Od kiedy zaczęło się "przejście" minął tydzień. Hazel i Nico "wyzdrowieli" po trzech dniach, Jason i Thalia po czterech, a Kamila i Percy po tygodniu. Teraz dzieci Wielkiej Trójki są sprawdzani przez swoich rodziców. Skorzystałam z okazji i poszłam pogadać z Piper.
*Percy*
Razem z Kamilą byliśmy sprawdzani przez naszego ojca. Dopiero teraz zaczynaliśmy.
- Wiem, że miałem sprawdzać jak bardzo wasza moc wzrosła, ale... musimy poważnie porozmawiać- Powiedział poważnie.
- O czym?- Spytałem z siostrą. W tej samej chwili wyszła zza drzewa nasza mama.
- Mamo?! Co ty tu robisz?!- Spytaliśmy jednocześnie.
- Musimy poważnie porozmawiać- Powiedziała. Usiedliśmy razem na kocu, na piasku i z siostrą wlepiliśmy wzrok w rodziców.
- Musicie się tak na nas patrzeć?!- Wybuchł nasz ojciec. Oboje byli bardzo zestresowani. Spojrzeliśmy na siebie z Kamą i wlepiliśmy wzrok w ocean. Siedzieliśmy tak kilka minut.
- Więc... o co chodzi?- Spytała moja siostra.
- Nie jestem zwykłą śmiertelniczką- Powiedziała mama.
- Jak to?- Dopytywała się Kamila.
- Miałam dwanaście lat, kiedy mój ojciec powiedział mi prawdę. Istnieje inny świat, świat elfów.... Należę do tego świata. Jestem...
*Annabeth*
Rozmawiałam z Piper cały dzień. Siedziałyśmy na polonie. Niedaleko, była plaża, więc mogłam czasem zobaczyć jak idzie dzieciom Posejdona, a także i "łąka kamieni", na której ćwiczyły dzieci Zeusa/Jupitera. Potomkowie Hadesa/Plutona miały "pokaz talentów" pod ziemią.
- Nie sądzisz, że to wszystko trochę za długo trwa?- Spytałam córkę Afrodyty.
- Owszem, oby szybko się to skończyło- Powiedziała moja przyjaciółka. Jak na zawołanie pojawiła się Hazel. Była blada, jej gęste, kręcone, ciemne włosy opadały jej na twarz, pod bursztynowymi oczami miała ciemne cienie. Po raz pierwszy zobaczyłam w niej córkę rzymskiego boga podziemi, a nie roześmianą i uroczą dziewczynę.
- W porządku?- Spytała troskliwie Piper, ja trochę się na nią zagapiłam. Hazel usiadła pomiędzy na mi.
- Nie, jestem wykończona. Pluton, czy tam Hades... wiecie co on robił? Notorycznie zmieniał swoją postać! Rozpraszał nas! Tracił nad sobą kontrolę! Wiecie co jest najgorsze?! Przez te jego durne wygłupy musimy przechodzić ten cholerny test jeszcze raz!- Nigdy w życiu nie słyszałam takich słów od niej. Wybuchła, Pluton-Hades nieźle ją wkurzył. Widać po niej zmęczenie.
- Może pójdziesz się przespać?- Spytałam. Kiwnęła głową.
- Do zobaczenia jutro- Powiedziała.
- Nie idziesz na kolację?- Spytała Piper.
- Dziewczyny, ale kolacja skończyła się półgodziny temu- Odpowiedziała córka Plutona.
- Co?!- Zerwałyśmy się na równe nogi.
- No tak, nie wiem czy Chejron ogłosi ognisko, ale jeśli nie to waszym następnym posiłkiem będzie śniadanie- Powiedziała z uśmiechem i poszła.
- Jak mogłyśmy nie usłyszeć konchy?- Spytałam. Jak na zawołanie Thalia lub Jason(może oboje, a może Zeus/Jupiter) walnęło piorunem.
- Zabiję ich- Powiedziałam z córką Afrodyty.
- Głodna jestem- Powiedziałam.
- Ja też
- Wiesz... zapraszam cię na kolację
- Teraz?
- Tak chodź, zaraz umrę z głodu
- Naprawdę? Ja wytrzymałabym do śniadania
- Dla twojej wiadomości, ta mała wszystko zjada- Wtedy Piper zaczęła się śmiać, zrobiłam obrażoną minę.
- Więc uwierzyłaś w końcu Percy'emu?- Spytała. Teraz to ja zaczęłam się śmiać.
- Tak- Parsknęłam śmiechem. Poczułam mocne kopnięcie, naszej małej córeczki.
- W porządku?- Zaniepokoiła się moja przyjaciółka.
- Tak, po prostu mała potrafi nieźle skopać- Powiedziałam i wpadłyśmy w głupawkę.
*Kamila*
- Jestem...- Naszej mamie głos się załamał, Percy wpatrywał się intensywnie w oceany i jakby nie kontaktował, Posejdon w końcu wziął się w garść i zaczął mówić.
- Wasza mama jest... jest elfem. Kiedy się o tym dowiedziała miała dwanaście lat. W pięć lat wyrobiła sobie mega opinię. Kiedy Sally miała siedemnaście lat, jej świat był zagrożony. Elfie król Oberon, wybrał trójkę najpotężniejszych elfów, trójkę rodzeństwa. Dragona, Denis i... waszą mamę. Przez trzy lata wygoniły całe zło, ale pewnego dnia wasza ciocia i wasz wujek się zbuntowali, przeszli na "ciemną stronę mocy". Zostali wygnani z królestwa. Wasza mama zaczynała studnia, później poznała mnie i... z resztą to już znacie. Chodzi o to, że... Drago i Denis... oni teraz uwzięli się na nasz świat. Pracują dla Po... gigantów- Powiedział Posejdon w ostatniej chwili się poprawiając. Mój brat bardzo się bał tego gościa (ja trochę, ale on wpadał w prawdziwą panikę), kiedy tylko usłyszał jego imię wzdrygał się i robił blady.
- To oni stoją za... ostatnimi wydarzeniami- Ojciec ładnie to określił(sarkazm).
- Mówimy wam o tym, bo... jesteście w niebezpieczeństwie. Musieliście poznać prawdę- Zakończył Bóg.
Zapadła cisza. Mama miała zakrytą twarz w dłoniach, ojciec patrzył w ocean, a mój brat chyba w ogóle tego nie słuchał, bo teraz przestał nawet mrugać. Zaczęłam się martwić.
- Percy?- Spytałam. Wszyscy spojrzeli na chłopaka.
- Hm?- Spytał zamyślony.
- Słuchałeś?- Spytał ojciec.
- Tak. Dlaczego wcześniej o tym nie wiedzieliśmy?- Spytał.
- Dla waszego bezpieczeństwa- Wszyscy parsknęli śmiechem.
- Bałam się o tym mówić. Zrozumcie moje rodzeństwo stanęło po "złej stronie", a ja zostałam sama. Nie chciałam do tego powracać- Powiedziała. Miała łzy w oczach, przytuliłam ją, Percy nie odrywał wzroku od oceanu, teraz dołączył się do niego nasz ojciec. Nagle wystrzeliła olbrzymia "fontanna" wody.
- Wygrałem!- Krzyknął mój brat.
- [cenzura]!- Krzyknął w tym samym czasie mój ojciec.
- Posejdonie!- Skarciła go mama.
- No, ale ten... ten... ten...e...
- No słucham tato- Powiedział Percy.
- Ten Perseusz Posejdon Jackson wygrał ze mną! Woda posłuchała jego, nie mnie! To... to niemożliwe!
- Mamo lub siostro, mogłybyście powiedzieć Posejdonowi, że niemożliwe jest to, że na drugie mam Posejdon? Ja się już do tego pana nie odezwę- Powiedział fochnięty Percy. Wybuchłam śmiechem, tak samo jak reszta. Nasza mama wróciła do domu.
- Pojedynek?- Rzucił nasz ojciec.
- TAK!- Krzyknęłam, w końcu pokażę im kto jest tu najlepszy.
- Percy...?- Powiedział Posejdon robiąc miny.
- A nie Perseusz Posejdon Jackson? Przyjmuję wyzwanie, ale tylko po to, żeby pokaz kto tu jest najlepszy- Powiedział mój brat. Kurczę muszę zapamiętać, że jak będę miała go dość to powiem mu "Perseuszu Posejdonie Jacksonie odwal się ode mnie", czy coś w tym stylu.
