wybrańcy

wybrańcy

wtorek, 21 lipca 2015

Epilog

*Luke*

Dziewięć dni, dziewięć nocy. Tyle się spada w otchłań Tartaru. Tak przynajmniej napisał Hezjod. Trzymamy się za ręce, ubrania. Jesteśmy przerażeni. Przy mnie spada Percy. Ma zamknięte oczy, jego ręce się rozluźniają. W ostatniej chwili łapię jego córkę. Zastanawiam się dlaczego spada najszybciej, jest przecież lżejszy ode mnie, czy Beckendorf'a. Zauważam coś czarnego, przewieszonego przez jego ramię. Torba! No tak, musi trochę ważyć. Łapię syna Posejdona razem z Charlesem. Chłopak zdejmuje mu torbę.
- To waży z trzydzieści kilo!- Skarży się syn Hefajstosa. Connie płacze, przejmuje ją Kamila. Leo trzyma Jasona, a Beckendorf Rossie, oboje (Jason i Rossie) są nieprzytomni.
- Woda- Mamrocze Percy.
- Woda?!- Pytam, bo słabo go słyszę.
- Woda! Czuję wodę!- Krzyczy Kamila.
- Tu wody nie są za... przyjazne- Mówię.
- Nie mamy wyjścia!- Przypomina mi córka Posejdona. Kiedy jesteśmy już przy dnie, dziewczyna krzyczy rozpaczliwie. Woda nas zalewa.

Pierwsze co czuję. Zimno. Lądujemy w wodzie. Nie jest to Styks, Lete, czy Flegaton. Pozostaje, więc tylko Acheron, rzeka smutku lub Kokytos, rzeka lamentów. Jeśli zimno nas nie zabiło to raczej przeżyjemy. To bez sensu. Nic nie ma sensu. I tak nie przeżyjecie. Zginiecie! Słyszę tysiące zawodzących dusz i już wiem, że to Kokytos. Przez chwilę mam ochotę przestać płynąć, starać się wypłynąć. Jednak po chwili to mija i wypływam na powierzchnie razem z synem Posejdona. Zauważam pozostałych. Charles i Rossie jednak ciągle opadają i wynurzają się. Syn Hefajstosa utrzymuje elfkę i dwie, dość ciężki torby. Sam mam problem z Percy'm. Leo z Jasonem również. Kamila jest blada jak kreda, utrzymuje Connie, a wokół nas wytwarza wir. Dużo ją to kosztuje. Dopływamy do brzegu. Upadamy na czarny piach i dyszymy. Może rzeka miała rację? To bez sensu. Powietrze jest przepełnione siarką. Wszędzie są potwory. Nie mamy szans przeżyć. Słyszę jęk elfki. Podnoszę się i już rozumiem. To nie piach, to odłamki ciemnego szkła. Wszystko tu jest po to, by ranić i zabijać. Rozglądam się Jason odzyskał już przytomność, a teraz coś mamrocze o dziecku. Syn Posejdona drży, a jego usta są sine. Zbieramy się przy ojcu Connie, która teraz jest wtulona do Kamili.
- Musimy się stąd ruszyć, bo dostaniemy hipotermii- Mówi córka Posejdona, a na potwierdzenie wskazuje na brata i bratanice, która również się trzęsie.
- Przeszukajmy torby. Z tego co mówiła mi Ann w tej są rzeczy dla Connie i... i ubrania... mamy- Mówi łamiącym się głosem, a po jej policzkach spływają łzy. Leo ją przytula.
- P...Percy mówił, że w drugiej są rzeczy na pobyt tu. Przeczuwał, że spadnie...
- Jak to przeczuwał?- Pyta elfka.
- Ma mega intuicje- Odpowiada Jason.  Otwieramy torby. W pierwszej znajdujemy ubranka dla małej, której od razu zmieniamy mokre śpioszki na suche. Znajdujemy też tam butelki z mlekiem, poduszkę od dzieciaków z domku Hypnosa, pluszaka, kocyk, którym otulamy dziewczynkę, pieluchy i pieluszki materiałowe oraz smoczek. Jak mówiła Kama są też tam dwa ubrania, najprawdopodobniej należące do Sally. W drugie torbie jest dwadzieścia butelek wody, krakersy, paluszki, ciastka, chipsy, dwadzieścia dużych termosów z nektarem i paręnaście batoników z ambrozją. Oprócz tego znajdujemy tam śpiwór, trzy koce, osiem bluz (syn Posejdona ma tendencje do niszczenia bluz), sześć par spodni, tyle samo par skarpet i buty na zmianę. Trzeba mu przyznać, że umie się spakować. Zmieniamy ciuchy. Kamila i Rossie ubierają ciuchy Sally, a my Percy'ego. Zmieniamy też i jemu ubrania. Zakładamy nową parę butów. Otulamy go kocem. Syn Posejdona ląduje razem z córką w śpiworze. Pod ich głowy kładziemy magiczną poduszkę. Bierzemy duży łyk nektaru. Wszyscy oprócz elfki i małej, bo nie chcemy ryzykować, i ruszamy na poszukiwania wrót śmierci. Razem z Beckendorf'em, Jasonem i Leonem niesiemy Percy'ego i Connie. Kamila i Rossie idą za nami.
- Trzeba gdzieś odpocząć- Mówi córka Posejdona.
- Może niedaleko Flegatonu, rzeki ognia- Proponuję.
- Flegaton? Brzmi jak flegmatyczny maraton- Leo chce chyba trochę rozluźnić atmosferę. Jason wciąż jest oszołomiony. Dowiedział się w końcu, że zostanie ojcem! Ciągle patrzy na córkę Percy'ego, która śpi wtulona w swojego tatę.
- Muszę przyznać Ci rację. Kto normalny tak nazywa rzekę ognia?!- Pyta retorycznie Kama.
- Nieważne. Znajdźmy tą rzekę i jakieś schronienie. Podajcie mi tę bluzę- Jęczy elfka. Obie dziewczyny mają jeansowe spodnie i swetry, ale drżą z zimna. Zakładają dwie, ostatnie bluzy Jacksona i idziemy dalej. Mam nadzieję, że nic nas nie zaatakuje.
_________________________________________________________________________________

I to już jest koniec! Nie wiem kiedy będzie pierwszy rozdział nowej serii. Może będę pisała, ale nie wiem... Zaglądajcie, bo pewnie jednak nowe rozdziały będą się pojawiać jak wcześniej. Pozdrawiam was
~Nati~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz