wybrańcy

wybrańcy

wtorek, 22 grudnia 2015

Wyjaśnienia i przeprosiny

Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam, ale nie miałam dostępu do internetu. Byłam w szpitalu i dopiero wczoraj wróciłam do domu. Postaram się dodać coś jutro lub po jutrze, aczkolwiek nie wiem, czy będzie to duże, bo wciąż źle się czuję. Na pewno będę starała się wrócić do regularności (rozdział w każdą sobotę, w między czasie jakąś miniaturka lub notka), ale proszę dajcie mi czas do końca roku na wrócenie do sił. Będę pisała, ale nie wiem, czy regularne, dłuższe rozdziały i miniaturki. Pozdrawiam i do jutra lub do czwartku
~Nati~

Ps. Czytałam wasze komentarze pod poprzednim rozdziałem i dziękuję wam, że nie opuściliście mojego bloga oraz broniliście mnie przed prowokującym anonimem. Nie mam nic do paringu Percico, ale osoba nie lubiący Percabeth i wchodząca na bloga o Percy'm i Annabeth nie powinna się spodziewać, czy hejtować wszystkiego co dotyczy tej pary. Miłych świąt i do jutra lub czwartku

wtorek, 8 grudnia 2015

Miniaturka: Percabeth, Percico, Jasper

*Percy*

Siedzę na pomoście, nad jeziorem w obozie herosów. Zastanawiam się nad ostatnimi wydarzeniami. Wczoraj wróciliśmy do obozu. Giganci i Gaja zostali pokonani. Na szczęście, ale... ostatnie wydarzenia na pewno zostaną w mojej głowie, odcisną (właściwie już to zrobiły) stałe piętno w mojej psychice. Rozmyślam teraz nad swoim marnym życiem herosa.
- Hej Glonomóżdżku! Co robisz?- Słyszę za plecami. Blondynka siada koło mnie.
- Myślę...
- Percy, nie oszukujmy się, ty nie myślisz- Mówi ze śmiechem.
- Ha ha ha, czasem mi się zdarza- Odpowiadam jej. Siedzimy w milczeniu. Każde z nas zajęte swoimi myślami.
- Percy... jeśli..., jeśli chodzi o przeprowadzkę do Nowego Rzymu...
- Rozumiem Ann. Obóz Herosów to twój dom...
- Percy... tam gdzie jesteś ty, tam ja. Wiem, że chcesz dla nas dobrze, planujesz naszą przyszłość. Zdecydowałam, że... przeprowadzę się z tobą do Nowego Rzymu- Mówi, a ja wrzeszczę z radości. Dobra, wiem. Leo zaginął lub zginął, a ja wrzeszczę z radości na cały obóz, ale... Aaa!!! Dobra, muszę się uspokoić. Biorę Annabeth na ręce i kręcę kółka na pomoście tak, że wpadamy do wody.
- Glonomóżdżku!!!
- Mądralińska!!!- Przedrzeźniam ją. Po "krótkim" pocałunku pod wodą, wychodzimy z wody, a tam już czeka na nas ciemnowłosy syn Hadesa.

*Nico*

Muszę mu to w końcu powiedzieć. Zauważam, że jest razem z córką Ateny na pomoście. Wkurzam się, ale dobra.
- Hej. Dobra ja muszę lecieć. Pa!- Mówi szybko Annabeth i odchodzi. Rozglądam się. Zauważam, że jestem z synem Posejdona sam. Przyciągam go do siebie i całuję bardzo namiętnie w usta. Chłopak jest w takim szoku, że nie reaguje. W końcu popycham go i uciekam. Zdążam jeszcze tylko zauważyć, że wpółleży z otwartymi ustami i wyłupiastymi oczami. Zapadam w mrok.


*Jason*

Jestem razem z Piper w domku Jupitera, znaczy się Zeusa. Staram się ją namówić na pojechanie ze mną do Nowego Rzymu, ale ona upiera się przy zostaniu tu, w Obozie Herosów.
- Piepes spędziłem w Obozie Jupiter prawie całe życie, świetnie się tu bawiłem, ale to nie jest mój dom. Proszę Cię pojedź razem ze mną, będziemy wtedy razem, poznasz mój dom- mówię.
- Jason, ale ja tu czuję się dobrze, to jest mój dom, nie chcę go opuszczać, proszę zostań, w końcu sam mówiłeś, że świetnie się tutaj bawiłeś- odpowiada mi.
- Piper, kocham Cię, ale jutro wracam do domu, proszę przemyśl to jeszcze- mówię i całuję ją w usta, po czym wychodzę.
_________________________________________________________________________________

Na początku miało to mieć tytuł "Wszystkie możliwe pary jakie wpadną mi do głowy", ale kompletnie mi to nie idzie, więc wstawiam taką króciutką cośkę.
Pozdrawiam
~Nati~

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Miniaturka- Pomysł na nowego bloga...? Cz. 2/...

*Annabeth*


   Jakiś masywny mężczyzna, średniego wzrostu, od którego czuć zapach alkoholu, brudu i fajek, rzuca się na siedzących chłopaków i chwyta za rękę młodszego z nich. Mój chłopak w mgnieniu oka ląduje przy bracie, uwalnia go z uścisku napastnika i odpycha go. Percy wykorzystując moment zachwiania się atakującego, mówi coś do brata i obaj rzucają się biegiem w przeciwnym do nas kierunku. Mężczyźnie udaje się jednak chwycić starszego chłopaka, ponieważ ten się potknął. Zaczyna się między nimi walka, ale atakujący z tego co widać nie jest potworem, w sensie mitologicznym, bo ludzkim to zdecydowanie tak, więc Percy musi wykazać się w walce wręcz. Coś jest jednak nie tak. Syn Posejdona wygląda i zachowuje się tak, jakby nie widział dobrze oraz miałby zaraz zemdleć. Nie mogę się ruszyć przyglądam się z niedowierzaniem i otępieniem jak mężczyzna rzuca Percy'ego o ścianę, podchodzi do niego i zaczyna go kopać. Patrzę na krew spływającą po pomalowanym betonie. Na szczęście Posejdon przytomnieje i rusza na nieznajomego. Podbiegam do swojego chłopaka.
   Percy ma zamknięte oczy, jest nieprzytomny i ma olbrzymiego siniaka po prawej stronie głowy, obejmującego skroń, oko i pół policzka. Poza tym z twarzą wszystko w porządku. Kiedy chcę podwinąć bluzę i bluzkę chłopaka, by sprawdzić co z brzuchem, małe ręce chwytają moje, a dziecięcy głos mówi "nie". Spoglądam na osobę, która siedzi obok mnie. Czarne włosy, morskie oczy, zapłakana twarz i jakieś pięć lat. To na pewno brat Percy'ego.
- Jestem Annabeth, dziewczyna twojego brata, a ty?- pytam. Mały jest przerażony i cały się trzęsie.
- M... mam na imię Blue- odpowiada z zająknięciem. Mimowolnie się uśmiecham. Ciekawe kto wymyślił to imię, pewnie Percy i... O bogowie! Annabeth skup się!
- Blue chcę pomóc Percy'emu i dlatego muszę spadać mu brzuch- tłumaczę małemu, który wciąż trzyma moje ręce.
- Nie, Percy zabronił. Ufam tylko jemu, więc skąd mam mieć pewność, że nie jesteś potworem, który zmienia postać i teraz jest pod postacią Annabeth?-  pyta, lekko sepleniąc. Pięknie, chłopiec nie uwierzy mi dopóki jego brat mu nie potwierdzi moich słów, a w tym momencie Percy wciąż jest nieprzytomny.
- Blue, ja nie zrobię mu krzywdy, przysięgam- mówię. Mały kręci głową. Patrzę na Posejdona, który teraz mści się za syna na nieznajomym.
- Kto to?- pytam chłopca, który teraz gładzi brata po głowie.
- Kto? On?- pyta, a ja kiwam głową- To śmierdziel Gabe- mówi, a ja przypominam sobie, że to ojczym mojego chłopaka i dodaję dwa do dwóch.
- Blue to nie pierwsza taka sytuacja, prawda?- pytam, a on kiwa głową. Bogowie! W tym samym momencie Percy otwiera oczy, a właściwie oko, bo prawe jest spuchnięte.
- Percy- mówię jednocześnie z małym, który wtula się w brata. Siedemnastolatek patrzy nieprzytomnie na mnie.
- Co tu robisz?- pyta słabo.
- Jak to co? Twoje dwa tygodnie minęły Glonomóżdżku- odpowiadam i go przytulam. Chłopak cicho jęczy. Rozpinam mu bluzę, bo muszę w końcu go obejrzeć. W tym samym momencie co Percy mówi "nie" i chwyta mnie za ręce, podchodzi do nas Posejdon. Bóg przyklęka obok nas i patrzy na chłopaków.
- Co tu się dzieje?- pyta. Percy spogląda na niego z bólem i zaczyna tłumaczyć. Na początku mówi o istnieniu Blue i kiedy wydaje mi się, że wytłumaczy nam co się dzieje, co się stało, to on milknie. Tym razem Posejdon zdejmuje bluzę chłopaka, nie zważając na protesty obu braci. Całe ramiona mojego chłopaka są pokryte siniakami. Patrzymy na niego z niedowierzaniem, a ich ojciec podwija do góry bluzkę rannego. Brzuch jest siny, cały w bliznach i rozległych obrażeniach... Nie mogę w to uwierzyć.
- Zabieram was na Olimp, Apollo musi was obejrzeć- mówi i po chwili znajdujemy się w przestronnym, biało-złotym pomieszczeniu.
_________________________________________________________________________________

