wybrańcy

wybrańcy

wtorek, 3 lutego 2015

rozdział 6 "Mam najlepszą dziewczynę na świecie"

Byłem w ciemnej jaskini. Było zimno obok mnie stali Ann i Grover. Nad nami była jakaś postać. Coś mówiła, ale nie wiem co. Nagle ze ścian zaczęła wypływać czarna woda. Chciałem nad nią zapanować, ale nie mogłem. Kiedy tylko dotykała mojego ciała, wyłem z bólu. Na moich towarzyszy to nie działało. Podtrzymywali mnie, bym nie upadł. Kiedy woda zalała nam już głowy nie mogłem oddychać.
- Percy!- Usłyszałem z oddali głos Ann. To głupie. Toniemy, a ja ją słyszę?
- Obudź się!- Dobra jak Grover gada pod wodą?
- Percy!!!- Krzyknęli jednocześnie, a ja otworzyłem oczy. Byłem w sali szpitalnej. Obok mnie siedzieli Ann i Grover z tacą, na której znajdował się obiad.
- Sen?- Spytała moja dziewczyna.
- Tak...
- Co widziałeś? Co się działo?- Dopytywała.
- Nic takiego.
- Masz. Właśnie wróciliśmy z obiadu- Powiedział satyr, a ja ucieszyłem się ze zmiany tematu. Poza tym, byłem głodny. Zacząłem jeść.
- Jak się czujesz?- Spytała Annabeth. Czekałem jak to powie.
- Okay- Powiedziałem. Noga mnie tylko lekko rwała, ale nic poza tym.
- Persiu!!!- Usłyszałem znajomy głos. Modliłem się, żeby tylko mi się zdawało. Oczywiście nic z tego nie wyszło.
- Co Ci jest? Moje cisteczko...
- Odwal się ode mnie!!!- Krzyknąłem do Violi.
- Jak to Persiątko? To ta twoja laleczka? Ooo... Chyba nie mówisz serio- Grover trząsł się ze śmiechu. Ann patrzyła to na nią z nienawiścią, to na mnie ze zdziwieniem. W końcu na jej twarzy pojawił się uśmieszek mówiący, że wpadła na "genialny" pomysł.
- Persiu, a kto to jest- Zapytała, a ja miałem ochotę ją udusić.
- Co ty tu robisz?!
- Jak to co? Jestem córką Afrodyty, a ty z tego co słyszałam synem Posejdona. Dziewczyny gadają o tobie na okrągło, ale moje ciasteczko nikt nie wie co ci jest. Powiedz mi, plose...- Zatrzepotała rzęskami i chyba próbowała mnie oczarować.
- Nie powiem co mi jest. Nie mów do mnie Persiak itp.! Nie próbuj mnie oczarować!! I wyjdź proszę!
- Och kotku...- Zaczęła, a Grover wybuchł śmiechem. Na pewno bawiła go ta sytuacja, a ja jeszcze wymyślałem tysiąc obelg pod jej adresem.
-  Hej Viola! Jak się czujesz?  Przyszłaś posłuchać jak gada o  Ann? A może od niej oberwać?- Do pokoju weszła Emilii z Josh'em.
- Nie! Przyszłam do mojego błękitnego ciasteczka- Powiedziała, a mi zrobiło się niedobrze.
- Dzięki, już nigdy nie nie dotknę niebieskich ciastek- Powiedziałem, co wywołało śmiech u wszystkich oprócz tej głupiej kałamarnicy.
- Co? Może być coś innego jak niebie...
- Cicho, bo nie długo nie będę mógł nic jeść- Kurde do niej nic nie dociera.
- Persiątko- Znów śmiech u moich przyjaciół- Wiem, że mnie kochasz- Próbowała mnie pocałować, ale Ann wyjęła sztylet. Zaczęła nim wymachiwać jak wariatka. Przyłożyła jej go do gardła.
- Zbliż się tylko do MOJEGO ciasteczka, a przysięgam- Odsunęła sztylet, a Violetta uciekła. Wszyscy zaczęli się śmiać. Moja ukochana przysunęła się do mnie i mnie pocałowała.
- Jesteś mój Glonomóżdżk- Szepnęła.
Siedzieliśmy tak do kolacji. Moi przyjaciele opowiadali mi co słychać w obozie. Kiedy wyszli, zostawiając mnie z Ann. Przyszedł Chejron. Moja noga wyglądała znacznie lepiej, ale i tak, była fioletowa i opuchnięta. Maść znowu wywołała ból, ale szybko minął. Kiedy wyszedł, pociągnąłem Annabeth, by była bliżej i powiedziałem.
- Jesteś wspaniała. Dziękuję- Pocałowałem ją.
- Z chęcią posłucham jaka jestem. Podobno potrafisz komplementować mnie do rana. Zacząłem mówić jaka jest piękna, cudowna, mądra, silna. Za każdym razem mnie całowała. Pół godziny później poszła na kolację, a ja zostałem sam. Mam najlepszą dziewczynę na świecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz