wybrańcy

wybrańcy

piątek, 6 marca 2015

rozdział 34 " ...Jak bardo się zmienił... i dziwne zachowanie Ann "

* Annabeth*

Za pół godziny jest ognisko. Umówiłam się z Percy'm za dziesięć minut u niego. Chciałam z nim jeszcze chwilę pobyć. Ubrana byłam w długie, podarte dżinsy i czerwoną koszulę w kratę, z rękawem 3/4. Założyłam dżinsowe tenisówki z łańcuszkiem i spięłam włosy w warkocza na bok. Pomalowałam usta i wyszłam z domku. Kiedy doszłam do domku Posejdona, spotkałam Kamilę i Maksa.
- Hej- Powiedziałam.
- Cześć- Kamila się śmiała.
- Musisz to zobaczyć, pośpiesz się- Powiedziała dziewczyna, wskazując na drzwi. Wbiegłam do domku Posejdona i wybuchłam śmiechem. Przed, zamkniętymi drzwiami do łazienki stali Grover, Josh, Emilii, Thalia i Nico, a Violetta próbowała się przez nich przepchnąć i wejść do strzeżonego przez nich pomieszczenia, w którym, jak zrozumiałam z wrzasków dziewczyny, był Percy.
- Cześć Ann, masz może sztylet?- Powiedziała Thalia z zaciśniętymi zębami. Miałam go przy pasie, ale nie chciałam go używać.
- Hej, oczywiście, że mam- Powiedziałam radośnie.
- Spadaj, on jest mój!!!
- Naprawdę- Parsknęłam śmiechem.
- Percy!- Krzyknęłam do chłopaka. Brak odpowiedzi.
- Widzisz? Nie reaguje na Ciebie! Ma Cię dość! Spadaj!- Powiedziała Violetta.
- Dziwne...Percy?- Powiedział Josh i z Grover'em uchylili drzwi do łazienki.
- Nie dziwne, że nie odpowiada. Wyszedł przez okno! Hahaha- Chłopcy ryczeli ze śmiechu.
- CO?! TO NIE MOŻLIWE!!!- Pisk dziewczyny rozszedł się po całym pomieszczeniu. Wszyscy ryczeli ze śmiechu. Violetta wybiegła z domku.
- Poszła- Powiedział Josh. Z łazienki wyszedł zgięty wpół, ze śmiechu Percy.
- Ty Glonie!- Przytuliłam i pocałowałam swojego chłopaka. Wyszliśmy z domku i poszliśmy na ognisko. Percy, był ubrany w czerwoną koszulę w kratę i ciemne dżinsy z dziurami, oraz tenisówki. Aż nie chce mi się wierzyć, że ubraliśmy się tak samo, nie ustalając tego ze sobą.
- Wyglądasz cudownie- Powiedział mój narzeczony. Siedziałam na kolanach chłopaka, a on na pniu drzewa przy ognisku.
- Ty też- Powiedziałam.
- Kocham Cię- wyszeptał mi do ucha, jak sekret.
- Ja Ciebie też-  zamruczałam. Była już 22. Dzieciaki zaczynały się zbierać.
- Zbieramy się, czy czekamy jak wszyscy pójdą?- Spytał mój Glonomóżdżek.
- Tu jest tak przyjemnie...
- Zawsze możemy rozpalić małe ognisko a plaży- Wyszeptał, delikatnie muskając mi szyję. Zerwałam się z jego kolan i jednym szarpnięciem przyciągnęłam go do siebie. Pocałowałam go namiętnie...bardzo namiętnie. Odsunęłam się i spojrzałam na niego. Wybuchłam śmiechem, razem z pozostałymi obozowiczami.

*Thalia*

Właśnie miałam już iść z Nickiem do nowego domku Hadesa, kiedy Ann zerwała się z kolan Percy'ego. Na początku myślałam, że coś palnął, ale ona przyciągnęła go do siebie i bardzo namiętnie pocałowała. Kiedy się odsunęła wszyscy wybuchnęli śmiechem. Percy stał z wielkimi oczami i lekko otwartą buzią. Widać było po nim, że się tego nie spodziewał. Po chwili, kiedy jego glonowaty móżdżek załapał co się stało zrobił pytającą minkę, a co Ann się tylko uśmiechnęła i skoczyła na chłopaka, oplatując nogami jego biodra. Wtuliła się w niego i coś szepnęła. Po chwili ich już  nie było. Zaczynam się niepokoić o Ann. Od niedawna zachowuje się naprawdę dziwnie i nieprzewidywalnie.

*Percy*

- Choć my więc na tę plażę- Szepnęła namiętnie. Niosłem ją, patrząc się w jej piękne, szare oczy. W już lekko wyłażące z pięknego warkocza włosy. W czerwone usta, przypominające, błyszczące, soczyste wiśnie. Jej cerę w blasku księżyca. Utonąłem w miłości do niej. Nie chodziło tylko o wygląd. Chodziło o inteligencje, osobowość, waleczność. Jej czysty śmiech. Zakochałem się w niej po uszy. Wiem, że ta miłość będzie trwać wiecznie. Dosłownie. Może kiedyś będziemy oboje Bogami? Inaczej na pewno się nie zgodzę. Bez niej nigdzie, z nią wszędzie. Bo tak to już jest, jak się kogoś kocha. Tak bardzo myślałem o niej, że wpadłem na drzewo. Dziewczyna zaczęła się śmiać, bo tak naprawdę wpadłem na nią. Prawie ją pocałowałem, ale musiała się uchylić. Skończyło się na tym, że ja wpadłem i pocałowałem drzewo, a ona wtuliła głowę w mój tors. Byłem już przy domku Posejdona. Nawet nie wiem jak tu dotarłem, bo nie patrzyłem się na drogę. Szedłem z automatu. Weszliśmy do środka. Zamknąłem drzwi na klucz i zasłoniłem okna. Już po chwili leżałem na Ann.
- To co? Idziemy na plażę?- Spytałem trochę ironicznie.
- Nie!- Pisnęła i przyciągnęła mnie do siebie. Zaczęła mnie całować, jak nigdy! Zacząłem zastanawiać się czy to na pewno jest Ann.
- Kocham Cię- Wyszeptała. Zrobiłem to samo. Delikatnie całowałem jej prześliczną szyję. Ta noc była najwspanialsza.

*Annabeth*

Tej nocy nie da się opisać. Obudziłam się rano w ramionach Percy'ego. Patrzyłam się na niego. Zastanawiałam się kiedy on dorósł. Zamy się tyle czasu, a ja ciągle miałam wrażenie, że jest tym śliniącym się pięciolatkiem. On tymczasem dorósł, zmądrzał, wyrósł...patrząc się na niego, aż czuję boską aurę. W tedy, kiedy miał szansę zostać Bogiem, nie byliśmy parą. On jednak zastanawiając się spojrzał na mnie. Widziałam w jego oczach pragnienie. W tamtych czasach myślałam, że chodzi o pragnienie zostania Bogiem. On jednak pragnął mnie. Odmówił przeze mnie. Właściwie gdyby nie ja, zostałby Bogiem. Nie zostałby ranny! To ja mu zniszczyłam życie, nie on mnie. To wszystko moja wina! Zaczęłam płakać.
- Ann, czemu płaczesz- Powiedział zatroskany chłopak i mocno mnie przytulił.
- Percy, zniszczyłam Ci...
- Nie! Nie zrobiłaś tego! Nie myśl tak! - Chłopak nie dał mi dokończyć.
- Ale, gdyby nie ja, zostałbyś Bogiem...
- I zniszczyłbym sobie życie, bo nie poznałbym miłości. Nie miałbym serca, gdyż jest twoje. Byłbym wrakiem, który kołysze się na morzu czekając na ratunek. Na małą wysepkę, na której znajdzie dom, lecz nic takiego się nie stanie, bo nigdy go nie ujrzy, nie zbada. Byłbym jak morze. Sztormowe, burzowe. Moim zadaniem byłoby spychanie statków na ląd lub na dno oceanu. Nic bym nie czuł. Nie byłoby mnie gdyby nie ty. Ann...jesteś moim powietrzem, bez Ciebie nie ma mnie- Łzy płynęły mi po policzkach. Nie wiedziałam, że z Percy'ego taki romantyk. Na każdym kroku udowadnia mi jak bardzo się zmienił.
- Percy...- Odebrało mi mowę. Pocałowałam go więc namiętnie, by choć odrobinę pokazać mu jak go kocham.
- Kocham Cię- Wyszeptaliśmy jednocześnie.
_________________________________________________________________________________

Krótki rozdzialik napisany. Jeśli czytasz proszę o komentarze. Opinie, prośby. Cokolwiek. Pozdrawiam
~Nati~
Ps. Nowa notka pojawi się do poniedziałku.

4 komentarze:

  1. Rozbeczałam sie!!!♡♡♡ ZAJEBISTE

    OdpowiedzUsuń
  2. Do autorki : czytałaś serię Percy Jackson i bogowie olimpijscy mam rację ? Ale czy czytałaś drugiej serii o Percym tego samego autora zatytułowaną Olimpijscy Herosi ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo wiesz tam były urodziny Percy'ego, Polybotes nie żyje podobnie jak reszta gigantów...

    OdpowiedzUsuń