wybrańcy

wybrańcy

czwartek, 26 lutego 2015

rozdział 30 "Dzień pierwszych razów"

*Percy*

Było cudownie, wspaniale! Tego nie da się opisać! Kochałem się z Ann jakąś godzinę.  Skończyliśmy, bo Ann stwierdziła, że jestem upiornie biały. W sumie miała rację. Teraz leżeliśmy wtuleni w siebie, nadzy, spełnieni. Spojrzałem na moją narzeczoną. Spała tak spokojnie. Patrzyłem na nią i sam w końcu zasnąłem.

*Annabeth*

Percy był taki delikatny. Wiedziałam, że tego pierwszego razu nie chce zepsuć. Udało mu się. Było fantastycznie. Po jakiejś godzinie musiałam przerwać, bo widziałam, że mój narzeczony jest potwornie blady i trochę spocony, a miał się nie przemęczać. Zasnęłam wtulona w nagi tors mojego Glonomóżdżka, spełniona i szczęśliwa.

*Kamila*

Muszę przyznać, kiedy pierwszy raz pojawiłam się w obozie Clarisse, była okropna. Nie lubiłam jej i cieszyłam się jak bracia Hood robili jej kawały. Teraz zmieniłam zdanie. Odkąd mój ojciec, Posejdon, dał mi magiczny miecz, taki sam jak ma mój brat, ta dziewczyna zmieniła się. Na początku walczyłam głownie z Emilii i Josh'em. Clarisse często mnie obserwowała i w końcu zaczęłyśmy walczyć razem. Uczyła mnie nowych trików. W przerwie sporo rozmawiałyśmy i muszę przyznać, lubię ją. Mogę z ręką na sercu powiedzieć, że jest moją przyjaciółką. To dziwne, wiem, ale...nic na to nie poradzę i w sumie...cieszę się  tego.

*Annabeth*

Obudziłam się tak około po dwóch godzinach. Spojrzałam na Percy'ego. Wciąż był blady, ale tylko trochę. Spał tak spokojnie. Zobaczyłam, że się trochę obślinił i z trudem powstrzymywałam śmiech. Nie które rzeczy nigdy się nie zmienią. Mój narzeczony otworzył oczy.
- Hej, czemu się śmiejesz?- Spytał zaspanym głosem.
- Po prostu- Wzruszyłam ramionami- Ślinisz się przez sen- Powiedziałam i oboje zaczęliśmy się śmiać. Ubraliśmy się i ogarnęliśmy się. Po chwili odsłoniliśmy okna i otworzyliśmy drzwi. Poszliśmy na spacer. Chodziliśmy po polach truskawek i wspominaliśmy dawne czasy. Później Percy wpadł na pomysł, by pójść w miejsca, śladami naszej historii. Już wyjaśniam. Zaczęliśmy od spotkania po raz pierwszy w obozie. Później po kolej zwiedzaliśmy dalsze nasze "pierwsze" spotkania w obozie. Ścieżki, które znaliśmy, wywołujące wspomnienia. Skończyliśmy na podwodnym pocałunku. Kiedy mój narzeczony znowu zrobił "wejście smoka", usłyszeliśmy konchę na kolacje. Spojrzałam na Percy'ego. Widziałam jak otwiera usta, by się jakoś wykręcić, ale ja nie dałam mu tej szansy.
- Idziemy na kolacje. Obiecałeś, a poza tym cały dzień nic nie jadłeś. Jestem pewna, że budyń też tam będzie- Wiedziałam, że nie chce iść. Widziałam błaganie w jego oczach.
- To może kompromis? Przyniosę Ci co chcesz i zjesz u siebie?- Pokiwał głową. Zastanawia mnie, dlaczego nie chce jeść w pawilonie jadalnym, tylko u siebie. Odprowadziłam mojego narzeczonego do domku i poszłam na kolację.
- Hej!- W drodze spotkałam Kamilę.
- Cześć! Gdzie Percy?- Spytała.
- Wiesz...nie wiem dlaczego, ale nie chciał pójść na kolację, ale jak zaproponowałam, że coś mu przyniosę to się zgodził.
- Hm... może...wiesz jakie ma problemy z jedzeniem, to jakoś się krzywi, syczy? Nie wiemy przecież jak reaguje na jedzenie- Siostra Percy'ego miała rację.
- Hejka! I jak? Nikt wa już nie przeszkadzał? Zrobiliście to?- Thalia do nas dołączyła.
- Tak...- Westchnęłam.
- Siemka- Emilii też przyszła.
- A ty i on?
- yhm...
- Kiedy?- Spytałam.
- No... pomiędzy śniadaniem, a obiadem, a wy?
- W przerwie na obiad i trochę po nim
- A ty?
- W nocy
- Dziewczyny, dziś jakiś dzień pierwszych?
- Z kim?- Spytałam.
- Z moim chłopakiem...?
- Który to? Od jak dawna?
- No...znacie tego nowego? Maksa od Apolla?
- Tak..., od kiedy wy?- Powiedziała Em.
- No... od jakiś czterech lat jesteśmy parą, a od jakiś sześciu lat się znamy. Mieszkał w San Francisco i kiedyś odkrył tę wyspę. No i później już ciągle do mnie przypływał.
- Kiedy to zrobiliście?
- Tak pomiędzy obiadem, a kolacją.
- Uch... wy dziś też mieliście swój pierwszy?- Clarisse też?
- Tak- Odpowiedziałyśmy jednocześnie. Oficjalnie mogę powiedzieć, że dziś jest dzień pierwszych razów. Zjadłam kolacje, gadając z moim rodzeństwem. Kiedy brałam coś dla Glonomóżdżka, zagadał do mnie Chejron.
- Gdzie Percy?
- W domku. Nie chciał zbytnio przyjść, więc już powiedziałam, że mu przyniosę tą kolację.
- To dobrze. Tylko pamiętaj, żeby wszystko zjadł. Lekarstwa brał?
- Tak.
- A wyszedł z domku?
- Tak... jakieś dwie godziny po obiedzie do kolacji, chodziliśmy po całym obozie. Z przerwami, bo czasami robił się bledszy, ale było okay.
- To dobrze. Pozdrów go ode mnie.
- Dobrze- Powiedziałam i ruszyłam w stronę domku Posejdona.
- Annabeth! Dzisiaj ognisko o 20. Będziecie?
- Postaram się go namówić.
- Okay. To daj mi znać jak będziecie.
- Dobrze- Dotarłam do domku Posejdona i otworzyłam drzwi. Mój narzeczony spał lub myślał. Obstawiam to pierwsze, bo trochę się ślinił. Zaczęłam go budzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz