wybrańcy

wybrańcy

piątek, 15 maja 2015

rozdział 57 "Wyspa Polybotesa cz.II

*Jason*

Poszliśmy w prawą stronę. Nie podobało mi się, że musimy Się rozdzielać. Cóż, przynajmniej mam obok siebie Piper i Leona, Franka i Hazel. Dobry skład. W każdej grupie jest dziecko Jupitera / Zeusa i Plutona / Hadesa. Miałem nadzieje, że szybko znajdziemy Clarisse i Chrisa. To miejsce mnie przerażało.
- Wypuść Mnie Stad ty [cenzura]! [cenzura] [cenzura] od mojego chłopaka! Słyszysz [cenzura]!
- Clarisse! Ale Mamy Szczęście - Powiedziałem z Leo i od razu parsknęliśmy śmiechem, z ulgi. Poza tym przypominały się nam bliźnięta Jacksonów.
- Nie cieszcie się tak, wyczuwam tu potwory, dużo potworów- Powiedziała Hazel.
- Musiałaś? Naprawdę, Twoje Życie polega na odbieraniu mi nadziei? - Spytał Leo. Córka Plutona wzruszyła ramionami i uśmiechnęła Się. W tej samej chwili usłyszeliśmy krzyk Piper. Kiedy się odwróciliśmy mojej dziewczyny już nie było.

*Josh*

Od godziny chodzimy po korytarzach i nic. Miałem ochotę wrzeszczeć. Byłem mega wkurzony.
- Jak długa może być jaskinia?!- Powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
- Nie wiem, ale jak jeszcze raz trafimy na ślepy zaułek to nie ręczę za siebie- Nico też, był zły i rozdrażniony. Skręciliśmy w prawo i...
- Uwaga!
Thalia krzyknęła za późno. Przede mną aktywował się korytarz trujących strzałek. Reszcie udało się wycofać, ale mi jedna wbiła się w ramię.
- Josh!- Usłyszałem krzyk córki Apolla. Nico i Thalia pociągnęli mnie i oparli o ścianę w bezpiecznym korytarzu. Czułem, że tracę przytomność, ból w ramieniu był nie do wytrzymania.
- Trzymaj się- Powiedziała Emilii i zaczęła mi opatrywać ranę. Niestety nic nie pamiętam, bo straciłem przytomność.

*Hazel*

Wszędzie wyczuwałam potwory. Piper gdzieś zniknęła, od godziny jej szukamy, ale bez skutku. W końcu natrafiliśmy na jakiś korytarz, a na końcu...
- [cenzura] wypuście nas wy [cenzura]!!!
- Clarisse!- Krzyknął cicho Leo. Podeszliśmy bliżej. Córka Aresa siedziała w celi i trzymała syna Apolla na kolanach. Chłopak, był nieprzytomny.
- Co się  stało?- Spytałam.
- Ciii. Ktoś idzie, schowajcie się- Powiedziała dziewczyna, a my schowaliśmy się za rogiem. Zobaczyłam dwóch olbrzymów, chyba to byli cyklopi, prowadzących nieprzytomną dziewczynę z kneblem w ustach, Piper. Zauważyłam, że Jason zesztywniał i mocniej zacisnął rękę na monecie, która zmieniała się w miecz.
- Wytrzymaj jeszcze chwilę, jeśli teraz tam pójdziemy nie uratujemy ich- Wyszeptałam do niego, a on kiwnął głową. Potwory rzuciły dziewczynę do celi, w której znajdowali się Clarisse i Chris.
- Ha, jeszcze tylko jedenastka- Powiedział jeden z nich.
- Mam nadzieję, że znajdziemy tego Greca- Odpowiedział drugi.
- I co ważniejsze Jacksona! Nie wyrobię dłużej tych pisków Violetty, dziewczyna tak [cenzura] irytuje, że mam ochotę tą [cenzura] wrzucić w czeluści Tartaru
- No... ta jej siostrzyczka Isabel jest taka sama!
- Taaak, a jak mowa o bliźniakach, tobie Polybotes głowy nie zawraca, masz tylko złapać Greca! Ja muszę złapać całą rodzinkę Jacksonów! Tę dziewczynę w ciąży też! Podobno Polybotes obiecał Jacksonowi, że dorwie tego dzieciaka, a jak przy okazji zabije żonę i dziecko... Jackson się złamie, może zabije? Stary glon na pewno się załamie, a pozostali?! Na Olimpie zapanuje Chaos!!! To idealna okazja do ataku!- Powiedział pierwszy i obaj znikli w korytarzu. Odczekaliśmy chwilę i podbiegliśmy do celi.
- Świetne się z Jacksonem ustawiliście, po prostu genialnie!- Powiedziała Clarisse.
- Ej to nie moja wina!
- Stary wiemy, ale musimy się pośpieszyć. Trzeba znaleźć pozostałych i wracać na Argo- Powiedział Leo.
- Co masz [cenzura] na myśli mówiąc, że trzeba znaleźć pozostałych?! Chcesz mi powiedzieć, że co [cenzura] Ann w ciąży jest na wyspie?! Glonomózgi też?! Nie wierzę, jak można puścić dziewczynę w ciąży i dwójkę dzieci Posejdona na wyspę Polybotesa! Jeszcze daliście wszystkich do jednej grupy?! Jak by jeszcze byli w dwóch oddzielnych to jeszcze bym zrozumiała, ale [cenzura]...
- Percy'ego, Ann i Kamili nie ma na wyspie- Powiedział Frank marszcząc lekko brwi.
- No mam nadzieję!- Powiedziała córka Aresa.
- Trzeba powiadomić Nica- Powiedziałam i wysłałam bratu wiadomość. Dzieci Plutona/Hadesa mogą wysyłać sobie takie wiadomości, to takie... połączenia empatyczne, ale bez ryzyka.
"Nico, znaleźliśmy Clarisse i Chrisa"
"To super! Wracajcie na statek, my właśnie się tam przenieśliśmy za pomocą cienia, Josh dostał zatrutą strzałką, a Emilii wciąż nic nie może zrobić, pojawił się Apollo i bada go w infirmerii. Jeśli się pośpieszycie zbada pozostałych. Ktoś z was jest ranny?"
"Chris i Piper są nieprzytomni"
"Co się... Pogadamy na statku, pośpieszcie się. Bliźniaki musiały dostać środki na uspokojenie"
" Aż tak?"
"Tak... Dobra zaraz się widzimy"
"Narka"

*Annabeth*

Odkąd zobaczyliśmy wiszące głowy dzieci Posejdona, bliźnięta są bardzo zestresowane. Oboje są bladzi, trzęsą się i nie reagują na nic. Po jakiś dwóch godzinach uspakajania ich (bez większego efektu) z cienia wyłonili się Nico, Thalia, Emilii i nieprzytomny Josh. Dzieci Posejdona krzyknęły i znowu wpadły w stan przerażenia.
- Co się stało?- Spytałam.
- Zatruta strzałka- Odpowiedziała Emi i razem z Thalią zaniosły chłopaka do infirmerii. Nico został i przypatrywał się Percy'emu i Kamili.
- Co im się stało?- Spytał po chwili ciszy.
- Zachowują się tak odkąd... - Zaczęłam, ale urwałam. Rodzeństwo już się wzdrygnęło omal nie spadając z kanapy.
- Rozumiem- Syn Hadesa kiwnął głową. Przez kolejne dziesięć minut starał się ich rozbawić, ale efektu nie było widać. Pojawił się Apollo.
- Ja do Josh'a, ale chyba im też się coś przyda- Powiedział, kiedy tylko zobaczył dzieci Posejdona. Dał im jakieś tabletki, które popiły wodą. Po paru minutach uspokoiły się i zasnęły. Bóg nie czekał na zadziałanie leków, od razu pobiegł do infirmerii, by uratować syna Hefajstosa. Po godzinie z cienia wyłonili się pozostali, w idealnym momencie, bo Apollo powiedział, że Josh musi tylko kilka dni poleżeć i będzie jak nowy. Zbadał pozostałych i znikł. Po chwili wszyscy leżeli w swoich pokojach. Percy i Kamila spali jak zabici więc poprosiłam chłopaków, by przenieśli go do naszego pokoju. Moją szwagierkę przeniósł Leo. Piper i Chris nie odzyskali przytomności i leżeli w infirmerii, w której cały czas czuwali Jason i Clarisse. Położyłam się spać. Za dwa dni będziemy w obozie. Nie mogę się doczekać.
_________________________________________________________________________________

Siema! Wyrobiłam się przed sobotą jej! Nowa notka pojawi się do poniedziałku, ewentualnie wtorku. Dziękuję Karolcia XD za życzenia urodzinowe oraz wszystkim, którzy odpowiedzieli na moje pytania. Pozdrawiam wszystkich i jeszcze raz zapraszam do udziału w konkursie.
~Nati~

1 komentarz:

  1. Nie ma za co XD XD A tak a propo to cudny rozdział i czekam na następny :-*

    OdpowiedzUsuń