wybrańcy

wybrańcy

piątek, 17 lutego 2017

rozdział 5 ~ seria 3

~Percy~

   Leżę na czymś twardym, słyszę szumiącą wodę, czuję lekki wiatr. Jest mi tu tak dobrze, nic mnie nie boli... Otwieram oczy i widzę błękitne niebo, ciepłe słońce i piękną polanę. Gdzie ja jestem? Chwila... o nie.... Już pamiętam i teraz to miejsce wydaje się koszmarem. Cichą wodą, która odgradza mnie od bliskich, która odgradza moją kuzynkę od wielu lat. Pamiętam, że muszę się stąd wydostać i zrobię to.
   Rozglądam się i po chwili zauważam moją kuzynkę. Budzi się, rozgląda nieprzytomnie po okolicy, aż w pewnej chwili jej wzrok spoczywa na mnie. Nasze spojrzenia się krzyżują, a ona podbiega do mnie ze łzami w oczach.
- Percy! Tak mi przykro myślałam, że to tylko mój sen! Obiecuję Ci, że się stąd wydostaniemy! Przysięgam Ci to rozumiesz?!- krzyczy zrozpaczona. Przytulam ją do siebie i całuję delikatnie w czubek głowy. Po chwili dziewczyna uspokaja się. Postanawiamy wyruszyć w drogę ku wolności życia i wyboru.
   Mijają sekundy, minuty, godziny, dni. Przez ten cały czas wpadamy do różnorodnych zaułków. Raz był to wulkan, innym razem szczyt zaśnieżonej góry, lodowate lochy i upalna pustynia. Wciągu tygodnia nie spotkaliśmy żadnej innej istoty ludzkiej, czy mitologicznej. Spotkaliśmy mnóstwo zwierząt, ale żadne nam nie zagrażało. Czuję, że to tylko cisza przed burzą, wiem to i... chyba to mnie właśnie przeraża najbardziej.
   Po kolejnym tygodniu postanawiamy zatrzymać się na plaży. Jest już po północy, wiatr delikatnie kołysze fale, a przyjemna bryza sprawia, że mam ochotę tu zostać na zawsze. Connie zasypia na piasku, a ja postanawiam wskoczyć do wody popływać, a później w niej zasnąć.
   Leżąc na tafli wody i kołysząc się delikatnie przez fale, rozmyślam nad tym co się teraz dzieje w domu. Annabeth pewnie rozpacza i stara się uspokoić Connie. Mała wpada w histerię jak tylko traci mnie z oczu, więc moja ukochana ma zajęcie. Moją siostrę pociesza Leo. Jason stara się zająć ciężarną Piper. Thalia i Nico pewnie przyzwyczajają się do życia w małżeństwie. Tata prawdopodobnie odreagowuje spotykając się z Ateną... Ciekawe co się dzieje ze mną... z moim ciałem. Jeśli nie wyparowało to pewnie leżę w szpitalu, w obozie herosów.... Z tymi rozmyśleniami, zasypiam.
   Śni mi się, że jestem w obozie herosów. Siedzę na łóżku, a obok mnie leży skulona Annabeth. Obok mebla stoi kołyska, w której śpi nasza córeczka. Wszystko wygląda tak jakby czas się zatrzymał, słychać tylko nasze trzy oddechy. Nagle Ann budzi się z krzykiem. Rozgląda się po pomieszczeniu, a kiedy jej wzrok pada na mnie zamiera.
- Percy? To sen, prawda? Ty...ty nie...- patrzy na mnie nie mogąc uwierzyć, że tu jestem. Spoglądam na nią i zaczynam rozumieć, że oboje musimy spać, a skoro ja ją słyszę, to ona mnie też musi zrozumieć. Mogę się w końcu dowiedzieć co się dzieje na świecie i przekazać jej, że ze mną wszystko w porządku.
- Annabeth? Słyszysz mnie? Wydaje mi się, że oboje śnimy, ale chyba...- nie kończę, bo Ann się na mnie rzuca. Przytula mnie, całuje i nie ma zamiaru odstąpić ode mnie choćby na milimetr. Opowiada mi co się dzieje w obozie. Mówi, że bogowie zamknęli się z Chejronem na Olimpie...
   Nie mogę zrozumieć zachowania bogów, ale... czy kiedykolwiek zrobili coś normalnego? Ostatnio zachowywali się względem nas miło, aż dziwnie... coś musiało się stać, tylko co?

*Tak jak obiecałam wstawiam rozdział, ale on jest już naprawdę ostatnim, nic więcej nie mam i raczej mieć nie będę zapraszam na mojego nowego bloga.

~Nati

Nowy blog

Cześć, dawno mnie tu nie było, prawda? Wiem, że ktoś czyta tego bloga, więc chciałabym ogłosić, iż dzisiaj powstał nowy blog z opowiadaniami. Tym razem będę umieszczać na nim miniaturki (jedno/kilku rozdziałowe). Jest on o tematyce serialu "Supernatural", który gorąco polecam. Pod spodem podam wam linka, ale najpierw...
Ten blog zajął mi sporo czasu...oczywiście nie jest on najlepszy, błędy są w każdym rozdziale, a fabuła nie powala, ale... mam dla was jeden rozdział. Napisałam go kilka miesięcy temu i do dziś zastanawiam się, czy go  wstawić. Nie liczcie na więcej, dawno straciłam wenę do pisania o percabeth, ale skoro już napisałam ten rozdział, to czemu miała bym go nie wstawiać? Może ktoś chce to przeczytać?
Aktualnie prowadzę bloga z miniaturkami o "Supernatural", ale i tworzę blog o dużym na kilkadziesiąt rozdziałów opowiadaniu potterowskim, nie jest on udostępniony, gdyż narazie jest to tylko szkic, a nie chcę popełnić błędu takiego jak tutaj i nie kończyć historii, ale podejrzewam, że do wakacji go  udostępnie i od razu was poinformuje. Pozdrawiam was wszystkich i serdecznie zapraszam na nowego bloga:

"supernatural-swiat-opowiadan.blogspot.com"

~Nati

(Na nowym blogu "Lena")

poniedziałek, 1 lutego 2016

Dziś mija równo rok odkąd założyłam tego bloga. Myślałam, że potrwa to najwyżej  miesiąc, a... tu taką nie spodzianka. Byłam pewna, że nikt tego nie przeczyta, a jak już to tylko znajdę w komentarzach krytykę. Żałuję, że nie pisałam wcześniej, na pewno trwało by to wszystko dłużej, a historia dotrwałaby do końca.... Tak, z dniem 1 urodzin bloga kończę oficjalnie pisać. Może kiedyś dokończę historię... Może to tylko kryzys? Na razie jednak przestaję pisać. Dziękuję wam za te 43028 wyświetleń i 512 komentarzy. Dziękuję za motywowanie mnie, za to, że byliście ze mną i mnie nie krytykowaliście. Dziękuję wam za cały rok frajdy i przepraszam, że nie skończyłam historii. Możecie mi wysyłać wasze pomysły na jej zakończenie, może kiedyś wrócę, a dzięki waszym pracą blog nie umrze? Mój mail to Percabethforever1@tlen.pl
Naprawdę jeśli macie jakieś pomysły, chcecie popisać to napiszcie do mnie. Pozdrawiam Was wszystkich
~Nati~

czwartek, 7 stycznia 2016

rozdział 4 ~ seria 3

Annabeth

   Wchodzę do łazienki i zamykam drzwi. Szukam po kieszeniach i w końcu udaje mi się znaleźć złotą monetę. Odkręcam kran i wrzucam drachmę w wodę. Po chwili przed oczami, widzę Kamilę i Leona, opiekujących się moją małą córeczką. Na widok Connie w moich oczach pojawiają się łzy. W ogóle się nią nie zajmuję. Najpierw ją porwali, potem wpadła do Tartaru, a teraz to ja zostałam uprowadzona. Patrzę na szwagierkę i syna Hefajstosa. Leo wygłupia się robiąc z siebie idiotę, a córka Posejdona śmieje się i puka co chwila palcem w czoło. Postanawiam dać im znać, że tu jestem.
- Hej- mówię. Leo spada z kanapy, a wiadro z klockami ląduje mu na głowie, Kamila podskakuje, ale po chwili razem ze mną i Connie, wybuchamy śmiechem.
- Mama/Ann- mówią jednocześnie. Syn Hefajstosa cicho jęczy.
- Nic mu nie jest?- pytam. Kamila podchodzi do chłopaka, zdejmuje mu wiadro z głowy, po czym do mnie wraca.
- Nic. Annabeth gdzie jesteś? W porządku?- pyta. Opowiadam jej o wszystkim co się stało, ona kiwa głową i zamyśla się.
- Musimy Cię wydostać. Zaraz pójdę pogadać z Chejronem o tym wszystkim
- Kama... co z Percy'm?- pytam. Dziewczyna pochmurnieje, na jej policzkach pojawiają się łzy. Po chwili, kiedy Leo zabiera moją córkę na spacer, mówi mi o wszystkim. Kiedy kończy obie płaczemy.
   Drzwi do domku Posejdona, w którym znajduje się siostra Percy'ego otwierają się. Po chwili do pomieszczenia wchodzi Piper i nieruchomieje. Wita się ze mną i biegnie po Chejrona. Kamila i ja staramy się przez ten czas ogarnąć. Wiem, że mój Glonomóżdżek jest silny i z tego wyjdzie.

Piper

   Wracam z randki, z Jasonem. Postanawiam wpaść do domku Posejdona, w którym Kamila opiekuje się Connie i pogadać z dziewczyną. Wchodzę do pomieszczenia i zauważam, że córka Posejdona płacze, rozmawiając z... Annabeth! Obie są zapłakane, więc sądzę, że rozmawiały o Percy'm. Witam się z przyjaciółkami i biegnę po koordynatora obozu. Kiedy docieram do Wielkiego Domu, wpadam na Clarisse.
- Uważaj jak łazisz McLean- warczy na mnie. Przepraszam ją i mówię o nawiązanym kontakcie z Annabeth.
- Świetna myśl, tylko ciekawa jestem jak powiadomisz Chejrona- mówi.
- O co Ci chodzi LaRue?- pytam bo dziewczyna mnie już irytuje.
- Olimp jest zamknięty! Chejron jest na Olimpie! Połącz fakty córeczko Afrodyty!- kładzie nacisk na każde słowo, a ja przypominam sobie, że ona ma rację. Nie ma tu bogów, nie ma nieśmiertelnych, w tym również Chejrona. I co my mamy teraz zrobić?!
- Co?- patrzę zdziwiona na Clarisse i uświadamiam sobie, że ostatnie zdanie, a właściwie pytanie, wykrzyknęłam. Córka Aresa bierze mnie za rękę i biegniemy do domku Posejdona. Kamila nadal rozmawia z Annabeth. Kiedy wbiegamy do pomieszczenia obie patrzą na nas zdziwione.
- Wy też zapomniałyście, że Chejron jest na Olimpie?- pyta Clarisse. Z ust dziewczyn wydobywają się przekleństwa w różnych językach. Widocznie nie tylko ja zapomniałam, że koordynatora nie ma.
- Dobra damy radę bez Chejrona. Annabeth opisz jak wygląda miejsce w którym się znajdujesz- mówi Kamila. W tej chwili tak bardzo przypomina mi Percy'ego...
- Nie wiem gdzie jestem, nie ma tu okien, nic!- odpowiada Annabeth.
- Mam pomysł! Pierścionek zaręczynowy!- wykrzykuję z entuzjazmem, a moje towarzyszki patrzą na mnie jakbym urwała się z Wenus.
- No co? Nie znacie tej historii? Eh... Kiedy Percy szukał pierścionka zaręczynowego, nie mógł nic znaleźć. Po wielu próbach w końcu poprosił kogoś z domku Hefajstosa o wyrobienie czegoś pięknego, ale też przydatnego. W pierścionku masz GPS, sztylet, łuk i ambrozję. Nie wiedziałaś?- -pytam. Dziewczyny mają jeszcze bardziej zszokowane miny.
- Czemu Percy nic mi nie powiedział?- pyta Ann i w tym momencie to ja patrzę na nią zszokowana.
- Nie mam pojęcia, ale musisz rozgryźć jak to uruchomić- odpowiadam. Kończymy, bo Annabeth słyszy jakiś odgłos. Miejmy nadzieję, że rozszyfruje urządzenie, nie raniąc się przy tym. Clarisse idzie na arenę, a ja rozmawiam z Kamą i Nim, którą przed chwilą przyprowadzili Thalia i Nico. Kto by pomyślał, że za trzy miesiące rodzę...
_________________________________________________________________________________

