wybrańcy

wybrańcy

piątek, 10 lipca 2015

rozdział 78

*Percy*

Łowczynie razem ze swoimi wilkami wyruszyły na poszukiwania. Zwierzęta złapały trop porywacza, ale boję się, że może to być mylne. Nico i Thalia za pomocą cienia poszukują ich wszędzie. Bogowie również. Razem z Ann, Jasonem, Piper, Leonem, Kamą oraz Beckedorfem, Sileną i Lukiem wybieramy się na "misje"do krainy elfów. Mam nadzieję, że szybko znajdziemy moją mamę i córkę. Annabeth się załamała, a ja staram się zachowywać normalnie, ale... nie wiem, czy mi to wychodzi. Siedzę z synem Hermesa na pokładzie "Argo II". Moja żona leży w pokoju i śpi. Reszta postanowiła pobyć trochę razem. Siedzimy opierając się o maszt w milczeniu. Lecimy.Po paru minutach Luke przerywa ciszę.
- Dobrze ci idzie granie, że wszystko jest okay- Mówi.
- Naprawdę? Bałem się, że mi nie wychodzi. Nie chcę martwić Ann i... jakbym przestał udawać to pewnie załamałbym się jak ona- Odzywam się.
- Dobrze Ci idzie. Wiesz... ja kiedyś się załamałem. Porwano pewną osobę, a ja straciłem rozum. Nie udało mi się jej uratować, a sam ledwo uszedłem z życiem- Patrzę na niego. Czy w końcu wyjawi co stało się na jego misji?
- Opowiesz o tym?- Pytam. Przez chwilę milczy, a potem wzdycha. Bierze uspokajający wdech.
- To było na mojej misji...- W tej chwili statek zaczyna się trząść. Z chmur wyłania się dwanaście, dużych harpii. Od razu podrywamy się na nogi. Już mam w ręku Orkana, a Luke Szerszenia. Słyszymy jak nasi przyjaciele biegają pod pokładem. Najprawdopodobniej zorientowali się, że coś jest nie tak. Chwilę później Kamila trzymająca w ręku Kataigídę, Jason z długą włócznią (widocznie wypadła reszka), Piper i Silena ze swoimi sztyletami, byli już na pokładzie. Beckendorf i Leo znajdowali się w maszynowni. Ann najprawdopodobniej wciąż śpi. Dostaje leki na uspokojenie od kiedy bogowie dowiedzieli się o porwaniu. Ruszyliśmy do ataku. Szło nam całkiem dobrze. Po parunastu minutach harpie zniknęły. Popatrzyłem na swoich towarzyszy, prócz kilku zadrapań nic się nikomu nie stało, na szczęście. Wszyscy poszli do swoich pokoi. Luke powiedział, że dokończymy naszą rozmowę innym razem, a ja sądzę, że to nie stanie się w najbliższym czasie. Idę więc do pokoju. Ann już nie śpi, siedzi na łóżku i przytula się do poduszki. Podchodzę do niej i tulę ją do siebie.
- Annie... znajdziemy je- Mówię. Wtula się we mnie.
- Miałam ją raptem tydzień...- Jej głos się załamuje, a ona zaczyna płakać.
- Nic im nie będzie, na pewno- Mówię z takim przekonaniem, że sam sobie wierzę. Po paru minutach Annabeth się uspokaja i wstaje. Idzie do łazienki, myje sobie twarz, robi delikatny makijaż i czesze włosy. Zakłada ciemne, szare rurki, czarny top i granatową koszule w kratę, czarne botki i czarną bransoletkę z ćwiekami. Patrzę na nią oniemiały, wygląda tak pięknie! Dobra Percy, ogarnij się.
- Masz rację, nie mogę ciągle się załamywać, muszę być silna, dla niej, dla nich- Mówi. Jej głos jest "trochę" łamliwy, ale spokojny. Podchodzę do niej i mocno ją przytulam.
- Kocham Cię, zawsze kochałem i zawsze będę kochać- Mówię i ją całuję. Odwzajemnia pocałunek. Nie wiem kiedy, ale lądujemy w łóżku. Nasze pocałunki stają się coraz bardziej namiętne. Ann targa moje włosy ja gładzę ją po całym ciele. Bogowie dzięki niej odzyskuję nadzieję na lepsze jutro! Przy niej wiem, że Connie i mamie nic się nie stanie! Odrywamy się od siebie i patrzymy głęboko w oczy. Siadamy i udajemy się w stronę drzwi. Moja żona od rana nic nie jadła. Idziemy do mesy. Na miejscu spotykamy pozostałych. Patrzą na nas, a właściwie na Ann, bardzo uważnie. Moja żona siada, a ja idę coś jej przygotować, po paru minutach wracam i podaję jej najlepsze kanapki na świecie, a ona szybko zaczyna je jeść. Siadam koło niej i zaczynam gadać z pozostałymi, dyskretnie patrząc się na Ann. 

