wybrańcy

wybrańcy

piątek, 29 maja 2015

rozdział 62 "Tajemnica Sally" cz.1

*Annabeth*

Wczoraj wróciliśmy do obozu. Od dwóch dni dzieci Wielkiej Trójki przechodzą "przejście". Siedzę przy Percy'm i gramy w karty.
- I tak oto kochanie, wygrałem- Powiedział mój mąż, kładąc wszystkie karty na łóżko, na którym graliśmy.
- Że co? Jak?- Nie mogę w to uwierzyć.
- Normalnie- Powiedział Percy. Do szpitala wszedł Apollo.
- Czy to "przejście" działa też na inteligencje? Czy te glony w mózgu mogą zastąpić szare komórki? - Spytałam Boga.  Pozostali wybuchli śmiechem.
- Raczej działa to tylko na moc, ale nie doceniasz Percy'ego. Może kiedyś się przekonasz jak bardzo się mylisz- Powiedział, a ja zaczęłam się zastanawiać co ukrywa mój mąż.
- W jakim sensie?- Spytałam.
- Dowiesz się w swoim czasie- Powiedział, ale widziałam jak na początku chciał powiedzieć coś innego, ale Percy spojrzał się na niego, a wtedy powiedział to o czasie. Co oni ukrywają?!

*Posejdon*

Kiedy dowiedziałem się o "przejściu" dzieci moich i moich dwóch braci, rozmawiałem z Sally. Po tej informacji zrobiła się jakaś inna, nerwowa. Powiedziała, że musi mi coś powiedzieć, pokazać. Mówiła chaotycznie, była bardzo zdenerwowana. Kiedy wszystko mi opowiedziała i pokazała, zrozumiałem wszystko i szczerze? Nie dziwię się jej.

*Sally*

Musiałam mu to w końcu powiedzieć. Teraz, kiedy nasze dzieci przechodzą "przejście", on musiał poznać prawdę. Tak jak się spodziewałam chciał iść z tym do Bogów, ale mu zabroniłam.
- Przynajmniej powiedzmy Percy'emu i Kamili. Oni muszą wiedzieć- Tak się najbardziej obawiałam. Powiedzenie im prawdy po tylu latach milczenia, okłamywania ich, a zwłaszcza mojego syna. To będzie koszmarne i wiem, że mogę ich stracić, ale... jeśli nie powiem im prawdy, oni zginą.
- Wiem. Musimy im powiedzieć, ale...- Mój głos drżał, zaczęłam płakać. Posejdon mnie przytulił.
- Powiemy im jak "przejście" się skończy, okay?- Kiwnęłam głową. Przez kilka minut byliśmy w siebie wtuleni. Później odsunęliśmy się i poszliśmy do obozu. Wiem, że Posejdon nie wyjawi mojej tajemnicy nikomu. Przysiągł na Styks.

*Annabeth*

Następnego dnia Hazel i Nico przeszli "przejście". Było to jakoś wieczorem, ale musieli zostać jeszcze na noc. Nigdy, a przynajmniej do tej pory, nie widziałam tego całego "przejścia" w pełni. Dla bezpieczeństwa Bogowie na noc wytwarzają bariery ochronne wokół każdego z 6 zajętych łóżek. Dopiero teraz zrozumiałam o co im chodziło. Wokół Thalii i Jasona, były burzowe chmury, pioruny, huragany. Percy'ego i Kamilę otaczała woda, sztorm i... nie to nie możliwe Posejdon nie włada... tylko jak...? Pojawił się Apollo.
- Ann co ty tu robisz?- Spytał Bóg.
- Dlaczego wokół Percy'ego i Kamy jest woda, sztorm i... i OGIEŃ!- Powiedziałam. To było chore!
- Nie mam pojęcia. Może to ma związek z tą krwią. Czekam jak Sally się tu pojawi, musi odpowiedzieć na kilka pytań- Pokiwałam powoli głową. Widziałam jak dzieci Zeusa/Jupitera i Posejdona cierpią, ale dzieci Hadesa/Plutona śpią normalnie.
- Przynajmniej u tej dwójki to się już skończyło. Wcześniej, było wokół nich masa czaszek i szkieletów, ziemia. Mam nadzieję, że pozostałym minie to jutro- Powiedział i poszedł. Postanowiłam pójść na ognisko.
Rano poszłam do szpitala. Nie spał tylko mój mąż.
- Hej- Szepnęłam.
- Hej- Odszepnął. Widziałam, że go wszystko boli. Moc naciera na nich od środka, a dzieci Posejdona mają jeszcze jakąś tajemniczą, o której nikt nie wie.
- Może rewanż za wczoraj?- Powiedziałam. Wczoraj w karty miał szczęście, ale drugi raz się to nie powtórzy.
- Głodny jestem- Szepnął Glonomóżdżek, no tak te całe "przejście" zużywa masę energii. Do sali wszedł Apollo.
- Nie śpisz?- Spytał, ale nie był jakiś zaskoczony, jakby się już do tego przyzwyczaił. Miał też jedną tacę z jedzeniem. Pomogłam Percy'emu usiąść i oprzeć się o oparcie w łóżku. Był blady i zmęczony, kiedy on się zajadał ja rozmawiałam z Apollem. Oczywiście na stronie.
- On w ogóle nie śpi
- Jak to?
- Jedynie to wtedy kiedy traci przytomność podczas "przejścia"
- I co teraz?
- Nie wiem, pogadaj z nim
- Dobrze- Powiedziałam, Apollo poszedł, a ja wróciłam do swojego męża. Już zjadł i zsunął się na łóżko, był wyczerpany.
- Prześpij się- Powiedziałam i zaczęłam gładzić go po włosach. Parę minut protestował, ale po chwili powieki zaczęły mu ciążyć i zasnął.

*Hugo*

-Witaj!- Powiedziałem i ukłoniłem się.
- Witaj masz dla mnie jakieś wieści?- Spytał Drago.
- Niestety, nie. Wybacz Dragonie, ale z Isabel i Violettą nie da się współpracować. One zwariowały na punkcie Jacksona i Greca
- Wiem- Westchnął. W tedy pojawiła się Denis. Denis, to piękna dziewczyna, która może cię rozwalić jeśli jej to powiesz. To morderczyni, ale jest taka piękna.
- Hugo możesz nas zostawić samych?- Spytała ochrypniętym głosem.
- Oczywiście- Powiedziałem i wyszedłem.
_________________________________________________________________________________

Nowy rozdział do wtorku. Proszę o komentarze i o braniu udziału w konkursie. Pozdrawiam wszystkich.
~Nati~

poniedziałek, 25 maja 2015

rozdział 61 "Choroba dzieci Wielkiej Trójki"

*Jason*

Leżałem z Piper w naszym pokoju. Gadaliśmy i wspominaliśmy stare czasy, kiedy nagle zrobiło mi się niedobrze. Zwinąłem się w kłębek i zacisnąłem zęby. Nie chciałem wymiotować.
- Jason co Ci jest?- Spytała moja dziewczyna. Zaczęła mnie głaskać po głowie. Po chwili mi przeszło.
- Już nic- Powiedziałem.
- Co się stało?- Spytała córka Afrodyty.
- Nie wiem. Nagle rozbolał mnie brzuch, zrobiło mi się niedobrze. Pipes nie wiem co to było i od czego- Powiedziałem. Moja dziewczyna przytuliła mnie.
- Po powrocie musi Cię zbadać Apollo- Powiedziała. Poszliśmy spać.

* Leo*

Spałem z córką Posejdona. Nagle usłyszałem jej syk. Skuliła się, a na jej policzku pojawiła się łza.
- Kami, co się dzieje?- Spytałem. Parę minut później wyprostowała się i przytuliła mnie.
- Nie nie wiem. Nagle zrobiło mi się niedobrze, strasznie bolał mnie brzuch, a po chwili po prostu przeszło. Nie wiem co to było
- Kam może...
- Nie, na pewno nie, czułabym to- Powiedziała to z taką pewnością, że jej uwierzyłem.
- Dobrze, śpij już, ale jak wrócimy Apollo musi Cię zbadać- Powiedziałem i wtuleni zasnęliśmy.