Nowy rozdział w sobotę. Komentujcie! Pozdrawiam
~Nati~

Miniaturka

   Był ciepły, słoneczny dzień. Półbogowie biegali po Obozie Herosów, śpiewając i wygłupiając się. Na arenie toczyły się walki, a nad zatoką Long Island opalali się leniwsi. Wszystko było idealne, ale nikt nie pomyślałby, że w tym samym czasie, siedemnastoletni heros walczył o życie.
   Chwilę wcześniej Wielka siódemka pokonała Gaję i gigantów. Jak? Młody heros, syn Posejdona, utworzył gigantyczny huragan, który porwał matkę ziemię wysoko w chmury, a jego kumple, Jason i Leo,  odstrzelili Gaję ogniem i błyskawicami. Na sam koniec ich boscy rodzice, Posejdon, Zeus i Hefajstos, wystrzelili w jej kierunku swoje moce. Wszystko niby idealnie, nieprawdaż? Jednego jednak się nie spodziewali. Kiedy matka ziemia zamieniała się w pył, w ostatniej chwili rzuciła klątwę na broń Percy'ego, którą wcześniej odebrała i rzuciła odetkanym Orkanem, trafiając syna Posejdona w pierś. Gaja i giganci zniknęli, ale pozostawili trwały, śmiertelny ślad.
   Annabeth jako pierwsza dobiegła do leżącego syna Posejdona. Leo i Jason, z pomocą przyjaciół, doczołgali się do herosa, aczkolwiek po chwili padli z wycieńczenia. Zapłakani półbogowie starali się zatamować krwotok z rany herosa, ale gdy to zrobili, ciało chłopaka zaczęły pokrywać czarne linie, jego żyły, krew przybrała również ciemny odcień. W tedy zrozumieli, że broń była zatruta. Zabrali ciało syna Posejdona na okręt Argo II i ruszyli do Obozu Herosów. Trójka chłopaków nie odzyskała przytomności, więc to córka Ateny kierowała statkiem. Przy łóżkach chory zebrali się pozostali przyjaciele, Hazel, Piper i Frank, którzy zajmowali się nimi. W końcu dolecieli do celu i wylądowali.
   Chejron i Will momentalnie zajęli się Percy'm, a dwójka dzieciaków od Apolla opiekowała się Jasonem i Leo. W obozie nikomu już nie było do śmiechu. Syn Posejdona był dla wszystkich jak przyjaciel, brat, opiekun, bohater, nadzieja i wybawca. Chłopak, był jak bóg herosów, jak ojciec. Wszyscy go lubili i szanowali. Wiadomość o jego stanie szybo rozbiegła się po obozie i po chwili każdy czekał, zapłakany na informacje, jak dzieci, które mają zaraz stracić ojca. I w tedy pojawiła się ona.
   Thalia Grace, która wraz z łowczyniami właśnie dotarły do obozu, podbiegła do swojej najlepszej przyjaciółki Annabeth. Kiedy córka Zeusa dowiedziała się o wszystkim i upewniła się, że z jej bratem wszystko w porządku, poleciała na pegazie na Olimp, prosić o pomoc Apolla i resztę bogów. Po długiej awanturze, gdzie główną rolę grali Posejdon i Zeus, w końcu zgodzili się i ojcowie Percy'ego, Willa i Nica, przybyli do obozu. Po kilku godzinach spędzonych z Chejronem i Willem przy Percy'm, w końcu wyszli, a herosi otrzymali potwierdzenie, że ich bohater żyje.
   Mijały tygodnie, a nikt nadal nie mógł wejść do syna Posejdona. Chejron nie pozwolił nawet zobaczyć go jego dziewczynie, Annabeth, która nieustannie płakała, przestała jeść i spać. Ciągle tylko siedziała pod drzwiami za którymi znajdował się Percy i powtarzała jego imię, jak amoku. Nikt nie mógł jej z tego wyrwać, z resztą inni też stracili chęć życia. To syn Posejdona dawał im nadzieję, że życie herosa nie musi być przekleństwem, a przeznaczenie i przepowiednie wcale nie muszą okazać się takie straszne jak się mogło wydawać. Teraz to stracili.
   Po miesiącu Chejron nie mógł już znieść widoku Annabeth i wpuścił ją do chorego. Dziewczyna podbiegła do jego łóżka i zaniosła się szlochem. Syn Posejdona wyglądał jak szkielet, był blady i ledwie oddychał. Z bólem otworzył czerwono-morskie oczy z których popłynęła samotna łza. Wziął ostatni wdech, wyszeptał "Annabeth kocham Cię" i umarł. Córka Ateny zaczęła krzyczeć w histerii, centaur szybko podbiegł do niej, Will wezwał wcześniej będących tu bogów, ale było już za późno, Percy Jackson odszedł na zawsze i nikt nie mógł tego zmienić.
   Żałoba trwała już od roku, a obozowicze wciąż nie mogli się otrząsnąć. Tego dnia córka Ateny nie wytrzymała, w pierwszą rocznicę śmierci ukochanego, postanowiła ze sobą skończyć. Podcięła sobie żyły, wzięła garść tabletek i skoczyła do wody. Kiedy umierała usłyszała szept. Głos błagał ją by się obudziła, robił jej wyrzut za to, że to zrobiła, ale i nieskończenie mówił jak bardzo ją kocha. W tedy zobaczyła twarz, tak bardzo znajomą, te oczy, które pokochała i ten irytujący uśmieszek. Teraz jednak był poważny i zmartwiony. Spytał się jej "dlaczego?", a ona odpowiedziała mu " bo Cię kocham Glonomóżdżku". W tedy podpłynęła do niego i go pocałowała. Tkwili tak w pocałunku śmierci, aż w końcu znaleźli się w Elizjum. Zostali razem, na zawsze.
_________________________________________________________________________________

Mam nadzieję, że się podoba. Pozdrawiam i proszę o komentarze, które w chwili obecnej są naprawdę baaaaaaaardzo potrzebne
~Nati~

środa, 6 stycznia 2016

Przepraszam, znowu


Kochani czytelnicy!

Jeszcze żyję i piszę ten post, więc teraz skupcie się i czytajcie.
Ostatnio myślałam nad zakończeniem bloga, już pisałam notkę,aby oficjalnie
 zakończyć historię Percabeth, na moim blogu, ale...nie mogłam!
Postanowiłam działać! Nowy rok, nowe postanowienia, nowa ja.
Dziś piszę tą notkę, by was uspokoić i powiadomić, że w sobotę pojawi się rozdział,
a już jutro ukaże się miniaturka. W lutym kupuję nowego laptopa, więc będzie mi
się lepiej pisało niż na tym, starym sprzęcie z zepsutą klawiaturą.
Obiecuję, więc, że już niedługo blog się odnowi, powinnam wyrobić się
ze wszystkimi urozmaiceniami na blogu do pierwszych urodzin bloga.
Przepraszam, więc za zniknięcie bez słowa, ale wracam. Tym razem już na stałe.
Pozdrawiam i do jutra
Nati

wtorek, 22 grudnia 2015

Wyjaśnienia i przeprosiny

Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam, ale nie miałam dostępu do internetu. Byłam w szpitalu i dopiero wczoraj wróciłam do domu. Postaram się dodać coś jutro lub po jutrze, aczkolwiek nie wiem, czy będzie to duże, bo wciąż źle się czuję. Na pewno będę starała się wrócić do regularności (rozdział w każdą sobotę, w między czasie jakąś miniaturka lub notka), ale proszę dajcie mi czas do końca roku na wrócenie do sił. Będę pisała, ale nie wiem, czy regularne, dłuższe rozdziały i miniaturki. Pozdrawiam i do jutra lub do czwartku
~Nati~

Ps. Czytałam wasze komentarze pod poprzednim rozdziałem i dziękuję wam, że nie opuściliście mojego bloga oraz broniliście mnie przed prowokującym anonimem. Nie mam nic do paringu Percico, ale osoba nie lubiący Percabeth i wchodząca na bloga o Percy'm i Annabeth nie powinna się spodziewać, czy hejtować wszystkiego co dotyczy tej pary. Miłych świąt i do jutra lub czwartku

wtorek, 8 grudnia 2015

Miniaturka: Percabeth, Percico, Jasper

*Percy*

Siedzę na pomoście, nad jeziorem w obozie herosów. Zastanawiam się nad ostatnimi wydarzeniami. Wczoraj wróciliśmy do obozu. Giganci i Gaja zostali pokonani. Na szczęście, ale... ostatnie wydarzenia na pewno zostaną w mojej głowie, odcisną (właściwie już to zrobiły) stałe piętno w mojej psychice. Rozmyślam teraz nad swoim marnym życiem herosa.
- Hej Glonomóżdżku! Co robisz?- Słyszę za plecami. Blondynka siada koło mnie.
- Myślę...
- Percy, nie oszukujmy się, ty nie myślisz- Mówi ze śmiechem.
- Ha ha ha, czasem mi się zdarza- Odpowiadam jej. Siedzimy w milczeniu. Każde z nas zajęte swoimi myślami.
- Percy... jeśli..., jeśli chodzi o przeprowadzkę do Nowego Rzymu...
- Rozumiem Ann. Obóz Herosów to twój dom...
- Percy... tam gdzie jesteś ty, tam ja. Wiem, że chcesz dla nas dobrze, planujesz naszą przyszłość. Zdecydowałam, że... przeprowadzę się z tobą do Nowego Rzymu- Mówi, a ja wrzeszczę z radości. Dobra, wiem. Leo zaginął lub zginął, a ja wrzeszczę z radości na cały obóz, ale... Aaa!!! Dobra, muszę się uspokoić. Biorę Annabeth na ręce i kręcę kółka na pomoście tak, że wpadamy do wody.
- Glonomóżdżku!!!
- Mądralińska!!!- Przedrzeźniam ją. Po "krótkim" pocałunku pod wodą, wychodzimy z wody, a tam już czeka na nas ciemnowłosy syn Hadesa.

