Apollo przewiózł mnie i małą do sali 14, na drugim piętrze. W środku, był już Percy. Nie wyglądał jakoś strasznie, był trochę blady, ale... przecież zerwał się z łóżka o piątej, nic nie jadł, a niedawno dowiedział się, że urodziła mu się córka. Może to nie białaczka? Bóg złączył nasze łóżka, a pomiędzy nami, na kocyku, położył naszą córeczkę i wyszedł.
- Hej- Powiedziałam. Obudził się. Zrobił duże oczy, szczęka mu opadła.
- A...Ann- Później jego spojrzenie padło na Connie. Zobaczyłam, że z łza spływa mu po policzku.Uśmiechał się.
- Kocham Was. Powinienem być dzisiaj w domu, a nie...
- Percy to nie twoja wina. Ja wiem co się stało. Uratowałeś obóz, my sobie poradziłyśmy.
- Nigdy już was nie zostawię- Powiedział. Przytuliliśmy się i pocałowaliśmy. Później głaskaliśmy naszą córeczkę. Opowiadaliśmy jej mity. Mała miała jasne włoski, nie wiem czy będą kręcone, bo ma je bardzo krótkie, w końcu dzisiaj się urodziła, oczy ma jak każde dziecko, granatowe, ale już widzę w nich tą głębie oceanu, jaką ma Percy. Urodą jest chyba bardziej podobna do mnie.
Nie mogę uwierzyć, że jestem ojcem! Bogowie mała jest taka słodka! Cała mama będzie, no... poza oczami. Leżeliśmy z Ann obok siebie, a pomiędzy nami nasza słodka mysia.
- Ann... masz wszystkie rzeczy?
- Tak... nie wiem kto je wziął, ale mam wszystko
- Przepraszam, że Cię zostawiłem w domu, trzeba było kogoś poprosić, by się tobą zajął
- Zabiłabym Cię w tedy. Poza tym, skąd mogłeś wiedzieć, że mała urodzi się dziś?
- W nocy miałaś skurcze
- Termin, był na 18 czerwca, a jest 14 maja, nie mogłeś wiedzieć
- W obozie coś przeczuwałem, bałem się co się z wami dzieje. Ja... ja to właśnie czułem, wiedziałem, że coś jest nie w porządku
- Percy... daj spokój. Patrz, leżymy obok siebie, a pomiędzy nami jest nasza córeczka, wszystko gra
- Mówiłaś, że rozmawiałaś z Apollem
- Tak...
- Na mój temat też?
- Tak... Percy, a ty... wiesz co ci może dolegać?- Spytała. Była zaniepokojona, martwiła się.
- Tak, ale mam nadzieję, że to co innego- Przytuliła mnie. Naprawdę boję się, że mam białaczkę. Czekam na te cholerne wyniki badać, które swoją drogą Apollo powinien znać. On chyba nawet powinien wiedzieć co mi jest bez tych badań! Co to za bóg medycyny, lekarzy, który nic nie wie? Odpowiedź jest tylko jedna, jest to bóg słońca i durnych haiku!
- Już mam- O proszę, o wilku mowa. Apollo podszedł do nas. Nie potrafiłem wyczytać jakichkolwiek emocji z jego twarzy. Przestraszyłem się. Ann złapała mnie za rękę.
- Nie masz białaczki, ale... nie mam pojęcia co masz. Z wyników wynika, że jesteś zdrowy, ale z obserwacji, że chory. Nie wiem. Poleżysz kilka dni na obserwacji tu, a później cała trójka wraca do domu i tam żyje długo i szczęśliwie- Powiedział w końcu się rozweselając, ale i tak był dziwny. Pewnie nie może pogodzić się z tym, że nie wie co mi się stało. Mam nadzieję, że zaraz wyjdę stąd ze swoją rodziną i razem zamieszkamy. Annabeth odetchnęła z ulgi, przyznam, że ja także.
- Trzymajcie się i jakby były jakieś komplikacje to przywołajcie mnie...
- Czerwonym guzikiem, wiemy- Powiedzieliśmy równocześnie. Apollo parsknął śmiechem i pozostawił nas roześmianych.
*Thalia*
Bogowie! Ann urodziła córkę! Jackson miał rację! Zaczynam się go naprawdę bać! Jeszcze dzisiaj jedziemy do Ann. Mówiąc "jedziemy" mam na myśli mnie, Nica. Jasona, Piper, Leo, Kamilę, Grover'a, Josha i Emilii. Hazel i Frank wyjechali do obozu Jupiter i mamy z nimi słaby kontakt. Zapomniałabym, Clarisse i Chris również z nami jadą. Pozostali obozowicze już szykują "imprezkę" dla naszych młodych rodziców. Każdy domek powiedział, że da im jakiś prezent. Boję się co dadzą im dzieciaki od Hermesa i Aresa. Ja i mój brat dajemy bransoletkę z zawieszkami, a na każdej z nich jest coś co przypomina o najważniejszych wydarzeniach, na razie są tam wydarzenia od przybycia jej ojca do obozu, kończąc na dostaniu bransoletki. Z każdym nowym wydarzeniem pojawia się nowa zawieszka. Jest ich sporo, ale bransoletka sama się powiększa, zmniejsza, więc nie ma problemu. Po obiedzie wyjeżdżamy, a ja za chwilę umówiłam się z Nickiem, bo biedaczek nie wie co kupić i został teraz w domku sam, tak samo jak Kamila, a nie przepraszam ona ma jeszcze Nim, ciekawe co ONE kupią...
* Percy*
Gadałem z Ann, nasza córeczka zasnęła.
- O Percy, ona też ślini się przez sen- Szepnęła, by nie zbudzić naszej księżniczki.
- Tylko jej tego nie mów. Pamiętam jak się obudziłem w obozie, myślałem, że skoczysz mi na szyję i zaczniesz krzyczeć "Pelsi?! Zabiłeś Minotaura! Kocham Cię!", czy coś takiego, a nawet jakbyś nie pamiętała mnie to i tak myślałem, że zabicie tego potwora, nie mając pojęcia, że jest się herosem, wymaga... odwagi, siły, mężności...
- Głupoty, impulsywności, braku mózgu- Przerwała moją wyliczankę.
- Też, ale jak mogłaś powiedzieć "Ślinisz się przez sen"? Jak?
- Normalnie Glonomóżdżku. Po prostu " Ślinisz się przez sen"- Uśmiechnęła się niewinnie.
- Ciekawe, czy małej to przejdzie?
- Tobie nie przeszło
- Ale tobie przeszło, chyba... Nie wiem, nie patrzę się jak ludzie śpią, czy się ślinią, czy nie- Wzruszyłem ramionami. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Oczywiście wszystko po cichu, by nie zbudzić małej. Po jakiejś godzinie Ann zasnęła. Wpatrywałem się to w nią, to w naszą córkę. W końcu zasnąłem.
Śniła mi się przeszłość. Rozpoznałem tą sytuację, to w tedy kiedy straciłem piętno Achillesa.
To było w ferie zimowe. Już pierwszego dnia rano przyjechałem do obozu, a wieczorem na powitalnym ognisku już wiedziałem, że na następny dzień wyruszam na misję. Było zimno. Już w tedy Uranos i Gaja powstawali, ale my myśleliśmy, że to potwory się mszczą za Kronosa. Dostałem razem z Annabeth, Joshem i Emilii misję. Mieliśmy znaleźć jakąś tajemniczą bestię, która grasowała w Los Angeles i zabijała wszystkich, którzy stanęli na jej drodze. To, była pierwsza misja moich przyjaciół i na pewno się bali, ale tak się złożyło, że rodzina Emi tam mieszka i dziadkowie Josha, więc pod moją i Ann opieką, Chejron pozwolił im iść razem z nami. Po dwóch tygodniach sprawa była zakończona. Potwór, który okazał się być 100 metrowym wężowo-gadzim smokiem został zlikwidowany, ale żeby go pokonać musiałem zepchnąć go do wody, która znajdowała się w pobliżu. Niestety wpadłem tam razem ze smokiem, kiedy tylko wyszedłem na powierzchnię, straciłem przytomność i byłem w śpiące przez dwa tygodnie. Kiedy się obudziłem, piętna już nie miałem. Za to przez jakieś dwa/trzy miesiące musiałem codziennie jeździć na rehabilitacje, bo mój krzyż był w fatalnym stanie. W końcu wróciłem do formy, po miesiącu mogłem już ćwiczyć na wf-ie. Nie mam pojęcia dlaczego śni mi się to wszystko jeszcze raz. Ciekawe, co będzie dalej...
*Annabeth*
Śniła mi się nasza córeczka. Miała jasnobrązowe włosy, które lekko falowały, oczy w kolorze oceanu. Przypominała mnie, ale tylko z wyglądu. Miała jakieś czternaście lat. Rozpoznałam otoczenie, to była obozowa arena. Connie walczyła z jakąś dwójką dziesięciolatków. Dziewczynka miała jasne, kręcone włosy i szare oczy, moja idealna kopia. Chłopczyk, był idealną kopią mojego męża. Kruczoczarne włosy, morskie oczy, nawet technikę walki miał jego. Uświadomiłam sobie, że to moje dzieci. Ich starsza siostra walczyła mieczem, podobnym do tego, który ma Percy, chłopak również takiego używał. Młodsza dziewczynka walczyła sztyletem, który przypominał mój. Przyglądając się walce zauważyłam, że mniejsze dzieci robią dokładnie to samo co ja i Percy. Connie walczyła podobnie jak jej ojciec, ale widać było, że ma wszystko zaplanowane jak ja. To była nasza idealna mieszanka. Kiedy walka się zakończyła, cała trójka podbiegła do wysokiego bruneta. Był bardzo umięśniony i lekko opalony. Kiedy odwrócił twarz prawie zemdlałam z zachwytu.
- Tato, widziałeś, raz prawie pokonałem Connie!- Krzyknął ten dziesięciolatek. O bogowie! Ten czarujący mężczyzna to mój mąż! Ateno jak on się zmienił!
- A ja pokonałam Jack'a- Odkrzyknęła moja idealna kopia.
- Pokonałam i ciebie, Jass i Jack'a, więc wygrałam. Nasz braciszek też przecież cię pokonał. U was, był remis- Odpowiedziała Connie.
- Okay, więc cała trójka zasługuje na lody?
- Tak!
- To chodźmy, po drodze zabierzemy mamę- I odeszli. Obudziłam się z uśmiechem na ustach. Spojrzałam na moją córkę. Obśliniła się cała. Podniosłam wzrok na Percy'ego, po brodzie spływała mu ślina. Parsknęłam śmiechem.
- Co cię tak bawi?- Spytał, otwierając oczy.
- Oboje ślinicie się przez sen. Wytrzyj się- Powiedziałam i podałam mu chusteczkę. Drugą wytarłam buzie małej. Otworzyła te swoje cudowne oczy i uśmiechnęła się pokazując swoje małe dziąsła. Percy wytarł się i patrzył na małą. Robił jakieś głupie miny, a my obie się śmiałyśmy. Ten Glonomóżdżek nigdy się nie zmieni.
- Hej, możemy wejść?- Drzwi się uchyliły, a my zobaczyliśmy Thalię.
- Jasne- Odpowiedziałam. Mała wciąż się śmiała, Percy przestał się wygłupiać. Do pokoju weszli, była łowczyni, Nico, Grover, Emilii, Josh, Clarisse, Chris, Jason, Piper, Leo, no i oczywiście Kamila. Podeszli do łóżka, a właściwie dwóch złączonych łóżek i na zmianę nosili roześmianą dziewczynkę.
- Ona jest taka fajna, w ogóle nie płacze. Cały czas jest uśmiechnięta!
- Właśnie... jakim cudem to wasze dziecko?- Spytał Leo. Oboje rzuciliśmy w niego poduszką, czyli oberwał dwoma poduszkami, zachwiał się i przewrócił. Teraz wszyscy się roześmialiśmy, poduszki do nas wróciły. Wszyscy zmieściliśmy się na łóżkach. Teraz Connie, była u Thalii.
- Apollo dostał już te wyniki?
- Tak, oczywiście nic nie wie
- Jak to, ale, że nic? To co ci było? Jest?- Percy wzruszył ramionami.
- Apollo mówi, że jestem zdrowy, ale on myśli, że to nie prawda i szczerze to nie mam pojęcia o co mu chodzi
- A kto ma pojęcie o co chodzi bogom?- Nikt, no właśnie. Nasi przyjaciele siedzieli z nami do siedemnastej, za godzinę jest w obozie kolacja, a jeszcze dziś jest ognisko. Pożegnali nas i wyszli. Uświadomiłam sobie, że ani ja, ani Percy nic dzisiaj nie jedliśmy. Ja to przynajmniej wczoraj się najadłam, ale syn Posejdona ostatni posiłek jadł wczoraj o 8 i to było lekkie śniadanie. Do sali wszedł Apollo z dwiema tacami.