*Jason*

Siedzimy w mesie i jemy kolacje. Cały dzień lecimy za tymi dwoma feniksami, Fortuną i Fuksem. Są wszyscy prócz Ann i Percy'ego, ale trudno się im dziwić. Mieli Connie raptem tydzień, a już została porwana. To musi być dla nich koszmar. Córka Ateny załamała się totalnie. Apollo dał jej opakowanie z tabletkami na uspokojenie zaraz po tym jak bogowie dowiedzieli się o porwaniu małej i mamy Percy'ego. Syn Posejdona stara się zachowywać normalnie, trzyma się. Wiem jednak, że to maska. Oczy mu podejrzanie szklą, są pełne niepokoju i... złości. Głos ma drżący, ale spokojny. Jakby się mu tak z bliska przyjrzeć to drży. Ręce mu się trzęsą, co chwila nerwowo przeczesuje włosy. Nie załamuje się jednak. Za to go podziwiam. Nagle do mesy wchodzi dwójka naszych przyjaciół. Percy ubrany w jeansy, biały T-Shirt z nadrukiem i niebieską bluzę i ciemnogranatowe adidasy. Ann ma szare spodnie, czarny top, granatową koszulę w kratę, czarne botki i bransoletkę z ćwiekami. Wyglądają normalnie. Dziewczyna musiała zrobić sobie lekki makijaż, bo plamy na twarzy od płaczu są prawie niewidoczne. Chłopak daje jej kanapki, a przy okazji i my trochę podjadamy, bo jest ich naprawdę dużo. Rozmawiamy o wszystkim, tylko nie o Connie i Sally. Syn Posejdona dyskretnie patrzy na swoją ukochaną. Martwi się o nią. Po paru minutach i Ann zaczyna z nami rozmawiać. Jej głos jest łamliwy, ale spokojny. Po dwóch godzinach rozchodzimy się do swoich sypialni. Leżę na dużym łożu, a Piper się myje. Patrzę na zegarek. Jest dwudziesta trzecia. Pukam do łazienki.
- Tak?- Słyszę głos mojej narzeczonej.
- Mogę wejść?- Pytam trochę nieśmiało.
- Okay...- Mówi dziwnym głosem. Wchodzę do pomieszczenia i widzę ją. Stoi naga pod prysznicem, jej ciało jest delikatnie skraplane wodą. Wygląda cudownie! O bogowie!
- Coś chciałeś?- Pyta, a ja widzę, że się uśmiecha.
- Wiesz... jest już późno.... Myślałem, że może zaoszczędzimy czas i będę mógł... no wiesz...
- Wziąć prysznic ze mną?- Pyta i wybucha śmiechem. Podbiegam do niej i biorę ją na ręce.
- Ej!- Mówi i całujemy się namiętnie. Zapominamy już o wodzie i prysznicu. Liczymy się tylko my. Zakręcamy wodę i wciąż całując się kładziemy się na łóżku. To będzie wspaniała noc!

