wybrańcy

wybrańcy

niedziela, 8 lutego 2015

rozdział 15 " Jaskinia"

- Nareszcie!!!- Usłyszeliśmy nad sobą, głęboki i przerażający ryk. Rozejrzałem się. Nie wiem kiedy dotarliśmy do ciemnej, zimnej jaskini. Spojrzałem w górę. Nie wiedziałem kto to, a raczej co to. Widziałem tylko ciemny cień. Sparaliżował mnie strach. Cień wybuchł śmiechem szaleńca.
- Tak Perseuszu Jecksonie. Dobrze myślisz. To nie nasze pierwsze spotkanie. Tak długo czekałem by móc  zobaczyć Cię w realu. Byś poczuł milion razy bardziej ból ze swoich snów. To zniszczy twego ojca. Jesteś w końcu jego ukochanym synusiem. A ja zostałem stworzony by zabić Posejdona- Znów ten straszliwy śmiech.
- Polybotes- szepnęła Ann.
- Brawo córko Ateny. Nie martw się do Ciebie i satyra nic nie mam. Możecie wyjść albo zostańcie i utońcie ze swoim przyjacielem. On i tak umrze w bólach, wywołanych przez mój jad.
- A jeżeli wybierzemy walkę?!- Krzyknęła moja dziewczyna. Gigant znów wybuchł śmiechem.
- Nie boję się nastoletniej córki Ateny, satyra i sparaliżowanego strachem dzidziusia Posejdona-
Percy? Uspokój się. Będzie dobrze. On na Ciebie działa jak Ares. Tylko on wywołuje strach, a nie chęć walki. Pokonaj to.  Nie... nie mogę. Wiem co się stanie. Śniło mi się to. Nie musi się to spełnić. Musi. Rozmowę z moim przyjacielem przerwał ryk giganta i wylewająca się ze ścian, czarna ciecz. Kiedy tylko jad mnie dotknął poczułem się tak jakby ktoś wylał na mnie lawę. Czułem się jakbym płonął. Zacząłem wyć z bólu i upadłbym gdyby nie Ann i Grover, którzy trzymali mnie i szeptali uspakajające słowa...chyba. Byłem na skraju przytomności, nic już nie słyszałem i nie widziałem. Czułem tylko jak płonę. W ostatniej chwili, zanim straciłem przytomność skupiłem się na jachcie, na wodzie. Złapałem moich przyjaciół mocniej i nagle świat zaczął wirować. Ostatnie co pamiętam to jak upadam na mokry piasek, a obok stoi nasz jacht. Zemdlałem.

*Annabeth*

Jad Polybotes'a działał na Percy'ego jak lawa. Widziałam jak cierpiał, jak dymił. Jego ciało wyglądało na mocno poparzone. Kiedy czarna maź zalała nam głowy, świat zaczął wirować. Nagle wylądowaliśmy na plaży, a wokół nas rozlała się woda. Byłam prawie pewna, że to sprawka Percy'ego. Percy!!! Zaczęłam go szukać. Jest! Leżał jakieś pięć metrów ode mnie. Szybko do niego podbiegłam, kątem oka dostrzegłam, że Grover robi to samo. Przewróciłam go na plecy.
- O Bogowie!- Był cały w poparzeniach trzeciego i co gorsza czwartego stopnia. Cały dygotał. Łzy spływały mi po policzkach strumieniami. Dlaczego on?
- A...Ann... t...trzeba...go...za..zabrać...nnna... jacht. Na...tttej...wyspie...jjjest nie...niewyczuwalny- Grover ledwo mówił. On też patrzył z przerażeniem na Percy'ego. Pokiwałam głową i zaczęłam budować nosze. Po chwili razem z satyrem przenosiliśmy syna Posejdona na jacht. Kiedy byliśmy na miejscu pojawili się Emilii i Josh. Kiedy zobaczyli mojego chłopaka, prawie zemdleli.
- Co...co mu się???- Em się rozpłakała.
- J...jad...Poly...Polybotes'a- Wydukał Grover. Po chwili pojawił się Nico z Thalią oraz bardzo przypominającą syna Pana mórz, dziewczyna.
- Znaleźliśmy ją, łowczynie już poje...- Nico nie dokończył, jego wzrok wbity był w Percy'ego. Zbladł jeszcze bardziej niż zwykle. Thalia i córka Posejdona zemdlały.
- R...ruszamy- Powiedziała Emi. No tak ona jest córką Apolla. Po chwili wypłynęliśmy kawałek dalej. Po pięciu minutach pojawił się Posejdon i Apollo.
- Trzeba go zabrać do szpitala na Olimpie- Powiedział Bóg uzdrowiciel. Nie długo po tym siedzieliśmy przed salą operacyjną-zabiegową i czekaliśmy na informację o Percym. Posejdon rozmawiał ze swoją córką w pokoju obok. Thalia, Nico, Josh i Grover chodzili po całym pokoju od ściany do ściany. Emilii usiadła obok mnie.
- Emi, czy...czy on...- Nie mogłam dokończyć. Cały czas płakałam.
- Ann. Apollo go wyleczy. Sama mówiłaś, że Percy jest niezniszczalny.
- Emilii on nie ma już piętna Achillesa- Powiedziałam.
- To prawda, ale przecież i bez niego wylizywał się ze wszystkich ran.
- Annabeth jak my się właściwie znaleźliśmy na tej plaży?- Spytał Grover.
- Myślę, że to Percy, ostatkiem sił nas przeniósł. To było coś takiego jak podróż cieniem...tylko, że wodą- Powiedziałam. Po kilku godzinach z sali wyszedł Apollo.
- Co z nim?

3 komentarze:

  1. Percy wiem że musisz przeżyć ale boję się o Ciebie. Proszę Cię zdrowiej jak najszybciej.
    A wogóle spełniły się już wszystkie słowa przepowiedni. Ciekawa jestem czy będą kolejne.

    OdpowiedzUsuń
  2. MEGA wciągające. Super!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. A Nico może zblednąć jeszcze bardziej?

    OdpowiedzUsuń