękną dolinę. Słyszę szum drzew i świergot ptaków. Czuję uspokajający mnie zapach wody. Dlaczego moje zmysły nie zarejestrowały tego wcześniej? Możliwe, że byłem zbyt rozkojarzony. Wokół mnie jest mnóstwo drzew i kwiatów. Zauważam strumyk, jeziorko i wodospad. Dziwię się bo wysoko, nade mną znajduje się słońce, które ociepla nie tylko temperaturę powietrza, ale także barwy krajobrazu. Dostrzegam kilka kroków ode mnie, po prawej stronie, sztalugę, płótno, pędzle, kubki i farby oraz stołek. Wstaję i podchodzę do stanowiska malarskiego. Środowisko jakie mnie otacza jest tak piękne, zwłaszcza, że dostrzegłem już parę zwierząt, które są niezwykle łagodne, że nie mogę się powstrzymać i zaczynam malować to, co widzę. W tym miejscu czuję się wolny, opanowany, wszystkie problemy znikają. Czy to raj? Widziałem Elizjum i wiem mniej więcej jak wyglądają wyspy błogosławione, czyli najekskluzywniejsze miejsca w podziemiu, to na pewno żadne z nich. W takim razie gdzie jestem? Co się ze mną stało? Nie jestem w stanie odpowiedzieć na te pytania sememu sobie, a miłe białe stworzonka, które przypominają mi trochę elfie wróżki w swojej miniaturowej postaci sprawiają, że powracam do malowania, a czas zatrzymuje się. To niewiarygodne jak w tym miejscu człowiek staje się szczęśliwy, nie ma zmartwień, nie czuje bólu, pierwszy raz w życiu czuję, że żyję! To brzmi komicznie ze względu na to, że najprawdopodobniej umarłem, ale... taka jest prawda.
   Po jakimś czasie, kiedy przejeżdżam po płótnie pędzlem po raz ostatni, słyszę znajomy głos, który sprawia, że jestem pewien o swoich przypuszczeniach odnośnie własnej śmierci. Odwracam się w stronę dziewczyny. Zmieniła się, wypiękniała. Teraz to ona jest ode mnie o głowę niższa, jej zmieniające barwę oczy, jasnobrązowe włosy, uśmiech na twarz i olśniewająco białe zęby oraz szczupła sylwetka się nie zmieniły. Bogowie skoro tu jestem, to cieszę się, że z nią.
- Percy!
- Connie!- krzyczymy jednocześnie. Biegniemy w swoją stronę, a kiedy w końcu się przytulamy, przewracamy się i śmiejemy. Tak dawno nie słyszałem jej perlistego śmiechu, tak bardzo za nią tęskniłem.
- Widziałam co się z tobą działo blue. Tak bardzo mi przykro, to moja wina- mówi moja kuzynka. Siedzimy nad jeziorkiem i maczamy nogi w wodzie. Patrzę na nią oniemiały. Po pierwsze nazwała mnie "blue" tylko ona to robiła. Na tą myśl poczułem radość, ale moje zaskoczenie spowodowała druga rzecz, a mianowicie, że ona wszystko o mnie wie, widziała co się ze mną stało, wie kim jestem, a obwinia siebie za moją przeszłość, przecież ja sam właściwie wydałem na nią wyrok śmierci!
- Rainbow...- zaczynam. Nasze "ksywki" wzięły swoją nazwę od jedzenia jakie jemy. Ja niebieskie, a ona musi mieć wszystkie kolory tęczy. Jej ojciec nieźle bawił się kiedy przygotowywał jej posiłek.
- Percy jestem córką Irys, zrozum to w końcu. Dowiedziałam się tego wtedy, chwilę przed wypadkiem. Minotaur gonił mnie! Ojciec wiózł mnie do obozu. Tu nie ma twojej winy- mówi. W końcu to do mnie dociera. Czuję się jakby ktoś zdjął olbrzymi ciężar z moich ramion.
- Gdzie my jesteśmy?- pytam lekko załamanym głosem, bo zaczynam przypominać sobie o mamie, Ann i mojej córce oraz rodzeństwie, i przyjaciołach.
- W stanie pomiędzy- wzrusza ramionami.
- Pomiędzy czym?- pytam. Nie rozumiem o co jej chodzi. Dziewczyna wzdycha.
- Zapomniałam już jaki ty jesteś wolno myślący. Znajdujemy się w stanie pomiędzy życiem, a śmiercią. Nasze organizmy są za słabe aby normalnie funkcjonować, ale nasze umysły i dusze się nie poddają. Mamy szansę wrócić do świata żywych, ale musimy znaleźć wyjście z tego labiryntu, a nie wszystkie ślepe zaułki są tak przyjemne jak ten- odpowiada.
- Chwila... Przecież twój pogrzeb się odbył, jak?- dobra może i mam glony zamiast mózgu, ale bez przesady. Ta dziewczyna została spalona i widziałem jak jej urna ląduje obok prochów jej matki. Jak niby moja kuzynka ma zamiar powrócić do świata żywych?
- Och... blue. Jeśli wydostaniemy się z labiryntu, to pojawimy się tam gdzie chcemy, w swoich ludzkich postaciach, które odzyskają w pełni zdrowie- odpowiada. Okay... Connie siedzi tu już od jedenastu lat, więc na pewno wie więcej ode mnie, który jeszcze niedawno myślał, że umarł i czeka go rozmowa z Hadesem. Razem z kuzynką jeszcze przez długi czas rozmawiamy, dowiadujemy się wszystkiego o nas, a ja upewniam się, że kuzynka nie widziała moich prywatnych "spotkań zazwyczaj łóżkowych" z Annabeth. Strasznie mi jej brakowało.
   Jakiś czas później zaczynamy obmyślać strategię, która pomoże nam wydostać się z labiryntu. Jeśli mam być szczery, to muszę przyznać, że wydostanie się stąd będzie dość problematyczne i praktycznie niemożliwe. Connie przecież siedzi tu od jedenastu lat! Skoro ona się nie wydostała, a muszę zaznaczyć, że jest ode mnie mądrzejsza, to jak niby mamy wrócić do świata żywych? Przejść przez labirynt? To po prostu nie możliwe...
- Percy skup się. Uda nam się! Ja byłam tu sama i długo zajęło mi dowiedzenie się, że mogę wrócić, a to tylko labirynt, przez który można przejść. Jesteś największym herosem dwudziestego pierwszego wieku! Blue to jest możliwe! Wydostaniemy się stąd, obiecuję!- pociesza mnie kuzynka. Uwielbiam ją za to, zawsze umie mnie przekonać do swoich racji. Przyznam, że w dzieciństwie to przez nią wpakowałem się w większość swoich kłopotów, ale warto było, bo przy tym świetnie się bawiłem! Tak naprawdę dopiero teraz zauważam jak bardzo przypomina Irys. Ma zmieniające kolor oczy, "tęczowy" charakter i kolorowe ubrania. Jest zawsze wesoła i potrafi najlepiej na świecie pocieszać. Jest jak tęcza po deszczu, niezwykła.
- Dobra blue. Widzę, że jesteś zmęczony i twoje nikłe komórki mózgu przestały funkcjonować lub zajęły się czymś innym, więc odpocznij, a później dokończymy naszą strategię okay?- pyta.
- Dzięki Rainbow. Ty też odpocznij- odpowiadam. Dziewczyna się uśmiecha. Oboje, za pomocą mojej mocy, kładziemy się na tafli przejrzystego jeziora. Zamykamy oczy i udajemy się w objęcia Morfeusza.
______________________________________________________________________

I oto pierwszy rozdział, trzeciej serii, która nosi tytuł "Początek Końca". Nowy rozdział, z perspektywy Annabeth, pojawi się za tydzień, a właściwie to za 6dni, w sobotę. Pozdrawiam i proszę o komentarze
~Nati~

Ps. Connie Jackson w zakładkach jest nazywana "Connie "Rainbow" Jackson" dlatego, że córka Percabeth nazywa się dokładnie tak samo, a nie chcę pisać "Connie junior i Connie senior". Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i czekam na opinię :)

środa, 18 listopada 2015

Prolog serii 3

Czy można tę notkę nazwać prologiem? No nie wiem postaram się coś z tego skleić aby jakoś zapowiedzieć 3 serię. No to zaczynam.

Nowa seria oparta na dwóch przepowiedniach zacznie się od wypowiedzi Percy'ego, który będzie opisywał sytuację w jakiej się znajduje, co widzi i słyszy. Pozna też nową bohaterkę opowiadań, która została już co prawda wspomniana na blogu kilka razy. Syn Posejdona będzie w tej serii bardziej inteligenty i odważniejszy, ale będzie przechodził przez załamania nerwowe oraz znowu będzie powrót do straszliwej przeszłości, dzieciństwa. Percy jednak wciąż pozostanie irytującym Glonomóżdżkiem, tylko z kilkoma przerwami.

Później przemawiać będzie Annabeth o swoich przeżyciach i przypuszczeniach związanych z tajemniczym chłopakiem. W tej serii córka Ateny będzie upodabniała się do swojej matki. Dziewczyna często będzie się kłóciła sama ze sobą, przeżywała chwilowe załamania oraz gadała w sposób niezrozumiały dla innych. Annabeth jednak ciągle pozostaje wojowniczką.

Opisywana będzie też perspektywa Jasona, który wyruszył z Kamilą i Leo na misję w poszukiwaniu Annabeth. Chłopak będzie pełnił rolę przywódcy, ale i jego dopadną chwilę załamania. Syn Jupitera będzie w tej serii bardzo zestresowany, impulsywny i nieprzewidywalny. Chłopak jednak wciąż pozostanie zdyscyplinowanym rzymianinem.

Kamila, która martwi się o stan zdrowia brata, bezpieczeństwo swojej szwagierki i bratanicy, odkryje swoje drugie oblicze. W tej serii dziewczyna zacznie oddalać się od swojego bliźniaka i będą już widoczne znaczne różnice pomiędzy nimi. Córka Posejdonie nie będzie miała za dużo czasu na bliższe poznanie swojego młodszego brata, Derek'a oraz spędzenie trochę czasu z Nim, ale postara się z nimi rozmawiać przez iryfon.

Leo zacznie sobie przypominać tajemniczego chłopaka (tak na marginesie Percy również)  i w końcu domyśli(domyślą) się kim on jest. Czy z tego powodu się ucieszą? Tego nie zdradzę do końca, a sami będziecie musieli wyczuć ich emocje. Syn Hefajstosa zacznie się zachowywać troszkę poważniej, ale na nic więcej nie możecie liczyć. Leo to Leo i nikt ani nic tego nie zmieni.

W obozie Piper będzie szykować się do narodzin dziecka. Dziewczyna zacznie odczuwać coraz większe obawy o Jasona i swoich przyjaciół. Czy urodzi o czasie? Tego nie wiem, może wcześniej, a może w sam raz...? Córkę Afrodyty jak i pozostałych herosów z "przepowiedni dwanaściorga" czeka miła niespodzianka. Co to będzie? Niedługo się przekonacie.

Związek Thalii i Nico jest niezwykły, ale na dziewczynę przypadła opieka nad młodszą, czteroletnią siostrą oraz oboje postanowili pomóc w opiece nad Connie. Młode małżeństwo (Thalia i Nico = młode małżeństwo}bogowie jak to brzmi!) czeka kolejna niespodzianka, która odmieni ich całe życie. Obawy córki Zeusa mogą okazać się słuszne, a syn Hadesa może się przestraszyć i nieco zmienić.

Derek i Mali'a muszą załatwić kilka spraw, bo w końcu przez cztery lata znajdowali się w Tartarze i opuszczają obóz. W tej serii zaczną się pojawiać dopiero w dalszych rozdziałach, a w najbliższych będą tylko wspominani.

Trójka herosów, która wydostała się z podziemia będzie pomagała w opiece nad Connie oraz będą oprowadzać nowych obozowiczów. Może w końcu poznamy historię Luka?

Emilii i Josh będą wspominani w perspektywie Percy'ego oraz pojawią się na pewno ich wypowiedzi. Para będzie stałym gościem w szpitalu, będą dialogi pomiędzy nimi, a Willem, którego muszę dodać do zakładek... ( już dodałam).

Nie wiem, czy pojawią się rozdziały z perspektywy bogów, najprawdopodobniej tak, ale to na pewno później. Wszystko zostanie wyjaśnione w tej serii.

Teraz jeszcze tylko dodam informację kto ile ma lat, ponieważ zmieniłam na pewno wiek Nico.

Luke ~ 23 lata
Will Solace, Charles ~ 19lat
Percy, Annabeth, Piper, Jason, Leo, Kamila, Josh, Thalia, Silena ~ 18 lat
Emilii, Nico i Derek  ~ 17 lat
Mali'a ~ 14 lat
Nim ~ 4 lata
Connie ~ 7 miesięcy

Piszcie kogo mam jeszcze dodać. Pozdrawiam, a pierwszy rozdział na prawdę nie wiem kiedy się ukaże, ponieważ zależy mi na długości i precyzyjności, czego niestety ostatnio w moich rozdziałach zabrakło. Pozdrawiam oraz proszę o komentowanie i pomysły na tytuł 3 serii
~Nati~

wtorek, 17 listopada 2015

Gra 3

~Edycja z Bogami Greckimi~

1.Hestia
2. Posejdon
3. Atena
4. Artemida
5. Apollo
6. Hefajstos
7. Hades
8. Zeus
9. Afrodyta
10. Hermes
11. Ares
12. Demeter
13. Hera

Pytania i odpowiedzi:

1. 1 i 8 biorą ślub, jaka jest reakcja twoja i 13?

Hestia i Zeus? Myślę, że bym nie wyrobiła, bo bardzo lubię Hestię, a Zeusa średnio. Jak zareagowałaby Hera? Uważam, że nasłałaby na nich stado wściekłych krów i zrzuciłaby ich z Olimpu.

2. Lubisz 11? Uzasadnij swoją odpowiedź

Czy lubię Aresa? Czasem tak, a czasem nie. Jestem raczej spokojna, więc agresywny bóg wojny raczej nie pasuje do mnie, aczkolwiek czasem się zdarza, że czują jego moc w sobie i w tedy go lubię.

3. 6 i 9 dogadaliby się?

Hefajstos i Afrodyta? Jeśli bogini miłości przestałaby zdradzać swojego męża z Aresem to może...

4. Co sądzisz o 3?

Jest spoko, ale czasem mnie wkurza. Trochę za bardzo się wymądrza.

5. Zakochałabyś się w 7?

Może.... Podziemie mnie nie przeraża, ale moje serce należy do syna Posejdona.

6. Lubisz dzieci 2?

Czy lubię dzieci Posejdona? To moje rodzeństwo, jak ich nie lubić?!

7. Co byś zrobiła gdyby 4 i 5 porwali 8 i 12, a 9 o wszystkim by wiedziała, ale ukrywałaby fakt przed 10.

Artemida i Apollo porywają Zeusa i Demeter? Afrodyta wie, ale ukrywa fakt przed Hermesem? Nie wiem co bym zrobiła. Pewnie nic. Za tą dwójką tęsknić nie będę, ale jeśli stanie się coś bliźniakom zabiję.

Historyjka:

8 i 10 wyjeżdżają na wakacje. 3 i 2 zaczyna ze sobą współżyć, a 5 i 4 ciągle się kłócą. 1 stara się ich pogodzić, a 13 i 12 stara się popsuć wakacje 8 i 10. Wszystko w końcu załatwia 9, która za pomocą swoich mocy godzi wszystkich. 6 zarządza zebranie, a w sali wybucha światło. 7 przytula się do Chaos'a i razem zaczynają panować nad światem, w którym nie ma bogów. Ta historyjka jest beznadziejna, ale nie miałam pomysłu.

Zeus i Hermes wyjeżdżają na wakacje. Atena i Posejdon zaczynają ze sobą współżyć, a Apollo i Artemida ciągle się kłócą. Hestia stara się ich pogodzić, a Hera i Demeter starają się popsuć wakacje Zeusa i Hermesa. Wszystko w końcu załatwia Afrodyta, która za pomocą swoich mocy godzi wszystkich. Hefajstos zarządza zebranie, a w sali wybucha światło. Hades przytula się do Chaos'a i razem zaczynają panować nad światem, w którym nie ma bogów. Ta historyjka jest beznadziejna, ale nie miałam pomysłu.
Pozdrawiam
~Nati~

Epilog

Percy Jackson znajduje się w stanie pomiędzy życiem, a śmiercią. Jest za słaby by funkcjonować, ale za silny aby umrzeć. Syn Posejdona wygląda jakby był w śpiączce, ale on wciąż walczy o powrót do domu, rodzinę i bliskich. Czy uda mu się powrócić? Czy uratuje świat i bliskich? Tego nikt nie wie.

Annabeth wciąż znajduje się w kryjówce nieznajomego chłopaka z amnezją. Córka Ateny ze wszystkich sił próbuje wydostać się z niewoli i wrócić do swojej rodziny. Nie wie, że jej mąż znalazł się w stanie pomiędzy, a córka jest w olbrzymim niebezpieczeństwie. Dziewczyna stara się skontaktować z przyjaciółmi, ale... czy jej się to uda? Czy rozwikła zagadkę nieznanego chłopaka? Czy wróci do domu i ocali swoją córkę przed śmiercią? Nic nigdy nie jest pewne, a czasem odpowiedź znajduje się na wyciągnięcie ręki, a my niepotrzebnie szukamy jej w labiryncie wspomnień i przypuszczeń.

Kim jest tajemniczy chłopak z amnezją? Jak ma na imię i jakie imię pamięta? Czy zrobi coś córce Ateny? Co łączy go z Percy'm i Leo? Czy odzyska pamięć? A może to tylko manipulacja, a nieznajomy tak naprawdę zna prawdę?

Jason, Leo i Kamila wyruszają na poszukiwania córki Ateny. Syn Jupitera jest bardzo zestresowany, ponieważ jego narzeczona może w każdej chwili urodzić, a jego przy niej nie będzie. Kamila zamartwia się o brata, a Leo zaczyna domyślać się o co chodzi nieznajomemu chłopakowi. Czy przypuszczenia syna Hefajstosa okażą się słuszne? Czy Jason zdąży na narodziny swojego dziecka? Czy Kamila poradzi sobie ze stanem zdrowia brata? To wszystko wkrótce zostanie wyjaśnione.