*Percy*

W środku nocy poczułem olbrzymi ból brzucha i zrobiło mi się niedobrze.
- Percy... Percy co Ci jest?- Ann się obudziła. Dwa razy prawie zwróciłem, ale przełknąłem to. Po chwili wszystko wróciło do normy.
- Już dobrze?- Spytała.
- Tak- Westchnąłem.
- Co to było? Atak?- Spytała troskliwie.
- Nie... Nagle zrobiło mi się niedobrze, rozbolał mnie brzuch. To na pewno nie był atak- Powiedziałem.
- Apollo musi Cię zbadać- Powiedziała. Po chwili zasnęliśmy.

*Thalia*

W nocy Nico źle się poczuł. Miał takie same objawy jak ja. Nagły ból brzucha, złe samopoczucie. Nagle wszystko minęło. Dziwne... to chyba znaczy, że to jakaś grypa, a nie to, że jestem w ciąży. O Bogowie tak się cieszę!

*Annabeth*

Rano wszyscy jedliśmy śniadanie w mesie. Nagle Thalia, Jason, Kamila, Percy, Hazel i Nico zgięli się w pół. Wyglądali jakby mieli zaraz zwrócić. Zupełnie tak jak dziś w nocy zachowywał się syn Posejdona. Może to jakaś grypa? Tylko zastanawia mnie fakt, dlaczego mają ją tylko dzieci Wielkiej Trójki? Tym razem nie minęło to po chwili. Cała szóstka zemdlała i wpadła w drgawki.
- Co tu się dzieje?!- Krzyknęli Josh, Emilii, Clarisse i Chris.
- Nie wiem, ale już raz się to wydarzyło- Powiedziała cała reszta.
- Zabierzmy ich do infirmerii. Nie mogą przecież leżeć na podłodze w mesie. Skontaktuje się z ojcem, może on coś wymyśli- Powiedziała Em. Przez następne półgodziny przenosiliśmy drgających i nieprzytomnych przyjaciół do infirmerii. Em wezwała Apolla.
- Co się stało?- Spytał Bóg. Opowiedzieliśmy mu wszystko. Później Apollo zbadał każdego z osobna.
- Co to jest?- Spytała Emi.
- To...dziwne. Dawno się z tym nie spotkałem. To choroba, na którą chorują tylko dzieci Wielkiej Trójki. Właściwie to nie choroba. To takie przejście, po tym będą potężniejsi
- Jak to potężniejsi?- Spytałam.
- O wiele potężniejsi, jednak rzadko się to zdarza. Przejście może potrwać do tygodnia i w tym czasie mogą się dziać różne rzeczy. Nudności, bóle brzucha, głowy, mięśni, może pojawić się krwotok z nosa, omdlenia. Różne rzeczy. Naprawdę może się dziać wszystko
- I co teraz?- Spytał Josh.
- Nic. Trzeba to przeczekać. Niestety nie wiadomo też jak bardzo wzrośnie ich moc
- Jak bardzo może zwiększyć się ich moc?- Spytałam.
- Zależy ile będzie trwało przejście. Moc może wzrosnąć prawie niezauważalnie, ale też mogą osiągnąć poziom mocy swojego rodzica. Najbardziej obawiam się o Kamilę i Percy'ego, przez ich krew. Nadal tego nie rozwikłałem, chyba ich mama nie jest zwykłą śmiertelniczką widzącą przez mgłę- Powiedział Apollo. Tak, moja teściowa na pewno coś ukrywa, tylko co?
_________________________________________________________________________________

Wiem, że rozdział krótki, więc przepraszam. Nowa notka w tym tygodniu. Pożyczyłam starego laptopa od mamy, więc mogłam dodać muzykę na bloga. Jeśli chcecie, by wasze ulubione piosenki trafiły na bloga, to proszę o podanie tytułów lub linków do wybranych utworów. Zapraszam też do wzięcia udziału w konkursach, które wcześniej ogłosiłam. Pozdrawiam wszystkich, proszę o komentarze i propozycje.
~Nati~

sobota, 23 maja 2015

rozdział 60 "Super, świrnięta, przyrodnia siostra, Bogini sztormów, atakuje nasz okręt, zajebiście!" cz.2

*Percy*

Kiedy spojrzałem wilkiem na moją siostrę, od razu się uspokoiła.
- Percy,  braciszku ja mam Cię porwać, a nie puszczać- Powiedziała Kymopoleja.
- Kto Ci kazał mnie porywać? I kogo jeszcze?- Spytałem.
- Och! Tylko Ciebie i... może w dodatku twoją siostrę. Polybotes obficie mnie wynagrodzi. Gaja i Uranos również
- Gaja i Uranos? Czy oni nie...?
- Głupcze! Gaja się budzi! Uranos powstaje! Myślisz, że dlaczego chcą mieć najpotężniejszych herosów?! Nie długo zajmą się pozostałymi dziećmi wielkiej trójki, ale chcą zacząć od najpotężniejszych z najpotężniejszych! Czyli od Ciebie i Jazona!
- Jasona!- Krzyknął Jason. Był zły, ale i znudzony jakby ciągle przekręcano jego imię.
- Może Ciebie też porwę? O tak Bogowie mi to wynagrodzą!
- Powiedziałaś, że Gaja i Uranos powstają. Kiedy i jak chcą to zrobić?- Lata z Ann mnie nauczyły jak odwlekać chwilę i przy okazji dowiedzieć się najważniejszych informacji. Skoro ona śpi, to zadanie należy do mnie.
- Gaja odrodzi się za miesiąc. W Rzymie oczywiście. Potrzebuje do tego krwi, twojej krwi mój braciszku
- Czemu mojej krwi?
- Twoja mamusia ci nie powiedziała? Nie będę, więc zdradzać jej sekretów. Twoja siostrzyczka się nadaje, ale to ty jesteś najpotężniejszy
- O czym ty gadasz?
- Dowiesz się w swoim czasie
- A Uranos?- Spytał Jason. Byłem w szoku. Co moja mama miała przede mną ukrywać?
- On odrodzi się po Gai. Potrzebuje jej i... Chwileczkę ja wam się tu zwierzam, a miałam porwać swoje rodzeństwo!
- Mam lepszy pomysł- Powiedziałem.
- Jaki?
- Zostawisz nas w spokoju lub zginiesz, wybieraj!
- Porwę was!- Skoczyłem na nią z orkanem. Wiem to moja siostra, ale jakoś nie specjalnie się tym przejmowałem. Odparowała mój pierwszy cios i zaatakowała. Muszę przyznać, że walczyła całkiem dobrze. Nie zorientowałem się kiedy znaleźliśmy się na dnie oceanu. Kymopoleja walczyła jakimś mieczem przypominającym bardziej włócznie, nigdy nie widziałem podobnego. Po paru minutach zadałem ostateczny cios i moja siostra rozsypała się w pył. Wypłynąłem na powierzchnie i niezgrabnie wtoczyłem się na statek.
- Percy nic Ci nie jest?- Annabeth objęła mnie mocno.
- W porządku, ale czemu mi nie pomogłaś?
- Drzwi się zatrzasnęły i nie mogłam wyjść- Powiedziała.
- Spoko- Uśmiechnąłem się wyobrażając sobie zatrzaśniętą Ann. Pewnie mógłbym się nauczyć tony starożytnych przekleństw.
- Co się stało?
- Może pogadamy w mesie- Powiedziałem. Parę minut później siedzieliśmy przy długim stole i jedliśmy spóźnione śniadanie. Piper i Josh wyszli z infirmerii, więc mogliśmym opowiedzieć wszystkim co się stało. Kiedy ja i Jason skończyliśmy opowiadać. Odezwała się Ann.
- Nie rozumiem. Czemu akurat wy? Co wasza mama mogłaby ukrywać?- Spytała patrząc na mnie i Kamilę.
- Nie wiem, ale... pamiętacie jak trzeba było przetoczyć ci krew? Apollo mówił, że jest inna, wyjątkowa, że nikt takiej niema- Odezwała się moja siostra. Owszem była taka sytuacja, ale nie wiele z tego pamiętam. To było nie dawno, ale ja pamiętam tylko ból, cierpienie i koszmary.
- Racja, trzeba to sprawdzić, a do tego czasu musicie uważać- Powiedziała Emilii.
- A później?- Odezwałem się z siostrą.
- A później zależy. Albo zamkniemy was na klucz, albo schowamy gdzieś i ukryjemy, może trzeba będzie was zlikwidować?. Zależy czego się dowiemy- Powiedział Leo.
- Leo!- Krzyknąłem z Kamą. Ona się wkurzyła za to co powiedział, ja miałem inny powód.
- No co?- On naprawdę jest ślepy, a moja siostra już miała mu coś wygarnąć, ale wskazałem za jego plecy. Chłopak w końcu się odwrócił.
- Aaa... Spoko ominiemy je- Powiedział.
- Leo, wyłączyłeś autopilota!- Krzyknęła Kamila. Leo przeklinając wybiegł z mesy.

*Hugo*

- Świetnie! Ryzykowaliśmy tyle, by porwać tych herosów, wysłuchaliśmy się masy przekleństw, a to wszystko po co?
- Skąd mogłyśmy wiedzieć, że tak to się skończy?- Spytała tym swoim denerwującym głosem Violetta. Ich głupota mnie powala. Mam ochotę je udusić, zabić, cokolwiek, bym już nie musiał się z nimi użerać.
- To chyba oczywiste! Jeszcze musiałyście ich zamknąć na wyspie Polybotesa, prawda?!
- To było najlepsze miejsce, żeby...- Zaczęła Isabel, ale jej przerwałem.
- Do cholery! Przecież oni szukali tylko pretekstu, żeby córka Ateny nie uczestniczyła w misji uwolnienia ich! A przez was rodzeństwo Jacksonów również w niej nie uczestniczyło!
- Dobra, dobra mamy inny plan...
- Nie! Nie będę was już słuchał! Wynoście się! Rozmowa zakończona!- Wrzasnąłem i wyszedłem z sali. Coraz częściej zastanawiam się, czy nie powinienem się ujawnić... nie, nie mogę. Zabiliby mnie lub zamknęli gdzieś jak Styks lub uwięzili na wyspie jak Kalipso. O nie! To wszystko przez Olimpijczyków! Chociaż... teraz się zmienili... nie ogarnij się Hugo, nie możesz tak myśleć.Bogowie się nie zmieniają, nie zmienili. Są milsi dla swoich dzieci, innych bóstw. Nikt jednak nie uwolnił Kalipso, Styks i wszystkich innych. Ja? Ja nie powinienem istnieć! Moja jedyna nadzieja w Uranosie i Gai. Wątpię jednak, by dotrzymali słowa. Myślę, że zaczynam kibicować Jacksonowi... Ogarnij się [cenzura]!

*Annabeth*

Leżałam na łóżku z Percym i oglądaliśmy jakiś film. Szczerze, to film był koszmarny, ale Percy był nim zachwycony. Wtuliłam się w swojego męża. Moja i jego prawa ręka leżała na moim brzuchu. Nagle poczułam delikatne kopnięcie naszego maleństwa. Spojrzałam na Percy'ego. On też to poczuł.
- Nasza mała księżniczka będzie powalała każdego chłopaka z kopyta- Uśmiechnął się.
- Albo będzie ON świetnym piłkarzem- Odpowiedziałam mu.
- Annie, przerabialiśmy to, to dziewczynka
- Udowodnij
- Udowodnię za pięć miesięcy- Odpowiedział uśmiechając się.
- Skąd masz pewność, że to dziewczynka?- Zżerała mnie ciekawość, skąd on to wie?
- Popatrz- Powiedział i położył mi rękę na brzuchu. Poczułam jak coś się we mnie przekręca.
- Annie... jestem synem Posejdona. Mam nadzwyczajną intuicję, jak nie wierzysz zapytaj Jasona. Jeśli chodzi o ciążę, była to intuicja, ale jeśli chodzi o płeć, były to WODY płodne, w który pływa nasza córka
- Czekaj, to znaczy, że...
- Ja to czuję, po prostu. Nie mów tego nikomu. Dowiedziałem się tego no... to mój pierwszy raz jak to robię. A tak poza tym chcę się troszeczkę podroczyć z Apollem- Byłam w szoku. On potrafi tyle rzeczy, a ja? No... teraz przynajmniej wiem, że musimy szukać rzeczy dla dziewczynki.
- Spoko, nic mu nie powiem- Pocałowałam go.
- Kocham Cię- Powiedzieliśmy jednocześnie.

* Thalia*

Leżałam z Nickiem i oglądaliśmy horror. Byliśmy w siebie wtuleni. Jedliśmy popcorn i piliśmy colę (zwykłą nie dietetyczną Pana D.).
- Afrodyta się odczepiła- Powiedział Nico.
- Nareszcie- Odetchnęłam z ulgą. Jeszcze jedna wiadomość od tej Bogini, a nie wyrobiłabym psychicznie. Zaczęłam rozumieć Percy'ego i Ann. Nagle zrobiło mi się nie dobrze. Poczułam olbrzymi ból brzucha.
- Thalia, co się stało?- Spytał troskliwie Nico. Skuliłam się w kłębek, trzymając za brzuch. Chłopak wziął mnie na kolana i zaczął delikatnie kołysać. Po paru minutach wszystko wróciło do normy.
- Już dobrze- Powiedziałam, ale mój głos wskazywał na coś zupełnie innego.
- Co się stało?- Spytał troskliwie nie przestając mnie kołysać.
- Nie wiem. Nagle zrobiło mi się niedobrze, poczułam straszny ból brzucha...
- Kiedy wrócimy, Apollo powinien cię zbadać
- Nico, co jeżeli...
- Wątpię, ale jeśli to prawda, poradzimy sobie. Mam nadzieję, że to nic poważnego. Jakieś zatrucie czy coś
- Też mam taką nadzieję- Powiedziałam i wtuliłam się w chłopaka.

środa, 20 maja 2015

rozdział 59 "Super, świrnięta, przyrodnia siostra, Bogini sztormów, atakuje nasz okręt, zajebiście!" cz.1

*Percy*

Obudziłem się rano. Annabeth jeszcze spała. Poszedłem do łazienki i umyłem się. Wracając zobaczyłam, że drzwi do pokoju Jasona są otwarte, a chłopak pokazuje, żebym wszedł do środka.
- Siema, wyspany?- Spytał.
- Wyjątkowo tak. Jak sje Piper?
- Dobrze. Odzyskała przytomność w nocy, teraz odpoczywa
- To dobrze
- Percy, a z tobą lepiej?
- Tak, dzięki za wczoraj
- Nie ma sprawy, ale... coś tam jeszcze było, prawda?
- Tak...- Westchnąłem. Jason zamknął drzwi i usiadł na przeciwko mnie. Opowiedziałem mu wszystko od początku do końca. Syn Jupitera umie słuchać. Nie przerywał mi, ani nie robił głupich min. Jestem mu za to barjdzo wdzięczny.jrlejj
- I na tym się skończyło, trzasnąłem drzwiami i wybiegłem...
- Impreza?- Do pokoju wszedł Leo, jak zwykle bez pytania. Bogowie dzięki, że nie wcześniej!
- Coś się stało?- Spytał Jason. Syn Hefajstosa był cały mokry i miał podarte ciuchy.
- Nie, wszystko v porządku. Burza, sztorm, wściekłe potwory... po prostu zajebiście- Sarkazm bił na kilometr.
- Już idę- Powiedziałem z Jasonem i cała trójka wybuchła śmiechem. Kiedy znaleźliśmy się na górnym pokładzie, musiałem przyznać Leonowi rację. Fale zalewały wszystko, a ja byłem w szoku, że tego nie poczułem!
- Jackson!!!- Usłyszałem przeraźliwy krzyk kobiety. Zastanawiałem się o kogo jej chodzi. O mnie, czy moją siostrę? Kamila całą noc płakała i nie mogła się uspokoić. Leo również musi być niewyspany, ponieważ Josh jest nieprzytomny, wszystkie obowiązki są więc na jego głowie, naprawy, kurs itp. Razem z Jasonem pomagamy mu to jakoś ogarnąć.
- Co znowu zrobiłem!
- Co znowu zrobiłam!- Oczywiście musiałem się odezwać w tym samym momencie co moja siostra, no jakby inaczej! Spojrzeliśmy na siebie wilkiem, ale nie odezwaliśmy się. Dziewczyna miała oczy zapuchnięte od płaczu, całą jej twarz pokrywały plamy. Włosy miała w nieładzie, a na sobie zwykły, granatowy dres.
- Jestem Kymopoleia, córka Posejdona, Bogini sztormów, wasza...siostra- Powiedziała mrocznie. Popatrzyliśmy się z Kamą na siebie. Super, świrnięta, przyrodnia siostra, Bogini sztormów, atakuje nasz okręt, zajebiście!
- Siema siostra! Chcesz pogadać? Masz jakiś problem?- Spytałem. Zauważyłem, że na górnym pokładzie znajduję się ja, Kama, Leo i Jason. Hazel pewnie wymiotuje, a Frank trzyma jej włosy. Piper i Josh leżą w infirmerii, Emilii się nimi opiekuje. Dziwi mnie tylko to, że Ann, Thalia i Nico śpią!
- Mam problem braciszku! Jesteś nim ty i twoja siostra!
- Jak miło...- Powiedziałem razem z Kamą.
- Puścisz nas teraz i zapomnimy o sprawię?- Spytałem. Odpowiedział mi oczywiście śmiech obu siostrzyczek.