Co będzie jutro? Tego sama nie wiem, ale wcześniejsza miniaturka mi kompletnie nie idzie. Pozdrawiam i proszę o komentarze i wasze prace (mail : Percabethforever1@tlenl.pl). Pozdrawiam
~Nati~

niedziela, 6 grudnia 2015

Miniaturka- Pomysł na nowego bloga...? Cz. 1/...

Zanim przeczytasz!

1.Mama Percy'ego nie poznała Paula, pozostała z Gabe'm ze względu na młodszego syna mimo iż Percy błagał ją o pozbycie się, nieznośnego ojczyma. 
2. Percy nigdy nie pokazywał się bez koszulki, bluzy i długich spodni. Nikt nigdy nie widział odsłoniętego ciała syna Posejdona, nawet jak pływał.
To chyba tyle, miłego czytania. Pozdrawiam 
~Nati~
_________________________________________________________________________________

*Percy*

Siedzę przed salą szpitalną. Łzy spływają mi po policzkach, a duże krople wody tworzą okrągłe plamki wokół moich nóg. Nie mogę uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Na moich kolonach siedzi chłopiec. Ma on pięć lat, czarne włosy, morskie oczy, z których ciekną gorące, gorzkie łzy. Dziecko wtula się we mnie i dygocze, ja robię to samo. Tragedia jaka nas dotyka sprawia, że oboje jesteśmy załamani, wykańczamy się, zanikamy i umieramy... psychicznie rzecz jasna. Co takiego się wydarzyło? Cofnijmy się o dwa tygodnie w tył.

