Wszedłem do swojego pokoju. W środku nikogo nie zastałem. Usłyszałem wodę w łazience, więc Ann się kąpie. Po chwili z niej wyszła i mnie zobaczyła.
- O... Percy w końcu tu dotarłeś! Nie sądziłam, że statek jest tak wielki, że można się zgubić... i to na całą noc- Powiedziała, uśmiechając się.
- Zagadałem się z Kamilą. Opowiadaliśmy sobie swoje przygody. Te opowieści bardzo nas do siebie zbliżyły. Znamy się tak krótko, a ja się czuję jakbym ją znał od urodzenia. Też tak masz ze swoim rodzeństwem?
- No... można tak powiedzieć, ale nie ze wszystkimi i... czasem potrzebuję czasu. Chyba jednak nigdy nie miałam aż tak bliskich relacji jak ty i Kama, w końcu jesteście bliźniakami, znacie się jak nikt- Powiedziała.
- Trochę mnie to przeraża. Całe życie myślałem, że jestem jedynakiem, a tu nagle... Nieważne, która godzina?
- Ósma. Idziemy na śniadanie?
- Jasne tylko się umyję i przebiorę
- Tylko nie siedź znów pięć godzin, to na ciebie poczekam
- Ha ha ha, jasne- Powiedziałem i wszedłem do łazienki, dziesięć minut później wyszedłem. Ubrany byłem w jeansy i białą bluzkę i moją kochaną niebieską bluzę, w której wczoraj na szczęście nie byłem.
- Jeśli ktoś zniszczy mi tę bluzę to nie wytrzymam- Powiedziałem na co Ann parsknęła śmiechem.
- Z chęcią zobaczę te filmiki Kamy- Powiedziała.
- Ja też- Poszliśmy do mesy. Nałożyłem sobie niebieskie naleśniki z niebieskim sosem. Mm, pycha.
- Co ty masz z tym niebieskim jedzeniem? To strasznie wkurza- Powiedziała Thalia.
- No, wiesz. Kiedy byłem mały to mama założyła się z tym śmierdzielem. On uważał, że nie ma niebieskiego jedzenia i od tamtej pory głownie takie jem. Wiesz to chyba kwestia przyzwyczajenia. No i lubię niebieski- Odpowiedziałem, a on wlepiła we mnie wzrok.
- Myślałam, że to co innego. Nie boisz się, że jesz same barwniki?
- To nie barwniki. To tylko sos jagodowy i naleśniki, które są również zabarwione jagodami. Zero barwników i konserwantów, rodzinny przepis- Powiedziałem, a Kama parsknęła śmiechem.
- Ta, który sam wymyśliłeś jak miałeś sześć lat. Mama mi wszystko powiedziała. O Gabie miałeś rację, ale... rodzinny przepis? Nie chcesz go nikomu zdradzić już od jedenastu lat- Powiedziała. Teraz pozostali zaczęli się śmiać.
- Dopiero od jedenastu lat. Wszystko może się zdarzyć- Poprawiłem ją.
- Tia, jasne- Prychnęła. Wzruszyłem ramionami i spojrzałem na swój talerz, był pusty! Spojrzałem na swoich towarzyszy, każdy miał zapchane usta poplamione sokiem jagodowym.
- One są pyszne!
- Stary jak ty dobrze gotujesz!
- Pycha!
- Od dzisiaj to ty gotujesz, rybko!- Powiedział Annie.
- Dziękuję, dziękuję, ale... mogliście mi zostawić chociaż jednego naleśnika!
- Percy zrób nowe, nam też byś dołożył!
- Dobra, dobra- Powiedziałem i poszedłem do kuchni. Zamknąłem drzwi, ale moja siostra uparła się, że mi pomoże. Zgodziłem się, przecież... zero tajemnic i sekretów.
*Kamila*
Mój brat jest prawdziwym kucharzem i już zamówiliśmy u niego obiad i kolację. Czułam się wyróżniona ponieważ, chłopak podzielił się ze mną swoim przepisem, który na pewno przekaże swoim dzieciom i to już nie długo. Naleśniki, były pyszne i niesamowite. A ja już znam na nie przepis. Obiecałam mu jednak, że nie zdradzę jego przepisu, chyba że w dalekiej przyszłości, jak to mój brat ujął, swoim dzieciom.
- Co na obiad?- Spytała Thalia.
- Glony- Odpowiedział mój brat, wzruszając ramionami.
- CO?!
- Co? co?
- Co? co? CO?!- Chyba się Thalia pogubiła, Percy zaczął się śmiać, a ona szybko do niego dołączyła.
- Dobra, a tak na serio?
- Nie mam pojęcia. Skąd w ogóle wiesz, że dzisiaj będzie obiad? Może coś się zdarzy?
- Nawet tak nie mów!- Krzyknęła Emi.
- Nigdy nic nie wiadomo- Wzruszył ramionami. Po śniadaniu graliśmy w łamańce językowe.
- Bzyczy bzyg znad Bzury zbzikowane bzdury, bzyczy bzdury, bzdurstwa bzdurzy i nad Bzurą w bzach bajdurzy, bzyczy bzdury, bzdurnie bzyka, bo zbzikował i ma bzika!- Powiedział koszmarnie Leo. Serio ledwo go zrozumiałam.
- Czesał czyżyk czarny koczek, czyszcząc w koczku każdy loczek. Po czym przykrył koczek toczkiem, lecz część loczków wyszła boczkiem- Powiedziałam, chyba ładnie mi to wyszło. Zostali jeszcze Ann i Percy. Ciekawe co wymyślą.
-Trzynastego, w Szczebrzeszynie chrząszcz się zaczął tarzać w trzcinie. Wszczęli wrzask Szczebrzeszynianie: – Cóż ma znaczyć to tarzanie?! Wezwać trzeba by lekarza, zamiast brzmieć, ten chrząszcz się tarza! Wszak Szczebrzeszyn z tego słynie, że w nim zawsze chrząszcz BRZMI w trzcinie! A chrząszcz odrzekł nie zmieszany: – Przyszedł wreszcie czas na zmiany! Drzewiej chrząszcze w trzcinie brzmiały, teraz będą się tarzały- Powiedziała lekko się zacinając córka Ateny.
- Z etymologicznego punktu widzenia, dochodząc do konkluzji, iż aprobata owych tendencji absolutnie dezorganizuje elementy abstrakcji, przebywanie w Twoim płytkim basenie intelektualnym jest awykonalne- Zakończył płynnie syn Posejdona. Wow! Wszyscy patrzyli na niego z otwartą paszczą.
- No co?
- Powiedz coś jeszcze
- My indywidualiści wyindywidualizowaliśmy się z rozentuzjazmowanego tłumu, który oklaskiwał przeintelektualizowane i przeliteraturalizowane dzieło.
- Masz talent
- Lata praktyki- Wzruszył ramionami. Zanim się obejrzeliśmy, była dwunasta.
*Posejdon*
Powinni wiedzieć. Wiem to, ale nie mam pojęcia jak im to wyznać. Sally ostatnio powiedziała im nowość i dzieciaki do tej pory tego nie ogarnęły. Jeśli teraz walnę taki tekst, to... no... po prostu boję się ich reakcji! Nie potrafię im tego wyznać, ale oni powinni wiedzieć, wszyscy. To nie jej wina, ale... Jak mam im to wyznać? Prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw. Lepiej będzie jak powiem to teraz, bo później może być za późno, ale... nie wiem jak im to powiedzieć. Może jeszcze chwilę zaczekam...?
*Percy*
Nasze poszukiwania wrót śmierci trwają już tydzień. Stoczyliśmy mnóstwo walk, a wrót brak. W końcu, dziś je znaleźliśmy. Zaczęło się od tego, że Nico i Hazel wyszli na ląd w Grecji, bo wyczuwali tam śmierć. Spotkali się z Hadesem i on wyjawił im, że miejsce, gdzie znajdują się wrota jest w Domu Hadesa, ale trzeba je zamknąć z dwóch stron. Z drugiej strony jest...Tartar. Kiedy ja i Jason to usłyszeliśmy, momentalnie zbladliśmy. Cholernie przeraża mnie to miejsce, ale wiem też, że to ja będę musiał zamknąć Wrota od tej gorszej strony. Nico i Hazel powiedzieli nam, że w Domu Hadesa również czeka nas wiele przygód i strachu. Podobno jest tam koszmarnie i porównywalnie jak w labiryncie Dedala. Teraz zastanawiamy się co dalej z tym zrobić. Wiemy, że Wrota trzeba zamknąć z dwóch strona, a żadne jakoś nie ma ochoty na wycieczkę do Tartaru. Nie zgłaszam się, bo Ann na pewno zrobiłaby to samo, a opary w tej otchłani na pewno dobrze nie wpłyną na dziecko. Po rozmowie z bogami, postanowiliśmy wrócić do obozu i chwilkę odpocząć i zastanowić się, co dalej?
*Posejdon*
Powinni wiedzieć. Wiem to, ale nie mam pojęcia jak im to wyznać. Sally ostatnio powiedziała im nowość i dzieciaki do tej pory tego nie ogarnęły. Jeśli teraz walnę taki tekst, to... no... po prostu boję się ich reakcji! Nie potrafię im tego wyznać, ale oni powinni wiedzieć, wszyscy. To nie jej wina, ale... Jak mam im to wyznać? Prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw. Lepiej będzie jak powiem to teraz, bo później może być za późno, ale... nie wiem jak im to powiedzieć. Może jeszcze chwilę zaczekam...?
*Percy*
Nasze poszukiwania wrót śmierci trwają już tydzień. Stoczyliśmy mnóstwo walk, a wrót brak. W końcu, dziś je znaleźliśmy. Zaczęło się od tego, że Nico i Hazel wyszli na ląd w Grecji, bo wyczuwali tam śmierć. Spotkali się z Hadesem i on wyjawił im, że miejsce, gdzie znajdują się wrota jest w Domu Hadesa, ale trzeba je zamknąć z dwóch stron. Z drugiej strony jest...Tartar. Kiedy ja i Jason to usłyszeliśmy, momentalnie zbladliśmy. Cholernie przeraża mnie to miejsce, ale wiem też, że to ja będę musiał zamknąć Wrota od tej gorszej strony. Nico i Hazel powiedzieli nam, że w Domu Hadesa również czeka nas wiele przygód i strachu. Podobno jest tam koszmarnie i porównywalnie jak w labiryncie Dedala. Teraz zastanawiamy się co dalej z tym zrobić. Wiemy, że Wrota trzeba zamknąć z dwóch strona, a żadne jakoś nie ma ochoty na wycieczkę do Tartaru. Nie zgłaszam się, bo Ann na pewno zrobiłaby to samo, a opary w tej otchłani na pewno dobrze nie wpłyną na dziecko. Po rozmowie z bogami, postanowiliśmy wrócić do obozu i chwilkę odpocząć i zastanowić się, co dalej?
* Tydzień później *
Od tygodnia jesteśmy w obozie. Ćwiczymy, gadamy, bawimy się i wygłupiamy. Codziennie spędzamy kilka godzin i zastanawiamy się, co dalej?
- Percy, Kami, Thalia, Jason... możemy pogadać?- Zapytał nas Posejdon. Wszyscy na nas spojrzeli, bo aktualnie było ognisko. Zastanawialiśmy się, czy on nas właśnie nie wytypował na ochotników, którzy wskoczą do Tartaru...? Nie, na pewno nie. Poszliśmy za nim na jakąś polanę. Nikt nas nie słuchał, obok płynął strumyk. Było cicho. Staliśmy tak kilka minut i się nie odzywaliśmy.
- Więc... o co chodzi? Chcecie, żebyśmy wskoczyli do Tartaru...- Zaczęła Thalia, a Jason zbladł.
- Nie, nie, nie. Odbiło wam? Chodzi o taką sprawę... prywatną...
- O co, więc chodzi?- Spytałem. Trochę to dziwne, bo ja i Kama jesteśmy jego dziećmi, ale... Thalia i Jason to dzieci Zeusa/Jupitera.
- Trudno mi o tym mówić. Ukrywam, a właściwie ukrywamy to od trzech... czterech lat. To było jednorazowe, ale... wy... ja...my...
_________________________________________________________________________________
Nowy rozdział do wtorku. Ciekawe o co chodzi Posejdonowi, prawda? Piszcie w komentarzach jak myślicie, może już zgadliście? Rozdział niestety krótszy niż ostatni, ale nie chciałam, żeby wszystko zostało wyjaśnione w jednym rozdziale. Pozdrawiam
~Nati~
Rozdział super. Niestety nie mam zielonego pojęcia o co może chodzić :-(
OdpowiedzUsuńzgadzam się rozdział super i ja też nie wiem o co chodzi
UsuńCo chce powiedzieć im Posejdon? I don't know. Wymyśliłaś kolejną zagadkę dla mojego glonowatego móżdżka.
OdpowiedzUsuń