_________________________________________________________________________________

Siema! Przepraszam, że rozdział taki krótki, ale jak już wspomniałam piszę na zacinającym się telefonie, który wymieniam za dwa tygodnie, a laptop wciąż nie działa. Druga część prawdopodobnie w tym tygodniu. Pozdrawiam
~Nati~

poniedziałek, 18 maja 2015

informacje

Cześć! Niestety nie wiem kiedy pojawi się nowa notka, ponieważ zepsuł mi się laptop. Może do końca tygodnia napiszę na telefonie, który oczywiście się zacina, więc z góry przepraszam za długość (a raczej jej brak) i błędy w następnej notce. Dziękuje za wszystkie komentarze i jeszcze raz zapraszam do konkursu oraz może ktoś ma prośby lub

sobota, 16 maja 2015

rozdział 58 "Co powiedziała wyrocznia?"

*Annabeth*

Obudził mnie przyciszony krzyk Percy'ego i wrzask Kamili. Wszyscy zerwali się na równe nogi. Zobaczyłam, że drzwi do mojego pokoju i do pokoju mojej szwagierki są otwarte, a pomiędzy naszymi pokojami stoją Hezel, Frank, Thalia i Nico. Percy był przerażony, Kamila widocznie też. Kiedy reszta zorientowała się, że to tylko sen, rozeszli się. Z początku myśleliśmy, że Leo i Kamila będą czuć się nie komfortowo, bo mieli wspólny pokój, kiedy synowie Hefajstosa budowali ten statek nie wiedzieli, że będzie nas tyle, więc zbudowali sześć sypialni, a w infirmerii nie chcieli spać. Teraz kiedy są razem, jest okay i nawet jest to pocieszające, bo teraz Leo może pocieszyć Kamę. Percy wyglądał fatalnie. Nie mogę sobie wyobrazić co on i jego siostra czują. Nie wiem jakbym zareagowała gdybym zobaczyła głowy mojego rodzeństwa. Najgorsze było to, że większość z nich należała do dzieci w wiek od 5 do 18 lat. Najnowsze nie były starsze od Percy'ego, więc...
- Percy połóż się, proszę- Powiedziałam, ale leki najwyraźniej przestały działać. Chłopak strasznie się trząsł.
- N...nie mogę... głowy...dzieci...- Chłopak, był przerażony i zrozpaczony. Przytuliłam go, a on się we mnie wtulił.
- Nie myśl o tym Rybko- Powiedziałam, ale chłopak nawet się nie uśmiechnął.
- Co Ci się śniło?- Percy pokręcił głową. Zobaczyłam, że w drzwiach stoi Jason. Syn Jupitera pokazywał, żeby poszła, a on zajmie się moim mężem. Zgodziłam się, bo wiedziałam, że Jason uspokoi choć trochę Percy'ego. Postanowiłam pójść do infirmerii. Przechodząc zobaczyłam, że Kamila płacze, a Leo tuli ją i próbuje rozśmieszyć.

*Jason*

Piper spała, a ja postanowiłem pójść do Percy'ego. Wiedziałem, że Annabeth nie uda się poprawić nastroju. Chłopak musiał się wygadać, a w szpitalu nam te rozmowy wychodziły. Czemu, więc teraz miałoby być inaczej?

*Percy*

- Cześć stary!- Powiedział Jason. Kiwnąłem głową na przywitanie.
- Gadaj- Westchnął.  Nie wiem dlaczego, ale zacząłem mu się ze wszystkiego zwierzać.
- Tu nie chodzi tylko o te głowy i kości... chodzi też o przepowiednie, którą usłyszałem przed wyruszeniem na poszukiwanie Clarisse i Chrisa- Powiedziałem.
- Co w tedy usłyszałeś?
- Nie chodzi o samą przepowiednie, bardziej... Słuchaj, kiedy usłyszałem słowa przepowiedni wkurzyłem się, a potem kłóciłem z duchem Delf...
- Kłóciłeś się z wyrocznią?!- Jason nie mógł uwierzyć.
- Też byś się z nią kłócił
- Co ci powiedziała?- Wziąłem głęboki oddech i...
- Powiedziała, że...- Głos mi się złamał. Zrobiłem kilka uspakajających wdechów.
- Powiedziała, że na tej misji, tej na której mamy odnaleźć wrota śmierci... coś się stanie. Najpierw powiedziała, że Ann i dziecko...narodzone już...wpadną do Tar...- Nie mogłem dalej mówić. Jason wzdrygnął się, ale zachował zimną krew.
- No... też bym się wkurzył
- Później rozmawiałem z nią z godzinę. Były trzy wyjścia, pierwsze już znasz, drugie to... jakaś klątwa czy co. Chodzi o to, że ktoś rzuci na mnie klątwę, a ja przez nią... no..., że ja... nie powiem tego, chodzi o dziecko- Poddałem się.
- Nie mów mi, że przez tę klątwę zabiłbyś swoją córkę- Powiedział Jason z przerażeniem. Usłyszenie tego po raz drugi nie było łatwiejsze. Moje brzemię było cięższe od nieboskłonu, który dźwigałem w wieku czternastu lat. Spojrzałem z olbrzymim bólem na Jasona, a on się wzdrygnął, jego źrenice były powiększone ze strachu.
- A ta... ta trzecia opcja?
- Trzecią opcję wybrałem.
- Niech zgadnę w trzeciej opcji zginiesz?
- Na 50% tak
- Co to za opcja?
- Opcja jest taka, że wpadnę do Tartaru i uratuję w ten sposób swoją rodzinę i pozostałych
- Nie ma mowy, musi być inne wyjście!
- Nie ma. Stary godzinę gadałem z wyrocznią. Mam ustalone wszystko. Nie pozwolę na to, by któraś z pozostałych opcji się spełniła
- Wiem, ale Percy pomyśl jak Ann to zniesie?
- Da sobie radę. Poza tym, kto wie może uda mi się wydostać?
- Sam w to nie wierzysz
- Wiem, ale zawsze jest jakaś opcja. Proszę cię tylko nie mów o tym nikomu
- Nie powiem, obiecuję
- Tylko nie przysięgaj- Powiedziałem szybko.
- Dobra, dobra wiem co masz na myśli- Powiedział, wstając.
- Cześć i... dzięki
- Spoko, wyśpij się- Chłopak wyszedł. Po tej rozmowie poczułem się trochę lepiej. Jason na pewno zrozumiał, że nie mogę postąpić inaczej, ale myśl, że za pięć miesięcy będę miał córkę, a za rok wpadnę do Tartaru, nie dawała mi spokoju. Kiedy przyszła Ann (po jakiś pięciu minutach) położyliśmy się spać ,było koło drugiej nad ranem.