Dwie przepowiednie, wiele misji, powstające siły pierwotne, nowe postacie i tajemnice, walka o życie, przyjaciół i rodzinę. Jesteście ciekawi nowej serii? Macie jakieś pomysły na jej tytuł? Komentujcie, bo pamiętajcie, że BARDZO mnie motywujecie. Mam nadzieję, że nowa seria wam przypadnie do gustu, a ja nie zepsuję jej jak poprzedniej (2). Pozdrawiam
~Nati~

Ps. Nie wiem kiedy pojawi się prolog i rozdział pierwszy, ale postaram się dodać coś w najbliższym czasie. Błagam nie zabijajcie!!!
Ps.2 Jak ma mieć na imię chłopak z amnezją?

niedziela, 15 listopada 2015

rozdział 31 ~ seria 2

*Emilii*

Razem z Willem i Chrisem próbujemy uratować Percy'ego. Ma potężny krwotok wewnętrzny i zniszczoną śledzionę. Apollo może i by zdołał uratować organ, ale my? Bez ambrozji i nektaru? Musimy mu ją usunąć. Na szczęście nasz ojciec zostawił swoją magiczną apteczkę, z której możemy wyciągnąć wszystko co jest nam potrzebne, ale i to nie wynajduje żywności bogów. Syn Posejdona coraz mocniej krwawi, Will go operuje, Chris trzyma jego nogi i kontroluje wyniki bruneta, a ja go uspokajam. Zapomniałam wspomnieć, że Percy jest na skraju przytomności, ale jednak wciąż jest świadomy i odczuwa ból. Nie mogliśmy pozwolić, by syn Posejdona zasnął, więc nie podaliśmy mu leków przeciwbólowych, a tym bardziej narkozy itp., natomiast dostał pewną dawkę adrenaliny.
- Cholera Solace pośpiesz się!- zwracam się do brata, ponieważ zauważam, że mój przyjaciel coraz bardziej nie kontaktuje.
- Robię co w mojej mocy, ale jest źle- odpowiada zdenerwowany szeptem. Słyszę płacz, krzyki i olbrzymi stres od strony herosów. Jest tyle krwi, że robi mi się słabo.
- Dobra, już kończę- mówi po kilku minutach.
- [Cenzura] zatrzymał się!- mówi Chris. O bogowie!

*Annabeth*

Budzę się w ciemnym pomieszczeniu. Bogowie jak mnie boli głowa! Zaczynam się rozglądać, ale nic nie widzę. Nagle drzwi się otwierają i pojawia się w nich ten ciemnowłosy chłopak. Ja go zaraz zabiję! Staram się podnieść i dochodzi do mnie, że jestem związana i nie mam broni. Świetnie teraz zostaje mi tylko mord w oczach.
- Witaj Annabeth. Przepraszam, że Cię porwałem, ale nie dałaś mi wyboru. Muszę dowiedzieć się prawdy, a ty jesteś kluczem- mówi. O co mu chodzi? Dlaczego ja jestem kluczem? Czemu bogowie zniknęli i nas zostawili? Co się dzieje z Percy'm?!
- Pewnie zastanawiasz się czemu jesteś kluczem? Otóż istnieje pewna przepowiednia. Cofnijmy się w czasie. Tydzień temu budzę się w tym miejscu i praktycznie nic nie pamiętam. Wiem, że chcę śmierci Percy'ego Jacksona i Leona Valedez i wiem, że pomoże mi w tym żona syna Posejdona. Przepowiednia, o której mówię znajduje się tu- mówi i zapala światło. Jestem związana w pokoju. Cztery, szare ściany, łóżko i lampka przy czarnych drzwiach. Wszystko jest tu brudne. Na jednej ze ścian widzę czarne napisy, które układają się w przepowiednie.

Z amnezją chłopak obudzi się w pokoju
Tylko córka Ateny rozwikłać zagadkę tą może
Syn Posejdona walczy o życie i rodzinę oraz powrót do domu
Czy mu się uda, czy nie, nie jest do końca ustalone, ale
śmierć pisana mu jest od najstarszych pokoleń.
Z amnezją chłopak odzyskać pamięć musi
Inaczej przyniesie wielkie niepowodzenie misji.
Misja ta zadecydować ma,
Czy świat przetrwa, czy w gruzach legnie i zapanuje strach.

O bogowie! Dobra Annabeth, skup się. To nie może być trudne do rozwiązania. Chłopak z amnezją stoi przede mną, jestem córką Ateny. Percy został ranny i walczy o życie, ale część dotycząca syna Posejdona mnie przeraża. Z przepowiedni wynika, że brunet musi odzyskać pamięć, że będzie jakaś misja od której zależą losy świata. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że chodzi o misję, o którą chodzi w przepowiedni o herosach z pociechami, którzy powędrują do Rio de Janeiro.
- I co? Wiesz o co chodzi?- pyta się po chwili chłopak. Odpowiadam mu to co sama wiem. Brunet nie jest zachwycony.
- Może coś pamiętasz? Cokolwiek?- pytam.
- Dwa imiona. Pierwsze, moje i drugie dziewczyny, ale nie wiem co mnie z nią łączy- odpowiada. Może to mi coś podpowie?

*Thalia*

Jak zwykle musiało się coś stać. Zwykłe wesele półbogów? Ha, dobre. Moja przyjaciółka została porwana, a mój kuzyn walczy o życie.
- [Cenzura] zatrzymał się!- słyszę głos chłopaka Clarisse. Kamila wybucha płaczem razem z córką Percabeth. Cholera to nie może się tak skończyć. Tak bardzo szkoda mi małej. Percy najprawdopodobniej się z tego nie wykaraska, a Ann... nawet nie wiadomo co się z nią teraz dzieje. Wierzę, że oboje się nie poddadzą, ale jest też sprawa bogów. Co im strzeliło do łbów? W tym momencie się od nas odwracać? Jak tylko ich dorwę to ich normalnie tak zwyzywam, że popamiętają.
- No dalej Percy, [Cenzura] nie wydurniaj się!- krzyczy Emilii i Chris. Will jest najbardziej doświadczony, a to ich pierwsza taka sytuacja. Współczuję im, ale im ufam. Wiem, że zrobią wszystko aby uratować syna Posejdona. Oby tylko chłopak wytrzymał.
_________________________________________________________________________________

Nowy rozdział do środy. Czytajcie i komentujcie. Pozdrawiam
~Nati~

Rozdział 30 ~ seria 2

*Annabeth*

O bogowie! Percy leży nieruchomo, jest cały we krwi, wygląda jak trup i widzę, że cierpi. Nie mogę uwierzyć, że to ja wbiłam i przekręcałam ostrzem w jego brzuchu. Patrzę na zaskoczonego nieznajomego.
- Głuchy jesteś? Zlikwiduj barierę!- krzyczę w jego stronę. Z jego twarzy znika zaskoczenia, a na jego miejscu pojawia się furia.
- Nie obchodzi mnie to, że Jacksonowi udało się przerwać urok i tak zginie, a ja zostanę dopóki się nie upewnię, że umarł- mówi.
- Kim jesteś? Dlaczego to robisz?- pytam. Chłopak wybucha śmiechem.
- Jestem synem, hm... nie wiem. Nazywam się, hm... nie wiem! I może Cię zaskoczę, ale nie wiem nic!! Wiem tylko, że pragnę śmierci Percy'ego Jacksona i Leona Valdeza!!!- krzyczy. Patrzę na ledwie przytomnego chłopaka, a potem na zdziwionego syna Hefajstosa. Oboje nie wiedzą o co może chodzić. Co ta dwójka ma ze sobą wspólnego? Czy ten chłopak mówi prawdę? Nie wiem, ale muszę jak najszybciej przerwać barierę, Percy traci za dużo krwi. Spoglądam na Wielką Trójkę.
- Może MDWT pomoże? Wyraźcie zgodę, proszę- mówię. Zeus, Hades i Posejdon wygłaszają pozwolenie, a Thalia, Nico, Kamila, Jason i Hazel celują jednocześnie w barierę, która prawie pęka, ale brakuje jednej mocy, mocy Percy'ego. Podchodzę do chłopaka. Czarne włosy przykleiły mu się do czoła, ciężko oddycha, trzęsie się, z jego ust i brzucha wylewa się krew.
- Percy, dostaliście  pozwolenie na użycie pełni mocy, ale brakuje twojej. Wyceluj w barierę, a ona pęknie i przyjdzie pomoc, wszystko się ułoży, ale musisz się zebrać w sobie, dasz radę Glonomóżdżku- szepczę tak aby tylko on mnie usłyszał. Po chwili chłopak kiwa głową i zamyka oczy. Widzę skupienie i wyczerpanie na jego twarzy. W chwili kiedy jego moc trafią w barierę, pozostali potomkowie Wielkiej Trójki trafiają w to samo miejsce. Bariera pęka, Thalia, Jason, Nico, Hazel, Kamila i Percy mdleją, a nieznajomy chłopak patrzy zdziwiony na resztę ochrony, po chwili ucieka. Apollo podbiega razem z Willem do syna Posejdona. Słyszę ich zdenerwowane głosy. Z ich rozmowy wynika, że Percy nie przeżyje przeniesienia w inne miejsce, że muszą go operować, bo ma zniszczoną śledzione i mega krwotok wewnętrzny. Bóg znika po wszystkie, potrzebne rzeczy, a Will, Emilii oraz Chris przygotowują miejsce do operacji. Ryczę w ramionach Kamy. Jestem przerażona, bo to ja mu to zrobiłam. Moja córka jest pod opieką Kaliny i Grovera, którzy nie przyśli na wesele, bo nimfa wczoraj urodziła. Apollo wraca i w tym momencie wszystko się wali. Bogowie nagle znikają, nawet Chejron i Pan D.. Zostawiają tylko kartkę o treści "Nie możemy wam pomóc, zamykamy Olimp, są pewne komplikacje, powodzenia". Dzieci Apolla, za rozstawionym wokół Percy'ego parawanem, wciąż próbują uratować mu życie. Nektar i ambrozja zniknęły! Nie mam pojęcia o co tu chodzi, ale wiem, że Posejdon się wścieknie, a właściwie już to zrobił, ponieważ woda szaleje! Wszyscy zastanawiają się o co może chodzić. Nagle tracę przytomność. Czuję jak ktoś mnie obejmuje i telportujemy się.

*Kamila*

Po użyciu pełni mocy, zasłabłam na chwilę, a później pocieszałyśmy się z Ann na zmianę. Nagle ten nieznajomy chłopak walnął córkę Ateny w głowę, objął w pasie i teleportował się z nią! Zrobił to tak szybko, że nikt nie zdążył zareagować! Wszyscy się niepokoją o mojego brata i jego żonę. Postanawiam iść po Connie, ale uprzedza mnie Grover z dziewczynką na rękach.
- Kamila chroń ja. Nie wiem co się dzieje, ale ktoś chce wyniszczyć całą rodzinę Percy'ego i Leona. I mnie mała nie jest bezpieczna- mówi i podaje mi Connie. Satyr odbiega, a ja zauważam, że kuleje.
- Valdez w coś ty się z moim bratem wpakował?- pytam się chłopaka.
- Nie wiem o co tu chodzi. Ja nic nie zrobiłem- odpowiada. Widzę, że się boi i niepokoi. O siebie, o mnie, o Percy'ego i Ann. Jeszcze bogowie! Co oni sobie w ogóle myślą? W takim momencie się od nas odwracają?! I jeszcze zabierają nam Chejrona! O co w tym biega?!
_____________________________________________________________________

Rozdział mega krótki, wiem. Następny do środy. Komentujcie i składajcie propozycje na dalszą część. Chyba zrobię nową serię aaczkolwiek muszę to przemyśleć i ułożyć w głowie. Pozdrawiam
~Nati~

sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 29 ~ seria 2

*Thalia*

- Kiedy Cię poznałam, stwierdziłam, że jesteś głupim smarkaczem, któremu zależy tylko na grze "Magia i Mit". Później poznałam twoją historię, minęło kilka lat, a ja zrozumiałam, że jesteśmy podobni, zakochałam się w tobie. Ostatnie pół roku było dla nas testem, zdaliśmy i teraz, przed wszystkimi, mogę powiedzieć Ci, że... Ja Thalia Grace biorę sobie Ciebie, za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i, że nigdy Cię nie opuszczę. Kocham Cię i jeżeli teraz powiesz "tak" to zostań twoją żoną, a jakby przyszło Ci do tej twojej durnej głowy aby odpowiedzieć "nie", zginiesz marnie- mówię. Wiele osób wybucha śmiechem, a ja czekam na kontratak Nico.
- Kiedy Cię poznałem, uznałem, że jesteś wariatką, która chce zniszczyć moje całe dotychczasowe życie, a później było tylko gorzej. Przeszłaś od wariatki, przez świruskę i psychopatkę, do dziewczyny i... naprawdę nie mam pojęcia jak to zrobiłaś, masz talent. Nasza szczera rozmowa, dokładnie w tym miejscu, trzy lata temu poznałem Cię od tej ukrytej strony, otworzyliśmy się przed sobą i... pokochaliśmy.... Mam nadzieję, że się nie załamiesz, ale... nie będziesz mogła mnie zabić, bo Cię kocham. Ja Nico di Angelo biorę sobie Ciebie za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność oraz, żeno gdy Cię nie opuszczę ii nawet mój ojciec tego nie zmieni- Mówi Nico i oczywiście wszyscy śmieją się z miny Hadesa. Ceremonia dobiega końca, a my zaczynamy wesele. Trochę się obawiam naszego pierwszego tańca, ponieważ to będzie improwizacja, a innymi słowy MASAKRA! Ann i Percy sobie jednak poradzili, więc może jednak nie będzie tak źle?

*Nico*

Jesteśmy już po pierwszym tańcu, nie podeptałem nóg Thalii, ona moich również, więc było okay. Siedzimy teraz przy stoliku i patrzymy na Percabeth. Chłopak założył się z dziewczyną, że zatańczy z nią bez kul. Takiego kabaretu się nie spodziewałem. Ryczę z Thalią że śmiechu, bo widok jest niezapomniany. Kamila wszystko nagrywa, więc mogę już powiedzieć, że ten taniec stanie się komedia roku. Nagle coś się dzieje. Rozbłyska światło i na środku parkietu pojawią się jakiś chłopak. Wyczuwam kłopoty.

*Percy*

Tańczę sobie z Ann (masakra totalna, ale zakład to zakład,nie?), a tu nagle jakieś światło, z którego wyłania się około 19 letni chłopak. Ma ciemne oczy i brązowe oczy. Jest dobrze zbudowany, wysoki i ubrany na czarno, ma broń i nie wygląda przyjaźnie.
- Kim jesteś i co tu robisz?-pytając się wszyscy nieznajomego.
- Nie musicie o mnie nic wiedzieć. Przyszedłem tu tylko po swoją dziewczynę, Annabeth- mówi. Wszystkim, a w szczególności mnie, opadają szczęki. O co tu biega? Ann, by mnie nie zdradziła. Już mam parsknąć śmiechem, ale dzieje się coś co powoduje, że moje serce rozpada się na maleńkie kawałeczki. Moja żona podbiega do chłopaka i co przytula! Nie, to tylko koszmar, to nie prawda!
- CO?! To jakiś żart?! Afrodyto!!! To nie ja! [Cenzura] nie wierzę!- słyszę z każdej strony głosy, ale skupiam się na Ann i nienieznajomym. Skądś kojarzę ten głos, ale nie jestem pewien skąd...
- Teraz czas na spektakl, Annabeth, zabij- mówi chłopak i wskazuje na mnie. W tym samym momencie nieznajomy wytwarza mega bariera, której Noe mogą pokonać nawet bogowie razem wzięci. Znajdują się w niej ten chłopak, moją żona i ja. Bezbronny, bez kul, ledwo stojący i zdezorientowany. Nieznajomy podaje Ann sztylet, a ja wiem, że to już koniec, zginę z rąk własnej żony na oczach wszystkich i na weselu kumpla i kumpeli, jestem świadkiem i kuzynem pary młodej! To jest chore! Annabeth rzuca się na mnie, a ja się przewracam. Dziewczyna wbija mi sztylet w brzuch i zaczyna nim obracać. Z moich ust wylewa się krew, nie wrzeszczę, nie tracę przytomności. Ból jest nie doopisania, wszyscy dookoła wrzeszczą, starają się przetrwać barierę, słyszę śmiech chłopaka, ale nic sobie z tego nie robię. Patrzę swojej żonie w oczy. Nie są już szare, burzowe. Teraz przybrały złoty kolor. Z trudem przyciągał ją do siebie i całuję. Na początku jest zaskoczona, a później odwzajemnia pocałunek. Odrywa się ode mnie i krzyczy zaskoczona i przerażona. Nie wyjmuje sztyletu, bo bym tego nie przeżył. Odwraca się w stronę nieznajomego z wściekłością i chęcią mordu.
- Zdejmij barierę i odejdź, bo osobiście Cię zamorduję- syczy z mega jadem w głosie. Powoli tracę przytomność, ale jeszcze nie mdleję. Akcja dopiero się rozkręca.

