wybrańcy

wybrańcy

czwartek, 16 lipca 2015

rozdział 81

*Percy*

Wchodzę do łazienki i spoglądam w lustro. Auć! Ta cała Lottia nieźle mnie urządziła. Opatrunek na wardze jest przesiąknięty krwią, a na prawej skroni zaczyna się robić niezły guz. Rozbieram się, zrywam opatrunek (sorki Ann) i wchodzę pod prysznic. Woda koi mój ból i leczy rany. Po chwili zostaje tylko krwawiąca, cienka rysa na ustach i fioletowy siniak na czole. Zakładam piżamę od Leona. Już wyjaśniam. Kiedy ja i Jason leżeliśmy w szpitalu po porwaniu nas i torturowaniu, syn Hefajstosa postanowił dać nam piżamy z okazji tego, że żyjemy. Moja jest w kolorze morskim. Spodnie ma w małe muszelki, a na bluzce jestem ja jako syren z trójzębem w ręku, a nade mną jest złoty napis "Aqua men". Jasona piżama jest niebieska. Spodnie są w małych błyskawicach, a bluzka z supermenem z głową syna Zeusa. Nad obrazkiem jest złoty napis "Supermen". Nie możemy jednak narzekać, bo stroje same zmieniają swoją grubość i długość. Mają też funkcje ogrzewania i chłodzenie, a najlepsze jest to, że materiał sam wyczuwa czego Ci potrzeba. Wracając do teraźniejszości. Wychodzę z łazienki. Ann spogląda na mnie i wybucha śmiechem. Zawsze tak robi, kiedy zakładam tę piżamę, ale ja naprawdę ją lubię. Kładę się na łóżku, nie zwracając uwagi na córkę Ateny. Dziewczyna po chwili się uspokaja i zakłada mi opatrunek na wargę i zimny okład na czoło. Delikatnie wzdycham.
- Glonomóżdżku?
- Tak Mądralińska?- Pytam kącikiem ust. Parska śmiechem, ale od razu poważnieje, a w jej oczach widzę łzy.
- Myślisz... myślisz, że je znajdziemy?... Żywe?- Pyta łamiącym się głosem. Podpieram się na łokciach. Do tej pory leżałem, a moja żona siedziała na mnie. Patrzę jej głęboko w oczy.
- Annabeth Chase- Jackson. Córko Ateny. Architektko Olimpu i obozu herosów. Bohaterko świata. Wybranko. Żono Percy'ego Jacksona, syna Posejdona. Matko Connie Jackson. Dziewczyno, której matka chodzi z teściem, znaczy się twoim teściem... właściwie to nie wiem, czy oni się ten tego...
- Percy. Do rzeczy, nie mów mi o tym chorym i...
- Dobra. Chodzi o to, że... kurczę miałem całą przemowę, tak dobrze mi szło. Dobra. Chodzi o to, że wszystko będzie dobrze i, że kocham Cię- Mówię.
- Widzisz? Teraz to dziwnie brzmi. Znajdziemy je żywe- Całuję ją.
- Mam nadzieję- Szepcze cichutko.

*Posejdon*

Wciąż szukamy mojej wnuczki i byłej dziewczyny, którą kochałem bardzo mocno, a teraz kocham jak przyjaciółkę. Na razie wszystko wskazuje na krainę elfów. Mam nadzieję, że szybko je znajdziemy. Siedzę teraz na Olimpie i przeszukuję oceany, morza, jeziora, rzeki... wszystkie zbiorniki wodne. Każdy bóg ich szuka. Słyszę pukanie do drzwi.
- Proszę- Warczę, bo nienawidzę jak mnie odrywają od poszukiwań. Do mojego domku wchodzi Atena.
- Och... to ty. Przepraszam- Mówię zmieszany.
- Nie szkodzi. Przyszłam Cię powiadomić, że Zeus chce się z nami widzieć. Ma jakieś sprawy do omówienia...- Mówi i siada koło mnie. Siedzimy chwilę w milczeniu.
- No... to chyba musimy iść- Przerywa ciszę.
- Ateno...
- Nie wracajmy do tego Posejdonie. Nie możemy krzywdzić naszych dzieci. Zwłaszcza w tej chwili
- Wiem...- Wzdycham.
- Chodźmy już, bo się spóźnimy- Mówi.Wychodzę za nią, choć najchętniej złączyłbym nasze usta w długim pocałunku.