*Percy*
Pojedynek się zaczął. Trwał cały dzień i całą noc. Posejdon nie mógł uwierzyć, że ja i moja siostra jesteśmy na jego poziomie, a nawet czasem jesteśmy silniejsi. Skończyliśmy, bo obozowicze się obudzili, usłyszeliśmy dźwięk konchy na śniadanie. Posejdon zrezygnowany rozpłynął się.
- Kto pierwszy przy stoliku?- Rzuciła Kamila.
- O proszę, wygram kolejny pojedynek, spoko to...
- Start- Powiedzieliśmy w tym samym momencie i ruszyliśmy biegiem do jadalni. Proszę wygrałem o sekundę.
- Wygrałem- Powiedziałem śmiejąc się i dopiero teraz zorientowałem się jak ona wygląda, o Bogowie! Jak my wyglądamy! Wybuchnęliśmy śmiechem. Wszyscy obozowicze patrzyli się na nas, ale nie zwracaliśmy na to uwagi. Do jadalni właśnie wchodzili Ann i Leo. Od razu rzucili się na nas.
- Martwiłam się, nie wróciłeś na noc- Szepnęła moja żona.
- Wiem przepraszam, Posejdon nas przytrzymał
- Wyglądasz fatalnie. Zjadłeś już?
- Nie...
- To teraz jedz, a później do łóżka- Rozkazała Ann.
- Jadłaś coś w domu?- Spytałem. Zobaczyłem, że wyszliśmy już z jadalni.
- Tak...
- Chodźmy do domu, plis- Powiedziałem i zrobiłem minę szczeniaczka.
- Okey, ale po drodze mi wszystko opowiesz- Zgodziłem się. Moja mama pozwoliła mi powiedzieć Ann, ale nikomu innemu. Pozwoliła tylko dlatego, że ma w sobie naszą córkę, a to oznacza, że jest w to wszystko zamieszana. Zacząłem jej wszystko opowiadać, kiedy dotarliśmy do naszej willi od razu padłem na łóżko i zasnąłem. Annabeth szybko do mnie dołączyła.
*Percy*
Razem z Kamilą byliśmy sprawdzani przez naszego ojca. Dopiero teraz zaczynaliśmy.
- Wiem, że miałem sprawdzać jak bardzo wasza moc wzrosła, ale... musimy poważnie porozmawiać- Powiedział poważnie.
- O czym?- Spytałem z siostrą. W tej samej chwili wyszła zza drzewa nasza mama.
- Mamo?! Co ty tu robisz?!- Spytaliśmy jednocześnie.
- Musimy poważnie porozmawiać- Powiedziała. Usiedliśmy razem na kocu, na piasku i z siostrą wlepiliśmy wzrok w rodziców.
- Musicie się tak na nas patrzeć?!- Wybuchł nasz ojciec. Oboje byli bardzo zestresowani. Spojrzeliśmy na siebie z Kamą i wlepiliśmy wzrok w ocean. Siedzieliśmy tak kilka minut.
- Więc... o co chodzi?- Spytała moja siostra.
- Nie jestem zwykłą śmiertelniczką- Powiedziała mama.
- Jak to?- Dopytywała się Kamila.
- Miałam dwanaście lat, kiedy mój ojciec powiedział mi prawdę. Istnieje inny świat, świat elfów.... Należę do tego świata. Jestem...
*Annabeth*
Rozmawiałam z Piper cały dzień. Siedziałyśmy na polonie. Niedaleko, była plaża, więc mogłam czasem zobaczyć jak idzie dzieciom Posejdona, a także i "łąka kamieni", na której ćwiczyły dzieci Zeusa/Jupitera. Potomkowie Hadesa/Plutona miały "pokaz talentów" pod ziemią.
- Nie sądzisz, że to wszystko trochę za długo trwa?- Spytałam córkę Afrodyty.
- Owszem, oby szybko się to skończyło- Powiedziała moja przyjaciółka. Jak na zawołanie pojawiła się Hazel. Była blada, jej gęste, kręcone, ciemne włosy opadały jej na twarz, pod bursztynowymi oczami miała ciemne cienie. Po raz pierwszy zobaczyłam w niej córkę rzymskiego boga podziemi, a nie roześmianą i uroczą dziewczynę.
