wybrańcy

wybrańcy

niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 30 ~ seria 2

*Annabeth*

O bogowie! Percy leży nieruchomo, jest cały we krwi, wygląda jak trup i widzę, że cierpi. Nie mogę uwierzyć, że to ja wbiłam i przekręcałam ostrzem w jego brzuchu. Patrzę na zaskoczonego nieznajomego.
- Głuchy jesteś? Zlikwiduj barierę!- krzyczę w jego stronę. Z jego twarzy znika zaskoczenia, a na jego miejscu pojawia się furia.
- Nie obchodzi mnie to, że Jacksonowi udało się przerwać urok i tak zginie, a ja zostanę dopóki się nie upewnię, że umarł- mówi.
- Kim jesteś? Dlaczego to robisz?- pytam. Chłopak wybucha śmiechem.
- Jestem synem, hm... nie wiem. Nazywam się, hm... nie wiem! I może Cię zaskoczę, ale nie wiem nic!! Wiem tylko, że pragnę śmierci Percy'ego Jacksona i Leona Valdeza!!!- krzyczy. Patrzę na ledwie przytomnego chłopaka, a potem na zdziwionego syna Hefajstosa. Oboje nie wiedzą o co może chodzić. Co ta dwójka ma ze sobą wspólnego? Czy ten chłopak mówi prawdę? Nie wiem, ale muszę jak najszybciej przerwać barierę, Percy traci za dużo krwi. Spoglądam na Wielką Trójkę.
- Może MDWT pomoże? Wyraźcie zgodę, proszę- mówię. Zeus, Hades i Posejdon wygłaszają pozwolenie, a Thalia, Nico, Kamila, Jason i Hazel celują jednocześnie w barierę, która prawie pęka, ale brakuje jednej mocy, mocy Percy'ego. Podchodzę do chłopaka. Czarne włosy przykleiły mu się do czoła, ciężko oddycha, trzęsie się, z jego ust i brzucha wylewa się krew.
- Percy, dostaliście  pozwolenie na użycie pełni mocy, ale brakuje twojej. Wyceluj w barierę, a ona pęknie i przyjdzie pomoc, wszystko się ułoży, ale musisz się zebrać w sobie, dasz radę Glonomóżdżku- szepczę tak aby tylko on mnie usłyszał. Po chwili chłopak kiwa głową i zamyka oczy. Widzę skupienie i wyczerpanie na jego twarzy. W chwili kiedy jego moc trafią w barierę, pozostali potomkowie Wielkiej Trójki trafiają w to samo miejsce. Bariera pęka, Thalia, Jason, Nico, Hazel, Kamila i Percy mdleją, a nieznajomy chłopak patrzy zdziwiony na resztę ochrony, po chwili ucieka. Apollo podbiega razem z Willem do syna Posejdona. Słyszę ich zdenerwowane głosy. Z ich rozmowy wynika, że Percy nie przeżyje przeniesienia w inne miejsce, że muszą go operować, bo ma zniszczoną śledzione i mega krwotok wewnętrzny. Bóg znika po wszystkie, potrzebne rzeczy, a Will, Emilii oraz Chris przygotowują miejsce do operacji. Ryczę w ramionach Kamy. Jestem przerażona, bo to ja mu to zrobiłam. Moja córka jest pod opieką Kaliny i Grovera, którzy nie przyśli na wesele, bo nimfa wczoraj urodziła. Apollo wraca i w tym momencie wszystko się wali. Bogowie nagle znikają, nawet Chejron i Pan D.. Zostawiają tylko kartkę o treści "Nie możemy wam pomóc, zamykamy Olimp, są pewne komplikacje, powodzenia". Dzieci Apolla, za rozstawionym wokół Percy'ego parawanem, wciąż próbują uratować mu życie. Nektar i ambrozja zniknęły! Nie mam pojęcia o co tu chodzi, ale wiem, że Posejdon się wścieknie, a właściwie już to zrobił, ponieważ woda szaleje! Wszyscy zastanawiają się o co może chodzić. Nagle tracę przytomność. Czuję jak ktoś mnie obejmuje i telportujemy się.

*Kamila*

Po użyciu pełni mocy, zasłabłam na chwilę, a później pocieszałyśmy się z Ann na zmianę. Nagle ten nieznajomy chłopak walnął córkę Ateny w głowę, objął w pasie i teleportował się z nią! Zrobił to tak szybko, że nikt nie zdążył zareagować! Wszyscy się niepokoją o mojego brata i jego żonę. Postanawiam iść po Connie, ale uprzedza mnie Grover z dziewczynką na rękach.
- Kamila chroń ja. Nie wiem co się dzieje, ale ktoś chce wyniszczyć całą rodzinę Percy'ego i Leona. I mnie mała nie jest bezpieczna- mówi i podaje mi Connie. Satyr odbiega, a ja zauważam, że kuleje.
- Valdez w coś ty się z moim bratem wpakował?- pytam się chłopaka.
- Nie wiem o co tu chodzi. Ja nic nie zrobiłem- odpowiada. Widzę, że się boi i niepokoi. O siebie, o mnie, o Percy'ego i Ann. Jeszcze bogowie! Co oni sobie w ogóle myślą? W takim momencie się od nas odwracają?! I jeszcze zabierają nam Chejrona! O co w tym biega?!
_____________________________________________________________________

Rozdział mega krótki, wiem. Następny do środy. Komentujcie i składajcie propozycje na dalszą część. Chyba zrobię nową serię aaczkolwiek muszę to przemyśleć i ułożyć w głowie. Pozdrawiam
~Nati~

7 komentarzy:

  1. Ajc tyyyy.... -.-
    Jak możesz kończyć w takich momentach?
    Ja się pytam jak xD
    Ja tu zaraz na zawał zejdę
    Ale pisz szybko i czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę mocno zagmatwane ale może potem się wszystko wyjaśni

    OdpowiedzUsuń
  3. !!!!!?????????!!!!!!!!!?!!!?!!?!,
    GENIALNY ROZDZIAŁ!!!!
    Chociaż taki krótki, to ekstra!
    Jestem trochę zawiedziona, że Percy nie umarł :`(
    Co się stało z bogami!?
    Nie no nawet Chejrona im zabrali...
    Dobra, to ja już kończę i czekam na następny rozdział w którym mam nadzieję będzie jakaś śmierć.
    Bu ha ha ha
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra rozdział napisałaś więc zabić nie mogę ale czemu taki krótki no i Valdez i Jackson co wyście narobili. Rozdział mega.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra rozdział napisałaś więc zabić nie mogę ale czemu taki krótki no i Valdez i Jackson co wyście narobili. Rozdział mega.

    OdpowiedzUsuń
  6. Niech Percy przeżyje plis :(
    ~ Tymbark ~

    OdpowiedzUsuń
  7. ������������
    Proszę niech Percy przeżyje

    OdpowiedzUsuń