*Annabeth*

Leżę z Percym na naszym łóżku. Jesteśmy już wykąpani. Patrzę się na chłopaka. Widzę, że stara się zachować spokój. Wychodzi mu to nawet dobrze, ale za dobrze go znam.
- Percy... Cholernie dobrze udajesz, że wszystko w porządku, ale... za dobrze Cię znam. Możesz już zdjąć tę maskę- Mówię. Wtula się we mnie i mocno całuje.
- Annie, kocham Cię. Nie mogę przestać udawać, bo się załamię. Nie mogę...- Jego głos się załamuje. Widzę, że jego podbródek niebezpiecznie drga. Jego oczy są szkliste i teraz najlepiej widać jak bardzo przypominają ocean. Myślę nad jego słowami i postanawiam również tak robić. To całkiem dobra strategia. Mój mózg zaczyna pracować. Od kiedy urodziłam... od kiedy zaszłam w ciążę, zmieniłam się, nie jestem już tą Annabeth Chase. Wojowniczką, dziewczyną, która zaprojektowała Olimp i ulepszyła Olimp! Nie jestem nią! Jestem Annabeth Chase-Jackson. Rozhisteryzowaną siedemnastolatką, której porwali tygodniową córeczkę, a jej mąż ledwo powstrzymuj łzy, żeby jej jeszcze bardziej nie załamywać! Bogowie, muszę się zmienić! Muszę wrócić do dawnej siebie. Przytulam chłopaka i całuję go. Nasze pocałunki są coraz bardziej namiętne. Myślę, że zaraz to zrobimy, że zaraz cały świat, całe zło, przestanie się liczyć i wtedy oboje odrywamy się od siebie i patrzymy sobie w oczy. Nie. Nie możemy tego zrobić. Naszą córkę i Sally mogą teraz ranić, a my mamy się bawić? Szaleć? Nie myśleć o nich?! I ja i Percy podejmujemy decyzję. Kładziemy się obok siebie, wtuleni, Chłopak kręci moje włosy, a ja głaszczę go po policzku. Mam łzy w oczach. Przypomina mi się nasza maleńka córeczka. Jak ją gładziłam, całowałam, przytulałam. Jak mój mąż jej śpiewał i wygłupiał się dla niej... Stop. Nie mogę o tym myśleć. Czuję, że łzy płyną mi ciurkiem po policzkach.
- Annie... może chcesz te leki?- Pyta mnie z niepokojem.
- Nie, dam radę- Odpowiadam. Przytulam go i po chwili zasypiam w jego ciepłych, opiekuńczych ramionach, które zawsze chronią mnie przed złem tego świata. Świata herosów, elfów i śmiertelników.
_________________________________________________________________________________

Rozdział krótki, brak weny. Nowy do poniedziałku. Już chcę pisać o tym jak... ups! Okay. Mam już w głowie całą akcję, całe zakończenie misji, przepowiedni. Bogowie ja się tu chyba zabiję zanim dojdę do tych końcowych rozdziałów, do końca pierwszej serii bloga! Aaa!!! Chcę wrzeszczeć i płakać jednocześnie. Dobra ogar. Trzeba się skupić na teraźniejszości. Pozdrawiam
~Nati~

5 komentarzy:

  1. Nati! Spokojnie! Oddychaj! Skup się i mi powiedz o cym będzie druga seria. Rozdział jak zawsze zajedwabisty. Życzę cholernej weny. Ale jak widzę to już ja masz. ;) POZDROWIENIA Z PIENIN!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudo a ty Nati-OGAR!!!! Ja też chcę wiedzieć o czym będzie ta kolejna seria. Pozdrawiam i życzę weny XD XD XD

    OdpowiedzUsuń
  3. To tajemnica. Mu się uspokoiłam. Chyba... dobra. Może przy następnym rozdziale coś powiem na ten temat. Pozdrowienia
    ~Nati~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś okrutna każąc nam czekać tak długo. Ale cóż... DLA CIEBIE WSZYSTKO!!!
      PS. Czy mogę się podpisywać tak jaka poniżej?
      CÓRKA NEPTUNA

      Usuń
    2. Wiem jestem okrutna :)
      Dzięki😆
      Oczywiście, że możesz☺
      JA jestem córką Posejdona 😊
      PPozdrawiam
      ~Nati~

      Usuń