*Nico*

Muszę mu to w końcu powiedzieć. Zauważam, że jest razem z córką Ateny na pomoście. Wkurzam się, ale dobra.
- Hej. Dobra ja muszę lecieć. Pa!- Mówi szybko Annabeth i odchodzi. Rozglądam się. Zauważam, że jestem z synem Posejdona sam. Przyciągam go do siebie i całuję bardzo namiętnie w usta. Chłopak jest w takim szoku, że nie reaguje. W końcu popycham go i uciekam. Zdążam jeszcze tylko zauważyć, że wpółleży z otwartymi ustami i wyłupiastymi oczami. Zapadam w mrok.


*Jason*

Jestem razem z Piper w domku Jupitera, znaczy się Zeusa. Staram się ją namówić na pojechanie ze mną do Nowego Rzymu, ale ona upiera się przy zostaniu tu, w Obozie Herosów.
- Piepes spędziłem w Obozie Jupiter prawie całe życie, świetnie się tu bawiłem, ale to nie jest mój dom. Proszę Cię pojedź razem ze mną, będziemy wtedy razem, poznasz mój dom- mówię.
- Jason, ale ja tu czuję się dobrze, to jest mój dom, nie chcę go opuszczać, proszę zostań, w końcu sam mówiłeś, że świetnie się tutaj bawiłeś- odpowiada mi.
- Piper, kocham Cię, ale jutro wracam do domu, proszę przemyśl to jeszcze- mówię i całuję ją w usta, po czym wychodzę.
_________________________________________________________________________________

Na początku miało to mieć tytuł "Wszystkie możliwe pary jakie wpadną mi do głowy", ale kompletnie mi to nie idzie, więc wstawiam taką króciutką cośkę.
Pozdrawiam
~Nati~

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Miniaturka- Pomysł na nowego bloga...? Cz. 2/...

*Annabeth*


   Jakiś masywny mężczyzna, średniego wzrostu, od którego czuć zapach alkoholu, brudu i fajek, rzuca się na siedzących chłopaków i chwyta za rękę młodszego z nich. Mój chłopak w mgnieniu oka ląduje przy bracie, uwalnia go z uścisku napastnika i odpycha go. Percy wykorzystując moment zachwiania się atakującego, mówi coś do brata i obaj rzucają się biegiem w przeciwnym do nas kierunku. Mężczyźnie udaje się jednak chwycić starszego chłopaka, ponieważ ten się potknął. Zaczyna się między nimi walka, ale atakujący z tego co widać nie jest potworem, w sensie mitologicznym, bo ludzkim to zdecydowanie tak, więc Percy musi wykazać się w walce wręcz. Coś jest jednak nie tak. Syn Posejdona wygląda i zachowuje się tak, jakby nie widział dobrze oraz miałby zaraz zemdleć. Nie mogę się ruszyć przyglądam się z niedowierzaniem i otępieniem jak mężczyzna rzuca Percy'ego o ścianę, podchodzi do niego i zaczyna go kopać. Patrzę na krew spływającą po pomalowanym betonie. Na szczęście Posejdon przytomnieje i rusza na nieznajomego. Podbiegam do swojego chłopaka.
   Percy ma zamknięte oczy, jest nieprzytomny i ma olbrzymiego siniaka po prawej stronie głowy, obejmującego skroń, oko i pół policzka. Poza tym z twarzą wszystko w porządku. Kiedy chcę podwinąć bluzę i bluzkę chłopaka, by sprawdzić co z brzuchem, małe ręce chwytają moje, a dziecięcy głos mówi "nie". Spoglądam na osobę, która siedzi obok mnie. Czarne włosy, morskie oczy, zapłakana twarz i jakieś pięć lat. To na pewno brat Percy'ego.
- Jestem Annabeth, dziewczyna twojego brata, a ty?- pytam. Mały jest przerażony i cały się trzęsie.
- M... mam na imię Blue- odpowiada z zająknięciem. Mimowolnie się uśmiecham. Ciekawe kto wymyślił to imię, pewnie Percy i... O bogowie! Annabeth skup się!
- Blue chcę pomóc Percy'emu i dlatego muszę spadać mu brzuch- tłumaczę małemu, który wciąż trzyma moje ręce.
- Nie, Percy zabronił. Ufam tylko jemu, więc skąd mam mieć pewność, że nie jesteś potworem, który zmienia postać i teraz jest pod postacią Annabeth?-  pyta, lekko sepleniąc. Pięknie, chłopiec nie uwierzy mi dopóki jego brat mu nie potwierdzi moich słów, a w tym momencie Percy wciąż jest nieprzytomny.
- Blue, ja nie zrobię mu krzywdy, przysięgam- mówię. Mały kręci głową. Patrzę na Posejdona, który teraz mści się za syna na nieznajomym.
- Kto to?- pytam chłopca, który teraz gładzi brata po głowie.
- Kto? On?- pyta, a ja kiwam głową- To śmierdziel Gabe- mówi, a ja przypominam sobie, że to ojczym mojego chłopaka i dodaję dwa do dwóch.
- Blue to nie pierwsza taka sytuacja, prawda?- pytam, a on kiwa głową. Bogowie! W tym samym momencie Percy otwiera oczy, a właściwie oko, bo prawe jest spuchnięte.
- Percy- mówię jednocześnie z małym, który wtula się w brata. Siedemnastolatek patrzy nieprzytomnie na mnie.
- Co tu robisz?- pyta słabo.
- Jak to co? Twoje dwa tygodnie minęły Glonomóżdżku- odpowiadam i go przytulam. Chłopak cicho jęczy. Rozpinam mu bluzę, bo muszę w końcu go obejrzeć. W tym samym momencie co Percy mówi "nie" i chwyta mnie za ręce, podchodzi do nas Posejdon. Bóg przyklęka obok nas i patrzy na chłopaków.
- Co tu się dzieje?- pyta. Percy spogląda na niego z bólem i zaczyna tłumaczyć. Na początku mówi o istnieniu Blue i kiedy wydaje mi się, że wytłumaczy nam co się dzieje, co się stało, to on milknie. Tym razem Posejdon zdejmuje bluzę chłopaka, nie zważając na protesty obu braci. Całe ramiona mojego chłopaka są pokryte siniakami. Patrzymy na niego z niedowierzaniem, a ich ojciec podwija do góry bluzkę rannego. Brzuch jest siny, cały w bliznach i rozległych obrażeniach... Nie mogę w to uwierzyć.
- Zabieram was na Olimp, Apollo musi was obejrzeć- mówi i po chwili znajdujemy się w przestronnym, biało-złotym pomieszczeniu.
_________________________________________________________________________________

Co będzie jutro? Tego sama nie wiem, ale wcześniejsza miniaturka mi kompletnie nie idzie. Pozdrawiam i proszę o komentarze i wasze prace (mail : Percabethforever1@tlenl.pl). Pozdrawiam
~Nati~

niedziela, 6 grudnia 2015

Miniaturka- Pomysł na nowego bloga...? Cz. 1/...

Zanim przeczytasz!

1.Mama Percy'ego nie poznała Paula, pozostała z Gabe'm ze względu na młodszego syna mimo iż Percy błagał ją o pozbycie się, nieznośnego ojczyma. 
2. Percy nigdy nie pokazywał się bez koszulki, bluzy i długich spodni. Nikt nigdy nie widział odsłoniętego ciała syna Posejdona, nawet jak pływał.
To chyba tyle, miłego czytania. Pozdrawiam 
~Nati~
_________________________________________________________________________________

*Percy*

Siedzę przed salą szpitalną. Łzy spływają mi po policzkach, a duże krople wody tworzą okrągłe plamki wokół moich nóg. Nie mogę uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Na moich kolonach siedzi chłopiec. Ma on pięć lat, czarne włosy, morskie oczy, z których ciekną gorące, gorzkie łzy. Dziecko wtula się we mnie i dygocze, ja robię to samo. Tragedia jaka nas dotyka sprawia, że oboje jesteśmy załamani, wykańczamy się, zanikamy i umieramy... psychicznie rzecz jasna. Co takiego się wydarzyło? Cofnijmy się o dwa tygodnie w tył.

   Siedziałem na pomoście w obozie herosów. Gaja została już pokonana i nie zagraża światu. Jason znajduje się w Nowym Rzymie i załatwia sprawy związane z opuszczeniem dotychczasowego miejsca zamieszkania. Piper mu towarzyszy. Frank i Hazel pozostają w obozie Jupiter, a Leo powiadomił nas o swoim statucie "życia". Ja i Annabeth mieliśmy studiować w Nowym Rzymie... właśnie, mieliśmy. Nie mogę się wyprowadzić, zostawić mamę i... mojego młodszego brata, Blue. Ma on teraz pięć lat, urodził się w dniu moich dwunastych urodzin. Mój ojciec, Posejdon, odwiedził mnie kiedy miałem jedenaście lat i w ten o to sposób, dziewięć miesięcy później, urodził się mój brat. Kiedy dowiedziałem się, że moim, naszym ojcem jest grecki bóg mórz, oceanów, trzęsień ziemi i burz, postanowiłem, że mój młodszy braciszek musi pozostać w tajemnicy przed światem. Młody od zawsze znał prawdę, zasłużył na nią. Dziś wróciłem ze spotkania z mamą i Blue. Nie jest dobrze... Moja mama ma... bardzo rozległego raka, nie wiadomo czego, ale cały jej organizm został już zniszczony, lekarze nie dają jej żadnych szans. W tym wypadku pozostało mi tylko jedno. To dlatego siedzę teraz na pomoście i czekam na swoją dziewczynę, Annabeth.
- Hej Glonomóżdżku- podchodzi do mnie i namiętnie mnie całuje. Nie odpowiadam. Córka Ateny przygląda mi się zaniepokojona.
- Percy co się dzieje? Jesteś blady, zachowujesz się dziwnie... dobrze się czujesz?- patrzy na mnie z niepokojem.
- Annabeth nic... mi nie jest- mój głos się załamuje, a ja czuję mdłości, moja dziewczyna łapie mnie za ramię, bo zaczynam się chwiać.
- Właśnie widzę, chodź zaprowadzę cię do szpitala, Will powinien zobaczyć co z tobą- mówi i mnie podnosi. Przez chwilę widzę tylko czarne plamki przed oczami, a nogi uginają się pode mną. Dźwięki do mnie nie dochodzą, czuję tylko podtrzymujące mnie ramiona Ann. Staram się skoncentrować i po chwili udaje mi się w miarę powrócić do zdrowia. Widzę, stoję o własnych siłach i słyszę.
- Ann, muszę ci coś powiedzieć...
- Nie, Percy teraz idziemy do szpitala coś się z tobą dzieje
- Annabeth nic mi nie jest. Ja... przez jakiś czas muszę zniknąć, zapomnieć o tym, że jestem herosem. Muszę zapomnieć o mitach greckich, które są prawdą... kocham Cię, ale proszę daj mi czas, ja... jeśli nie odezwę się w ciągu dwóch tygodni zacznij mnie szukać, nie wcześniej. Muszę po porostu... Annabeth nie daję rady- mówię i czuję jak zaczyna mi drgać dolna warga, przegryzam ją aby się nie rozpłakać.
- Percy... rozumiem, ale... gdzie będziesz?- pyta. Dokładnie bada mnie wzrokiem, wie, że za chwilę nie wytrzymam, więc mnie przytula.
- U... mamy- znów głos mi się łamie.
- Percy, czy twoja mama dobrze się czuje?- córka Ateny połączyła fakty.
- T... tak- całują ją w czoło i chwiejąc się uciekam. Przy sośnie Thalii czeka na mnie Mroczny, więc od razu lecimy do szpitala.

Tak o to znów znajdujemy się w teraźniejszości. Siedzę przed salą, w której lekarze reanimują moją mamę i tulę do siebie młodszego brata. Po kilku godzinach z pokoju wychodzi lekarz i mówi coś co wytrąca mnie z równowagi.
- Przykro nam, robiliśmy co w naszej mocy, ale uratowanie jej było niemożliwe- odchodzi, a ja i Blue wybuchamy płaczem.

*Annabeth*

   Twoje dwa tygodnie dobiegły końca Glonomóżdżku. Idę wprost do Wielkiego Domu i mówię Chejronowi całą prawdę. Cytuję każde słowo i zachowanie Percy'ego. Centaur zaniepokojony postanawia skontaktować się z Posejdonem. Ten jednak twierdzi, że nie ma kontaktu z synem i nie może go namierzyć. Umawiamy się, że pojadę do jego mieszkania i postaram się wyciągnąć jakieś informację na jego temat. U niego oczywiście nikogo nie zastaję, natomiast jego sąsiadka, pani Rock, uprzejmie informuje mnie, że mama mojego chłopaka jest ciężko chora, a jej DWAJ, tak DWAJ synowie przesiadują u niej w szpitalu dwadzieścia cztery godziny na dobę. Dlaczego Percy nie powiedział mi, że ma brata, a jego mama jest ciężko chora?! Nie ważne. Kontaktuję się z Posejdonem i umawiamy się w szpitalu. Kiedy tam docieramy, zauważamy mojego chłopaka, tulącego jakiegoś chłopczyka. Podchodzi do nich lekarz, coś mówi, a oni wpadają w prawdziwą rozpacz. Po ich reakcji i minie lekarza wnioskuję jedno, śmierć Sally. Posejdon, jak i ja z resztą, patrzy na tą dwójkę z szeroko otwartymi oczami. Nie mamy pojęcia co robić. Wtedy właśnie to się dzieje.
   

sobota, 5 grudnia 2015

rozdział 3 ~ seria 3

*Emilii*

   Percy od wczoraj leży w obozowym szpitalu. Wygląda jakby był w śpiączce, ale jego wyniki badań są straszne. Ma jeden oddech na minutę! Jego serce raz szaleje, a innym razem zatrzymuje się. Jego mózg działa prawidłowo. Chłopak jest blady, dygocze, a czasami jego ciało wykręca się pod różnymi kątami. To mnie przeraża. Will nie wie co robić, bo syn Posejdona nie reaguje na żadne leki, miał już transfuzje krwi, Kamila wyjaśniła nam co się stało z jego rękami, na których są wyryte napisy i linie. Boję się o Percy'ego, bo to mój najlepszy przyjaciel. To syn Posejdona sprawił, że ja i Josh zaczęliśmy się umawiać, to on pokazał nam obóz herosów, on wstawił się za nas jak chcieliśmy wyruszyć na misję i to on w tedy nas uratował. Percy jest dla mnie bardzo ważny, a kiedy widzę go w takim stanie... nie mogę powstrzymać emocji i zaczynam płakać.
- Możemy wejść?- w drzwiach pojawią się nasi przyjaciele oraz siostra i córka nieprzytomnego chłopaka.
- Jasne- kiwam głową. Wchodzą i otaczają syna Posejdona.
- Tata?- szepcze cichutko dziewczynka, a reszta z trudem powstrzymuje łzy lub w ogóle ich nie kryje. Kamila, która trzyma bratanicę na rękach, kładzie ją na łóżku chorego. Mała momentalnie się do niego wtula, a małe, słone kropelki spływają jej po policzkach. Podchodzimy do tej dwójki i tulimy ją. Connie musi przechodzić przez prawdziwe piekło. Ona ma dopiero siedem miesięcy, a straciła ojca i matkę. Mam nadzieję, że nie na zawsze.
- Co się z nim teraz dzieje? Czy nas słyszy? Cierpi?- zadają mi pytania, a ja kręcę głową, dając im znać, że nie mam pojęcia. To w ogóle nie powinno się wydarzyć. Wiem, że Annabeth pod wpływem uroku wbiła mu sztylet w śledzionę, a potem przekręcała nim, niszcząc przy okazji większość narządów, ale ten stan... może to ma coś wspólnego z dziwnymi objawami jego, Jasona i Derek'a?
   Młodszy syn Posejdona, razem z kuzynką, wyjechali, by wyprostować wszystkie swoje sprawy, byli w końcu w Tartarze przez cztery lata. Apollo nie zdążył nikomu wyjaśnić co za tym stoi, ale my to odkryjemy, musimy.
   W małym, białym pokoju, znajdują się maszyny do ratowania życia, łóżko i chłopak w stanie pomiędzy życiem, a śmiercią. Stoję przed leżącym, mój brat, Will, rzuca na niego zaklęcie, przez które się nie porusza i już nie wije się w agonii, lecz leży spokojnie. Blondyn podchodzi do mnie i kładzie mi rękę na ramieniu.
- Wszystko się ułoży Emi, wyjdzie z tego- mówi. Czuję jak łza spływa mi po policzku.
- Nie wiem Will, to źle wgląda. Bogowie zamilkli i zabrali nam Chejrona! Nie wiadomo co dzieje się z Percy'm, a już w szczególności z Ann! Jak sobie pomyślę o Connie...- odpowiadam, a chłopak mnie przytula.
- Będzie dobrze. Znajdziemy Ann, Percy z tego wyjdzie, a bogowie w końcu otrząsną się, wszystko to tylko kwestia czasu- pociesza mnie brat. W tedy dostrzegam coś dziwnego. Na ciele syna Posejdona pojawiają się różnego rodzaju rany, a chwilę później znikają i tak w kółko. Blondyn też to zauważa.
- Co jest...?- zaczyna, a w tedy mój przyjaciel zaczyna wpadać w potężne drgawki, a jego serce zatrzymuje się.
- O bogowie!- krzyczymy i przystępujemy do ratowania go.
   Pięć minut później chłopak znowu ma puls, ale drgawek nie udało nam się opanować.
- Będziemy musieli nad nim czuwać, pójdę teraz wyznaczyć dyżury, listę powieszę w naszym domku, a kopię tu. To jego walka, a my nie możemy pozwolić mu się poddać. Wszystko będzie dobrze, poczekaj tu- odzywa się mój brat i wychodzi. Siadam obok przyjaciela i zaczynam gładzić go po głowie, odgarniając mokre od potu włosy do tyłu. Po chwili Percy przestaje drgać i uspokaja się. W tej chwili mogłabym powiedzieć, że po prostu śpi, ale to nie prawda. Wiem, że on się gdzieś znajduje i musi odnaleźć drogę do domu, nie zważając na nic, na nikogo, da radę, wierzę w to.
_________________________________________________________________________________

Od następnego będą dłuższe obiecuję :)
Pozdrawiam
~Nati~

czwartek, 3 grudnia 2015

Kalendarz adwentowy ;) "Wywiady wujka Rick" + mój obrazek















Przepraszam, ale zdjęcia się poprzestawiały, a nie mogę teraz wejść na komputer, więc poprawię jutro, kiedy będę pisała wcześniej. Miniaturki (owszem jutro ją dodam) Pozdrawiam i czekam na wasze prace
~Nati~

Ps. I już poprawione. Dziś się niestety nie pojawi miniaturka, ale zamiast tego pojawi się jutro z rozdziałem. 4,12,15r.

środa, 2 grudnia 2015

Kalendarz adwentowy ;) " Miniaturka cz.1"

   Mówią, że życie jest jak gra. Raz skomplikowane, innym razem aż za łatwe i nudzące. Czasem bawimy się świetnie, wyobrażamy sobie, że żyjemy w jakiejś grze, jesteśmy wyidealizowanymi postaciami..., zapominamy jednak, że sami znajdujemy się we własnej twórczości kogoś ponad nami. Jesteśmy zabawkami sił potężniejszych od nas, dla nich my, to tylko lalki, marionetki. To one nami kierują, my nie podejmujemy żadnych decyzji, tak tylko myślimy, ale to fałsz, kłamstwo, zwykłe wyobrażenie. Nie wierzcie? Opowiem wam w takim razie historię, opowieść o tym, jak dwa światy, książkowy i "realistyczny, nasz" spotkały się oraz dowiedziały o przerażającym fakcie. Życie to tylko gra sił potężniejszych od nas, a my jesteśmy tylko bezużytecznymi, bezmyślnymi zabawkami.
   Wszystko zaczęło się drugiego grudnia. W obozie herosów, półbogowie, bohaterowie wspaniałych książek Ricka Riordana, budzili się do życia. Wydawałoby się, że wszystko jest w porządku. Wschód słońca oświetlał boisko do siatkówki oraz rozległe pola soczystych truskawek. Woda delikatnie falowała pod wpływem chłodnego, zimowego wietrzyka. Na arenie słychać było ocieranie o siebie ostrzy, przez dwójkę nastolatków, najprawdopodobniej dzieci Aresa. Potomkowie Apollina krążyli wokół domków i budzili pozostałych, śpiewając piękne, wesołe piosenki i grając na instrumentach. Po niecałej godzinie wszyscy znajdowali się w jadalni. Wszyscy? Nie.... Przy stoliku Posejdona brakowało wysokiego bruneta o morskich oczach. Wiele osób nie zauważyło jego nieobecności, a jeśli nawet to pomyśleli, że jak zwykle chłopak zaspał i pojawi się w porze obiadowej. Wydawałoby się, że wszystko jest w normie, aczkolwiek potomkini Ateny nie dawał spokoju fakt, iż syn Posejdona nie pojawił się na posiłku. Po śniadaniu, blondynka o kręconych, długich włosach i szarych, wręcz burzowych oczach, udała się do niebieskiego domku, oznaczonego numerem trzy i złotym trójzębem boga mórz i oceanów. Zapukała do drzwi, ale nikt nie odpowiedział. Po kilku minutach nacisnęła na klamkę i ku jej wielkiemu zdziwieniu, było otwarte. Dziewczyna weszła do środka, ale nikogo nie zastała. Łóżko jak zwykle nie było pościelone, a w pokoju panował "lekki" bałagan. Córka Ateny coraz bardziej się niepokoiła. Postanowiła jednak poszukać chłopaka na własną rękę i ruszyła na plażę, w nadziei, że to właśnie tam znajduje się zielonooki. Po przeszukaniu całego obozu, zrozpaczona dziewczyna pognała do Wielkiego Domu i podzieliła się ze swoimi obawami z koordynatorem obozu. Centaur, bo właśnie z tym stworzeniem rozmawiała dziewczyna, zwołał zebranie grupowych każdego domku i ogłosił poszukiwania jedynego potomka Posejdona, wybawcy Olimpu. Niestety bezskutecznie...
   W tym samym czasie czwórka przyjaciół, a właściwie to dwie dziewczyny i tyle samo chłopców bawiło się na plaży w San Francisco. Nim i Charlie byli rodzeństwem tak samo jak Kim i Leo. Natomiast Charlie chodził z Kim, a Nim i Leo byli parą. Ta czwórka zwykłych nastolatków, dziewczyny miały czternaście lat, a chłopcy szesnaście, była nierozłączna. Rzadko się kłócili, nigdy się nie rozstawali, byli sierotami, przemieszczającymi się z miejsca na miejsce. Tego dnia siedzieli na plaży, było jakieś dziesięć stopni Celsiusza, nie było dziewiątej. W pewnej chwili z wody wyłonił się zielonooki brunet, dobrze zbudowany, wysoki. Nie rozumieli o co chodzi, a chłopak najwyraźniej spał lub był nieprzytomny, co właściwie na jedno wychodzi. Przyjaciele podeszli do nieznajomego, a przez brak telefonu i obecności innych osób na plaży, postanowili pomóc rówieśnikowi i zanieść go do ich tymczasowego miejsca zamieszkania. Nie wiedzieli jednak, że to początek ich niezwykłej historii, która nie tylko odmieni ich dotychczasowe życia, a i ukaże przerażającą prawdę na temat tajemnicy powstania świata.
_________________________________________________________________________________

O to pierwsza część miniaturki,  kolejna na pewno w tym tygodniu, aczkolwiek nie wiem, czy jutro, ponieważ możliwe, że przygotuję coś innego. Pozdrawiam, czekam na komentarze, oraz wasze pracę.
Mój mail : Percabethforever1@tlen.pl
Pozdrawiam
~Nati~

wtorek, 1 grudnia 2015

Kalendarz adwentowy ;)

Z okazji zbliżających się świąt postanowiłam zrobić "kalendarz adwentowy". Od dzisiaj do 24 grudnia będę codziennie coś wstawiała. Dziś zaczynamy od obrazów z internetu, a 24 grudnia będzie specjalna, długa miniaturka i 23 (z miniaturką 24) wpisy. Pozdrawiam i zapraszam do wspólnej zabawy
~Nati~


Percabeth



Nicolia



Jasper


+


_________________________________________________________________________________

Na dzisiaj to koniec, a ja chciałabym jeszcze coś ogłosić.

1. Nowe rozdziały co tydzień w sobotę, to nie ulega zmianie.
2. Chciałabym byście również wysyłali swoje pracę ( pisemne, rysunki) na mojego maila (Percabethforever1@tlen.pl). Fajnie by było gdybyście się zaangażowali w świąteczne obrazki, miniaturki, gry i wszelkie możliwe pomysły. Wystarczy podać swój nick, literkę, czy cokolwiek bym mogła napisać od kogo. To idealna okazja dla początkujących lub promujących swoje blogi ( tak możecie zostawiać wiadomości, spam, ale trzeba najpierw coś wysłać).
3. Jutro wstawię pracę pisemną
4. Jeszcze raz pozdrawiam i życzę wszystkim fajnego okresu przedświątecznego :)

sobota, 28 listopada 2015

rozdział 2 ~ seria 3

*Annabeth*

   Znajduję się w tym samym ciemnym, brudnym pokoju co ostatnio. Martwię się bardzo o Glonomóżdżka i Connie. Zastanawia mnie również ten chłopak, Jake. Powiedział mi ostatnio, że pamięta swoje imię i jakiejś dziewczyny, z którą na pewno nie chodzi. Ma ona na imię Kalipso. Jeśli chodzi tu o tę córkę Atlasa uwięzioną na Ogygii to, chłopcy mają przechlapane. Wiem, że po wybuchu w St.Helens Percy wylądował na tej wyspie i spotkał uwięzioną dziewczynę. Nie byliśmy w tedy parą, ale syn Posejdona opowiedział mi kiedyś co się tam działo, nie miałam powodu do większej zazdrości. Ciekawi mnie jednak skąd ona zna Leona? Chłopak będzie musiał się tłumaczyć Kamili.
  Wracając do chłopaka. Nie mam pojęcia jak mu pomóc, a na pewno nie zrobię tego siedząc, zamknięta w pokoju i gapiąc się w wyrytą na ścianie przepowiednie. Wstaję z podłogi i zaczynam krążyć po całym pomieszczeniu. "Skup się Annabeth, dasz radę. Na pewno znasz jakiś sposób, by Jake odzyskał pamięć." "Wiem, ale niby jaki? Myśl, myśl, my..." "Chwila, czy ja właśnie gadam sama ze sobą? Zupełnie zwariowałam! Staję się taka jak moja matka! Bogowie.... Dobra spokojnie"
- Aaa!!!- krzyczę zrezygnowana. Jestem wkurzana na naszych nieśmiertelnych rodziców za to, że się od nas odwrócili. Nie mogli sobie wybrać innego terminu? Co im strzeliło do głów? Czemu Posejdon i Atena nic z tym nie robią!? A może, robią? Przecież ja i tak nie wiem co dzieje się na świecie, jestem tu zamknięta i nawet nie jestem w stanie powiedzieć ile czasu upłynęło od porwania.
- Krzyczałaś, coś się stało?- drzwi otwierają się i staje w nich Jake.
- Tak. Wariuję w tych czterech, brudnych ścianach! Jak ja mam Ci niby pomóc, skoro mnie tu zamknąłeś? Pomyśl trochę geniuszu, wysil te swoje nikłe komórki mózgu i odpowiedz mi jak mam ci pomóc skoro nie mam do tego warunków?!- krzyczę na niego. Chłopak patrzy na mnie osłupiały, nie spodziewał się tego. Po chwili dochodzi do niego sens słów jakie wypowiedziałam i robi rozumiejącą minę. Wow w tej chwili jest tak podobny do Glonomóżdżka...
- No... masz rację, ale... skąd mam mieć pewność, że mi pomożesz jak Cię wypuszczę? Nie mam jej, więc mogę tylko przynieść Ci potrzebne rzeczy. Na prawdę jest mi przykro, ale ja muszę poznać prawdę. Przepraszam za to co się stało z twoim mężem i może stać z cór...nie ważne. Chodzi o to, że ja muszę to robić, to jedno z dwóch wyjść jakie mi pozostają. Skoro ty zawodzisz, ja muszę się słuchać głosu, który pojawia się w moich snach. Myślę, że należy on do tej dziewczyny, Kalipso- odpowiada. Z jego wypowiedzi wyłapuję kilka ważnych informacji. Pierwsza, to dobry chłopak, który jest tak zdesperowany żeby poznać swoją przeszłość, że robi wszystko co tylko mu pomoże, ale nie chce tego, on po prostu jest załamany i zrozpaczony przez utratę wspomnień. Druga rzecz to to, że moja córka również jest w niebezpieczeństwie, a to wszystko przez ze mnie i Percy'ego. Trzecia informacja to to, że Kalipso kontaktuje się z nim w snach. Na tej krótkiej notatce obmyślam plan działania. Muszę zacząć przekonywać chłopaka aby mnie wypuścił, dał mi wszystkie potrzebne rzeczy, włączając w to prysznic i łóżko oraz, by wyciągnął jakieś informację od Kalipso.
   Po paru minutach chłopak uziemia mnie na całym piętrze. Znajdują się na nim dwa pokoje, łazienka i korytarz. Jedno pomieszczenie to te, w którym się znajdowałam tylko, że Jake przeniósł tam miliony książek, a drugie to sypialnia. Kiedy chłopak zostawia mnie samą, idę do łazienki. Mam nadzieję, że uda mi się złapać kontakt z Obozem Herosów, muszę się dowiedzieć co się dzieje z Percy'm i Connie, a jednocześnie chcę pomóc chłopakowi. Jestem Annabeth Chase - Jackson,  dam sobie radę.
_________________________________________________________________________________

Wiem, że krótki, ale nie zbyt idzie mi pisanie z perspektywy Ann. W ogóle wolałabym pisać oczami Percy'ego, a od czasu, do czasu kogoś, hm... żyjącego? Dobra nowy w sobotę. Pozdrawiam
~Nati~

piątek, 27 listopada 2015

Rysunek :)

Na początku miała być Ann, później Kamila, a w końcu zdecydowałam się na Connie "Rainbow" Jackson. Wiem, że nie umiem rysować, więc z góry przepraszam, ale miło by było gdyby ktoś skomentował :)
Najpierw narysowałam ją węglem, a później (niestety) pokolorowałam. Piszcie, czy nie oślepliście od tej brzudotki. Pozdrawiam i oczywiście do jutra pojawi się nowy rozdział, niestety krótki, ale pomiędzy tym co będzie, a 3, dodam jakąś miniaturkę, wywiad z herosem lub jakąś kilku częściową historyjkę w razie gdyby rozdziały nie były długie, żebyście mnie nie zabili :)
Życzę miłego weekendu
~Nati~