piątek, 15 maja 2015

rozdział 57 "Wyspa Polybotesa cz.II

*Jason*

Poszliśmy w prawą stronę. Nie podobało mi się, że musimy Się rozdzielać. Cóż, przynajmniej mam obok siebie Piper i Leona, Franka i Hazel. Dobry skład. W każdej grupie jest dziecko Jupitera / Zeusa i Plutona / Hadesa. Miałem nadzieje, że szybko znajdziemy Clarisse i Chrisa. To miejsce mnie przerażało.
- Wypuść Mnie Stad ty [cenzura]! [cenzura] [cenzura] od mojego chłopaka! Słyszysz [cenzura]!
- Clarisse! Ale Mamy Szczęście - Powiedziałem z Leo i od razu parsknęliśmy śmiechem, z ulgi. Poza tym przypominały się nam bliźnięta Jacksonów.
- Nie cieszcie się tak, wyczuwam tu potwory, dużo potworów- Powiedziała Hazel.
- Musiałaś? Naprawdę, Twoje Życie polega na odbieraniu mi nadziei? - Spytał Leo. Córka Plutona wzruszyła ramionami i uśmiechnęła Się. W tej samej chwili usłyszeliśmy krzyk Piper. Kiedy się odwróciliśmy mojej dziewczyny już nie było.

*Josh*

Od godziny chodzimy po korytarzach i nic. Miałem ochotę wrzeszczeć. Byłem mega wkurzony.
- Jak długa może być jaskinia?!- Powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
- Nie wiem, ale jak jeszcze raz trafimy na ślepy zaułek to nie ręczę za siebie- Nico też, był zły i rozdrażniony. Skręciliśmy w prawo i...
- Uwaga!
Thalia krzyknęła za późno. Przede mną aktywował się korytarz trujących strzałek. Reszcie udało się wycofać, ale mi jedna wbiła się w ramię.
- Josh!- Usłyszałem krzyk córki Apolla. Nico i Thalia pociągnęli mnie i oparli o ścianę w bezpiecznym korytarzu. Czułem, że tracę przytomność, ból w ramieniu był nie do wytrzymania.
- Trzymaj się- Powiedziała Emilii i zaczęła mi opatrywać ranę. Niestety nic nie pamiętam, bo straciłem przytomność.

*Hazel*

Wszędzie wyczuwałam potwory. Piper gdzieś zniknęła, od godziny jej szukamy, ale bez skutku. W końcu natrafiliśmy na jakiś korytarz, a na końcu...
- [cenzura] wypuście nas wy [cenzura]!!!
- Clarisse!- Krzyknął cicho Leo. Podeszliśmy bliżej. Córka Aresa siedziała w celi i trzymała syna Apolla na kolanach. Chłopak, był nieprzytomny.
- Co się  stało?- Spytałam.
- Ciii. Ktoś idzie, schowajcie się- Powiedziała dziewczyna, a my schowaliśmy się za rogiem. Zobaczyłam dwóch olbrzymów, chyba to byli cyklopi, prowadzących nieprzytomną dziewczynę z kneblem w ustach, Piper. Zauważyłam, że Jason zesztywniał i mocniej zacisnął rękę na monecie, która zmieniała się w miecz.
- Wytrzymaj jeszcze chwilę, jeśli teraz tam pójdziemy nie uratujemy ich- Wyszeptałam do niego, a on kiwnął głową. Potwory rzuciły dziewczynę do celi, w której znajdowali się Clarisse i Chris.
- Ha, jeszcze tylko jedenastka- Powiedział jeden z nich.
- Mam nadzieję, że znajdziemy tego Greca- Odpowiedział drugi.
- I co ważniejsze Jacksona! Nie wyrobię dłużej tych pisków Violetty, dziewczyna tak [cenzura] irytuje, że mam ochotę tą [cenzura] wrzucić w czeluści Tartaru
- No... ta jej siostrzyczka Isabel jest taka sama!
- Taaak, a jak mowa o bliźniakach, tobie Polybotes głowy nie zawraca, masz tylko złapać Greca! Ja muszę złapać całą rodzinkę Jacksonów! Tę dziewczynę w ciąży też! Podobno Polybotes obiecał Jacksonowi, że dorwie tego dzieciaka, a jak przy okazji zabije żonę i dziecko... Jackson się złamie, może zabije? Stary glon na pewno się załamie, a pozostali?! Na Olimpie zapanuje Chaos!!! To idealna okazja do ataku!- Powiedział pierwszy i obaj znikli w korytarzu. Odczekaliśmy chwilę i podbiegliśmy do celi.
- Świetne się z Jacksonem ustawiliście, po prostu genialnie!- Powiedziała Clarisse.
- Ej to nie moja wina!
- Stary wiemy, ale musimy się pośpieszyć. Trzeba znaleźć pozostałych i wracać na Argo- Powiedział Leo.
- Co masz [cenzura] na myśli mówiąc, że trzeba znaleźć pozostałych?! Chcesz mi powiedzieć, że co [cenzura] Ann w ciąży jest na wyspie?! Glonomózgi też?! Nie wierzę, jak można puścić dziewczynę w ciąży i dwójkę dzieci Posejdona na wyspę Polybotesa! Jeszcze daliście wszystkich do jednej grupy?! Jak by jeszcze byli w dwóch oddzielnych to jeszcze bym zrozumiała, ale [cenzura]...
- Percy'ego, Ann i Kamili nie ma na wyspie- Powiedział Frank marszcząc lekko brwi.
- No mam nadzieję!- Powiedziała córka Aresa.
- Trzeba powiadomić Nica- Powiedziałam i wysłałam bratu wiadomość. Dzieci Plutona/Hadesa mogą wysyłać sobie takie wiadomości, to takie... połączenia empatyczne, ale bez ryzyka.
"Nico, znaleźliśmy Clarisse i Chrisa"
"To super! Wracajcie na statek, my właśnie się tam przenieśliśmy za pomocą cienia, Josh dostał zatrutą strzałką, a Emilii wciąż nic nie może zrobić, pojawił się Apollo i bada go w infirmerii. Jeśli się pośpieszycie zbada pozostałych. Ktoś z was jest ranny?"
"Chris i Piper są nieprzytomni"
"Co się... Pogadamy na statku, pośpieszcie się. Bliźniaki musiały dostać środki na uspokojenie"
" Aż tak?"
"Tak... Dobra zaraz się widzimy"
"Narka"

*Annabeth*

Odkąd zobaczyliśmy wiszące głowy dzieci Posejdona, bliźnięta są bardzo zestresowane. Oboje są bladzi, trzęsą się i nie reagują na nic. Po jakiś dwóch godzinach uspakajania ich (bez większego efektu) z cienia wyłonili się Nico, Thalia, Emilii i nieprzytomny Josh. Dzieci Posejdona krzyknęły i znowu wpadły w stan przerażenia.
- Co się stało?- Spytałam.
- Zatruta strzałka- Odpowiedziała Emi i razem z Thalią zaniosły chłopaka do infirmerii. Nico został i przypatrywał się Percy'emu i Kamili.
- Co im się stało?- Spytał po chwili ciszy.
- Zachowują się tak odkąd... - Zaczęłam, ale urwałam. Rodzeństwo już się wzdrygnęło omal nie spadając z kanapy.
- Rozumiem- Syn Hadesa kiwnął głową. Przez kolejne dziesięć minut starał się ich rozbawić, ale efektu nie było widać. Pojawił się Apollo.
- Ja do Josh'a, ale chyba im też się coś przyda- Powiedział, kiedy tylko zobaczył dzieci Posejdona. Dał im jakieś tabletki, które popiły wodą. Po paru minutach uspokoiły się i zasnęły. Bóg nie czekał na zadziałanie leków, od razu pobiegł do infirmerii, by uratować syna Hefajstosa. Po godzinie z cienia wyłonili się pozostali, w idealnym momencie, bo Apollo powiedział, że Josh musi tylko kilka dni poleżeć i będzie jak nowy. Zbadał pozostałych i znikł. Po chwili wszyscy leżeli w swoich pokojach. Percy i Kamila spali jak zabici więc poprosiłam chłopaków, by przenieśli go do naszego pokoju. Moją szwagierkę przeniósł Leo. Piper i Chris nie odzyskali przytomności i leżeli w infirmerii, w której cały czas czuwali Jason i Clarisse. Położyłam się spać. Za dwa dni będziemy w obozie. Nie mogę się doczekać.
_________________________________________________________________________________

