wybrańcy

wybrańcy

czwartek, 2 lipca 2015

rozdział 75

*Percy*

Do nocy opowiadaliśmy Silenie, Beckendorf'owi i Lukowi o tym co się działo w obozie. Ich miny były bezcenne, naprawdę żałowałem, że nie ma tu Kamili. Moja siostra na pewno zrobiłaby cudowne fotki.
- Dobra, zbierajmy się, bo mieliśmy jeszcze pogadać z Chejronem- Powiedziała Ann. Niechętnie poszliśmy do Wielkiego Domu.
- Och! Już jesteście, myślałem, że coś wam się stało- Powiedział Pan D. głosem pełnym nadziei.
- Panie D.!- Uspokoił go Chejron. Razem grali sobie w karty, w salonie.
- Dobra, już dobra. Nasze kochane Percabeth może zabrać pozostałych do swojego domu, bo wszyscy już śpią, a teraz sio i jutro spotykamy się o ósmej tutaj, by powiedzieć obozowiczom o waszym powrocie. Nie pokazujcie się tu do tego momentu- Powiedział Dionizos. Chejron kiwnął głową, ale wcześniej przywitał nas serdecznie. Poszliśmy do naszej wilii.
- Ale cudny dom!- Pisnęła Silena.
- Dostaliśmy go od Posejdon i Ateny! Nie uwierzycie, ale tydzień temu moja matka nazwała Percy'ego SYNEM!
- Co?!- Pozostali (Thalia też) nie mogli uwierzyć. Zaczęli się śmiać.
- W to już nie uwierzymy- Powiedziała trójka odrodzonych przyjaciół.
- A swoją drogą Percy,  świetny miałeś pomysł, by nie umrzeć- Powiedział Beckendorf.
- Słyszałeś?
- Całe Podziemie słyszało! Hades przez tydzień zabronił wrzeszczeć, nawet na polach kary panowała cisza!- Powiedział Luke.
- Doprowadzanie bogów do szału to zawsze, była moja pasja
- Chciałeś chyb powiedzieć, że to JEST twoja pasja- Powiedziała Ann. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Odłożyliśmy Connie do jej łóżeczka i poszliśmy na basen. Całą noc spędziliśmy na gadaniu, śmianiu się i wygłupianiu. Mała płakała tylko raz o trzeciej, ale jak ją wziąłem na basen od razu się rozpromieniła. Kochała wodę, mycie się. Silena i Beckendorf opiekowali się małą, a ja myślę, że niedługo sami będą mieli takiego szkraba. Ja, Ann, Thalia i Luke popisywaliśmy się. O siódmej zaczęliśmy się szykować. Jak zwykle to ja robiłem śniadanie. Dziewczyny wybierały dla siebie jakieś ciuchy i zajmowały się Connie. Luke i Beckendorf gadali ze mną.
- Nie wiedziałem, że gotujesz- Powiedział syn Hefajstosa.
- Ta... miałem nadzieję, że nikt nigdy tego nie odkryje, a teraz...
- Jak się to właściwie stało?
- Byliśmy na misji. Każdy robił sobie to co chciał, a ja zrobiłem naleśniki, niebieskie. Thalia zaczęła się wypytywać o kolor, a jak po chwili spojrzałem na talerz okazało się, że jest pusty. Tak się to zaczęło
- Czyli wkopała cię własna kuzynka
- Ta... . Następnego dnia, kiedy zmusiła mnie do zrobienia śniadania, dostała pyszne glony w swoich słodkich naleśnikach. Niestety w glonach, był robak... no Thalia nieźle po tym chorowała- Zaczęliśmy się śmiać.
- Tak w ogóle to jak cię zmusiła?
- Lecieliśmy... jej ojcem jest Zeus... jej ojciec mnie nie lubi... może mnie zwalić z nieba...
- I wszystko jasne- Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy do Wielkiego Domu.

*Posejdon*

Nie mogłem wysiedzieć w swoim domku na Olimpie. Postanowiłem się przejść. Wczoraj przyjechałem tu, bo Zeus postanowił, że wszyscy mamy tu być, bo dziś jest poważna narada. Nigdy go nie zrozumiem. Wkurza mnie to, że mój brat urodził się ostatni, a fuksem nie trafił do żołądka Kronosa. Teraz zamiast traktować Hestię, jako najstarszą siostrę, traktujemy ją jako najmłodszą. Dla mnie to trochę dziwne, że najmłodsza (licząc od urodzenia, a nie od wyskoczenia z naszego ojca) z nas jest z najmłodszym...no, ale okay.
- Uważałbyś!- Wpadłem na Atenę.
- Przepraszam piękna, ale Cie nie zauważyłem, a tak właściwie co ty tu robisz?
- Po pierwsze nie mów do mnie "piękna", a po drugie nie twoja sprawa
- Okay sówko, ale może byśmy pogadali skoro oboje nie śpimy
- O Zeusie, no dobra- Jak ja lubię ją denerwować! Usiedliśmy na ławce przy fontannie. Annabeth naprawdę dobrze zaprojektowała Olimp.
- Twoja córka jest świetnym architektem
- Wiem...
- Ma to po mamie. Nie dziwię się, że mój syn się w niej zakochał, urodę też ma twoją...
- Posejdonie my... nie możemy tego zrobić naszym dzieciom
- Ateno... dlaczego?
- Pomyśl jakby to wyglądało... Ja i ty?
- Dlaczego nie...? Czemu nie możemy spróbować? Kiedyś się nienawidziliśmy, a teraz? Ateno proszę...
- Ja ciebie też proszę Posejdonie. Nasze dzieci w przyszłości zostaną bogami, a my? Co, będziemy razem? To się nie uda. To... to będzie chore!
- A związki bogów kiedyś były normalne?
- Nie mówię o pokrewieństwie...
- Dzieci Afrodyty i Aresa ciągle za sobą latają
- Ale często się rozstają, a nasze dzieci...
- Ich miłość będzie trwać wiecznie, ale Ateno proszę cię, spróbujmy! Wiem, że ty też coś do mnie czujesz, że gdyby Ann i Percy się nie spotykali już dawno bylibyśmy razem!
- Ale oni są razem i będą!
- My też możemy być! Nie uda się, znienawidzimy się, gorzej niż było i tak nie będzie. Spotykali się jak byliśmy wrogami, teraz się tolerujemy, czemu nie możemy być razem? Spróbuj!
- Zastanowię się Posejdonie, ale nie wiem. To nie logiczne, nie stałe to jak...- W tym momencie wiedziałem, że zacznie gadać o architekturze. Porównywać nasz związek do budynków itp. Pocałowałem ją. Po chwili ona odwzajemniła pocałunek. To było piękne! Czekałem na tą chwilę od dłuższego czasu, od ślubu Ann i Percy'ego. Zagłębiłem rękę w jej jasnych włosach, a drugą trzymałem ją w talii. Ona trzymała mi ręce na klatce piersiowej. Wiedziałem, że też pragnie być ze mną, ale w sumie miała rację. Nasze dzieci są małżeństwem, mają córkę! Boję się ich reakcji, ale... z Amfitrytą rozstałem się rok temu. Atena nigdy nikogo nie miała, ja wiem, że ona, wieczna dziewica itd., ale... zawsze można to zmienić...
- CO?!- Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.

*Hugo*

Razem z Denis bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Nigdy nie miałem przyjaciół, bo jestem synem Tartar'a. Chciałbym żyć normalnie, nie wykonywać poleceń ojca i Dragona. Denis również. Może to już czas, by się ujawnić...? Nie wiem. Boję się. Nie chcę ginąć, nie chcę być torturowany! Wsiadłem na motor i jechałem z największą prędkością przez szosę. Uwielbiam to robić. Wiatr wieje mi w twarz rozwiewając wszystkie myśli. Liczy się tylko maszyna i ja. Kocham to robić. Zatrzymałem się po godzinie bo droga się skończyła.
- Co tak pędzisz?- Spytała Denis. Siedziała na swoim motorze pomiędzy dwoma drzewami.
- Lubię to robić- Wzruszyłem ramionami.
- Co ty tu robisz?- Spytałem.
- To co ty Hugo- Powiedziała. Rozmawialiśmy jakąś godzinę. Na końcu drogi, były dwa drzewa i jeziorko. Siedzieliśmy nad nim. W pewnym momencie wskoczyłem do niego i wciągnąłem za sobą dziewczynę.
- Głupi jesteś!- Krzyknęła i wsadziła mi głowę pod wodę. Chwilę potem pociągnąłem ją za sobą pod wodę i pocałowałem ją. Nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale... odwzajemniła go i razem wypłynęliśmy. Cały czas się całowaliśmy. Nie wiem czy to przez adrenalinę, czy z powodów naszych emocji i naszej sytuacji, ale po chwili leżeliśmy na trawię. Zaczęliśmy ściągać z siebie ciuchy i... zrobiliśmy to! To było wspaniałe!