- Przepraszam, że dopiero teraz, ale oboje spaliście, a później przyszli do was goście, nie chciałem wam przeszkadzać- Powiedział i podał nam dwie tace. Znajdował się na nich obfity obiad. Bóg wyszedł, a ja zabrałam się za jedzenie. Byłam strasznie głodna, a jeszcze przecież dziś karmiłam małą. Spojrzałam na Percy'ego, któremu normalnie uszy się trzęsły. Widziałam jak stara się opanować, ale był tak głodny, że nie dawał rady. Po chwili talerze były wylizane do czysta.
- Zapomniałem wam dać picie...- Apollo patrzył na nas w szoku, że tak szybko zjedliśmy.
- Kiedy wy ostatnio coś jedliście?- Spytał.
- Ja wczoraj o 18 i to mało, bo się źle czułam, Percy wczoraj o 8, bo cały czas był wołany do obozu- Odpowiedziałam.
- Chcecie dokładkę?- Pokiwaliśmy głowami i po chwili dostaliśmy drugą porcję, tą jedliśmy wolniej. Wypiliśmy sok z odrobiną nektaru i zrobiliśmy się senni. Nakarmiłam jeszcze małą, pogadałam w między czasie z Percy'm i zasnęliśmy. To był wyczerpujący dzień.
*Posejdon*
Kiedy weszliśmy do sali nasze dzieci i wnuczka spały, wtulone w siebie. Do oczu napłynęły mi łzy, ale się powstrzymałem, Atena nie.
- Oni wyglądają tak słodko. Teraz czuję się trochę głupio, że tak nienawidziłam Perseusza, ale to dobry chłopak, gdyby tylko nie był twoim synem...
- A co? Zakochałaś się we mnie?
- Co? Odbiło ci?
- Nie chciałaś, żeby Percy spotykał się z Ann, bo jesteś we mnie zakochana i teraz nie możemy być razem, to znaczy możemy, ale to by było chore
- Posejdonie, bo będę miała koszmary. Ja i ty? Proszę cię nie rób wiochy
- Takie słowa z twoich ust, Ateno?
- Tu muszę się z tobą zgodzić, za dużo czasu spędzam w twoim towarzystwie. Twój syn ślini się przez sen. Ciekawe, po kim to odziedziczył? Po tobie, czy po Sally?
- Nie wiem, nie gapię się na ludzi, czy się ślinią przez sen, czy nie. To chore- Atena westchnęła.
- Gadamy jak nasze dzieci- Spojrzeliśmy na Connie.
- Ale ona śliczna- Powiedziałem.
- I też ślini się przez sen. Ale naprawdę jest cudowna
- Chodźmy, rano do nich wpadniemy- Powiedziałem i wyszliśmy.
*Percy*
Obudziłem się w nocy, koło drugiej. Po raz pierwszy usłyszałem jak Connie płacze, a właściwie cicho pochlipuje. Wziąłem ją na ręce i zacząłem kołysać. Mała wtuliła się we mnie. Złapała mnie swoją malutką rączką za palec. Uspakajała się, ale kiedy tylko chciałem ją położyć obok siebie, znowu zaczynała płakać. Wpółleżałem i cichutko śpiewałem małej kołysanki. Na szczęście moja mama również mi je śpiewała i to w sporych ilościach, więc miałem spory asortyment w pamięci. Zaniepokoiło mnie, że mała ma niecały dzień, a już dręczą ją koszmary. Skąd wiem, że to nie coś innego? Nie podkurczała nóżek, więc to nie kolka. Z początku pomyślałem, że może być głodna, ale zaraz przypomniało mi się, że półgodziny temu obudziliśmy się i Annabeth ją karmiła. Uspokajała się jak ją kołysałem i śpiewałem jej, więc to musiał być zły sen. Connie zasnęła koło ósmej, a ja dopiero teraz mogłem się wyspać, ale oczywiście kiedy położyłem małą na kocyku, obudziła się Ann.
- Od kiedy ona nie śpi? A właściwie to od kiedy śpi?- Spytała zaniepokojona.
- Obudziła się o koło drugiej, przed chwilą zasnęła. Strasznie dręczyły ją koszmary- Odpowiedziałem.
- Percy, trzeba było mnie obudzić, zmieniłabym cię
- Ann, wczoraj urodziłaś, jesteś zmęczona i musisz odpoczywać
- Ty też jesteś zmęczony. Wczoraj wylądowałeś w szpitalu. Teraz połóż się spać i się wyśpij...
- Przyniosłem śniadanie- Apollo wszedł do sali.
- Po śniadaniu idziesz spać- Cicho warknęła. Kiedy zjedliśmy, Annabeth od razu zaczęła na mnie naciskać, żebym się położył. Chwilę się z nią sprzeczałem, ale powieki mi się kleiły, więc parę minut później zasnąłem.
*Annabeth*
Zdenerwowałam się. Percy całą noc nie spał, kiedy ja smacznie chrapałam koło niego. Widziałam, że jest śpiący i ma małe worki pod oczami. Ostatnio potwory atakują obóz, a on bez przerwy, o każdej godzinie biegnie tam i pomaga obozowiczom, a ja? Przez cały czas leżę i nic nie robię, a moją największą frajdą była akcja z Clarisse. Percy tydzień po tym jak córka Aresa zrzuciła go ze ścianki wspinaczkowej, zrobił niezwykłe przedstawienie, w którym główną rolę grała Clar. Tytuł brzmiał " Clarisse i wściekły klozet". Muszę przyznać czadowa komedia. Kiedyś może pojawi się nagranie Kamili. Mam nadzieję, bo z chęcią to zobaczę. Drzwi do sali się uchyliły. Zobaczyłam w nich Atenę i... Posejdona. Dobra to było trochę dziwne, jak tak stali w ramię, w ramię. Weszli do środka.
- Hej, jak się czujesz?- Spytała... mama.
- Dobrze, ja przynajmniej się wyspałam
- Mała w nocy dała popalić?
- Miała koszmary, a ja dowiedziałam się tego dopiero o ósmej. Percy od drugiej nie spał- Wyjaśniłam.
- Myliłam się co do niego. Byłam pewna, że nie sprosta. Przepraszam was, źle go osądziłam
- A mnie też, źle osądziłaś?- Spytał Posejdon, czy ja o czymś nie wiem?
- Nie, co do ciebie się nie myliłam. Percy po prostu wdał się w matkę, a przynajmniej z charakteru
- Po tym co się o niej dowiedziałem, jestem tego prawie pewien
- Może.... Ann masz wspaniałą córeczkę, jest... taka śliczna
- Jest przepiękna i zapewne odziedziczy po tobie inteligencje- Powiedział ojciec Percy'ego.
- Owszem, ale... ślinienie się to chyba odziedziczyła po Percy'm- Powiedziała moja mama i obie zaczęłyśmy się śmiać. Posejdon naburmuszył się tak, jak zawsze robi to jego syn. Doprowadziło to mnie i Atena do jeszcze większego śmiechu. Na szczęście Percy i Connie byli mocno zmęczeni i się nie obudzili. Nasi boscy rodzice wyszli, a ja zaczęłam czytać książkę o architekturze.
Godzinę później pojawiła się Sally.
- Hej Ann, jak się czujesz?- Spytała siadając koło mnie.
- Dobrze- Mała się obudziła, a ja podałam ją jej babci. Dziewczynka momentalnie zaczęła się uśmiechać.
- Ale ona radosna. Mała w ogóle płacze?- Spytała moja teściowa.
- Szczerze przyznam, że słyszałam jej płacz raz, kiedy dopiero co się urodziła. Percy jednak mówił mi, że od drugiej nie mogła zasnąć, że dręczyły ją koszmary. Teraz on odsypia noc. Jestem na niego zła, że nie obudził mnie. Jemu przecież też przyda się sen
- Właśnie, wiesz co mu jest?
- Na początku wszyscy myśleli, że ma białaczkę. Krwotok z nosa, omdlenie, siniak po najmniejszym dotknięciu...- Widziałam, że w oczach Sally zbierają się łzy.
- Ale... on...
- Apollo dał nam jego wyniki, nie ma białaczki. Jest zdrowy, a przynajmniej tak wynika z badań, ale... nie wiem, może po prostu jest zmęczony?
- Możliwe. Oboje potrzebujecie odpoczynku
- Wiem...- Westchnęłam. Obie jednak wiedziałyśmy, że potwory nie zrobią sobie wakacji i, że my też nie możemy sobie na nie pozwolić. Chciałabym przynajmniej odpocząć przez tydzień. Poród bardzo mnie osłabił, muszę zająć się Connie, a Percy jest wypompowany. Wiem, że się nie podda i się do tego nie przyzna, ale najchętniej wyjechałby gdzieś, lub spędził jakiś czas pod wodą, zostawiając wszystko i wszystkich. Dobra, pewnie zabrałby mnie i małą ze sobą, ale nic więcej.
- Jak ma na imię?
- Connie- Odpowiedziałam. Mama Percy'ego pogłaskała małą po główce.
- Percy opowiedział ci o swojej kuzynce?
