wybrańcy

wybrańcy

sobota, 31 października 2015

Krwawa Miniaturka

I oto przed wami "Krwawa Miniaturka" nie wiem jak wam się spodoba, ale mam nadzieję, że bardzo. Miniaturka nie ma nic wspólnego z opowiadaniem na moim blogu. To króciutkie zakończenie wojny z Gają. Mam nadzieję, że się spodoba. Specjalna dedykacja dla Irminki oraz osób pragnących śmierci Percy'ego. Opowiadanie może nie jest mega krwawe, ale... zresztą czemu ja to w ogóle piszę? Zawracam wam głowę i marnuję wasz czas. Czytajcie i komentujcie. Pozdrawiam i czekam na opinie
~Nati~

*Percy*

Tnę potwory na prawo i lewo, nie przerywając biegu po polu bitwy. Szukam Annabeth, boję się, że coś jej się stało, że leży konając lub już nie żyje. Mijam znajome twarze obozowiczów. Travis Hood, który został przebity na wylot młodszym bratem, a teraz Connor leży z martwym wzrokiem we wnętrznościach brata. Clarisse La Rue, najwaleczniejsze dziecko Aresa, pochyla się nad swoim chłopakiem, Chrisem i płacze, tamując krwotok, wywołany podcięciem gardła. Pełno nowych obozowiczów, dzieciaków mających całe życie przed sobą leży z porozrywanymi kończynami, płacze i wyje konając lub tuląc swoje martwe rodzeństwo, przyjaciół, bliskich. Mam łzy w oczach, a strach o Annabeth nie pozwala mi myśleć. Nagle ją zauważam i wiem, że mam tylko kilka sekund. Biegnę najszybszym sprintem świata i osłaniam ją przed potworem. Zostaję przepołowiony na pół przez miecz giganta. Wszystkie monstrum znikają, po zniszczonym obozie rozchodzi się śmiech Gai.
- Daję wam tydzień. Spalcie zmarłych, odpocznijcie, a później zdecydujcie, czy dołączycie do nas, czy do waszych bohaterów, których za moment będziecie palić całuny. Percy Jackson i Jason Grace umrą za chwilę i nie ma już odwrotu! Nawet Apollo i Asklepios wam nie pomogą! Za tydzień po was przyjdę heroski! Miłej zabawy! [diaboliczny śmiech]- w obozie następuje cisza. Rzymianie, Grecy, centaury, satyrowie, nimfy i driady oraz inne mitologiczne stworzenia nie poruszają się. Annabeth powoli odwraca się i mnie zauważa, jej krzyk, akt rozpaczy roznosi się echem po całym terenie, zaraz po niej wrzeszczy Piper. To powoduje, że reszta się budzi. Po chwili każdy wyje, jęczy i płacze nad rannymi. Przy mnie jest Ann, Grover, Thalia i Nico. Wszyscy wiemy, że to moje ostatnie chwile i, że za moment umrę. Boję się śmierci, nie chcę umierać, ledwo łapie oddech.
- Percy...- łka Ann.
- Kocham...Cię...- szepczę ostatkiem sił.
- Musiałeś Glonomóżdżku, naprawdę? Nic, by mi się nie stało..., a ty...- Annie wybucha płaczem i mnie tuli, po moich policzkach spływają łzy, reszta szybko dołącza do córki Ateny. Tracę wzrok, biorę ostatni wdech.... Ostatnie co słyszę to słowa Ann, "kocham Cię". Ostatnią rzeczą jaką czuję to miękkie usta mojej dziewczyny, umieram.