*Luke*

Siedzę w swoim pokoju. Czuję się trochę głupio, bo jestem na misji z samymi parami. Czuję się niepotrzebny, jak dziewiąte koło u wozu, jeśli w ogówle coś takiego istnieje. Myślę na tym co straciłem. Moją pierwszą miłość... Thalię. Pamiętam nasz pierwszy i ostatni pocałunek.

Siedzę w jaskini. Na zewnątrz panuje burza. Pojedyncze krople ulewy wpadają do środka. Siedmioletnia Ann leży zwinięta w kłębek przy ognisku i drży. Dwunastoletnia Thalia siedzi naprzeciwko niej i smaży sobie zająca, którego upolowaliśmy parę godzin temu. Po raz pierwszy przyglądam się jej tak intensywnie. Czarne włosy urosły jej do ramion. Intensywnie niebieskie oczy, przeszywają zdobycz na wylot. Punkowe ciuchy i wojskowe buty. Spogląda na mnie i zaczyna się cicho śmiać. Marszczę brwi i spoglądam na nią pytająco.
- Co się gapisz Lucky? [czytaj: Laki]- Pyta. Czuję, że robię się czerwony.
- Po prostu Lia...- Nie powinienem tego mówić. Z Talią jest tak. Ona przerabia twoje imię jak chce, ale spróbuj to samo zrobić z jej... . Rzuca się na mnie z nożem. Przyciska mnie do podłogi, a broń przykłada do gardła.
- Jeszcze raz nazwiesz mnie "Lia"...- Mówi bardzo powoli przez zaciśnięte zęby, ale ja odsuwam od siebie nóż i całuję ją. Nie wiem co mnie napadło. Przecież ona mnie zabije! Może to przez adrenalinę? Emocje? Dziwię się, bo odwzajemnia pocałunek. Całujemy się tak parę minut.
- Fu...- Słyszymy głos dziewczynki. Odrywamy się od siebie i widzimy blondynkę zakrywającą sobie oczy, zniesmaczoną miną. Wybuchamy śmiechem.

Mimowolnie uśmiecham się na to wspomnienie. Delikatnie dotykam swoich ust, zamykam oczy. Czuję się jakbym przeniósł się w czasie. Po chwili nawet widzę minę małej Ann. Annabeth... no właśnie. Nie wiem kiedy się we mnie zakochała. Zawsze myślałem, że jesteśmy jak rodzeństwo. Kiedyś nawet bawiliśmy się, że ja jestem "tatą", Thalia "mamą", a Ann wkurzającą Chihuahua'ą [czytaj" cziłałą], której nie możemy się pozbyć. Żartuję blondynka, była naszą "córeczką". Nigdy jednak nie przypuszczałem, że ona coś do mnie czuje. Teraz dopiero zauważam swoją głupotę. Przecież ona odkąd skończyła dziewięć lat latała za mną rumieniąc się i słodko uśmiechając. Uświadomiłem sobie, a właściwie Percy uświadomił mi, że ona jest we mnie zakochana.

Stoję na arenie i czekam na tego nowego, Percy'ego. Na wczorajszym treningu zrobił na mnie wrażenie.
- Cześć- Mówi, podchodząc do mnie.
- Cześć. Gotowy?- Pytam. Umówiliśmy się dziś na trening.
- Tak... Luke... mogę zadać Ci dość... osobiste pytanie?- Pyta.
- Dawaj
- Czy Annabeth...no... ona jest w tobie zakochana... czujesz coś do niej?- Pyta jąkając się.
- Podoba Ci się Ann?!- Jestem w szoku i reszt w ogóle do mnie nie dociera.
- Tak. To znaczy...
- Annabeth jest dla mnie jak siostra- Zaczynam przetrawiać jego wcześniejsze słowa
- Na pewno nie jesteś...
- Nigdy nie pomyślałbym, że ona i ja...- Dopiero teraz pojmuję najważniejszą część.
- Ann jest we mnie zakochana?!
- No... tak. Nie widzisz jak się zachowuje w twoim towarzystwie?- Pyta trochę zdziwiony moim zdziwieniem (?).
- Może... może przełożymy trening na później?- Pytam. Kiwa głową. Rozchodzimy się.