*Jason*

Dziś Chejron przekazał wszystkim, że mamy o ósmej spotkać się w Wielkim Domu. Zwykle o tej godzinie jest śniadanie, ale koordynator przesunął je na godzinę siódmą. Zjedliśmy i poszliśmy na miejsce. Wszyscy się zebraliśmy. Pan D. żłopał swoją dietetyczną Colę, natomiast Chejron nerwowo machał ogonem. Punktualnie o ósmej zaczął przemawiać.
- Wszyscy się zapewne zastanawiacie dlaczego was tu zebrałem. Mam wam do przekazania, że bogowie postanowili przywrócić życie trzem herosom walczącym w bitwie o Olimp...- W sali zaczęły się rozmowy. Wszyscy zastanawiali się o kogo chodzi. Ja, Piper i Leo oraz Josh, Emilii i Kamila nie znaliśmy nikogo z tamtej bitwy.
- Kogo?- Spytała w końcu Clarisse kiedy szepty umilkły.
- Silenę Beauregard, Charlesa Beckendorf'a i...- Tu znów zamachnął nerwowo ogonem.
- Luka Castellana - Teraz wybuchła prawdziwa wojna między obozowiczami. Jedni wołali, że super inni, że jak tak można, a jeszcze inni, nie mieli zdania. Słyszałem o Luku. To on przyjął Kronosa, to przez niego zginęło mnóstwo przyjaciół. Niby pod koniec uratował Olimp, ale... . Percy mu już chyba wybaczył, ale to nie zmienia faktu, że i on i Ann mogliby zginąć i Connie, by się nie urodziła.
- Cisza. Oni już tu są. Proszę was, żebyście zapomnieli o przeszłości i nie traktowali ich inaczej. Zwłaszcza Luka- Na twarzach obozowiczów malowała się radość, ale u nie których wściekłość. Wszyscy jednak pokiwali głowami.
- Wejdźcie- Rzucił Pan D. do otwartych drzwi. Najpierw wyszła wysoka, brązowowłosa dziewczyna. Miała niebieskie oczy, fioletowe cienie i pomalowane usta. Jej perfumy mocno przyciągały, to musiała być Silena, córka Afrodyty jak się dowiedziałem. Razem z nią wszedł czarno skóry, potężny chłopak, pewnie Beckendorf. Z nim weszły roześmiane Ann i Thalia. Na ich widok obozowicze zwariowali ze szczęścia. Wciąż czekałem na Luka. W końcu wszedł. Wysoki blondyn z niebieskimi tęczówkami. Przez jego policzek przebiegała jasna blizna. Zdziwiło mnie, a także wszystkich obozowiczów. Obok niego, w ramię, w ramię szedł Percy! Myślałem, że obozowiczom wyskoczą gały z orbit. Szczęki opadły im do podłogi. Pewnie myśleli, że ta dwójka będzie największymi wrogami, a oni wyglądają jak najlepsi kumple! Nawet Chejron i Pan D. byli lekko zaskoczeni, ale oni pewnie widzieli ich wcześniej. Percy na rękach trzymał Connie. To również wywołało zachwyt u obozowiczów i kiedy wyszli z szoku od razu podbiegli do syna Posejdona. Myślę, że on to zrobił specjalnie. Connie miała pojawić się w obozie za miesiąc, kiedy trochę podrośnie, bo nie lubi krzyków, ale pewnie chcieli odwrócić uwagę pozostałych od Luka, udało się.

_________________________________________________________________________________

Kolejny rozdział do poniedziałku, ale najprawdopodobniej pojawi się w tym tygodniu. Pozdrawiam i proszę o komy
~Nati~

9 komentarzy:

  1. Cudo cudo cudo. Nie mogę doczekać sie następnego rozdziału. Proszę opisz w nim ,, Imprezkę dla młodych rodziców" oraz wręczqnie prezentów <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dołączam się do komentarza wyrżej

      Usuń
  2. Jasne, że opiszę.
    Pozdrawiam
    ~Nati~

    OdpowiedzUsuń
  3. No muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem, przeczytałam twojego bloga w ciągu niecałych dwóch dni i bardzo mi sie spodobał, jest wciągający i akcja jest wartka :)
    Na początku bardzo rzucały mi się w oczy powtórzenia epitetów i zdań jak chciałaś coś opisać, ale już jest lepiej i sie wyrabiasz w pisaniu i o to właśnie chodzi by sie nie poddawać, tylko trenować dalej ;)
    Sama piszę o Percabeth, jednak nie mam tyle odwagi by to wstawić do internetu, dlatego gratuluję odwagi :)
    Ogólnie twój blog jest bardzo dobry, prawie wcale nie ma nudnych rozdziałów no i oczywiście piszesz o tym co kocham czyli Percabeth <3
    Myśle, że twój blog powinien być rozsławiony bardziej
    Pozdrawiam i życzę weny w pisaniu, będę z niecierpliwością czekać na kolejny rozdział, by wiedzieć co sie wydarzy :D
    /Zuzuu/

    OdpowiedzUsuń
  4. Słodka a zarazem dziwna ta przyjaźń Perciego i Luke'a

    OdpowiedzUsuń
  5. Słodka a zarazem dziwna ta przyjaźń Perciego i Luke'a

    OdpowiedzUsuń