Siema! Wyrobiłam się przed sobotą jej! Nowa notka pojawi się do poniedziałku, ewentualnie wtorku. Dziękuję Karolcia XD za życzenia urodzinowe oraz wszystkim, którzy odpowiedzieli na moje pytania. Pozdrawiam wszystkich i jeszcze raz zapraszam do udziału w konkursie.
~Nati~

czwartek, 14 maja 2015

wywiad z herosem

Leo:Witajcie w nowym programie "wywiad z herosem"! Nazywam się Leo Valdez i dziś będę odpowiadać na wasze pytania. Przypominam, że linie telefoniczne są otwarte, a program sponsorują..
Annabeth: Mógłbyś wreszcie nas przedstawić?
Leo:Już, już. Telefony odbierają Percy, Annabeth, Jason i Piper. Zadowolona?
Annabeth: (prychnięcie)

Słychać dzwonek telefonu.

Percy: Mamy pierwszy telefon! Hallo?
Gość I: Powinieneś zginąć w Tartarze ty idiotyczny bękarcie Posejdona! Jesteś największą kanalią świata mitologicznego! Jak tylko cię dorwę to obiecuję, że rozszarpię cię na strzępy!
Percy: ...dlaczego kojarzy mi się Chejron?
Gość I: Bo jesteś idiotą!
Percy: Kim jesteś?
Gość I: Jestem Tartar debilu! Już drugi raz przerabiamy ten schemat!
Percy: Tarta? Z czym?

Połączenie zostało zerwane.

Leo: Po tym milutkim telefonie... o kolejny telefon!
Jason: Cześć, mógłbyś zablokować połączenia z Tartaru i zrobić coś, bo atmosfera jest lekko napięta.

Wszyscy patrzą na Jasona, który trzyma komórkę w dłoni.

Jason: No co? Prawdę mówię!
Piper: Wyłącz tą komórkę, bo jeszcze nas namierzą!

Dzwoni telefon.

Leo: Siema gościu, nawijaj.
Gość II: O Bogowie tak się cieszę! Dobra więc pierwsze pytanie do Percy'go
Percy: Dawaj
Gość II: Zostaniesz moim mężem? Będziemy mieć wielki dom z ogrodem, sześcioro dzieci, dwa psy, dziesięć kotów. Będziemy razem wyjeżdżać na wakacje i będziemy nieśmiertelnymi herosami. Co ty na to?
Percy: ...
Annabeth: Percy?!
Percy: eee...
Jason: Chyba się zaciął, a może jednak zakochał...?

Śmiech na sali.

Percy: Violetta... bardzo proszę, byś nie nachodziła mnie wszędzie i... chciałem powiedzieć to delikatnie, ale ku**a nie mogę, odpierdol się ode mnie!
Leo: Przegiąłeś ten program oglądają dzieci!
Percy: Jest ocenzurowany!
Violetta: Ja nadal tu jestem! A przy okazji, Jason pozdrowienia od mojej siostry, podobno wczorajsza noc była wspaniała...
Piper: ŻE CO?!
Jason: Wcale, że nie! To znaczy, nie było żadnej wczorajszej nocy! Isabel widziałem tylko w Tartarze!
Piper: Ale zapamiętałeś jej imię!
Jason: Też byś pamiętała imię kogoś kto ci je wrzeszcz jak cię torturują!
Violetta: Hej! Percy, a my kiedy się spotkamy?
Percy: [cenzura],[cenzura],[cenzura,[cenzura]...
Leo: Ogarnij się, bo zaraz nasz program zamieni się w "piiiiiiiii"
Percy: To weź się [cenzura] rozłącz!

Leo odkłada słuchawkę. Dzwoni telefon.

Percy: Jeśli to znowu ona to ten program naprawdę zamieni się w dłuuugie "piiiiiiii"

Leo ostrożnie odbiera telefon

Gość III: No to co z tym naszym spotkaniem?

Percy: [cenzura]...
Leo: Kończymy nasz program i zapraszamy na następny wywiad, który będzie...
Percy: [cenzura]

Program zakończony.

_________________________________________________________________________________

Siema! Jestem już po egzaminach, więc w sobotę powinien pojawić się nowy rozdział. Dziś jak widać taki wywiad. Nie wiem, czy będę go kontynuowała. Akcja dzieje się jakoś tak po pobyciu Jasona i Percy'ego w Tartarze. A tak poza tym: Dziś są moje 14 urodziny!!! Dziękuję wszystkim za komentowanie i zapraszam do wzięcia udziału w konkursach.
Pozdrawiam serdecznie
~Nati~

poniedziałek, 11 maja 2015

Uwaga konkurs!

Serdecznie zapraszam do wzięcia udziału w konkursie plastycznym i w konkursie na najlepsze opowiadanie. Praca ma mieć związek z bohaterami z serii książek "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy" lub/i "Olimpijscy Herosi". Opowiadania/rysunki nie muszą dotyczyć Percabeth. W konkursie plastycznym mogą to być komiksy, obrazki, jakieś scenki. W opowieściach mogą to być opowiadania, wywiady. Wydarzenia mogą być w dowolnym czasie, miejscu. Chodzi o to, by dotyczyły bohaterów tych książek. Termin na razie nie określony, więc na razie macie nieograniczony czas. Proszę pisać swoje imię, pseudonim. Pracę zostaną opublikowane na blogu. Pracę proszę wysyłać na meila: Percabethforever1@o2.pl
Pozdrawiam

~Nati~

rozdział 56 "Wyspa Polybotesa cz.1"

*Percy*

Około ósmej już znajdowaliśmy się na wodzie. Muszę przyznać, że miałem wielką ochotę wyskoczyć z "okrętu" i płynąć obok. Na szczęście Kamila wymyśliła zawody pływackie. Płynęliśmy jakieś dwie godziny, a i tak był remis. Słyszałem jak Leo kibicuje Kamili, a Ann mi. Chyba nasi przyjaciele zaczęli robić zakłady.
- Stój!!!- Krzyknęła Kamila, a ja byłem tak zaskoczony, a nawet przestraszony, że stanąłem jak wryty i zacząłem opadać na dno. Od razu jednak wypłynąłem na powierzchnie i zobaczyłem, że Kamila jest parę metrów ode mnie i ryczy ze śmiechu. Stworzyłem falę, która opadła na moją siostrę.
 - Ty idioto! Mogłeś mnie utopić!
- Ja?! Nie śmiałbym!- Krzyknąłem. Kamila również zaczęła mnie atakować wodą. Załoga "Argo II" śmiała się, a my razem z nimi. Nagle zaczęli krzyczeć.
- Uwaga!!!
- Przestańcie!!!
- Odwróćcie się!!!
Razem z Kamilą odwróciliśmy się i wpadliśmy prosto na jakiś statek. Zaczęliśmy opadać na dno. Byliśmy trochę oszołomieni i poobijani, ale przytomni.
- Co to do cholery było!- Wrzasnąłem.
- Nie wiem, ale musimy to sprawdzić! Moja głowa!- Odkrzyknęła moja siostra z jęknięciem na końcu. Mnie też bolała głowa, ale Kama ma rację. Na górze są nasi przyjaciele, moja żona w ciąży, na pewno się o nas martwią, a poza tym mogą mieć kłopoty. Szybko wypłynęliśmy na powierzchnię. Ooo to jednak nie był statek tylko skała. Załoga stała już na lądzie i rozglądali się w poszukiwaniu nas. Kiedy znaleźliśmy się na lądzie szliśmy chwiejnie, mieliśmy zawroty głowy, ale nic poza tym.
- W porządku?- Spytała mnie Ann, Leo podszedł do Kamili. Kiwnąłem głową.
- Okay... Jesteśmy już na miejscu- Powiedziała moja żona nie do końca przekonana. Rozejrzałem się. Znajdowaliśmy się na jakiejś wyspie i...
- O Bogowie!- Szepnąłem, a Kamila krzyknęła.
- Co się stało?- Spytali Ann i Leo.
- T...ta wyspa to...to...- Głos jej się załamał i pokazała na wejście do lasu. Ja i moja siostra staliśmy do niego przodem, w przeciwieństwie do pozostałych, więc tylko my mogliśmy dostrzec głowy herosów, tabliczki z napisami "Śmierć Posejdonowi", "Koniec z bękartami Posejdona" itp.
- O Bogowie!- Krzyknęli pozostali.
- Wróćcie na statek i odpłyńcie kawałek, no...większy kawałek. Ann może ich przypilnuj, bo znając nasze dwa Glonomóżdżki jeszcze zakradną się na wyspę, by nam "pomóc" - Powiedziała Thalia patrząc na mnie. Musiałem by baaardzo blady, bo Kamila była koloru skóry Nica. Kiwnęliśmy głowami i chwiejnym krokiem wróciliśmy na statek, życząc innym powodzenia. Na szczęście córka Zeusa kazała Ann zostać. Wiszę jej przysługę.

*Thalia*

Odesłałam  Jacksonów (Ann jest żoną Percy'ego, więc teraz też nazywa się Jackson- od autorki) na statek, bo nie wyobrażam sobie, by dzieci Posejdona i moja przyjaciółka w ciąży uczestniczyli w tej misji. Szczerze to przez całą drogę myślałam jak przekonać Ann, by została na Argo. Nawet wymyśliłam z Percy'm, że ma udawać, że się źle poczuł, zemdlał, a córka Ateny miała wrócić z nim na statek i tam pozostać. Tego jednak, że znajdziemy się na wyspie Polybotesa...nie spodziewałam się. Weszliśmy do lasu omijając głowy dzieci Posejdona, wiszące na linach kilka? kilkanaście?kilkaset? kilka tysięcy lat? To miejsce było straszne! W lesie wszędzie były szkielety, krew, śmierdziało zgnilizną. Bogowie chciałam uciekać! Wszyscy tak wyglądali! Hazel dwa razy wymiotowała, a jej ojcem jest Pluton! Nawet Nico, który był w Hadesie i Tartarze, wyglądał koszmarnie, ale mimo wszystko najlepiej się trzymał. Weszliśmy do jakiejś jaskini, mając nadzieję na znalezienie w niej Clarisse i Chrisa i wyniesienie się z tej przeklętej wyspy! Cała jaskinia była zrobiona z kości herosów, dzieci Posejdona. Bogowie facet powinien się leczyć!
- T...to co dzwonimy po Percy'ego i Kamilę, by wracali?- Spytał Leo, chciał po prostu wyładować napięcie, jego głos drżał.
- J...jasne. Urządzimy sobie imprezkę na kościach ich rodzeństwa- Powiedział Josh. Dotarliśmy do rozgałęzienia dróg i postanowiliśmy się rozdzielić. Ja, Nico, Emilii, Josh w prawo, a Jason, Piper, Leo, Hazel i Frank w lewo. Każdy ruszył w swoją stronę.
_________________________________________________________________________________

Udało mi się napisać króciutki rozdzialik, ale jak już wcześniej wspomniałam mam testy roczne i muszę się uczyć. Czekam na jakieś pomysły od was i mam jeszcze kilka pytań.
1. Jak ma mieć na imię córka Percabeth? Connie czy Jessica? A jak chłopie? Jack czy jakoś inaczej?
2. Czy Ann ma urodzić bliźniaki?
3. Ma się komuś co stać?
4. Ktoś ma umrzeć/zmartwychwstać?
5. Czego ma być więcej? A czego mniej?
6. Co byście dodali?
Czekam na odpowiedzi i zapraszam do czytania i komentowania. Pozdrawiam
~Nati~

sobota, 9 maja 2015

Przepraszam!

Przepraszam, ale nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział. Od poniedziałku do czwartku piszę sprawdziany roczne i chyba nie wyrobię się z nowym rozdziałem. Rozdział pojawi się  na pewno w następną sobotę(16.05.15), ale może pojawi się wcześniej. Przepraszam, przepraszam,przepraszam!

~Nati~

środa, 6 maja 2015

rozdział 55 "Nowa para"

*Nico*

Thalia mówiła mi, że ma lęk wysokości. W sumie sam nie skakałem z radości na fakt, że będziemy lecieć przez połowę drogi, ale nie trząsłem się ze strachu i nie krzyczałem jak tylko wpadaliśmy w małe turbulencje. Siedzieliśmy razem w pokoju i rozmawialiśmy.
- Nico...Ty wiesz, że Afrodyta nam nie odpuści, prawda?
- Ile wiadomości Ci wysłała?- Od wesela Ann i Percy'ego dostajemy od Afrodyty co najmniej 100 wiadomości na dzień.
- Dziś jakieś 1000, a tobie?
- 500
- Odpisałeś jej coś?
- Nie, ale...
- Musimy o tym porozmawiać- Powiedzieliśmy jednocześnie. Szczerze nie miałem na to ochoty ja i Thalia mamy jeszcze czas na ślub i dzieci. Nie chcę jeszcze zakładać rodziny. To się po prostu dzieje za szybko. Nie mam nic do Annabeth i Percy'ego, ale... przez swoich rodziców, mając siedemnaście lat, musieli zapomnieć o życiu nastolatków i stać się dorosłymi, odpowiedzialnymi rodzicami. No... w przypadku Percy'ego "dorosłość" chyba nigdy nie zasłoni dziecinności. Wszyscy jednak widzą jak bardzo się zmienił. Nie jest już taki impulsywny, stał się o wiele mądrzejszy, powaga, widziałem go jak czyta książki i to po hiszpańsku, włosku, łacinie, grece i chyba po persku. Stał się odpowiedzialny i poważny w odpowiednich sytuacjach, taktowny. Zawsze chroni swoją rodzinę, jak lwica swoje dzieci(zabiłby mnie za te określenie, ale taka prawda). Ja też się zmieniłem. Pamiętam jak byłem tym małym chłopcem i grałem w "Magię i Mit". Nigdy nie wyrzuciłem tej kolekcji i mam zamiar przekazać ją swoim dzieciom. Najbardziej dbam o figurkę mojego ojca. Dała mi ją Bianka, tuż przed śmiercią. Kiedy o niej myślę ma gulę w gardle. Kochałem ją i nie wiem, czy kiedykolwiek Hazel, moja przyrodnia siostra ( jej ojcem jest Pluton, rzymski odpowiednik Hadesa) zastąpi jej miejsce. Nie żeby była dla mnie nieistotna, kocham ją i chronię, ale to Bianka była, jest i będzie moją prawdziwą siostrą.
- Nie chcę na razie zakładać rodziny, to wszystko dzieje się tak szybko. Nie jestem na to gotowa- Z zamyślenia wyrwał mnie głos Thalii.
- Ja też. Nie mam nic do naszego kochanego Percabeth, ale nie chcę skończyć jak oni. Mamy czas- Powiedziałem.
- Pełna zgoda. To co? Idziemy spać?
- Możemy się położyć, ale...
- Rozumiem i popieram
- Wniosek, więc został przyjęty- To będzie wspaniała noc.

*Leo*

Siedziałem sobie w pokoju Kamili i robiłem wszystko żeby nie myślała o tym, że jesteśmy w powietrzu. Łatwo poszło, bo już po chwili najpierw ganiała mnie po całym statku, a później wróciliśmy do jej pokoju i razem żartowaliśmy i opowiadaliśmy sobie historie. Naprawdę siostra Percy'ego jest super. Nie, nie jestem zakochany. To tylko przyjaźń. Była  już północ. Graliśmy w "łapki". Wiem, wiem to takie dorosłe, ale naprawdę nie miało to wtedy znaczenia.
- Ha! Skup się Leo, bo ciągle przegrywasz- Powiedziała waląc mnie z całej siły w ręce.
- To Ty jesteś za szybka! I za silna!- Na moje słowa parsknęła śmiechem.
- I kto to mówi?
- Ja jestem synem Hefajstosa, mam ręce kowala. Ty jednak jesteś córką Posejdona, to nie sprawiedliwe!
- Nie wiem czy wszystkie dzieci Posejdona mają taką siłę, ale wiem, że Percy jest ode mnie dwa razy silniejszy, a na razie to tylko my jesteśmy...
- Dobra, dobra. Rozumiem- Popatrzyliśmy sobie w oczy. Nasze twarze dzieliły centymetry. Naprawdę do tej pory nie zwracałem uwagi na jej piękne, oceaniczne oczy, długie rzęsy, delikatny nos, piękne, idealne usta. Z tej odległości dostrzegłem, że wokół nosa ma delikatne piegi, ledwo widoczne. Czas jakby stanął w miejscu. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Oddychaliśmy już tym samym powietrzem i...
- Ha! Wygrałam!- Krzyknęła Kamila i wybuchnęła śmiechem. Moja mina była chyba bezcenna. Córka Posejdona śmiejąc się przybliżyła się i pocałowała mnie w usta.
- Kocham Cię Leo- Jak ja kocham jak mówi moje imię. Przeciąga sylaby i akcentuje tak...pięknie.
- Kocham Cię Kami- Pocałowaliśmy się i...
- Ha! Mówiłem, że oni będą razem!- Usłyszeliśmy krzyk Percy'ego, Josha, Jasona i Nica. Dziewczyny i Frank tylko się uśmiechali. Co mogliśmy zrobić wybuchnęliśmy śmiechem całą dwunastką.

*Percy*

Wiedziałem, że Leo i Kamila będą razem. Mam tylko nadzieję, że się nie rozstaną. Kama to moja siostra, a Leo to mój kumpel, którego bardzo lubię i nie chciałbym wybierać pomiędzy nimi. Co ja gadam. Córka Posejdona i Syn Hefajstosa pasują do siebie idealnie, tylko trochę mi nie pasuje coś od strony rodziców. No wiecie, woda i ogień? Nie, to im nie grozi. Rozeszliśmy się i położyliśmy spać. Jutro będziemy już płynąć. Nareszcie!

niedziela, 3 maja 2015

rozdział 54 "Na pokładzie Argo II"



*Percy*

Obudziłem się dwie godziny później. Ból głowy był silny, ale do wytrzymania. Teraz, razem z Annabeth, Joshem, Emilii, Kamilą, Leonem, Jasonem, Piper, Thalią, Nickiem, Frankiem i Hazel, jesteśmy na pokładzie Argo II. Argo II, to statek, który pływa i lata. Zbudowali go Leo i Josh. Muszę przyznać, nie sądziłem, że im się uda, ale ich dzieło, było... po prostu WOW.

Siedziałem razem z Ann w naszym pokoju i starałem się nie myśleć, że lecimy. Zeus przysięgał na Styks, że nie zrzuci nas z nieba, ale ja i tak strasznie się trzęsłem. Thalia z resztą też się bała, co wywołało u reszty śmiech, który silnie starali się zamaskować. Żeby nie doszło do morderstwa rzuciłem jakiś żarcik, który rozbawił nawet córkę Zeusa.
- Percy, uspokój się nic się przecież nie stanie- Ann uspokaja mnie już jakieś półgodziny, bez skutku.
- A co jeśli...
- Nic się nie stanie. Choć- Wstała, ale ja nie ruszyłem się z miejsca. Nie ma mowy, bym wyszedł z tego pokoju kiedy będziemy w powietrzu.
- Super! Idę po Kamilę, może twoja siostra Ci uświadomi, że nie ma się czego bać- Powiedziała Ann i otworzyła drzwi. Nie zrobiła jednak nawet kroku, bo Leo stał kawałek od drzwi z ręką zaciśniętą w pięść, jakby właśnie miał zapukać.
- Hej, może Percy powie coś swojej siostrze, bo strasznie panikuje- Powiedział Leo, a ja po raz pierwszy odkąd wbiliśmy się w powietrze, parsknąłem śmiechem. Niestety zaraz się wzdrygnąłem i prawie krzyknąłem (usłyszałem krzyk Thalii i Kamili), bo "statek" zatrząsł się i trochę opadł. Leo spojrzał na mnie i parsknął śmiechem.
- Ty też? Co z wami? Argo II się nie rozwali. Mamy też pewność, że Zeus nie zwali nas z nieba. Naprawdę nie rozumiem. Córka Zeusa mająca lęk wysokości i dwójka dzieci Posejdona mająca lęk przed lotem. A tak swoją drogą to latając na Mrocznym jakoś nie trzęsiesz się i boisz się małych turbulencji- Powiedział Leo. Ann już się odwróciła w moją stronę z miną "No właśnie". Tak zapomniała o pegazie.
- Zabiję Cię stary- Powiedziałem i przez następne półgodziny biegałem za Leo po całym pokładzie.
- Widzisz? Mówiłam, że nic się nie stanie jak wyjdziesz z pokoju. Dzięki Leo- Powiedziała Ann.
- Spoko. No to idę jeszcze rozruszać Kamilę- Powiedział Leo, a ja zatrzymałem wzrok na Joshu i Emilii rozmawiających w mesie, w której aktualnie się znajdowaliśmy.
- L...Leo? K...kto kieruje Argo II?- Spytał piskliwym głosem pełnym strachu. Pozostała trójka zaczęła się śmiać. Nagle Josh i Leo popatrzyli na siebie przerażeni.
- Myślałem, że to Ty kierujesz!- Krzyknęli obaj. Dla efektu wpadliśmy w małe turbulencje. Poczułem, że drżę, a później uświadomiłem sobie, że obaj ledwo powstrzymują śmiechem.
- Co was tak śmieszy?- Spytałem wnerwiony na maksa.
- Istnieje coś takiego jak autopilot idioto- Powiedział Leo.
- Zabiję was!- Krzyknąłem i zacząłem biec za uciekającymi przyjaciółmi. Tak naprawdę poczułem się rozluźniony i uspokojony. Nie bałem się już, więc kiedy po pięciu minutach zatrzymaliśmy się w sterowni, podziękowałem im i się rozeszliśmy. Leo jak powiedział poszedł zająć się Kamilą. Interesowało mnie, czy między nimi coś iskrzy. Maks z domku Apolla wrócił do domu. Później skontaktował się z moją siostrą przez iryfon, że jego rodzina przeprowadza się na drugi koniec świata i, że nie wróci już do obozu. Kam płakała przez jakiś czas, ale od kiedy poznała Leona znowu zrobiła się moją bliźniaczką. Fajnie byłoby mieć takiego szwagra jakim jest Leo. No, ale na razie to tylko moje domysły, bo oficjalnie są tylko przyjaciółmi. Josh wrócił do Emi, a ja postanowiłem się zdrzemnąć. W moim pokoju siedziała Ann. W sumie to też, był jej pokój, ale i tak przez ułamek sekundy pomyślałem, że pomyliłem pokoje. Siedziała na łóżku i czytała książkę.
- Już ich zabiłeś Glonomóżdżku?- Spytała ze śmiechem. Wzruszyłem ramionami.
- Gdyby ich nie było mogłoby dojść do tragedii, a poza tym nie mam siły- Powiedziałem z jęknięciem na końcu.
-  Choć tutaj Glonomóżdżku- Powiedziała Ann, a ja wylądowałem na łóżku z głową na kolanach mojej żony. Zaczęła gładzić mnie po bolącej i lekko rozpalonej głowie.
- Masz gorączkę- Zaniepokoiła się.
- Nic mi nie będzie. Jestem tylko trochę zmęczony- Ziewnąłem.
- Połóż się już i prześpij kilka godzin- Rozkazała.
- Okay...- Powiedziałem i zasnąłem.
_________________________________________________________________________________

Następny rozdział w tym tygodniu. Proszę o komentarze z radami i sugestiami.
Pozdrawiam
~Nati~