środa, 11 listopada 2015

Coś na poprawę humorów :)

Macie tu dwa linki do filmików "matura to bzdura, bogowie greccy". Oglądałam to już kilka razy i za każdym razem ryczę ze śmiechu. Napiszcie w komentarzach najzabawniejsze momenty i opinie na temat odpowiedzi. Pozdrawiam i życzę miłej zabawy

~Nati~

Ps. Nie zapomnijcie skomentować wcześniejszej miniaturki ;)

Część 1

Część 2

Miniaturka

     W lesie, na polanie trwa walka. Młodzi ludzie, dzieci, walczą na miecze z olbrzymami, cyklopami, mitologicznymi potworami. Świat, natura, wszystko jakby odzwierciedlało bitwę wśród drzew. Na trawie, kiedyś zielonej, a teraz splamionej czerwienią, leżą ciała, dzieci, nastolatkowie z pustymi wzrokami, niepracującymi narządami i niedziałającymi umysłami. Ten obraz mnie przeraża.
     Dlaczego wszystko się tak potoczyło? Gdzie dorośli? Czemu dzieci walczą z tymi potworami, mitologicznymi monstrum? Te pytania rozchodzą po mojej głowie, ale nie umiem na nie odpowiedzieć. Jestem obserwatorem, nie mogę im pomóc. Jasnowłosy, około dziesięcioletni chłopak leży na skałach i wykrwawia się. Podbiegam do niego, a raczej podlatuję... nieważne! Chcę go uratować, potrafię to zrobić, ale moje ręce przenikają przez jego rany, ciało. Płaczę, bo wiem, że nikt go nie uratuje. Zauważam, że wszystkie dzieciaki są ubrane w jeansy, pomarańczowe, obozowe koszulki, brązowe napierśniki i ochraniacze. Walczą mieczami, sztyletami, łukami, młotami i innymi broniami i konstrukcjami. Niektóre osoby mają moc. Widzę trzy dziewczyny, które za pomocą roślin związują Minotaura. Zastanawiam się co tu się stało. Nierealność tego krajobrazu coraz bardziej mnie intryguje. W końcu moje rozmyślenia przerywa krzyk. Nie jest on spowodowany bólem, ale czystą rozpaczą i histerią. Widzę wysoką, szczupłą dziewczynę. Ma długie, brązowe, falowane włosy i niesamowite, morskie oczy, które wypełniają łzy. Na jej ciele jest dużo siniaków, zadrapań, ran, ale nie są one groźne, a już na pewno nie spowodowały krzyku. Nastolatka może mieć jakieś szesnaście lat. Dziewczyna rzuca się na ziemię w ataku histerii, a ja podążam za jej wzrokiem. Dostrzegam około dwunastoletniego chłopaka. Ma czarne, rozczochrane włosy, te same niesamowicie morskie oczy, co jak teraz na to patrzę, jego starsza siostra. W koszulce chłopaka jest dziura, z rany wylewa się obficie czerwonoczarna ciecz. Wątpliwe, by ranny przeżył. Dziewczyna tuli brata,stara się zatrzymać krwawienie, ale nic to nie daje. Krzyczy coś, woła o pomoc, ale w tłumie walki nikt nic nie słyszy. Nagle jej wzrok pada na mnie i jestem prawie pewna, że mnie widzi. Patrzy na mnie błagalnym spojrzeniem.
- Mamo pomóż- szepcze zrozpaczona, a ja otwieram oczy.
     Siedzę na łóżku w domku Ateny. Jestem lekko mówiąc przerażona. To była moja córka, a więc wykrwawiający się chłopak był moim synem, ale... to nie ma sensu. Ja mam piętnaście lat! Dobra prawie szesnaście! Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie zastanawia. Oboje mieli te oczy, oczy Glonomóżdżka, a chłopak był wręcz jego kopią! O bogowie! Czy to była przyszłość? Czy to znaczy, że ja i Percy będziemy mieli dzieci? To nielogiczne. Okay... jesteśmy przyjaciółmi, ale... . Dobra zmień rozmyślenia Annabeth, karcę siebie w myślach. Właściwie to czemu na tej wojnie nie było dorosłych herosów? Może ktoś za mną stał, a moja wyobraźnia płata mi po prostu figle. Wojna z Kronosem się zbliża. Percy i Charles polecieli na księżniczkę Andromedę, by wysadzić statek, na którym znajduje się Luke. Przykro mi, bo był kiedyś moim przyjacielem, a przez chwilę liczyłam nawet na coś więcej, ale teraz wszystko się zmieniło. Martwię się o Glonomódżka, że coś mu się stanie. Przyjaźnimy się już długo, a ja rozmyślam ciągle o tym jak go pocałowałam w St.Helens. Później zniknął i wiem, że był na wyspie Kalipso. Wrócił, ale wciąż pojawia się przy nim Rachel. Bogowie ja chyba jestem o niego zazdrosna i nie chodzi tu wcale o przyjaźń! Dobra Ann, jeśli wygracie i przeżyjecie tę wojnę to mu to wyznasz, a teraz spokojnie.
     Mija kilka godzin i słyszę dźwięk konchy, nie jest to pora posiłku, więc znaczyć może to tylko tyle, Percy i Beckendorf wrócili. Biegnę na plażę, bo właśnie stamtąd dochodzi dźwięk konchy i widzę... Glonomódżka, samego, przygnębionego, zmęczonego syna Posejdona. Wiem, że jego towarzysz nie schował się dla żartu, jego po prostu tu nie ma. Wołam imię przyjaciela i podbiegam do niego. Chłopak nawet się nie wita. Słyszę jak przełyka łzy.
- Udało się? Gdzie Beckendorf? W porządku?- natłok pytań wypływa z ust obozowiczów. Percy bierze głęboki wdech. Mówi co się stało na księżniczce Andromedzie. Silena wybucha płaczem, a Clarisse ją obejmuje i pociesza. To najdziwniejsza sytuacja jaką widziałam, ale nie zamęczam się tym. Ważne jest dla mnie to, że Percy żyje i nic mu się nie stało. Czuję się podle, że myślę o tym co by się stało jakby zamiast Glonomódżka, pojawiłbym się tu sam syn Hefajstosa, ale to naprawdę oznaczałoby klęskę. Mój przyjaciel w końcu odgrywa główną rolę w wojnie z Kronosem, jest dla nas nadzieją, gdyby zginął nikt by nie walczył.
     Znajdujemy się już w pawilonie jadalnym, większość osób je. Sileny i Clarisse nie ma, są w Wielkim Domu. Patrzę na samotnego syna Posejdona, patrzy pustym wzrokiem w swój talerz i powstrzymuje łzy. Wiem, że on się obwinia o śmierć Beckendorfa, ale to naprawdę nie jego wina! On to musi zrozumieć. Kiedy Percy wychodzi, ja postanawiam iść za nim i pomóc zrozumieć, że w tej wojnie zginie wielu naszych przyjaciół, a on nie może się obwiniać o każdą ofiarę wojny, bo sam stanie się kolejną.
_________________________________________________________________________________

W przypływie weny związanej z jutrzejszym sprawdzianem z chemii napisałam Miniaturkę. Mam nadzieję, że spodoba wam się. Muszę przyznać, że zawsze pisałam na komputerze, a ta jako pierwsza najpierw została napisana w moim pamiętniku, a dopiero później została przepisana. No to nowy rozdział jak już pisałam w tym tygodniu. Myślę, że w piątek lub sobotę. Pozdrawiam i czekam na komentarze
~Nati~

wtorek, 10 listopada 2015

rozdział 28 ~ seria 2

*Thalia*

To dziś. Nadszedł ten długo wyczekiwany dzień mojego ślubu. Jest 30 listopada. Wszystko już jest załatwione, za kilka godzin zostanę żoną Nico. Nie mogę się doczekać.

*Nico*

Jestem mega zestresowany! Bogowie Nico ogarnij się! Dziś zostanę mężem Thalii, a nasi rodzice wybudują nam dom, tak jak Atena i Posejdon dla Percy'ego i Ann. Jak już ich wspomniałem, to stan nogi chłopaka się poprawia, ale i tak chodzi o kulach, ich córka jest świetna, a dziewczyna razem ze swoim rodzeństwem i dziećmi Afrodyty oraz obiema boginiami (Ateną i Afrodytą) organizują nasz ślub. Bardzo się denerwuję, bo modnisiów może ponieść fantazja, a mądralińscy mogę nad tym nie zapanować. Chodzę cały spięty, ale cóż... trzeba się ogarnąć i szykować, bo ceremonia odbędzie się za siedem godzin.

*Percy*

- Glonomóżdżku ja muszę jeszcze wszystko sprawdzić i pomóc Thalii, zajmiesz się Connie?- pyta mnie przy "śniadaniu" Ann. Dlaczego "śniadaniu"? Córka Ateny wzięła kanapkę w rękę i szybko rzuciła to zdanie.
- T...- zaczynam, ale ona mnie całuje, woła "pa" i ucieka. Zostaje mi tylko dokończyć jedzenie, wyszykować siebie i Connie,  ale najpierw pomóc chłopakowi, bo jestem świadkiem, a...on się dzisiaj żeni. Kończę, więc jedzenie, ubieram siebie i córkę i wychodzimy. Teraz zadajecie sobie pytanie " Jak on wiózł wózek z półrocznym dzieckiem, chodząc o kulach?". Odpowiem tak, cholernie trudno jest to robić, ale jest to wykonalne. Dobra przyznaję się, wziąłem nosidełko na plecy/brzuch. Ruszam do obozu, by pomóc Nico ogarnąć sytuację. Będzie zabawnie.

- No nareszcie jesteś. Myślałem, że zwariuję- mówi syn Hadesa, na co ja zaczynam się śmiać, on również daje upust swoim emocjom i wybucha śmiechem. Siedzimy z Nico na podłodze i wygłupiamy się, moja córka w tym samym czasie również bawi się na dywanie. Nagle wchodzą Jason, Leo, Charles, Luke i Frank (Hazel i Frank przyjechali z obozu Jupiter specjalnie na tę uroczystość tydzień temu, ale niestety jutro wyjeżdżają). Zauważają nas, a my ich. Nastaje cisza, a za chwilę wszyscy wybuchamy śmiechem. Czas mija nam szybko i już po chwili rozstajemy się i zaczynamy się szykować. Za dwie godziny odbędzie się ślub. Szybko zleciało...

*Thalia*

Moja suknia ślubna jest wyjątkowa, bo... czarna. Tak wiem co sobie myślicie, ale nasz ślub miałbyć w Halloween. Dekoracje są tajemnicze. Uroczystość odbędzie się przy pięści Zeusa, bo to tam podejmowaliśmy najważniejsze decyzje związane z naszą znajomością. Moja suknia świetnie określa mój i Nico, no i całej uroczystości styl i charakter... To jest właśnie to. W białych ciuchach koszmarnie się czuję, a ta kreacje jest... moja, bardzo mi się ona podoba. Annabeth bardzo się stara aby wszystko się udało, jestem jej za to bardzo wdzięczna.

*Annabeth*

- Percy już jestem!- wbiegam zdyszana do domu. Zostało półtorej godziny.
- Cześć Ann, mów trochę ciszej mała zasnęła- mówi Percy, który niezdarnie stara się zapiąć guziki koszuli. Siadam obok niego na kanapie i pomagam mu.
- Dziś wszystko się skończy...- mówi, a ja nie rozumiem.
- Co? O co Ci chodzi?- pytam.
- No... w końcu będę miał Cię dla siebie- odpowiada i mnie całuje.
- Musimy się szykować, zostawimy to na później- niechętnie się od niego odrywam. Biegnę do sypialni, biorę ubrania i ląduję w łazience. Kiedy mam już makijaż, suknie i jestem już gotowa, wychodzę z łazienki.
- Annie pośpiesz się, za piętnaście minut wychodzimy- słyszę głos Percy'ego.
- Już, już- krzyczę. Wchodzę do salonu i zastaję swojego męża razem ze swoją córką, bawiących się na dywanie i śmiejących się w najlepsze. Oboje są gotowi. Siadam obok nich i się luzuję. Nie byłam tak zestresowana na własnej uroczystości! Po kilkunastu minutach wychodzimy.
_________________________________________________________________________________

Nowy rozdział w tym tygodniu. Nie mogę się doczekać aż skończę, a właściwie zacznę go pisać, ponieważ... powiedzmy, że mam plan jak drastycznie to zakończyć. Chcę tylko dodać, że zimowe przesilenie z przepowiedni wcale nie mówiło, że stanie się to w tym roku, równie dobrze może stać się za rok. Chodzi oczywiście o lata w opowiadaniu, nie w realu. No to... Pozdrawiam i czekam na komentarze
~Nati~

niedziela, 8 listopada 2015

rozdział 27 ~ seria 2

*Percy*

- Glonomóżdżku wstawaj, za godzinę kończy się w obozie śniadanie- słyszę głos Ann, która mną potrząsa.
- Annie proszę...- mamroczę. Jestem zmęczony, chcę spać, a do tego głowa i noga mnie strasznie bolą.
- Percy, wstawaj. Mamy godzinę do wyjścia, idę nakarmić Connie, a jak skończę widzę Cię w jadalni, ubranego i jedzącego- mówi.
- Ann...- zaczynam, ale ona zdejmuje ze mnie kołdrę, rzuca ją gdzieś w dal, podaje mi kule i otwiera na roścież okna. Momentalnie marznę.
- Mądralińska, zamknij okna, bo się rozchoruję- mówię błagająco.
- To wstań!- krzyczy. Niechętnie i niezgrabnie się podnoszę. Moja żona zamyka okna i podaje mi ciuchy. Wchodzę do łazienki. Zanim wychodzę mija półgodzinny. Ubrany jestem w czarne, za duże jeansy i granatową, parę rozmiarów za dużą bluzę i wygodne buty. Schodzę do jadalni i widzę Annabeth jedzącą naleśniki, które zrobiłem wczoraj wieczorem. Na mój widok delikatnie wzdycha.
- Całe szczęście, że bogowie po waszym powrocie dali nam karty płatnicze. Trzeba Ci kupić więcej rzeczy niż garnitur...- tak, po wyjściu z Tartaru dostaliśmy karty z nieskończoną ilość gotówki, każdej waluty. Córka Ateny podchodzi do mnie i poprawia mi kaptur oraz zaciska bardziej pasek, na spadających ze mnie spodniach, robiąc kolejną dziurkę. Siadamy i jemy w ciszy. Nagle słyszymy płacz z góry. Zamierzam się podnieść, ale Ann mnie powstrzymuje.
- Glonomóżdżku opiekowałeś się małą przez całe pół roku, teraz moja kolej- mówi i idzie do Connie. Po dziesięciu minutach schodzi. Mała ubrana jest w białą bluzkę z długim rękawem w niebieskie kwiatki oraz czarne, grube leginsy. Annabeth ubrana jest w czarne rurki, białą bluzkę na grube ramiączka z czarnym wzorem, skórzaną kurtkę i czarne szpilki z ćwiekami. Włosy zostawiła rozpuszczone. Miała czarne kreski, co mnie zdziwiło, bo ona się nie maluje, ale trzeba przyznać, że wygląda oszołamiająco.

*Annabeth*

Wiem, że trochę przesadzam wyciągając Percy'ego na długie zakupy, ale nie mam wyboru. Nie chodzi mi tylko o ślub Thalii i Nico, ale głównie o to, że z syna Posejdona wszystko spada i musi mieć nowe ciuchy. Dziś postanowiłam się troszkę pomalować, ponieważ w końcu będę wybierać kreację na tak ważną uroczystość mojej przyjaciółki. Nagle ktoś puka do drzwi. Otwieram je i...
- O bogowie wyglądasz świetnie!- krzyczy Piper i rzuca mi się na szyję. Córka Afrodyty ubrana jest w białe rurki z dziurami, biały top i zieloną bluzę oraz tenisówki. Za nią wchodzi Jason, wygląda podobnie jak Percy tyle, że ma brązową bluzę.
- To co? Ruszamy!- mówi Piper i zgodnie kierujemy się do samochodu Percy'ego. Prowadzę ja, a obok mnie siedzi Glonomóżdzek ze względu na stan jego prawej nogi. Z tyłu siedzą Pipes, Jason i pośrodku nich, nasza córka. Ruszamy do jednego z wielu, ale zdecydowanie najlepszego, centrum handlowego Afrodyty. To właśnie jest główny powód dlaczego się pomalowałam, nie chciałam aby bogini dała mi wykład z makijażu, a później umalowała jak jaķąś... nie ważne. Stoimy na światłach. Jason i Piper z uśmiechem zajmują się Connie. Spoglądam na Percy'ego i wiem, że coś go boli. Głowa jest oparta, a właściwie przyciśnięta do chłodnej szyby, a jego prawa noga co chwila lekko drga, zgina się i prostuje. To chyba nie był dobry pomysł. Syn Posejdona wyczuwa mój wzrok i odwraca się do mnie z uśmiechem.
- Nic mi nie jest- szepcze tak cicho, że chyba tylko porusza ustami. Tył go nie usłyszał, bo wpadł w głupawkę.
- Będziemy robić przerwy- szepczę. Światła się zmieniają, ruszam, a Percy znów opiera głowę o szybę. Zamyka oczy i chyba zasypia.

*Percy*

Po jakimś czasie ktoś mną potrząsa, a ja otwieram oczy
- Jesteśmy na miejscu Glonomóżdżku- mówi Ann. Wchodzimy do centrum handlowego Afrodyty i wpadamy w plątaninę różowych korytarzy, miliona butików, restouracji i co najważniejsze, ławek.
- Witajcie kochani! Tak się cieszę, że tu przyjechaliście! Annabeth wspaniale wyglądasz, widzę, że jednak posłuchałaś moich rad. Pipes, kochanie, a ty?- przed nami materializuje się boginii miłości. Po chwili słyszę cich jęk i spoglądam na Piper. Ma na sobie sukienkę, która trochę opina się na brzuchu i wysokie buty na koturnach. Jej matka zrobiła jej lekki makijaż.
- I bosko! Was chłopcy na razie zostawię w spokoju, ale polecam specjalny dla was butik "Men & Love" na pewno coś tam znajdziecie!- mówi do nas i rozpływa się.
- Proponuję zacząć od zwykłych ciuchów. O może tu?- pyta się ciężarna i wskazuje na najbliższy sklep zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn. Wchodzimy do butiku. Dziewczyny od razu rzucają się na wieszaki, gadają, wygłupiają się, a ja i Jason nie mamy pojęcia co zrobić.
- Czemu nie mogły iść same?- pyta się syn Jupiera.
- Ej chodźcie! Musicie powiedzieć jak wam się podoba!- słyszymy krzyk dziewczyn.
- Masz odpowiedź. Dobra rada stań w bezpiecznej odległości i upewnij się, że Piper nie ma nic czym mogłaby Ci zrobić krzywdę- radzę Jasonowi.
- Niech zgadnę, byłeś na zakupach z Ann jak była w ciąży i...
- I poważnie oberwałem- kończę. Stajemy przed naszymi dziewczynami.
- I co sądzicie?- pytają. Obie ubrane są w zwykłe jeansy, białe bluzki i niebieskie bluzy. Wyglądają naturalnie i pięknie.
- Wow. Już myślałem, że...- patrzę na Jasona ostrzegawczy wzrokiem.
- ... Percy się wścieknie za kolor bluz- kończy co prowadzi do śmiechu dziewczyn.
- Kupić?- pytają.
- Oczywiście- odpowiada.
- A ty co sądzisz?- zadaje mi pytanie Ann.
- Jasne- odpowiadam z uśmiechem.

~trzy godziny później~

Bogowie ja chcę do domu! Mamy kupione ciuchy codzienne, ja i Jason garnitury również, Connie ma wszystko. Nie doszło do żadnej awantury, ale przed nami jeszcze wybór sukienek na wesele! Innymi słowy kolejne trzy godziny. Jestem wykończony, bo Ann zapomniała o robieniu przerw. Głową mi pęka, a o nodze już nie wspomnę.
- W porządku?- pyta się mnie Jason. Dziewczyny dawno nas już wyprzedziły, Connie w nosidełka znajduje się na moich plecach, syn Jupitera nosi zakupy swojej rodziny, a Ann mi odpuściła że względu na nogę.
- Nie wiem jestem wykończony- odpowiadam.
- Ja też. Może poprosimy je o...
- Chłopcy ruchy! O bogowie Ann patrz!- Piper pokazuje na sklep z damską bielizną. O nie.. Dochodzimy do nich i wiedzę przed sklepem ławkę. Żeby tylko się udało...
- To my popilnujemy zakupów i Connie, a wy sobie coś wybierzecie, okay?- pytamy. Piper wygląda jakby chciała się kłócić, ale w tedy wzrok Ann pada na mnie. Jest lekko przestraszona.
- Okay, zaraz wracamy- mówi i bierze Piper za rękę do sklepu. Siadamy z Jasonem na ławce otoczeni torbami. Przekładam swoją córkę z pleców na brzuch i opieram się o drewno. Nawet nie wiem kiedy zasypiam.

*Annabeth*

O bogowie! Zupełnie zapomniałam o Percy'm!- patrzę na niego i wiedzę białą, sposobów twarz z delikatnymi wypiekami. Postanawiam zgarnąć Piper do sklepu. Dwadzieścia minut mija i wychodzimy na zewnątrz. Przed sklepem, na ławce, śpią Percy i Jason oraz Connie, otoczeni torbami i... W tej właśnie chwili zdałam sobie sprawę ile rzeczy kupiłyśmy. Patrzę na zegarek, trzynasta, chyba pora na obiad. Podchodzimy do chłopaków i zaczynamy ich budzić.
- Jeszcze pięć minut, plossse...- mamroczą. Wybuchamy śmiechem. Postanawiam nagrać filmik dla Kamili. Po dwóch minutach mamroczenia chłopaków, naszej głupawce i nagraniu, Connie się budzi. To powoduje, że Percy i Jason odzyskują świadomość. Ich miny są bezcenne.
______________________________________________________________________

I oto nowy rozdział. Mam nadzieję, że się spodobał. Nowy do środy, będzie to kontynuacja zakupów i pewnie coś co je przeszkodzi, więc czytajcie, komentujcie, składajcie propozycje. Dla tych co są ciekawi imienia dziecka Jasona i Piper zapraszam do zakładki "przepowiednie", gdzie ujawniona została tożsamość dziecka. Dla tych co chcą mieć niespodziankę, nie wchodzić do tej zakładki. Pozdrawiam
~Nati~

sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 26 ~ seria 2

*Percy*

Jestem już w sali z Jasonem i Derek'iem. Apollo zaraz ma nam przekazać informacje dotyczące naszych "ataków", ale nie sądzę aby znalazł lekarstwo.
- Nie uda mu się- mówi Jason.
- Nie ma szans- dodaje Derek.
- Optymistyczni z was kolesie- komentuję.
- Realistyczni, pesymisto- odpowiadają jednocześnie co powoduje śmiech u całej naszej trójki. Do sali wchodzi Apollo z miną świadczącą o tym, że nasze podejrzenia były słuszne.
- Nie jest dobrze- mówi i spogląda uważnie na każdego z nas.
- To znaczy...- zaczynamy.
- To znaczy, że mogę tylko spowolnić działanie mieszanki trucizn, ale wciąż możecie odczuwać ich objawy aż w końcu...
- Aż w końcu...?
- Aż w końcu zginiecie w męczarniach i nie będę mógł was uratować- opowiada. Świetnie! Kolejny pretekst aby bogowie mogli uczynić mnie nieśmiertelnym. Cholernie się cieszę.
- Ile mamy czasu?- zadaje pytanie Derek.
- Nie mam pojęcia. To mogą być dni, tygodnie, miesiące, a nawet lata. Myślę jednak, że to będzie maksymalnie dwadzieścia lat, ale jak mam być szczery dawałbym kilka lat- odpowiada smutno.
- Czyli jesteśmy tykającymi bombami? W każdej chwili możemy zginąć?
- Tak
- Świetnie...- wzdychamy. Apollo patrzy jeszcze na każdego z nas, na nasze wyniki i wychodzi. Po chwili wpadają do nas Piper, Ann i Mali'a.
- Co powiedział Apollo?- pytają jednocześnie.
- Nic takie...
- Nie kłamcie!
- Nie ma żadnego lekarstwa, może spowolnić działanie trucizn, zostało nam maksymalnie dwadzieścia lat, ale on daje nam tylko kilka, a tak w ogóle to możemy zginąć w męczarniach w każdej chwili, ale nic się nie stało- mówi Derek. Patrzymy na niego w niedowierzaniu. Czy on oszalał? Powiedział to tak jakby w... transie? No nie...
- Derek... آن را به شما زده؟!(Powaliło Cię?!) - pytam go po persku.
- Nie?- mówi chłopak.
- To czemu to powiedziałeś?
- I tak, by wszystko wyszło na jaw
- O bogowie, mniejsza z z tym! Musi być jakieś wyjście, musicie żyć- otrząsają się dziewczyny. Później one płaczą, my je pocieszamy, przychodzi Apollo, dziewczyny wychodzą, dołącza do nas Jupiter i Posejdon, przechodzimy przez poważną rozmowę z ojcami i zasypiamy. Cudowny dzień, nie ma co.


~Tydzień później~

Właśnie wychodzimy ze szpitala. Co prawda chodzę o kulach, ale poza tym jesteśmy zdrowi. Kiedy stoimy już przed windą, a Apollo daje nam ostatnie rady, nagle bóg zamiera. Zaczyna kłębić się wokół niego zielona mgła, jego oczy zaczynają się świecić, o nie... zaczyna wygłaszać nową przepowiednie:

Świat w coraz większym niebezpieczeństwie się znajduje
Gaja i Uranos w przesileni zimowe świętuje
Czworo wybranych ze swoimi pociechami do Rio de Janeiro powędruje
Ocean i wiatr trucizna obejmuje,
od sowy i gołębia zależy, czy świat w otchłani zła zatopi się, czy uratuje

*Annabeth*

Apollo właśnie wypowiedział kolejną przepowiednie. Zaczynam w głowie ją analizować. Pierwszy wers mówi o niebezpieczeństwie związanym z powstaniem Gai i Uranosa, drugi, że chyba dojdzie do ich zwycięstwa w przesilenie zimowe, czyli za półtora miesiąca. Później jest chyba mowa o mnie, Percy'm, Jasonie i Piper, i o naszych dzieciach. W kolejnym wersie chodzi o... Percy'ego i Jasona? O Derek'a? O truciznę, tą niewyleczalną. "Od sowy i gołębia", czyli mnie i Piper? Od nas zależą losy świata?!
- Czy ja właśnie...?- Apollo się otrząsa i zauważa nasze blade twarze.
- Taaak...- odpowiadamy i kiwamy głowami. Mówimy mu przepowiednie, on każe nam wracać do domu/obozu i jutro pogadać z Chejronem o nowej misji. Dlaczego znowu my?!