W tedy jeszcze nie wiedziałem, że Percy jest synem Posejdona i moim, w tedy przyszłym wrogiem. Przed jego uznaniem, był dla mnie jak przyjaciel. Teraz nim jest. Trzecia i ostatnia osoba. Najważniejsza. Ta którą kochałem najbardziej na świecie... Melodii.

Siedzę w ukryciu. To moja pierwsza misja. Mam Zabrać złote jabłko z Ogrodu Hesperyd. Tydzień temu natknąłem się na półboginie. Ma na imię Melodii. Jest wysoka, ma delikatnie opaloną skórę. Jasne, falowane włosy związuje w wysokiego kuca. Jest szczupła i delikatna, ale świetnie walczy sztyletem. Jest szybka, zwinna i bardzo kreatywna. Zaczynam się zastanawiać, czy jej matką nie jest Atena. Dziewczyna nigdy nie była w obozie herosów. Świetnie jednak mówi po łacinie, co mnie zaskakuje, bo większość półbogów jest w stanie powiedzieć parę zdań w tym języku, dukając. Ona tak ma z greką. Wplątałem ją w tą misję. Powiedziałem, że jak ją skończę to pojedziemy razem do obozu herosów. Jest ona o trzy lata młodsza ode mnie, ale czuję się przy niej jak kretyn. O bogowie! Ona jest jak starsza wersja Annabeth! A ja chyba... się w niej zakochałem.
- O czym myślisz Luke?- Szepcze.
- O...- Spogląda na mnie, a ja nie wiedząc dlaczego mówię jej prawdę.
- O Tobie Mel. O tym, że... Kocham Cię- Szepczę prawie jak sekret. Siada mi na kolanach.
- Ja Ciebie też- Odszeptuje i... całuje mnie! Nie czułem tak wielkiego pragnienia na kolejny pocałunek nawet z Thalią. Ta dziewczyna... ona jest chyba moją drugą połówką. Kocham ją. Wiem, że dziwnie to brzmi. Znamy się dopiero tydzień, ale... chyba Afrodyta maczała w tym palce. Całujemy się przy świetle gwiazd jeszcze długo po tym jak na miejscu księżyca, pojawia się słońce.

W nocy już nie żyła. Umarła z mojej winy! Gdybym nie stracił głowy... . Nie mogę tak myśleć. To właśnie przez to stałem się sługą Kronosa. Każda dziewczyna, którą pokochałem umierała. Thalia, Melodii. Annabeth miała, ma Percy'ego, a ja kochałem ją i nadal kocham, ale jak siostrę. Z tymi rozmyśleniami, zasypiam.

