To dziś. Nadszedł ten długo wyczekiwany dzień mojego ślubu. Jest 30 listopada. Wszystko już jest załatwione, za kilka godzin zostanę żoną Nico. Nie mogę się doczekać.
*Nico*
Jestem mega zestresowany! Bogowie Nico ogarnij się! Dziś zostanę mężem Thalii, a nasi rodzice wybudują nam dom, tak jak Atena i Posejdon dla Percy'ego i Ann. Jak już ich wspomniałem, to stan nogi chłopaka się poprawia, ale i tak chodzi o kulach, ich córka jest świetna, a dziewczyna razem ze swoim rodzeństwem i dziećmi Afrodyty oraz obiema boginiami (Ateną i Afrodytą) organizują nasz ślub. Bardzo się denerwuję, bo modnisiów może ponieść fantazja, a mądralińscy mogę nad tym nie zapanować. Chodzę cały spięty, ale cóż... trzeba się ogarnąć i szykować, bo ceremonia odbędzie się za siedem godzin.
*Percy*
- Glonomóżdżku ja muszę jeszcze wszystko sprawdzić i pomóc Thalii, zajmiesz się Connie?- pyta mnie przy "śniadaniu" Ann. Dlaczego "śniadaniu"? Córka Ateny wzięła kanapkę w rękę i szybko rzuciła to zdanie.
- T...- zaczynam, ale ona mnie całuje, woła "pa" i ucieka. Zostaje mi tylko dokończyć jedzenie, wyszykować siebie i Connie, ale najpierw pomóc chłopakowi, bo jestem świadkiem, a...on się dzisiaj żeni. Kończę, więc jedzenie, ubieram siebie i córkę i wychodzimy. Teraz zadajecie sobie pytanie " Jak on wiózł wózek z półrocznym dzieckiem, chodząc o kulach?". Odpowiem tak, cholernie trudno jest to robić, ale jest to wykonalne. Dobra przyznaję się, wziąłem nosidełko na plecy/brzuch. Ruszam do obozu, by pomóc Nico ogarnąć sytuację. Będzie zabawnie.
- No nareszcie jesteś. Myślałem, że zwariuję- mówi syn Hadesa, na co ja zaczynam się śmiać, on również daje upust swoim emocjom i wybucha śmiechem. Siedzimy z Nico na podłodze i wygłupiamy się, moja córka w tym samym czasie również bawi się na dywanie. Nagle wchodzą Jason, Leo, Charles, Luke i Frank (Hazel i Frank przyjechali z obozu Jupiter specjalnie na tę uroczystość tydzień temu, ale niestety jutro wyjeżdżają). Zauważają nas, a my ich. Nastaje cisza, a za chwilę wszyscy wybuchamy śmiechem. Czas mija nam szybko i już po chwili rozstajemy się i zaczynamy się szykować. Za dwie godziny odbędzie się ślub. Szybko zleciało...
*Thalia*
Moja suknia ślubna jest wyjątkowa, bo... czarna. Tak wiem co sobie myślicie, ale nasz ślub miałbyć w Halloween. Dekoracje są tajemnicze. Uroczystość odbędzie się przy pięści Zeusa, bo to tam podejmowaliśmy najważniejsze decyzje związane z naszą znajomością. Moja suknia świetnie określa mój i Nico, no i całej uroczystości styl i charakter... To jest właśnie to. W białych ciuchach koszmarnie się czuję, a ta kreacje jest... moja, bardzo mi się ona podoba. Annabeth bardzo się stara aby wszystko się udało, jestem jej za to bardzo wdzięczna.
*Annabeth*
- Percy już jestem!- wbiegam zdyszana do domu. Zostało półtorej godziny.
- Cześć Ann, mów trochę ciszej mała zasnęła- mówi Percy, który niezdarnie stara się zapiąć guziki koszuli. Siadam obok niego na kanapie i pomagam mu.
- Dziś wszystko się skończy...- mówi, a ja nie rozumiem.
- Co? O co Ci chodzi?- pytam.
- No... w końcu będę miał Cię dla siebie- odpowiada i mnie całuje.
- Musimy się szykować, zostawimy to na później- niechętnie się od niego odrywam. Biegnę do sypialni, biorę ubrania i ląduję w łazience. Kiedy mam już makijaż, suknie i jestem już gotowa, wychodzę z łazienki.
- Annie pośpiesz się, za piętnaście minut wychodzimy- słyszę głos Percy'ego.
- Już, już- krzyczę. Wchodzę do salonu i zastaję swojego męża razem ze swoją córką, bawiących się na dywanie i śmiejących się w najlepsze. Oboje są gotowi. Siadam obok nich i się luzuję. Nie byłam tak zestresowana na własnej uroczystości! Po kilkunastu minutach wychodzimy.
_________________________________________________________________________________
Nowy rozdział w tym tygodniu. Nie mogę się doczekać aż skończę, a właściwie zacznę go pisać, ponieważ... powiedzmy, że mam plan jak drastycznie to zakończyć. Chcę tylko dodać, że zimowe przesilenie z przepowiedni wcale nie mówiło, że stanie się to w tym roku, równie dobrze może stać się za rok. Chodzi oczywiście o lata w opowiadaniu, nie w realu. No to... Pozdrawiam i czekam na komentarze
~Nati~
- No... w końcu będę miał Cię dla siebie- odpowiada i mnie całuje.
- Musimy się szykować, zostawimy to na później- niechętnie się od niego odrywam. Biegnę do sypialni, biorę ubrania i ląduję w łazience. Kiedy mam już makijaż, suknie i jestem już gotowa, wychodzę z łazienki.
- Annie pośpiesz się, za piętnaście minut wychodzimy- słyszę głos Percy'ego.
- Już, już- krzyczę. Wchodzę do salonu i zastaję swojego męża razem ze swoją córką, bawiących się na dywanie i śmiejących się w najlepsze. Oboje są gotowi. Siadam obok nich i się luzuję. Nie byłam tak zestresowana na własnej uroczystości! Po kilkunastu minutach wychodzimy.
_________________________________________________________________________________
Nowy rozdział w tym tygodniu. Nie mogę się doczekać aż skończę, a właściwie zacznę go pisać, ponieważ... powiedzmy, że mam plan jak drastycznie to zakończyć. Chcę tylko dodać, że zimowe przesilenie z przepowiedni wcale nie mówiło, że stanie się to w tym roku, równie dobrze może stać się za rok. Chodzi oczywiście o lata w opowiadaniu, nie w realu. No to... Pozdrawiam i czekam na komentarze
~Nati~
Genialne!
OdpowiedzUsuńTa twoja wypowiedź na końcu <3
Drastyczny koniec !!! Jeeeeej! !!!!!!!!!
Kiedy będzie wreszcie ten ślub!!?? xD
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału
Pozdrawiam ;)
Dziękuję :)
OdpowiedzUsuń<3
Nareszcie!
Ślub? W tym tygodniu ;)
Ja też, bo mam na ten rozdział masę pomysłów, "drastyczny koniec" przyszedł akurat jak robiłam naleśniki i jak teraz komentuję. Taki podwójny ;)
Pozdrawiam
~Nati~
Coś przeczówam że darstyczny koniec to śmoerć Percy'ego, ale nie jestem pewna. Rozdział jak zwykle boski! Czekam ma next ❤
OdpowiedzUsuńNEXT !!!!!
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział .
Jezuuuu <3 Pisz dalej !!!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :3
Next! Next!
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuń~Shadow