- W porządku?- Spytała troskliwie Piper, ja trochę się na nią zagapiłam. Hazel usiadła pomiędzy na mi.
- Nie, jestem wykończona. Pluton, czy tam Hades... wiecie co on robił? Notorycznie zmieniał swoją postać! Rozpraszał nas! Tracił nad sobą kontrolę! Wiecie co jest najgorsze?! Przez te jego durne wygłupy musimy przechodzić ten cholerny test jeszcze raz!- Nigdy w życiu nie słyszałam takich słów od niej. Wybuchła, Pluton-Hades nieźle ją wkurzył. Widać po niej zmęczenie.
- Może pójdziesz się przespać?- Spytałam. Kiwnęła głową.
- Do zobaczenia jutro- Powiedziała.
- Nie idziesz na kolację?- Spytała Piper.
- Dziewczyny, ale kolacja skończyła się półgodziny temu- Odpowiedziała córka Plutona.
- Co?!- Zerwałyśmy się na równe nogi.
- No tak, nie wiem czy Chejron ogłosi ognisko, ale jeśli nie to waszym następnym posiłkiem będzie śniadanie- Powiedziała z uśmiechem i poszła.
- Jak mogłyśmy nie usłyszeć konchy?- Spytałam. Jak na zawołanie Thalia lub Jason(może oboje, a może Zeus/Jupiter) walnęło piorunem.
- Zabiję ich- Powiedziałam z córką Afrodyty.
- Głodna jestem- Powiedziałam.
- Ja też
- Wiesz... zapraszam cię na kolację
- Teraz?
- Tak chodź, zaraz umrę z głodu
- Naprawdę? Ja wytrzymałabym do śniadania
- Dla twojej wiadomości, ta mała wszystko zjada- Wtedy Piper zaczęła się śmiać, zrobiłam obrażoną minę.
- Więc uwierzyłaś w końcu Percy'emu?- Spytała. Teraz to ja zaczęłam się śmiać.
- Tak- Parsknęłam śmiechem. Poczułam mocne kopnięcie, naszej małej córeczki.
- W porządku?- Zaniepokoiła się moja przyjaciółka.
- Tak, po prostu mała potrafi nieźle skopać- Powiedziałam i wpadłyśmy w głupawkę.
*Kamila*
- Jestem...- Naszej mamie głos się załamał, Percy wpatrywał się intensywnie w oceany i jakby nie kontaktował, Posejdon w końcu wziął się w garść i zaczął mówić.
- Wasza mama jest... jest elfem. Kiedy się o tym dowiedziała miała dwanaście lat. W pięć lat wyrobiła sobie mega opinię. Kiedy Sally miała siedemnaście lat, jej świat był zagrożony. Elfie król Oberon, wybrał trójkę najpotężniejszych elfów, trójkę rodzeństwa. Dragona, Denis i... waszą mamę. Przez trzy lata wygoniły całe zło, ale pewnego dnia wasza ciocia i wasz wujek się zbuntowali, przeszli na "ciemną stronę mocy". Zostali wygnani z królestwa. Wasza mama zaczynała studnia, później poznała mnie i... z resztą to już znacie. Chodzi o to, że... Drago i Denis... oni teraz uwzięli się na nasz świat. Pracują dla Po... gigantów- Powiedział Posejdon w ostatniej chwili się poprawiając. Mój brat bardzo się bał tego gościa (ja trochę, ale on wpadał w prawdziwą panikę), kiedy tylko usłyszał jego imię wzdrygał się i robił blady.
- To oni stoją za... ostatnimi wydarzeniami- Ojciec ładnie to określił(sarkazm).
- Mówimy wam o tym, bo... jesteście w niebezpieczeństwie. Musieliście poznać prawdę- Zakończył Bóg.
Zapadła cisza. Mama miała zakrytą twarz w dłoniach, ojciec patrzył w ocean, a mój brat chyba w ogóle tego nie słuchał, bo teraz przestał nawet mrugać. Zaczęłam się martwić.
- Percy?- Spytałam. Wszyscy spojrzeli na chłopaka.
- Hm?- Spytał zamyślony.
- Słuchałeś?- Spytał ojciec.
- Tak. Dlaczego wcześniej o tym nie wiedzieliśmy?- Spytał.
- Dla waszego bezpieczeństwa- Wszyscy parsknęli śmiechem.
- Bałam się o tym mówić. Zrozumcie moje rodzeństwo stanęło po "złej stronie", a ja zostałam sama. Nie chciałam do tego powracać- Powiedziała. Miała łzy w oczach, przytuliłam ją, Percy nie odrywał wzroku od oceanu, teraz dołączył się do niego nasz ojciec. Nagle wystrzeliła olbrzymia "fontanna" wody.
- Wygrałem!- Krzyknął mój brat.
- [cenzura]!- Krzyknął w tym samym czasie mój ojciec.
- Posejdonie!- Skarciła go mama.
- No, ale ten... ten... ten...e...
- No słucham tato- Powiedział Percy.
- Ten Perseusz Posejdon Jackson wygrał ze mną! Woda posłuchała jego, nie mnie! To... to niemożliwe!
- Mamo lub siostro, mogłybyście powiedzieć Posejdonowi, że niemożliwe jest to, że na drugie mam Posejdon? Ja się już do tego pana nie odezwę- Powiedział fochnięty Percy. Wybuchłam śmiechem, tak samo jak reszta. Nasza mama wróciła do domu.
- Pojedynek?- Rzucił nasz ojciec.
- TAK!- Krzyknęłam, w końcu pokażę im kto jest tu najlepszy.
- Percy...?- Powiedział Posejdon robiąc miny.
- A nie Perseusz Posejdon Jackson? Przyjmuję wyzwanie, ale tylko po to, żeby pokaz kto tu jest najlepszy- Powiedział mój brat. Kurczę muszę zapamiętać, że jak będę miała go dość to powiem mu "Perseuszu Posejdonie Jacksonie odwal się ode mnie", czy coś w tym stylu.
*Percy*
Pojedynek się zaczął. Trwał cały dzień i całą noc. Posejdon nie mógł uwierzyć, że ja i moja siostra jesteśmy na jego poziomie, a nawet czasem jesteśmy silniejsi. Skończyliśmy, bo obozowicze się obudzili, usłyszeliśmy dźwięk konchy na śniadanie. Posejdon zrezygnowany rozpłynął się.
- Kto pierwszy przy stoliku?- Rzuciła Kamila.
- O proszę, wygram kolejny pojedynek, spoko to...
- Start- Powiedzieliśmy w tym samym momencie i ruszyliśmy biegiem do jadalni. Proszę wygrałem o sekundę.
- Wygrałem- Powiedziałem śmiejąc się i dopiero teraz zorientowałem się jak ona wygląda, o Bogowie! Jak my wyglądamy! Wybuchnęliśmy śmiechem. Wszyscy obozowicze patrzyli się na nas, ale nie zwracaliśmy na to uwagi. Do jadalni właśnie wchodzili Ann i Leo. Od razu rzucili się na nas.
- Martwiłam się, nie wróciłeś na noc- Szepnęła moja żona.
- Wiem przepraszam, Posejdon nas przytrzymał
- Wyglądasz fatalnie. Zjadłeś już?
- Nie...
- To teraz jedz, a później do łóżka- Rozkazała Ann.
- Jadłaś coś w domu?- Spytałem. Zobaczyłem, że wyszliśmy już z jadalni.
- Tak...
- Chodźmy do domu, plis- Powiedziałem i zrobiłem minę szczeniaczka.
- Okey, ale po drodze mi wszystko opowiesz- Zgodziłem się. Moja mama pozwoliła mi powiedzieć Ann, ale nikomu innemu. Pozwoliła tylko dlatego, że ma w sobie naszą córkę, a to oznacza, że jest w to wszystko zamieszana. Zacząłem jej wszystko opowiadać, kiedy dotarliśmy do naszej willi od razu padłem na łóżko i zasnąłem. Annabeth szybko do mnie dołączyła.
Super!! Ale że elfy? No tego to się nie spodziewałam XD XD XD. Kiedy następny
OdpowiedzUsuńNowy rozdział w tym tygodniu. Możliwe, że jutro lub po jutrze. Nie miałam pomysłów, stąd te elfy, ale to nie musi być cała prawda😜. Proszę o jakieś prośby, propozycje...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~Nati~♥♥♥