*Piper*

Dotarliśmy do obozu. Siedzę w domku Zeusa i gadam z Jasonem, jesteśmy sami, ponieważ Thalia poszła do Nico.
- Jason boję się. Rodzę za dwa miesiące! A misja skończy się za... półtora miesiąca?- mówię, a chłopak mnie przytula.
- Nie bój się, wszystko się ułoży, jestem tu- odpowiada i gładzie mnie po brzuchu. Nagle dochodzą do nas wrzaski z zewnątrz. Wychodzimy z domku i widzimy dzieciaki od Hermesa i niektóre osoby z innych domków(w tym Leo i jego sobowtór Scott) biegają z piszczałkami po obozie i wydzierają się.
- Będzie ślub! Będzie wesele! Zeus łączy się z Hadesem, czyli Thalia wychodzi za Nica! Jeszcze w tym miesiącu ceromania się odbędzie! Zróbmy im dowcip niech zabawnie będzie!- śpiewają, a my i resztą obozowiczów wybuchamy śmiechem. Współczuję parze młodej, ale cóż my, jeśli przeżyjemy, za rok będziemy przeżywać to samo. Nagle coś sobie uświadamiam.
- Pipes co się dzieje?- Jason pyta się mnie zmartwionym głosem.
- Jason... ślub będzie w ciągu dwóch tygodni
- No... tak
- W co ja się biorę?- pytam się co jak jaką historyczna. Chłopaka zaczyna się śmiać, a ja szybko do niego dołączam. Muszę udać się na jakieś zakupy, tylko z kim?
- Hej, nowinki szybko się rozchodzą, prawda?- podchodzą do nas Ann i Percy. Dziewczyna trzyma na rękach córkę.
- Tak. Ann wybierasz się może na zakupy?
- Oczywiście! Muszę kupić sukienki dla siebie i dla Connie oraz Percy musi znaleźć nowy garnitur lub do wesela jeść z dwadzieścia dużych posiłków dziennie- odpowiada, a ja spoglądam na bruneta. Ma na sobie o wiele za dużą bluzę i spodnie z paskiem, do którego na pewno zostały dorobione dziurki. To chodzący szkielet. Potem spoglądam na swojego narzeczonego. Wygląda jak syn Posejdona.
- Ja też nie mam sukienki, a Jason jest w sytuacji Percy'ego, więc...
- Wybierzemy się razem na zakupy?- pytamy uradowane, a chłopcy spoglądają na siebie zrezygnowani, zażenowani i zdołowani. Nie mam pojęcia o co im chodzi.
- To jutro po śniadaniu?
- Spoko. Nie mogę się doczekać
_________________________________________________________________________________


Sorki, że tak długo, ale miałam kilka spraw w szkole. Mam nadzieję, że rozdział się podoba, nowy do środy. Opis zakupów "wybrańców z przepowiedni", kilka awanturek itp. To wszystko znajdziecie w następnym rozdziale, a w kolejnych... Oczywiście ślub Nicolii!!! Pozdrawiam
~Nati~

poniedziałek, 2 listopada 2015

rozdział 25 ~ seria 2

*Posejdon*

Przed salą w której leży Percy, widzę swoją córkę, płacze.
- Kami co się stało?- pytam się lekko zdenerwowany.
- Percy...- łka. Przestraszony wchodzę do sali. Widzę sporą ilość krwi, bladego syna i zdenerwowanego Apolla.
- Co się stało?- pytam.
- Gaja zawładnęła Percy'm- mówi i wskazuje głową na ręce chłopaka. Widzę głęboko wyryte napisy, "Gaja" i "Uranos", które otaczają krwawe linie. Mój syn próbował popełnić samobójstwo?!
- Czy... czy on był świadomy tego co robi?- pytam. Wiem, że ma naprawdę przesrane w życiu, ale... ma rodzinę, jest odpowiedzialnym i najlepszym ojcem na świecie, nie zostawiłby Connie i Ann.
- Kamila mnie zawołała, chłopak zemdlał zanim przybiegłem, więc nie wiem, pogadaj z nią- odpowiada mi. Kiwam głową i wychodzę. Siadam obok Kamili i obejmuję ją ramieniem, ona się we mnie wtula.
- Rozmawiałaś z nim?- kiwa głową.
- Wpadłam do sali kiedy celował sobie Orkanem w serce. Zaczęłam na niego wrzeszczeć, a on się ocknął. Mówił, że słyszał kobiecy głos, który namawiał go do samobójstwa, ale on nie wiedział, że to robi- odpowiada. Jaka ulga. Już myślałem, że ona mu tylko to podpowiedziała, a że on sam, świadomy podciął sobie żyły, jeszcze te celowanie mieczem w serce...
- Będzie dobrze, nie martw się- mówię i ją przytulam.
- Co się stało?- znikąd pojawia się Annabeth z Connie na rękach.
- Porozmawiajcie, a ja zajmę się małą- mówię. Ann zauważa, że coś się stało, więc kiwa głową i podaje mi moją wnuczkę. Postanawiam odwiedzić Atenę.

*Annabeth*

- Zabiję tą wredną, starą, ziemista [cenzura]! Czemu ona nam nie może dać spokoju?! Kiedy te przeklęte fata dadzą spokój mnie i Percy'emu?! Kiedy ten Glonomózg przestanie pakować się w kłopoty?- wrzeszczę przez łzy. Nie mogę uwierzyć, że on to zrobił, muszę z nim pogadać, szczerze. Apollo wyszedł, wziął Kamilę na badania, a mi pozwolił wejść do mojego męża.
- Percy?- szepczę. Podchodzę do niego bliżej, widzę bandaże na rękach, jego bladą twarz. Jest wychudzony i spocony. Stan jego nogi, przynajmniej z tego co słyszałam, poprawił się.
- Ann?- pyta i uchyla powieki.
- Percy, coś ty zrobił?- pytam go, a łzy zaczynają mi lecieć po policzkach.
- Nie wiem... to.... Bogowie sam nie wiem jak to określić. Słyszałem kobiecy głos, a później wbiegła Kama i zaczęła krzyczeć, a później zauważyłem, że... przepraszam- mówi. Przytulamy się.
- Percy nie przepraszam za coś czego nie byłeś świadomy- szepszę. Chłopak wtula się we mnie, a ja słyszę jak jego serce przyspiesza.
- Annie... jest coś czego nigdy Ci nie powiedziałem, ale... teraz wszystko się wydało, więc myślę, że powinnaś wiedzieć. Nie chciałem Ciebie martwić, nie chciałem mówić o tym nikomu, ale Kama hdowiedziała się w Tartarze i kazała powiedzieć Posejdonowi. Uważam, że nie byłoby w porządku, gdybym nie powiedział Ci prawdy- zaczyna, a ja się boję.
- O co chodzi Percy?- pytam go łagodnie.
I w tedy mi mówi. Całą prawdę o jego dzieciństwie, o tym co stało się pod moją nieobecność, kiedy zabrałam mu kumpla. Łzy lecą nam obojgu i wiem, że chłopak bardzo to przeżywa. Kiedy kończy, tulę go do siebie i całuje.
- Percy, czy jest coś o czym jeszcze nie wiem?- pytam.
- Tak. Jest jeszcze jedna, najważniejsza rzecz, ale obiecaj mi, że nikomu nie powiedz i mnie nie zostawisz
- Bogowie co ty przede mną ukrywasz?
- W piwnicy naszego domu znajduje się przejście do jednej z moich skrytek. To duży pokój, w którym maluje wszystko co się działo w przeszłości, co się dzieje teraz oraz to co mi się śni. Proszę nie bij- mówi i w tym momencie mam naprawdę olbrzymią ochotę go walnąć. Zrobiłabym to, ale... wybucham śmiechem. Cały Percy, potrafi mnie rozbawić nawet w tak trudnej i poważnej sytuacji. Za to go między innymi kocham.
- Glonomódżku, a pokażesz mi ten pokoik i jego zawartość?- pytam przeciągając sylaby. Chłopak się śmieje.
- To zależy... Annabeth Chase-Jackson universe, czy masz jakieś sekrety...?- pyta tajemniczo.
- Universe?
- No... Tak... Leo to wymyślił, no wiesz... "Nie zaczyna się zdania od "No więc" praktyki Annabeth Chase- Jackson Universe"- odpowiada. Przez następną godzinę rozmawiamy, opowiadamy sobie historyk, śmiejemy się. Tego mi właśnie brakowało.

*Percy*

Annabeth już wszystko wie. Cieszę się, ponieważ nie mam już przed nią żadnych... prawie żadnych sekretów. Kiedyś pozna prawdę, nie wiem, czy ode mnie, czy z biegiem czasu. Wiem jednak, że będzie już po fakcie, nic nie będzie mogła zrobić, będzie bezpieczna.
- Hej, Posejdon wysłał mnie, by sprawdzić, czy Ann nie zlała Cię na kwaśne jabłko, ale chyba nie wyglądasz gorzej, więc trzymajcie- mówi Kama i podaje mi Connie.
- Dzięki. Kamila bardzo Ci dziękuję, że wyciągnęłaś z Percy'ego tę informację- mówi Ann. Moja siostra się uśmiecha i wychodzi.
- Mówiłem Connie, że mamusia jest piękna?- pytam się swojej córki.
- Si- kiwa głową.
- Percy, czy ty uczysz naszej córki hiszpańskiego?
- Po pierwsze moja babcia, była hiszpanką, mój dziadek włochem, spędziliśmy pół roku w jednym miejscu z Leo, więc mała podłapała kilka słówek- odpowiadam, a Ann się uśmiecha.
- Te amo el hèroe de la mayor del mundo*- szepcze, na co się uśmiecham i ją całuję.

*kocham Cię największy herosie świata
____________________________________________________________________

I oto nowy rozdział. Następny w tym tygodniu. Pozdrawiam i proszę o wasze opinie
~Nati~