niedziela, 22 listopada 2015

rozdział 1 ~ seria 3

*Percy*

   Leżę nieruchomo na czymś twardym. Po wcześniejszych bólach jakie odczuwałem, postanawiam nie otwierać oczu. Boję się, że umarłem, poddałem się, nie byłem wystarczająco silny. Ogarnia mnie strach, że kiedy postanowię uchylić powieki, ukaże się przede mną ciemne, rozległe terytorium, pełne szarych, przygnębiających dusz, a ja będę, jestem jedną z nich. Boję się spojrzeć w taflę rzeki Styks, mroczną i tajemniczą, w której można zobaczyć niezrealizowane marzenia. Nie chcę ujrzeć starca w łodzi, owiniętego szatą z kapturem, który poprosi mnie o drachmę, a jak mu ją dam, zabierze mnie na drugi brzeg rzeki, do pałacu mojego wuja, Hadesa, na sąd ostateczny. Wiem, że kilka razy byłem bliski śmierci, ale jeszcze nigdy nie odczuwałem tego w taki sposób. Zawsze wydawało mi się to nierealne, odległe... Myślę, że podświadomie wierzyłem, że nigdy nie umrę i zostanę bogiem. Teraz jednak te twierdzenie może dołączyć do marzeń w rzece Styks. Zastanawiam się co się ze mną stanie? Czy jeżeli pozostanę w nieruchomej pozycji, z zamkniętymi oczami, będę mógł już zawsze tak leżeć? Może tak..., w końcu odpocznę i nie będę się zamartwiał. Ta... Jestem jednak Percy Jackson, ja nigdy się nie poddaję, a jeśli mam spotkać się z Hadesem, to muszę przyszykować się do rozmowy.
   Otwieram oczy i siadam. Pierwsza myśl? To na pewno nie jest podziemie. W takim razie co? Widzę zieloną, piękną dolinę. Słyszę szum drzew i świergot ptaków. Czuję uspokajający mnie zapach wody. Dlaczego moje zmysły nie zarejestrowały tego wcześniej? Możliwe, że byłem zbyt rozkojarzony. Wokół mnie jest mnóstwo drzew i kwiatów. Zauważam strumyk, jeziorko i wodospad. Dziwię się bo wysoko, nade mną znajduje się słońce, które ociepla nie tylko temperaturę powietrza, ale także barwy krajobrazu. Dostrzegam kilka kroków ode mnie, po prawej stronie, sztalugę, płótno, pędzle, kubki i farby oraz stołek. Wstaję i podchodzę do stanowiska malarskiego. Środowisko jakie mnie otacza jest tak piękne, zwłaszcza, że dostrzegłem już parę zwierząt, które są niezwykle łagodne, że nie mogę się powstrzymać i zaczynam malować to, co widzę. W tym miejscu czuję się wolny, opanowany, wszystkie problemy znikają. Czy to raj? Widziałem Elizjum i wiem mniej więcej jak wyglądają wyspy błogosławione, czyli najekskluzywniejsze miejsca w podziemiu, to na pewno żadne z nich. W takim razie gdzie jestem? Co się ze mną stało? Nie jestem w stanie odpowiedzieć na te pytania sememu sobie, a miłe białe stworzonka, które przypominają mi trochę elfie wróżki w swojej miniaturowej postaci sprawiają, że powracam do malowania, a czas zatrzymuje się. To niewiarygodne jak w tym miejscu człowiek staje się szczęśliwy, nie ma zmartwień, nie czuje bólu, pierwszy raz w życiu czuję, że żyję! To brzmi komicznie ze względu na to, że najprawdopodobniej umarłem, ale... taka jest prawda.
   Po jakimś czasie, kiedy przejeżdżam po płótnie pędzlem po raz ostatni, słyszę znajomy głos, który sprawia, że jestem pewien o swoich przypuszczeniach odnośnie własnej śmierci. Odwracam się w stronę dziewczyny. Zmieniła się, wypiękniała. Teraz to ona jest ode mnie o głowę niższa, jej zmieniające barwę oczy, jasnobrązowe włosy, uśmiech na twarz i olśniewająco białe zęby oraz szczupła sylwetka się nie zmieniły. Bogowie skoro tu jestem, to cieszę się, że z nią.
- Percy!
- Connie!- krzyczymy jednocześnie. Biegniemy w swoją stronę, a kiedy w końcu się przytulamy, przewracamy się i śmiejemy. Tak dawno nie słyszałem jej perlistego śmiechu, tak bardzo za nią tęskniłem.
- Widziałam co się z tobą działo blue. Tak bardzo mi przykro, to moja wina- mówi moja kuzynka. Siedzimy nad jeziorkiem i maczamy nogi w wodzie. Patrzę na nią oniemiały. Po pierwsze nazwała mnie "blue" tylko ona to robiła. Na tą myśl poczułem radość, ale moje zaskoczenie spowodowała druga rzecz, a mianowicie, że ona wszystko o mnie wie, widziała co się ze mną stało, wie kim jestem, a obwinia siebie za moją przeszłość, przecież ja sam właściwie wydałem na nią wyrok śmierci!
- Rainbow...- zaczynam. Nasze "ksywki" wzięły swoją nazwę od jedzenia jakie jemy. Ja niebieskie, a ona musi mieć wszystkie kolory tęczy. Jej ojciec nieźle bawił się kiedy przygotowywał jej posiłek.
- Percy jestem córką Irys, zrozum to w końcu. Dowiedziałam się tego wtedy, chwilę przed wypadkiem. Minotaur gonił mnie! Ojciec wiózł mnie do obozu. Tu nie ma twojej winy- mówi. W końcu to do mnie dociera. Czuję się jakby ktoś zdjął olbrzymi ciężar z moich ramion.
- Gdzie my jesteśmy?- pytam lekko załamanym głosem, bo zaczynam przypominać sobie o mamie, Ann i mojej córce oraz rodzeństwie, i przyjaciołach.
- W stanie pomiędzy- wzrusza ramionami.
- Pomiędzy czym?- pytam. Nie rozumiem o co jej chodzi. Dziewczyna wzdycha.
- Zapomniałam już jaki ty jesteś wolno myślący. Znajdujemy się w stanie pomiędzy życiem, a śmiercią. Nasze organizmy są za słabe aby normalnie funkcjonować, ale nasze umysły i dusze się nie poddają. Mamy szansę wrócić do świata żywych, ale musimy znaleźć wyjście z tego labiryntu, a nie wszystkie ślepe zaułki są tak przyjemne jak ten- odpowiada.
- Chwila... Przecież twój pogrzeb się odbył, jak?- dobra może i mam glony zamiast mózgu, ale bez przesady. Ta dziewczyna została spalona i widziałem jak jej urna ląduje obok prochów jej matki. Jak niby moja kuzynka ma zamiar powrócić do świata żywych?
- Och... blue. Jeśli wydostaniemy się z labiryntu, to pojawimy się tam gdzie chcemy, w swoich ludzkich postaciach, które odzyskają w pełni zdrowie- odpowiada. Okay... Connie siedzi tu już od jedenastu lat, więc na pewno wie więcej ode mnie, który jeszcze niedawno myślał, że umarł i czeka go rozmowa z Hadesem. Razem z kuzynką jeszcze przez długi czas rozmawiamy, dowiadujemy się wszystkiego o nas, a ja upewniam się, że kuzynka nie widziała moich prywatnych "spotkań zazwyczaj łóżkowych" z Annabeth. Strasznie mi jej brakowało.
   Jakiś czas później zaczynamy obmyślać strategię, która pomoże nam wydostać się z labiryntu. Jeśli mam być szczery, to muszę przyznać, że wydostanie się stąd będzie dość problematyczne i praktycznie niemożliwe. Connie przecież siedzi tu od jedenastu lat! Skoro ona się nie wydostała, a muszę zaznaczyć, że jest ode mnie mądrzejsza, to jak niby mamy wrócić do świata żywych? Przejść przez labirynt? To po prostu nie możliwe...
- Percy skup się. Uda nam się! Ja byłam tu sama i długo zajęło mi dowiedzenie się, że mogę wrócić, a to tylko labirynt, przez który można przejść. Jesteś największym herosem dwudziestego pierwszego wieku! Blue to jest możliwe! Wydostaniemy się stąd, obiecuję!- pociesza mnie kuzynka. Uwielbiam ją za to, zawsze umie mnie przekonać do swoich racji. Przyznam, że w dzieciństwie to przez nią wpakowałem się w większość swoich kłopotów, ale warto było, bo przy tym świetnie się bawiłem! Tak naprawdę dopiero teraz zauważam jak bardzo przypomina Irys. Ma zmieniające kolor oczy, "tęczowy" charakter i kolorowe ubrania. Jest zawsze wesoła i potrafi najlepiej na świecie pocieszać. Jest jak tęcza po deszczu, niezwykła.
- Dobra blue. Widzę, że jesteś zmęczony i twoje nikłe komórki mózgu przestały funkcjonować lub zajęły się czymś innym, więc odpocznij, a później dokończymy naszą strategię okay?- pyta.
- Dzięki Rainbow. Ty też odpocznij- odpowiadam. Dziewczyna się uśmiecha. Oboje, za pomocą mojej mocy, kładziemy się na tafli przejrzystego jeziora. Zamykamy oczy i udajemy się w objęcia Morfeusza.
______________________________________________________________________

I oto pierwszy rozdział, trzeciej serii, która nosi tytuł "Początek Końca". Nowy rozdział, z perspektywy Annabeth, pojawi się za tydzień, a właściwie to za 6dni, w sobotę. Pozdrawiam i proszę o komentarze
~Nati~

Ps. Connie Jackson w zakładkach jest nazywana "Connie "Rainbow" Jackson" dlatego, że córka Percabeth nazywa się dokładnie tak samo, a nie chcę pisać "Connie junior i Connie senior". Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i czekam na opinię :)

środa, 18 listopada 2015

Prolog serii 3

Czy można tę notkę nazwać prologiem? No nie wiem postaram się coś z tego skleić aby jakoś zapowiedzieć 3 serię. No to zaczynam.

Nowa seria oparta na dwóch przepowiedniach zacznie się od wypowiedzi Percy'ego, który będzie opisywał sytuację w jakiej się znajduje, co widzi i słyszy. Pozna też nową bohaterkę opowiadań, która została już co prawda wspomniana na blogu kilka razy. Syn Posejdona będzie w tej serii bardziej inteligenty i odważniejszy, ale będzie przechodził przez załamania nerwowe oraz znowu będzie powrót do straszliwej przeszłości, dzieciństwa. Percy jednak wciąż pozostanie irytującym Glonomóżdżkiem, tylko z kilkoma przerwami.

Później przemawiać będzie Annabeth o swoich przeżyciach i przypuszczeniach związanych z tajemniczym chłopakiem. W tej serii córka Ateny będzie upodabniała się do swojej matki. Dziewczyna często będzie się kłóciła sama ze sobą, przeżywała chwilowe załamania oraz gadała w sposób niezrozumiały dla innych. Annabeth jednak ciągle pozostaje wojowniczką.

Opisywana będzie też perspektywa Jasona, który wyruszył z Kamilą i Leo na misję w poszukiwaniu Annabeth. Chłopak będzie pełnił rolę przywódcy, ale i jego dopadną chwilę załamania. Syn Jupitera będzie w tej serii bardzo zestresowany, impulsywny i nieprzewidywalny. Chłopak jednak wciąż pozostanie zdyscyplinowanym rzymianinem.

Kamila, która martwi się o stan zdrowia brata, bezpieczeństwo swojej szwagierki i bratanicy, odkryje swoje drugie oblicze. W tej serii dziewczyna zacznie oddalać się od swojego bliźniaka i będą już widoczne znaczne różnice pomiędzy nimi. Córka Posejdonie nie będzie miała za dużo czasu na bliższe poznanie swojego młodszego brata, Derek'a oraz spędzenie trochę czasu z Nim, ale postara się z nimi rozmawiać przez iryfon.

Leo zacznie sobie przypominać tajemniczego chłopaka (tak na marginesie Percy również)  i w końcu domyśli(domyślą) się kim on jest. Czy z tego powodu się ucieszą? Tego nie zdradzę do końca, a sami będziecie musieli wyczuć ich emocje. Syn Hefajstosa zacznie się zachowywać troszkę poważniej, ale na nic więcej nie możecie liczyć. Leo to Leo i nikt ani nic tego nie zmieni.

W obozie Piper będzie szykować się do narodzin dziecka. Dziewczyna zacznie odczuwać coraz większe obawy o Jasona i swoich przyjaciół. Czy urodzi o czasie? Tego nie wiem, może wcześniej, a może w sam raz...? Córkę Afrodyty jak i pozostałych herosów z "przepowiedni dwanaściorga" czeka miła niespodzianka. Co to będzie? Niedługo się przekonacie.

Związek Thalii i Nico jest niezwykły, ale na dziewczynę przypadła opieka nad młodszą, czteroletnią siostrą oraz oboje postanowili pomóc w opiece nad Connie. Młode małżeństwo (Thalia i Nico = młode małżeństwo}bogowie jak to brzmi!) czeka kolejna niespodzianka, która odmieni ich całe życie. Obawy córki Zeusa mogą okazać się słuszne, a syn Hadesa może się przestraszyć i nieco zmienić.

Derek i Mali'a muszą załatwić kilka spraw, bo w końcu przez cztery lata znajdowali się w Tartarze i opuszczają obóz. W tej serii zaczną się pojawiać dopiero w dalszych rozdziałach, a w najbliższych będą tylko wspominani.

Trójka herosów, która wydostała się z podziemia będzie pomagała w opiece nad Connie oraz będą oprowadzać nowych obozowiczów. Może w końcu poznamy historię Luka?