*Percy*

Budzę się rano. Ann już nie śpi i się myje. To dziś. Dziś może w końcu dowiemy się gdzie jest nasza córeczka, gdzie jest moja mama. Czekałem na ten dzień tyle czasu, ale jednocześnie się boję. Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli to do jutra je znajdziemy. Martwię się, że... może być już za późno.
- Wstawaj Percy- Ann rzuca we mnie poduszką. Siadam na łóżku.
- I ty przeciwko mnie- Mówię oskarżycielskim głosem i idę do łazienki przy okazji rzucając w nią poduszką. Po paru minutach wychodzę i idziemy na śniadanie. Rossie podobno wczoraj pokazała nam jadalnie, ale ja byłem zbyt wstrząśnięty jej wcześniejszymi informacjami. Na szczęście córka Ateny zawsze zna drogę. Na miejscu spotykamy Silene, Beckendorfa, Leona, Kamilę, Jasona i Piper. Siadamy z nim, a Leo wybucha niepohamowanym śmiechem. Wszyscy patrzą na mnie.
- Ann... co ty mu robiłaś?- Pyta młodszy syn Hefajstosa przez łzy.
- Nie ja- Warczy przez co i reszta wybucha śmiechem, ale po chwili poważnieją.
- To kto w takim razie?
- Nieważne- Warczę. Jason już otwierał usta, ale na szczęście wybawił mnie syn Hermesa, wchodzący do jadalni.
- Nie wiedziałem Ann, że...
- To nie ja!- Luke wybucha śmiechem. Nasi towarzysze świetnie się bawią, a ja i Ann wkurzeni jemy śniadanie. Nie wiem dlaczego, ale... nie chcę wydawać Lotti. Może to takie... przywitanie? Nie wiem.  Kończymy jedzenie i idziemy do tego całego Ulumiena. Na moje nieszczęście są tam Lottia, Allia i Rossie. Czternastolatka podbiega do mnie.
- W porządku? Świetnie wyglądasz. Do twarzy Ci z tą rysą. Jesteś teraz taki... męski. Ogólnie zawsze taki jesteś i odważny, waleczny...
- Allia daj mu spokój, bo spotka Cię gniew twojej bohaterki- Odzywa się Rossie.
- Przepraszam Ann. Kurczę, ale się dobraliście. Z tobą nie mam szans! Jesteś taka mądra, sprytna, szybka, silna, odważna...
- Zawsze chciała być taka jak ty- Przerywa jej moja elfia przyjaciółka.
- Zawsze..., a później jak się okazało, że chodzisz z Percy'm...- Moje imię wymówiła z takim wielbieniem, że przestraszyłem się, że zaraz się rzuci na mnie jak Lottia. Ona jednak piszczy i wychodzi. "Płynąca z wiatrem", cała czerwona za nią, Rossie uśmiecha się do nas i zamyka za sobą drzwi, właściwie to wrota.

*Annabeth*

Wiemy gdzie ukrywają się Drago i świta. Łowczynie potwierdziły, że to właściwie miejsce i udały się tam godzinę temu. Teraz nasza kolej. Nico i Thalia już się zjawili i teraz całą jedenastką, razem z trzema elficami ruszamy po moją córkę i teściową. Błagam wszystkich znanych, nieznanych mi bogów o to, by nic im nie było, by przeżyły. 
- Nie martw się. Jesteśmy razem- Słyszę szept Percy'ego przy uchu. Lecimy na Argo przez krainę elfów.
- I to się liczy. Kocham Cię
- Kocham Cię
_________________________________________________________________________________

Nowy rozdział w tym tygodniu. To siedzenie w domu ze skręconą kostką wychodzi mi na dobre. Proszę komentujcie, czy wam się podoba, czy coś zmienić, co wy byście dodali, czego ma być więcej/mniej. Pozdrawiam
~Nati~

13 komentarzy:

  1. Hej dzisiaj już ze swojego konta . Rozdział baardzo mi się podoba . Ja nie zmieniłabym nic , no może dodałabym trochę więcej Luka . W przyszłości mam nadzieję , że będzie więcej akcji . Z niecierpliwością czekam na NN. ~ Irminka 91 ( córka Hadesa )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. O akcje się nie martw to taka... cisza przed burzą. Z Lukiem będzie pewna historia, więc będzie go dużo.Mam nadzieję, że do soboty się pojawi nn.
      Pozdrawiam
      ~Nati~

      Usuń
    2. Też mam taką nadzieję (:
      Fajnie , lubię u ciebie momenty akcji i walki . Są ekscytujące . Czekam na NN i nie mogę się doczekać (: . Świetnie piszesz .

      Usuń
  2. Ja także nie zmieniałabym nic. Jest super i tego się trzymaj. Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z Karolcia XD. Jest świetnie i niech tak zostanie. Czekam na NN.
    CÓRKA NEPTUNA

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam już od dłuższego czasu twój blog,czytam od początku i od początku a dalej mi sie nudzi naprawde bardzo mi sie podoba pierwszy mam tak z jakimś blogiem,przy każdym rodziale szczęka mi opada.:-DNie moge sie doczekać NN.:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niedawno odkryłam twój blog i muszę stwierdzić, iż bardzo mi się podoba :D

    Może ktoś zechce zajrzeć na mój, również o Percabeth :)
    percabeth-adventures.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Na pewno zajrzę na twój blog :)

      Usuń