~Tydzień później~

*Annabeth*

Odkąd Percy... umarł..., a razem z nim... Jason..., straciliśmy nadzieję. Na każdym kroku odczuwam nieobecność Glonomóżdżka. Przed oczami wciąż mam jego przepołowione na pół ciało. Syn Jupitera zginął tak samo, ratując Piper. Gaja to zaplanowała. Bogowie czemu byłam taka głupia?! Powinnam to przewidzieć, powinnam była bardziej uważać! To wszystko moja wina! Minął tydzień, pozostała nas garstka, w większości kalek, nikt jednak się nie poddał. Pomimo tego, że nasze Asy, bohaterowie, nasze nadzieje, nie żyją, my nie odpuścimy. Nikt z nas nie pozwoli aby ich śmierć poszła na marne.
- Wróciłam!- Słyszę wredny, kobiecy, radosny głosik.
- Ojejku! Postanowiliście walczyć heroski? Nawet bogowie mają tyle oleju w głowie, by się poddać. No cóż... to się pobawimy!- Mówi lekko zaskoczona. Stoimy w zwartej pozycji bojowej, pojawiają się potwory, otaczają nas. Podnosimy broń i razem je atakujemy.
- Za Percy'ego Jacksona! Za Jasona Grace! Za nasze rodzeństwo! Za przyjaciół! Za Obóz Herosów! Za Obóz Jupiter! Za wolność!- wrzeszczymy, przecinając potwory. Nie mamy szans, to pewne, ale i tak będziemy walczyć do ostatniej kropli krwi, to nasz ostatni dzień, w końcu zobaczę Percy'ego, w końcu połączymy się z bliskimi, w końcu będziemy wolni. Zabijam potwory jak maszyna, nie kontroluję tego. Widzę jak paru dziesięciometrowy cyklop odcina Nico ręce, a później nogi, by na koniec przeszyć go na wylot. Słyszę jego wycie, łzy ciekną mi po policzkach, ruszam w jego stronę. Zauważam, że Thalia robi to samo. Stajemy po jego obu stronach, on ostatkiem sił nas zauważa, łzy ciekną mu po policzkach, ale przed śmiercią zdąża powiedzieć ostatnie słowa, patrzy na córkę Zeusa i mówi:
- Kocham Cię- później zamyka oczy i umiera. Thalia kiwa głową, porusza ustami "ja Ciebie też" i rzuca się na cyklopa. Pioruny trafiają w monstrum, ale ono na to nie reaguje. Thalia ląduje obok syna Hadesa, uderzenie sprawia, że umiera szybką śmiercią. Wściekłość mnie ogarnia, ale po części sama mam ochotę tam trafić, chcę znowu przytulić i pocałować swojego chłopaka, chcę być wolna i żyć normalnie. To koniec. Z tymi myślami zostaję przebita na wylot, spadam na ziemię, moja głowa ląduje na brzuchu córki Zeusa. Biorę ostatni wdech i zapadam się w ciemność.
- Nie bój się, otwórz oczy- słyszę tak dobrze znany mi szept. Wykonuję polecenie i zauważam, że wciąż znajduję się w obozie, wiedzę swoje ciało, pełno mglistych postaci, a przede mną stoi...
- Percy!- krzyczę i przytulam chłopaka, całujemy się namiętnie. Kiedy się od siebie odrywamy zauważam Thalię i Nico, całujących się i śmiejących na zmianę. Travisa i Connora jak zwykle wygłupiających się i robiących kawały Clarisse i Chrisowi. Wszystko jest takie jak dawniej, aczkolwiek nie. Obóz Herosów, Obóz Jupiter, nasze ciała i wspomnienia, nasz świat i nasze rodziny, tego już nie ma.
- Percy co my tu robimy? Nie powinniśmy być teraz w Hadesie?- chłopak posmutniał.
- Nie ma już podziemia. Hades się poddał jak i pozostali bogowie. Teraz dusze wędrują po świecie do końca istnienia, nie odradzają się, nie są dzieleni. Mogą podróżować, są wiecznymi duchami, śmiertelnicy... nie istnieją. Nie ma naszych rodzin, nie ma ludzi. Są mitologiczne istoty i my, herosi-zjawy. Nikt nas nie widzi, nie czuje, nie wie o nas, a my widzimy wszystko, czujemy, wiemy co się dzieje. Światem zawładnęła Gaja. Jedyne czego tu nie ma to czasu. Jesteśmy wiecznymi zjawami, utknęliśmy na tym świecie na wieczność- odpowiada. 
- Mamy siebie...- mówię i go całuję.
- Impreza w Lotosie?!- wrzeszczy Leo. Śmiejemy się i lecimy. Może w końcu będziemy wolni? Może to właśnie nasz czas? Czas herosów-zjaw?

13 komentarzy:

  1. Pierwsza! A tak wogóle zabrakło mi słów. To jest wspaniałe! Takiej narracji nie powstydził by się sam mistrz Rick Riordan. Jenynie co, to nie pisz przepołowiony na pół ponieważ to słowo samo w sobie to właśnie oznacza. Życzę weny i mam nadzieję że nowy rozdział już niedługo.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję. Na pewno się poprawie i nie będę tak pisać :). Dziękuję i do następnego rozdziału
    ~Nati

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe . Więcej takich akcji. Dziękuje za dedykt . Uwielbiam Cię. Oczywiście czekam na NN i reakcję Posejdona XD.
    Ps Gra ktoś w TR ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Nowa notka mam nadzieję, że dzisiaj. Zastanowienia się i możliwe, że częściej będę wstawiała takie miniaturki. Nie ma za co :). Pozdrawiam i czekam na coś u ciebie
      ~Nati~

      Usuń
    2. Co to znaczy TR?

      Usuń
  4. Cudowne. Wspaniałe. I nie wiem jakie jeszcze. Po prostu coś pięknego <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Super!!! Naprawdę genialne!! :-)
    Przepraszam że tak żadko komentuję ale szkoła pochłania mi ostatnio większość mojego wolnego czasu. No cóż w sumie to szykujemy się 195 lecie mojej szkoły... Życzę weny i obiecuję że postaram się częściej zaglądać.
    Pozdrowienia
    ~Shadow

    OdpowiedzUsuń
  6. Ekstra! Aż chce się czytać więcej!

    OdpowiedzUsuń
  7. Super,świetna miniaturka!
    Jestem ciekawa jak annabeth zareaguje na to co zrobił w 24 rozdziale glonomóżdżek.Nie mogę się doczekać nextu.
    ~Tymbark ~ Ps.życzę miłego pisania

    OdpowiedzUsuń