wybrańcy

wybrańcy

sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 29 ~ seria 2

*Thalia*

- Kiedy Cię poznałam, stwierdziłam, że jesteś głupim smarkaczem, któremu zależy tylko na grze "Magia i Mit". Później poznałam twoją historię, minęło kilka lat, a ja zrozumiałam, że jesteśmy podobni, zakochałam się w tobie. Ostatnie pół roku było dla nas testem, zdaliśmy i teraz, przed wszystkimi, mogę powiedzieć Ci, że... Ja Thalia Grace biorę sobie Ciebie, za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i, że nigdy Cię nie opuszczę. Kocham Cię i jeżeli teraz powiesz "tak" to zostań twoją żoną, a jakby przyszło Ci do tej twojej durnej głowy aby odpowiedzieć "nie", zginiesz marnie- mówię. Wiele osób wybucha śmiechem, a ja czekam na kontratak Nico.
- Kiedy Cię poznałem, uznałem, że jesteś wariatką, która chce zniszczyć moje całe dotychczasowe życie, a później było tylko gorzej. Przeszłaś od wariatki, przez świruskę i psychopatkę, do dziewczyny i... naprawdę nie mam pojęcia jak to zrobiłaś, masz talent. Nasza szczera rozmowa, dokładnie w tym miejscu, trzy lata temu poznałem Cię od tej ukrytej strony, otworzyliśmy się przed sobą i... pokochaliśmy.... Mam nadzieję, że się nie załamiesz, ale... nie będziesz mogła mnie zabić, bo Cię kocham. Ja Nico di Angelo biorę sobie Ciebie za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność oraz, żeno gdy Cię nie opuszczę ii nawet mój ojciec tego nie zmieni- Mówi Nico i oczywiście wszyscy śmieją się z miny Hadesa. Ceremonia dobiega końca, a my zaczynamy wesele. Trochę się obawiam naszego pierwszego tańca, ponieważ to będzie improwizacja, a innymi słowy MASAKRA! Ann i Percy sobie jednak poradzili, więc może jednak nie będzie tak źle?

*Nico*

Jesteśmy już po pierwszym tańcu, nie podeptałem nóg Thalii, ona moich również, więc było okay. Siedzimy teraz przy stoliku i patrzymy na Percabeth. Chłopak założył się z dziewczyną, że zatańczy z nią bez kul. Takiego kabaretu się nie spodziewałem. Ryczę z Thalią że śmiechu, bo widok jest niezapomniany. Kamila wszystko nagrywa, więc mogę już powiedzieć, że ten taniec stanie się komedia roku. Nagle coś się dzieje. Rozbłyska światło i na środku parkietu pojawią się jakiś chłopak. Wyczuwam kłopoty.

*Percy*

Tańczę sobie z Ann (masakra totalna, ale zakład to zakład,nie?), a tu nagle jakieś światło, z którego wyłania się około 19 letni chłopak. Ma ciemne oczy i brązowe oczy. Jest dobrze zbudowany, wysoki i ubrany na czarno, ma broń i nie wygląda przyjaźnie.
- Kim jesteś i co tu robisz?-pytając się wszyscy nieznajomego.
- Nie musicie o mnie nic wiedzieć. Przyszedłem tu tylko po swoją dziewczynę, Annabeth- mówi. Wszystkim, a w szczególności mnie, opadają szczęki. O co tu biega? Ann, by mnie nie zdradziła. Już mam parsknąć śmiechem, ale dzieje się coś co powoduje, że moje serce rozpada się na maleńkie kawałeczki. Moja żona podbiega do chłopaka i co przytula! Nie, to tylko koszmar, to nie prawda!
- CO?! To jakiś żart?! Afrodyto!!! To nie ja! [Cenzura] nie wierzę!- słyszę z każdej strony głosy, ale skupiam się na Ann i nienieznajomym. Skądś kojarzę ten głos, ale nie jestem pewien skąd...
- Teraz czas na spektakl, Annabeth, zabij- mówi chłopak i wskazuje na mnie. W tym samym momencie nieznajomy wytwarza mega bariera, której Noe mogą pokonać nawet bogowie razem wzięci. Znajdują się w niej ten chłopak, moją żona i ja. Bezbronny, bez kul, ledwo stojący i zdezorientowany. Nieznajomy podaje Ann sztylet, a ja wiem, że to już koniec, zginę z rąk własnej żony na oczach wszystkich i na weselu kumpla i kumpeli, jestem świadkiem i kuzynem pary młodej! To jest chore! Annabeth rzuca się na mnie, a ja się przewracam. Dziewczyna wbija mi sztylet w brzuch i zaczyna nim obracać. Z moich ust wylewa się krew, nie wrzeszczę, nie tracę przytomności. Ból jest nie doopisania, wszyscy dookoła wrzeszczą, starają się przetrwać barierę, słyszę śmiech chłopaka, ale nic sobie z tego nie robię. Patrzę swojej żonie w oczy. Nie są już szare, burzowe. Teraz przybrały złoty kolor. Z trudem przyciągał ją do siebie i całuję. Na początku jest zaskoczona, a później odwzajemnia pocałunek. Odrywa się ode mnie i krzyczy zaskoczona i przerażona. Nie wyjmuje sztyletu, bo bym tego nie przeżył. Odwraca się w stronę nieznajomego z wściekłością i chęcią mordu.
- Zdejmij barierę i odejdź, bo osobiście Cię zamorduję- syczy z mega jadem w głosie. Powoli tracę przytomność, ale jeszcze nie mdleję. Akcja dopiero się rozkręca.

5 komentarzy:

  1. JAK MOGŁAŚ SKOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE! !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    ANNABETH ATAKUJE PERCY'EGO
    Ps.życzę weny :)
    Ps2.kiedy następny rozdział?!
    ~ Tymbark ~

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisz szybko bo nie wysiedzę !
    Genialny rozdział jak zawsze :D
    Trochę krótki ale lisze na szybki next :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabije naprawde zabije jak można w takim momencie zakończyć. Lecz jak cię zabije to nie będzie następnego rozdziału. Dobra oszczędze cię pod jednym warunkiem masz jaj najszybciej napisać rozdział bo inaczej znajde i zabije.

    OdpowiedzUsuń
  4. JAK mogłaś mi to zrobić? I jeszcze kończyć w takim momencie?! Domagam się kolejnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  5. No! Wreszcie jakaś akcja!!!!
    Nie wiem czy płakać czy się cieszyć :/
    Mam nadzieję , że Percy umrze.
    Wiem jestem chora ;).
    No ale kiedy już się to stanie, to pewnie będzie wielki powrót Percy'ego.

    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

    PS.: Kim jest ten chłopak, który chce zabić Percy'ego!?

    OdpowiedzUsuń