   Siedziałem na pomoście w obozie herosów. Gaja została już pokonana i nie zagraża światu. Jason znajduje się w Nowym Rzymie i załatwia sprawy związane z opuszczeniem dotychczasowego miejsca zamieszkania. Piper mu towarzyszy. Frank i Hazel pozostają w obozie Jupiter, a Leo powiadomił nas o swoim statucie "życia". Ja i Annabeth mieliśmy studiować w Nowym Rzymie... właśnie, mieliśmy. Nie mogę się wyprowadzić, zostawić mamę i... mojego młodszego brata, Blue. Ma on teraz pięć lat, urodził się w dniu moich dwunastych urodzin. Mój ojciec, Posejdon, odwiedził mnie kiedy miałem jedenaście lat i w ten o to sposób, dziewięć miesięcy później, urodził się mój brat. Kiedy dowiedziałem się, że moim, naszym ojcem jest grecki bóg mórz, oceanów, trzęsień ziemi i burz, postanowiłem, że mój młodszy braciszek musi pozostać w tajemnicy przed światem. Młody od zawsze znał prawdę, zasłużył na nią. Dziś wróciłem ze spotkania z mamą i Blue. Nie jest dobrze... Moja mama ma... bardzo rozległego raka, nie wiadomo czego, ale cały jej organizm został już zniszczony, lekarze nie dają jej żadnych szans. W tym wypadku pozostało mi tylko jedno. To dlatego siedzę teraz na pomoście i czekam na swoją dziewczynę, Annabeth.
- Hej Glonomóżdżku- podchodzi do mnie i namiętnie mnie całuje. Nie odpowiadam. Córka Ateny przygląda mi się zaniepokojona.
- Percy co się dzieje? Jesteś blady, zachowujesz się dziwnie... dobrze się czujesz?- patrzy na mnie z niepokojem.
- Annabeth nic... mi nie jest- mój głos się załamuje, a ja czuję mdłości, moja dziewczyna łapie mnie za ramię, bo zaczynam się chwiać.
- Właśnie widzę, chodź zaprowadzę cię do szpitala, Will powinien zobaczyć co z tobą- mówi i mnie podnosi. Przez chwilę widzę tylko czarne plamki przed oczami, a nogi uginają się pode mną. Dźwięki do mnie nie dochodzą, czuję tylko podtrzymujące mnie ramiona Ann. Staram się skoncentrować i po chwili udaje mi się w miarę powrócić do zdrowia. Widzę, stoję o własnych siłach i słyszę.
- Ann, muszę ci coś powiedzieć...
- Nie, Percy teraz idziemy do szpitala coś się z tobą dzieje
- Annabeth nic mi nie jest. Ja... przez jakiś czas muszę zniknąć, zapomnieć o tym, że jestem herosem. Muszę zapomnieć o mitach greckich, które są prawdą... kocham Cię, ale proszę daj mi czas, ja... jeśli nie odezwę się w ciągu dwóch tygodni zacznij mnie szukać, nie wcześniej. Muszę po porostu... Annabeth nie daję rady- mówię i czuję jak zaczyna mi drgać dolna warga, przegryzam ją aby się nie rozpłakać.
- Percy... rozumiem, ale... gdzie będziesz?- pyta. Dokładnie bada mnie wzrokiem, wie, że za chwilę nie wytrzymam, więc mnie przytula.
- U... mamy- znów głos mi się łamie.
- Percy, czy twoja mama dobrze się czuje?- córka Ateny połączyła fakty.
- T... tak- całują ją w czoło i chwiejąc się uciekam. Przy sośnie Thalii czeka na mnie Mroczny, więc od razu lecimy do szpitala.

Tak o to znów znajdujemy się w teraźniejszości. Siedzę przed salą, w której lekarze reanimują moją mamę i tulę do siebie młodszego brata. Po kilku godzinach z pokoju wychodzi lekarz i mówi coś co wytrąca mnie z równowagi.
- Przykro nam, robiliśmy co w naszej mocy, ale uratowanie jej było niemożliwe- odchodzi, a ja i Blue wybuchamy płaczem.

*Annabeth*

   Twoje dwa tygodnie dobiegły końca Glonomóżdżku. Idę wprost do Wielkiego Domu i mówię Chejronowi całą prawdę. Cytuję każde słowo i zachowanie Percy'ego. Centaur zaniepokojony postanawia skontaktować się z Posejdonem. Ten jednak twierdzi, że nie ma kontaktu z synem i nie może go namierzyć. Umawiamy się, że pojadę do jego mieszkania i postaram się wyciągnąć jakieś informację na jego temat. U niego oczywiście nikogo nie zastaję, natomiast jego sąsiadka, pani Rock, uprzejmie informuje mnie, że mama mojego chłopaka jest ciężko chora, a jej DWAJ, tak DWAJ synowie przesiadują u niej w szpitalu dwadzieścia cztery godziny na dobę. Dlaczego Percy nie powiedział mi, że ma brata, a jego mama jest ciężko chora?! Nie ważne. Kontaktuję się z Posejdonem i umawiamy się w szpitalu. Kiedy tam docieramy, zauważamy mojego chłopaka, tulącego jakiegoś chłopczyka. Podchodzi do nich lekarz, coś mówi, a oni wpadają w prawdziwą rozpacz. Po ich reakcji i minie lekarza wnioskuję jedno, śmierć Sally. Posejdon, jak i ja z resztą, patrzy na tą dwójkę z szeroko otwartymi oczami. Nie mamy pojęcia co robić. Wtedy właśnie to się dzieje.
   

sobota, 5 grudnia 2015

rozdział 3 ~ seria 3

*Emilii*

   Percy od wczoraj leży w obozowym szpitalu. Wygląda jakby był w śpiączce, ale jego wyniki badań są straszne. Ma jeden oddech na minutę! Jego serce raz szaleje, a innym razem zatrzymuje się. Jego mózg działa prawidłowo. Chłopak jest blady, dygocze, a czasami jego ciało wykręca się pod różnymi kątami. To mnie przeraża. Will nie wie co robić, bo syn Posejdona nie reaguje na żadne leki, miał już transfuzje krwi, Kamila wyjaśniła nam co się stało z jego rękami, na których są wyryte napisy i linie. Boję się o Percy'ego, bo to mój najlepszy przyjaciel. To syn Posejdona sprawił, że ja i Josh zaczęliśmy się umawiać, to on pokazał nam obóz herosów, on wstawił się za nas jak chcieliśmy wyruszyć na misję i to on w tedy nas uratował. Percy jest dla mnie bardzo ważny, a kiedy widzę go w takim stanie... nie mogę powstrzymać emocji i zaczynam płakać.
- Możemy wejść?- w drzwiach pojawią się nasi przyjaciele oraz siostra i córka nieprzytomnego chłopaka.
- Jasne- kiwam głową. Wchodzą i otaczają syna Posejdona.
- Tata?- szepcze cichutko dziewczynka, a reszta z trudem powstrzymuje łzy lub w ogóle ich nie kryje. Kamila, która trzyma bratanicę na rękach, kładzie ją na łóżku chorego. Mała momentalnie się do niego wtula, a małe, słone kropelki spływają jej po policzkach. Podchodzimy do tej dwójki i tulimy ją. Connie musi przechodzić przez prawdziwe piekło. Ona ma dopiero siedem miesięcy, a straciła ojca i matkę. Mam nadzieję, że nie na zawsze.
- Co się z nim teraz dzieje? Czy nas słyszy? Cierpi?- zadają mi pytania, a ja kręcę głową, dając im znać, że nie mam pojęcia. To w ogóle nie powinno się wydarzyć. Wiem, że Annabeth pod wpływem uroku wbiła mu sztylet w śledzionę, a potem przekręcała nim, niszcząc przy okazji większość narządów, ale ten stan... może to ma coś wspólnego z dziwnymi objawami jego, Jasona i Derek'a?
   Młodszy syn Posejdona, razem z kuzynką, wyjechali, by wyprostować wszystkie swoje sprawy, byli w końcu w Tartarze przez cztery lata. Apollo nie zdążył nikomu wyjaśnić co za tym stoi, ale my to odkryjemy, musimy.
   W małym, białym pokoju, znajdują się maszyny do ratowania życia, łóżko i chłopak w stanie pomiędzy życiem, a śmiercią. Stoję przed leżącym, mój brat, Will, rzuca na niego zaklęcie, przez które się nie porusza i już nie wije się w agonii, lecz leży spokojnie. Blondyn podchodzi do mnie i kładzie mi rękę na ramieniu.
- Wszystko się ułoży Emi, wyjdzie z tego- mówi. Czuję jak łza spływa mi po policzku.
- Nie wiem Will, to źle wgląda. Bogowie zamilkli i zabrali nam Chejrona! Nie wiadomo co dzieje się z Percy'm, a już w szczególności z Ann! Jak sobie pomyślę o Connie...- odpowiadam, a chłopak mnie przytula.
- Będzie dobrze. Znajdziemy Ann, Percy z tego wyjdzie, a bogowie w końcu otrząsną się, wszystko to tylko kwestia czasu- pociesza mnie brat. W tedy dostrzegam coś dziwnego. Na ciele syna Posejdona pojawiają się różnego rodzaju rany, a chwilę później znikają i tak w kółko. Blondyn też to zauważa.
- Co jest...?- zaczyna, a w tedy mój przyjaciel zaczyna wpadać w potężne drgawki, a jego serce zatrzymuje się.
- O bogowie!- krzyczymy i przystępujemy do ratowania go.
   Pięć minut później chłopak znowu ma puls, ale drgawek nie udało nam się opanować.
- Będziemy musieli nad nim czuwać, pójdę teraz wyznaczyć dyżury, listę powieszę w naszym domku, a kopię tu. To jego walka, a my nie możemy pozwolić mu się poddać. Wszystko będzie dobrze, poczekaj tu- odzywa się mój brat i wychodzi. Siadam obok przyjaciela i zaczynam gładzić go po głowie, odgarniając mokre od potu włosy do tyłu. Po chwili Percy przestaje drgać i uspokaja się. W tej chwili mogłabym powiedzieć, że po prostu śpi, ale to nie prawda. Wiem, że on się gdzieś znajduje i musi odnaleźć drogę do domu, nie zważając na nic, na nikogo, da radę, wierzę w to.
_________________________________________________________________________________

Od następnego będą dłuższe obiecuję :)
Pozdrawiam
~Nati~

czwartek, 3 grudnia 2015

Kalendarz adwentowy ;) "Wywiady wujka Rick" + mój obrazek















Przepraszam, ale zdjęcia się poprzestawiały, a nie mogę teraz wejść na komputer, więc poprawię jutro, kiedy będę pisała wcześniej. Miniaturki (owszem jutro ją dodam) Pozdrawiam i czekam na wasze prace
~Nati~

Ps. I już poprawione. Dziś się niestety nie pojawi miniaturka, ale zamiast tego pojawi się jutro z rozdziałem. 4,12,15r.

środa, 2 grudnia 2015

Kalendarz adwentowy ;) " Miniaturka cz.1"

   Mówią, że życie jest jak gra. Raz skomplikowane, innym razem aż za łatwe i nudzące. Czasem bawimy się świetnie, wyobrażamy sobie, że żyjemy w jakiejś grze, jesteśmy wyidealizowanymi postaciami..., zapominamy jednak, że sami znajdujemy się we własnej twórczości kogoś ponad nami. Jesteśmy zabawkami sił potężniejszych od nas, dla nich my, to tylko lalki, marionetki. To one nami kierują, my nie podejmujemy żadnych decyzji, tak tylko myślimy, ale to fałsz, kłamstwo, zwykłe wyobrażenie. Nie wierzcie? Opowiem wam w takim razie historię, opowieść o tym, jak dwa światy, książkowy i "realistyczny, nasz" spotkały się oraz dowiedziały o przerażającym fakcie. Życie to tylko gra sił potężniejszych od nas, a my jesteśmy tylko bezużytecznymi, bezmyślnymi zabawkami.
   Wszystko zaczęło się drugiego grudnia. W obozie herosów, półbogowie, bohaterowie wspaniałych książek Ricka Riordana, budzili się do życia. Wydawałoby się, że wszystko jest w porządku. Wschód słońca oświetlał boisko do siatkówki oraz rozległe pola soczystych truskawek. Woda delikatnie falowała pod wpływem chłodnego, zimowego wietrzyka. Na arenie słychać było ocieranie o siebie ostrzy, przez dwójkę nastolatków, najprawdopodobniej dzieci Aresa. Potomkowie Apollina krążyli wokół domków i budzili pozostałych, śpiewając piękne, wesołe piosenki i grając na instrumentach. Po niecałej godzinie wszyscy znajdowali się w jadalni. Wszyscy? Nie.... Przy stoliku Posejdona brakowało wysokiego bruneta o morskich oczach. Wiele osób nie zauważyło jego nieobecności, a jeśli nawet to pomyśleli, że jak zwykle chłopak zaspał i pojawi się w porze obiadowej. Wydawałoby się, że wszystko jest w normie, aczkolwiek potomkini Ateny nie dawał spokoju fakt, iż syn Posejdona nie pojawił się na posiłku. Po śniadaniu, blondynka o kręconych, długich włosach i szarych, wręcz burzowych oczach, udała się do niebieskiego domku, oznaczonego numerem trzy i złotym trójzębem boga mórz i oceanów. Zapukała do drzwi, ale nikt nie odpowiedział. Po kilku minutach nacisnęła na klamkę i ku jej wielkiemu zdziwieniu, było otwarte. Dziewczyna weszła do środka, ale nikogo nie zastała. Łóżko jak zwykle nie było pościelone, a w pokoju panował "lekki" bałagan. Córka Ateny coraz bardziej się niepokoiła. Postanowiła jednak poszukać chłopaka na własną rękę i ruszyła na plażę, w nadziei, że to właśnie tam znajduje się zielonooki. Po przeszukaniu całego obozu, zrozpaczona dziewczyna pognała do Wielkiego Domu i podzieliła się ze swoimi obawami z koordynatorem obozu. Centaur, bo właśnie z tym stworzeniem rozmawiała dziewczyna, zwołał zebranie grupowych każdego domku i ogłosił poszukiwania jedynego potomka Posejdona, wybawcy Olimpu. Niestety bezskutecznie...
   W tym samym czasie czwórka przyjaciół, a właściwie to dwie dziewczyny i tyle samo chłopców bawiło się na plaży w San Francisco. Nim i Charlie byli rodzeństwem tak samo jak Kim i Leo. Natomiast Charlie chodził z Kim, a Nim i Leo byli parą. Ta czwórka zwykłych nastolatków, dziewczyny miały czternaście lat, a chłopcy szesnaście, była nierozłączna. Rzadko się kłócili, nigdy się nie rozstawali, byli sierotami, przemieszczającymi się z miejsca na miejsce. Tego dnia siedzieli na plaży, było jakieś dziesięć stopni Celsiusza, nie było dziewiątej. W pewnej chwili z wody wyłonił się zielonooki brunet, dobrze zbudowany, wysoki. Nie rozumieli o co chodzi, a chłopak najwyraźniej spał lub był nieprzytomny, co właściwie na jedno wychodzi. Przyjaciele podeszli do nieznajomego, a przez brak telefonu i obecności innych osób na plaży, postanowili pomóc rówieśnikowi i zanieść go do ich tymczasowego miejsca zamieszkania. Nie wiedzieli jednak, że to początek ich niezwykłej historii, która nie tylko odmieni ich dotychczasowe życia, a i ukaże przerażającą prawdę na temat tajemnicy powstania świata.
_________________________________________________________________________________

O to pierwsza część miniaturki,  kolejna na pewno w tym tygodniu, aczkolwiek nie wiem, czy jutro, ponieważ możliwe, że przygotuję coś innego. Pozdrawiam, czekam na komentarze, oraz wasze pracę.
Mój mail : Percabethforever1@tlen.pl
Pozdrawiam
~Nati~

wtorek, 1 grudnia 2015

Kalendarz adwentowy ;)

Z okazji zbliżających się świąt postanowiłam zrobić "kalendarz adwentowy". Od dzisiaj do 24 grudnia będę codziennie coś wstawiała. Dziś zaczynamy od obrazów z internetu, a 24 grudnia będzie specjalna, długa miniaturka i 23 (z miniaturką 24) wpisy. Pozdrawiam i zapraszam do wspólnej zabawy
~Nati~


Percabeth



Nicolia



Jasper


+


_________________________________________________________________________________

Na dzisiaj to koniec, a ja chciałabym jeszcze coś ogłosić.

1. Nowe rozdziały co tydzień w sobotę, to nie ulega zmianie.
2. Chciałabym byście również wysyłali swoje pracę ( pisemne, rysunki) na mojego maila (Percabethforever1@tlen.pl). Fajnie by było gdybyście się zaangażowali w świąteczne obrazki, miniaturki, gry i wszelkie możliwe pomysły. Wystarczy podać swój nick, literkę, czy cokolwiek bym mogła napisać od kogo. To idealna okazja dla początkujących lub promujących swoje blogi ( tak możecie zostawiać wiadomości, spam, ale trzeba najpierw coś wysłać).
3. Jutro wstawię pracę pisemną
4. Jeszcze raz pozdrawiam i życzę wszystkim fajnego okresu przedświątecznego :)