- Tak... on się o to wszystko obwinia, a ja czuję, że nie było mnie w chwili kiedy on przeżywał takie piekło. Tak bardzo chciałabym być przy nim w tedy kiedy to się stało
- Tak, Percy strasznie to przeżył. Zamknął się w pokoju, przez pewien czas nic nie jadł, nie odzywał się. Trafił do szpital jak po tygodniu stracił przytomność i zaczęła mu lecieć krew z nosa, był bardzo osłabiony. Nie chcieli go wypuścić, bo jedyne co dostawał, by nie zginąć z braku żywności to kroplówka. Dopiero po roku doszedł do siebie. Zaczął go odwiedzać Grover, ale nigdy nie było już jak dawniej. Dopiero jak spotkał się z tobą, jak zabił Minotaura. Zaczęło być jak dawniej, ale tamten Percy już nigdy nie wróci. To odcisnęło na nim trwałe piętno w psychice
- Nie wiedziałam, że aż tak to przeżył. Grover też nic nie mówił
- Nie obwiniaj się Ann
- Ale gdybym przy nim była...
- Nie wiem, czy by to coś dało. Grover'owi udało się złapać z nim kontakt po miesiącu. Wcześniej się nie odzywał. Później był strasznie cichy i spokojny, ale w nocy ciągle dręczyły go koszmary. Annabeth nikomu by się nie udało. On potrzebował czasu- Pokiwałam głową, ale i tak wiem, że nie powinnam go zostawiać, a jakbym przy nim była nie doprowadziłby się do takiego stanu. To moja wina.
- Prześpij się i nie myśl o tym. To nie twoja wina, a jak już to moja, bo to ja nie dopilnowałam go. Gdybym miała go na oku nie schowałby się w tym samochodzie i nie widział tego wszystkiego. Tłumaczyłam mu już nie raz, że jego kuzynka, była córką Irys. Nie zdążyła się o tym dowiedzieć. Percy jednak jest przekonany, że to jego wina. Nie dociera do niego, że Connie również przyciągała potwory
- Mi mówił, że ona nie była herosem
- Nie wierzy mi, myśli, że mówię tak tylko dlatego, aby go pocieszyć
- Uwierzy już ja się tym zajmę
- Dziękuję Annabeth. Teraz już idź spać- Powiedziała i podała mi moją córeczkę. Położyłam ją na kocyku. Mama Percy'ego pocałowała mnie w czoło. Życzyła miłych słów i wyszła. Nie byłam zmęczona, ale patrząc na śliniących się obok mnie Percy'ego i Connie. Zasnęłam.
_________________________________________________________________________________
Rozdział napisany. Najdłuższy na blogu jak przysięgałam, więc nic mi się nie stanie, jej! Postaram się pisać takie długie rozdziały, ale nie wiem czy mi to wyjdzie. Przysięgać już nie będę! Może nie długo wstawię jakiś filmik. Np. "Clarisse i wściekły klozet", ale nie przysięgam i nie wiem kiedy to będzie. Mam nadzieję, że do wakacji się wyrobię. Wyjeżdżam pod koniec lipca na dwa, trzy tygodnie i nie wiem, czy będę wstawiała notki. Mam nadzieję, że mnie wena nie opuści, a czas pozwoli na nowe rozdziały. Długość pewnie będzie maleńka, ale lepsze krótkie rozdziały niż żadne. Nowy rozdział do środy, ale może wyrobię się i będzie szybciej.Pozdrawiam i mam nadzieję, że rozdział się podobał.
~Nati~
jak zawsze super . Czekam na nexta i życze fajnych wakacji . Mam nadzieje ze szybko dowieny sie co jest percy'emu. Akcja Atena-Posejdon musi pojawiać się czesciej . ~ Irminka91
OdpowiedzUsuńZgadzam się, rozdział ŚWIETNY! !! I ja też chcę wiedzieć co jest Percy'emu
UsuńWszystko w swoim czasie 😆
OdpowiedzUsuńAkcja Atena - Posejdon również mi się podoba😉
Życzę miłych, cudownych i niezapomnianych wakacji😆
Pozdrawiam
~Nati~♥♥♥
Chwała wszystkim bogom. Percy nie ma białaczki (masz szczęście). Ale pozostaje pytanie co mu w takim razie jest?
OdpowiedzUsuńChwała wszystkim bogom. Percy nie ma białaczki (masz szczęście). Ale pozostaje pytanie co mu w takim razie jest?
OdpowiedzUsuń