Emilii i Josh będą wspominani w perspektywie Percy'ego oraz pojawią się na pewno ich wypowiedzi. Para będzie stałym gościem w szpitalu, będą dialogi pomiędzy nimi, a Willem, którego muszę dodać do zakładek... ( już dodałam).

Nie wiem, czy pojawią się rozdziały z perspektywy bogów, najprawdopodobniej tak, ale to na pewno później. Wszystko zostanie wyjaśnione w tej serii.

Teraz jeszcze tylko dodam informację kto ile ma lat, ponieważ zmieniłam na pewno wiek Nico.

Luke ~ 23 lata
Will Solace, Charles ~ 19lat
Percy, Annabeth, Piper, Jason, Leo, Kamila, Josh, Thalia, Silena ~ 18 lat
Emilii, Nico i Derek  ~ 17 lat
Mali'a ~ 14 lat
Nim ~ 4 lata
Connie ~ 7 miesięcy

Piszcie kogo mam jeszcze dodać. Pozdrawiam, a pierwszy rozdział na prawdę nie wiem kiedy się ukaże, ponieważ zależy mi na długości i precyzyjności, czego niestety ostatnio w moich rozdziałach zabrakło. Pozdrawiam oraz proszę o komentowanie i pomysły na tytuł 3 serii
~Nati~

wtorek, 17 listopada 2015

Gra 3

~Edycja z Bogami Greckimi~

1.Hestia
2. Posejdon
3. Atena
4. Artemida
5. Apollo
6. Hefajstos
7. Hades
8. Zeus
9. Afrodyta
10. Hermes
11. Ares
12. Demeter
13. Hera

Pytania i odpowiedzi:

1. 1 i 8 biorą ślub, jaka jest reakcja twoja i 13?

Hestia i Zeus? Myślę, że bym nie wyrobiła, bo bardzo lubię Hestię, a Zeusa średnio. Jak zareagowałaby Hera? Uważam, że nasłałaby na nich stado wściekłych krów i zrzuciłaby ich z Olimpu.

2. Lubisz 11? Uzasadnij swoją odpowiedź

Czy lubię Aresa? Czasem tak, a czasem nie. Jestem raczej spokojna, więc agresywny bóg wojny raczej nie pasuje do mnie, aczkolwiek czasem się zdarza, że czują jego moc w sobie i w tedy go lubię.

3. 6 i 9 dogadaliby się?

Hefajstos i Afrodyta? Jeśli bogini miłości przestałaby zdradzać swojego męża z Aresem to może...

4. Co sądzisz o 3?

Jest spoko, ale czasem mnie wkurza. Trochę za bardzo się wymądrza.

5. Zakochałabyś się w 7?

Może.... Podziemie mnie nie przeraża, ale moje serce należy do syna Posejdona.

6. Lubisz dzieci 2?

Czy lubię dzieci Posejdona? To moje rodzeństwo, jak ich nie lubić?!

7. Co byś zrobiła gdyby 4 i 5 porwali 8 i 12, a 9 o wszystkim by wiedziała, ale ukrywałaby fakt przed 10.

Artemida i Apollo porywają Zeusa i Demeter? Afrodyta wie, ale ukrywa fakt przed Hermesem? Nie wiem co bym zrobiła. Pewnie nic. Za tą dwójką tęsknić nie będę, ale jeśli stanie się coś bliźniakom zabiję.

Historyjka:

8 i 10 wyjeżdżają na wakacje. 3 i 2 zaczyna ze sobą współżyć, a 5 i 4 ciągle się kłócą. 1 stara się ich pogodzić, a 13 i 12 stara się popsuć wakacje 8 i 10. Wszystko w końcu załatwia 9, która za pomocą swoich mocy godzi wszystkich. 6 zarządza zebranie, a w sali wybucha światło. 7 przytula się do Chaos'a i razem zaczynają panować nad światem, w którym nie ma bogów. Ta historyjka jest beznadziejna, ale nie miałam pomysłu.

Zeus i Hermes wyjeżdżają na wakacje. Atena i Posejdon zaczynają ze sobą współżyć, a Apollo i Artemida ciągle się kłócą. Hestia stara się ich pogodzić, a Hera i Demeter starają się popsuć wakacje Zeusa i Hermesa. Wszystko w końcu załatwia Afrodyta, która za pomocą swoich mocy godzi wszystkich. Hefajstos zarządza zebranie, a w sali wybucha światło. Hades przytula się do Chaos'a i razem zaczynają panować nad światem, w którym nie ma bogów. Ta historyjka jest beznadziejna, ale nie miałam pomysłu.
Pozdrawiam
~Nati~

Epilog

Percy Jackson znajduje się w stanie pomiędzy życiem, a śmiercią. Jest za słaby by funkcjonować, ale za silny aby umrzeć. Syn Posejdona wygląda jakby był w śpiączce, ale on wciąż walczy o powrót do domu, rodzinę i bliskich. Czy uda mu się powrócić? Czy uratuje świat i bliskich? Tego nikt nie wie.

Annabeth wciąż znajduje się w kryjówce nieznajomego chłopaka z amnezją. Córka Ateny ze wszystkich sił próbuje wydostać się z niewoli i wrócić do swojej rodziny. Nie wie, że jej mąż znalazł się w stanie pomiędzy, a córka jest w olbrzymim niebezpieczeństwie. Dziewczyna stara się skontaktować z przyjaciółmi, ale... czy jej się to uda? Czy rozwikła zagadkę nieznanego chłopaka? Czy wróci do domu i ocali swoją córkę przed śmiercią? Nic nigdy nie jest pewne, a czasem odpowiedź znajduje się na wyciągnięcie ręki, a my niepotrzebnie szukamy jej w labiryncie wspomnień i przypuszczeń.

Kim jest tajemniczy chłopak z amnezją? Jak ma na imię i jakie imię pamięta? Czy zrobi coś córce Ateny? Co łączy go z Percy'm i Leo? Czy odzyska pamięć? A może to tylko manipulacja, a nieznajomy tak naprawdę zna prawdę?

Jason, Leo i Kamila wyruszają na poszukiwania córki Ateny. Syn Jupitera jest bardzo zestresowany, ponieważ jego narzeczona może w każdej chwili urodzić, a jego przy niej nie będzie. Kamila zamartwia się o brata, a Leo zaczyna domyślać się o co chodzi nieznajomemu chłopakowi. Czy przypuszczenia syna Hefajstosa okażą się słuszne? Czy Jason zdąży na narodziny swojego dziecka? Czy Kamila poradzi sobie ze stanem zdrowia brata? To wszystko wkrótce zostanie wyjaśnione.

Dwie przepowiednie, wiele misji, powstające siły pierwotne, nowe postacie i tajemnice, walka o życie, przyjaciół i rodzinę. Jesteście ciekawi nowej serii? Macie jakieś pomysły na jej tytuł? Komentujcie, bo pamiętajcie, że BARDZO mnie motywujecie. Mam nadzieję, że nowa seria wam przypadnie do gustu, a ja nie zepsuję jej jak poprzedniej (2). Pozdrawiam
~Nati~

Ps. Nie wiem kiedy pojawi się prolog i rozdział pierwszy, ale postaram się dodać coś w najbliższym czasie. Błagam nie zabijajcie!!!
Ps.2 Jak ma mieć na imię chłopak z amnezją?

niedziela, 15 listopada 2015

rozdział 31 ~ seria 2

*Emilii*

Razem z Willem i Chrisem próbujemy uratować Percy'ego. Ma potężny krwotok wewnętrzny i zniszczoną śledzionę. Apollo może i by zdołał uratować organ, ale my? Bez ambrozji i nektaru? Musimy mu ją usunąć. Na szczęście nasz ojciec zostawił swoją magiczną apteczkę, z której możemy wyciągnąć wszystko co jest nam potrzebne, ale i to nie wynajduje żywności bogów. Syn Posejdona coraz mocniej krwawi, Will go operuje, Chris trzyma jego nogi i kontroluje wyniki bruneta, a ja go uspokajam. Zapomniałam wspomnieć, że Percy jest na skraju przytomności, ale jednak wciąż jest świadomy i odczuwa ból. Nie mogliśmy pozwolić, by syn Posejdona zasnął, więc nie podaliśmy mu leków przeciwbólowych, a tym bardziej narkozy itp., natomiast dostał pewną dawkę adrenaliny.
- Cholera Solace pośpiesz się!- zwracam się do brata, ponieważ zauważam, że mój przyjaciel coraz bardziej nie kontaktuje.
- Robię co w mojej mocy, ale jest źle- odpowiada zdenerwowany szeptem. Słyszę płacz, krzyki i olbrzymi stres od strony herosów. Jest tyle krwi, że robi mi się słabo.
- Dobra, już kończę- mówi po kilku minutach.
- [Cenzura] zatrzymał się!- mówi Chris. O bogowie!

*Annabeth*

Budzę się w ciemnym pomieszczeniu. Bogowie jak mnie boli głowa! Zaczynam się rozglądać, ale nic nie widzę. Nagle drzwi się otwierają i pojawia się w nich ten ciemnowłosy chłopak. Ja go zaraz zabiję! Staram się podnieść i dochodzi do mnie, że jestem związana i nie mam broni. Świetnie teraz zostaje mi tylko mord w oczach.
- Witaj Annabeth. Przepraszam, że Cię porwałem, ale nie dałaś mi wyboru. Muszę dowiedzieć się prawdy, a ty jesteś kluczem- mówi. O co mu chodzi? Dlaczego ja jestem kluczem? Czemu bogowie zniknęli i nas zostawili? Co się dzieje z Percy'm?!
- Pewnie zastanawiasz się czemu jesteś kluczem? Otóż istnieje pewna przepowiednia. Cofnijmy się w czasie. Tydzień temu budzę się w tym miejscu i praktycznie nic nie pamiętam. Wiem, że chcę śmierci Percy'ego Jacksona i Leona Valedez i wiem, że pomoże mi w tym żona syna Posejdona. Przepowiednia, o której mówię znajduje się tu- mówi i zapala światło. Jestem związana w pokoju. Cztery, szare ściany, łóżko i lampka przy czarnych drzwiach. Wszystko jest tu brudne. Na jednej ze ścian widzę czarne napisy, które układają się w przepowiednie.

Z amnezją chłopak obudzi się w pokoju
Tylko córka Ateny rozwikłać zagadkę tą może
Syn Posejdona walczy o życie i rodzinę oraz powrót do domu
Czy mu się uda, czy nie, nie jest do końca ustalone, ale
śmierć pisana mu jest od najstarszych pokoleń.
Z amnezją chłopak odzyskać pamięć musi
Inaczej przyniesie wielkie niepowodzenie misji.
Misja ta zadecydować ma,
Czy świat przetrwa, czy w gruzach legnie i zapanuje strach.

O bogowie! Dobra Annabeth, skup się. To nie może być trudne do rozwiązania. Chłopak z amnezją stoi przede mną, jestem córką Ateny. Percy został ranny i walczy o życie, ale część dotycząca syna Posejdona mnie przeraża. Z przepowiedni wynika, że brunet musi odzyskać pamięć, że będzie jakaś misja od której zależą losy świata. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że chodzi o misję, o którą chodzi w przepowiedni o herosach z pociechami, którzy powędrują do Rio de Janeiro.
- I co? Wiesz o co chodzi?- pyta się po chwili chłopak. Odpowiadam mu to co sama wiem. Brunet nie jest zachwycony.
- Może coś pamiętasz? Cokolwiek?- pytam.
- Dwa imiona. Pierwsze, moje i drugie dziewczyny, ale nie wiem co mnie z nią łączy- odpowiada. Może to mi coś podpowie?

*Thalia*

Jak zwykle musiało się coś stać. Zwykłe wesele półbogów? Ha, dobre. Moja przyjaciółka została porwana, a mój kuzyn walczy o życie.
- [Cenzura] zatrzymał się!- słyszę głos chłopaka Clarisse. Kamila wybucha płaczem razem z córką Percabeth. Cholera to nie może się tak skończyć. Tak bardzo szkoda mi małej. Percy najprawdopodobniej się z tego nie wykaraska, a Ann... nawet nie wiadomo co się z nią teraz dzieje. Wierzę, że oboje się nie poddadzą, ale jest też sprawa bogów. Co im strzeliło do łbów? W tym momencie się od nas odwracać? Jak tylko ich dorwę to ich normalnie tak zwyzywam, że popamiętają.
- No dalej Percy, [Cenzura] nie wydurniaj się!- krzyczy Emilii i Chris. Will jest najbardziej doświadczony, a to ich pierwsza taka sytuacja. Współczuję im, ale im ufam. Wiem, że zrobią wszystko aby uratować syna Posejdona. Oby tylko chłopak wytrzymał.
_________________________________________________________________________________

Nowy rozdział do środy. Czytajcie i komentujcie. Pozdrawiam
~Nati~

Rozdział 30 ~ seria 2

*Annabeth*

O bogowie! Percy leży nieruchomo, jest cały we krwi, wygląda jak trup i widzę, że cierpi. Nie mogę uwierzyć, że to ja wbiłam i przekręcałam ostrzem w jego brzuchu. Patrzę na zaskoczonego nieznajomego.
- Głuchy jesteś? Zlikwiduj barierę!- krzyczę w jego stronę. Z jego twarzy znika zaskoczenia, a na jego miejscu pojawia się furia.
- Nie obchodzi mnie to, że Jacksonowi udało się przerwać urok i tak zginie, a ja zostanę dopóki się nie upewnię, że umarł- mówi.
- Kim jesteś? Dlaczego to robisz?- pytam. Chłopak wybucha śmiechem.
- Jestem synem, hm... nie wiem. Nazywam się, hm... nie wiem! I może Cię zaskoczę, ale nie wiem nic!! Wiem tylko, że pragnę śmierci Percy'ego Jacksona i Leona Valdeza!!!- krzyczy. Patrzę na ledwie przytomnego chłopaka, a potem na zdziwionego syna Hefajstosa. Oboje nie wiedzą o co może chodzić. Co ta dwójka ma ze sobą wspólnego? Czy ten chłopak mówi prawdę? Nie wiem, ale muszę jak najszybciej przerwać barierę, Percy traci za dużo krwi. Spoglądam na Wielką Trójkę.
- Może MDWT pomoże? Wyraźcie zgodę, proszę- mówię. Zeus, Hades i Posejdon wygłaszają pozwolenie, a Thalia, Nico, Kamila, Jason i Hazel celują jednocześnie w barierę, która prawie pęka, ale brakuje jednej mocy, mocy Percy'ego. Podchodzę do chłopaka. Czarne włosy przykleiły mu się do czoła, ciężko oddycha, trzęsie się, z jego ust i brzucha wylewa się krew.
- Percy, dostaliście  pozwolenie na użycie pełni mocy, ale brakuje twojej. Wyceluj w barierę, a ona pęknie i przyjdzie pomoc, wszystko się ułoży, ale musisz się zebrać w sobie, dasz radę Glonomóżdżku- szepczę tak aby tylko on mnie usłyszał. Po chwili chłopak kiwa głową i zamyka oczy. Widzę skupienie i wyczerpanie na jego twarzy. W chwili kiedy jego moc trafią w barierę, pozostali potomkowie Wielkiej Trójki trafiają w to samo miejsce. Bariera pęka, Thalia, Jason, Nico, Hazel, Kamila i Percy mdleją, a nieznajomy chłopak patrzy zdziwiony na resztę ochrony, po chwili ucieka. Apollo podbiega razem z Willem do syna Posejdona. Słyszę ich zdenerwowane głosy. Z ich rozmowy wynika, że Percy nie przeżyje przeniesienia w inne miejsce, że muszą go operować, bo ma zniszczoną śledzione i mega krwotok wewnętrzny. Bóg znika po wszystkie, potrzebne rzeczy, a Will, Emilii oraz Chris przygotowują miejsce do operacji. Ryczę w ramionach Kamy. Jestem przerażona, bo to ja mu to zrobiłam. Moja córka jest pod opieką Kaliny i Grovera, którzy nie przyśli na wesele, bo nimfa wczoraj urodziła. Apollo wraca i w tym momencie wszystko się wali. Bogowie nagle znikają, nawet Chejron i Pan D.. Zostawiają tylko kartkę o treści "Nie możemy wam pomóc, zamykamy Olimp, są pewne komplikacje, powodzenia". Dzieci Apolla, za rozstawionym wokół Percy'ego parawanem, wciąż próbują uratować mu życie. Nektar i ambrozja zniknęły! Nie mam pojęcia o co tu chodzi, ale wiem, że Posejdon się wścieknie, a właściwie już to zrobił, ponieważ woda szaleje! Wszyscy zastanawiają się o co może chodzić. Nagle tracę przytomność. Czuję jak ktoś mnie obejmuje i telportujemy się.

*Kamila*

Po użyciu pełni mocy, zasłabłam na chwilę, a później pocieszałyśmy się z Ann na zmianę. Nagle ten nieznajomy chłopak walnął córkę Ateny w głowę, objął w pasie i teleportował się z nią! Zrobił to tak szybko, że nikt nie zdążył zareagować! Wszyscy się niepokoją o mojego brata i jego żonę. Postanawiam iść po Connie, ale uprzedza mnie Grover z dziewczynką na rękach.
- Kamila chroń ja. Nie wiem co się dzieje, ale ktoś chce wyniszczyć całą rodzinę Percy'ego i Leona. I mnie mała nie jest bezpieczna- mówi i podaje mi Connie. Satyr odbiega, a ja zauważam, że kuleje.
- Valdez w coś ty się z moim bratem wpakował?- pytam się chłopaka.
- Nie wiem o co tu chodzi. Ja nic nie zrobiłem- odpowiada. Widzę, że się boi i niepokoi. O siebie, o mnie, o Percy'ego i Ann. Jeszcze bogowie! Co oni sobie w ogóle myślą? W takim momencie się od nas odwracają?! I jeszcze zabierają nam Chejrona! O co w tym biega?!
_____________________________________________________________________

Rozdział mega krótki, wiem. Następny do środy. Komentujcie i składajcie propozycje na dalszą część. Chyba zrobię nową serię aaczkolwiek muszę to przemyśleć i ułożyć w głowie. Pozdrawiam
~Nati~

sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 29 ~ seria 2

*Thalia*

- Kiedy Cię poznałam, stwierdziłam, że jesteś głupim smarkaczem, któremu zależy tylko na grze "Magia i Mit". Później poznałam twoją historię, minęło kilka lat, a ja zrozumiałam, że jesteśmy podobni, zakochałam się w tobie. Ostatnie pół roku było dla nas testem, zdaliśmy i teraz, przed wszystkimi, mogę powiedzieć Ci, że... Ja Thalia Grace biorę sobie Ciebie, za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i, że nigdy Cię nie opuszczę. Kocham Cię i jeżeli teraz powiesz "tak" to zostań twoją żoną, a jakby przyszło Ci do tej twojej durnej głowy aby odpowiedzieć "nie", zginiesz marnie- mówię. Wiele osób wybucha śmiechem, a ja czekam na kontratak Nico.
- Kiedy Cię poznałem, uznałem, że jesteś wariatką, która chce zniszczyć moje całe dotychczasowe życie, a później było tylko gorzej. Przeszłaś od wariatki, przez świruskę i psychopatkę, do dziewczyny i... naprawdę nie mam pojęcia jak to zrobiłaś, masz talent. Nasza szczera rozmowa, dokładnie w tym miejscu, trzy lata temu poznałem Cię od tej ukrytej strony, otworzyliśmy się przed sobą i... pokochaliśmy.... Mam nadzieję, że się nie załamiesz, ale... nie będziesz mogła mnie zabić, bo Cię kocham. Ja Nico di Angelo biorę sobie Ciebie za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność oraz, żeno gdy Cię nie opuszczę ii nawet mój ojciec tego nie zmieni- Mówi Nico i oczywiście wszyscy śmieją się z miny Hadesa. Ceremonia dobiega końca, a my zaczynamy wesele. Trochę się obawiam naszego pierwszego tańca, ponieważ to będzie improwizacja, a innymi słowy MASAKRA! Ann i Percy sobie jednak poradzili, więc może jednak nie będzie tak źle?

*Nico*

Jesteśmy już po pierwszym tańcu, nie podeptałem nóg Thalii, ona moich również, więc było okay. Siedzimy teraz przy stoliku i patrzymy na Percabeth. Chłopak założył się z dziewczyną, że zatańczy z nią bez kul. Takiego kabaretu się nie spodziewałem. Ryczę z Thalią że śmiechu, bo widok jest niezapomniany. Kamila wszystko nagrywa, więc mogę już powiedzieć, że ten taniec stanie się komedia roku. Nagle coś się dzieje. Rozbłyska światło i na środku parkietu pojawią się jakiś chłopak. Wyczuwam kłopoty.

*Percy*

Tańczę sobie z Ann (masakra totalna, ale zakład to zakład,nie?), a tu nagle jakieś światło, z którego wyłania się około 19 letni chłopak. Ma ciemne oczy i brązowe oczy. Jest dobrze zbudowany, wysoki i ubrany na czarno, ma broń i nie wygląda przyjaźnie.
- Kim jesteś i co tu robisz?-pytając się wszyscy nieznajomego.
- Nie musicie o mnie nic wiedzieć. Przyszedłem tu tylko po swoją dziewczynę, Annabeth- mówi. Wszystkim, a w szczególności mnie, opadają szczęki. O co tu biega? Ann, by mnie nie zdradziła. Już mam parsknąć śmiechem, ale dzieje się coś co powoduje, że moje serce rozpada się na maleńkie kawałeczki. Moja żona podbiega do chłopaka i co przytula! Nie, to tylko koszmar, to nie prawda!
- CO?! To jakiś żart?! Afrodyto!!! To nie ja! [Cenzura] nie wierzę!- słyszę z każdej strony głosy, ale skupiam się na Ann i nienieznajomym. Skądś kojarzę ten głos, ale nie jestem pewien skąd...
- Teraz czas na spektakl, Annabeth, zabij- mówi chłopak i wskazuje na mnie. W tym samym momencie nieznajomy wytwarza mega bariera, której Noe mogą pokonać nawet bogowie razem wzięci. Znajdują się w niej ten chłopak, moją żona i ja. Bezbronny, bez kul, ledwo stojący i zdezorientowany. Nieznajomy podaje Ann sztylet, a ja wiem, że to już koniec, zginę z rąk własnej żony na oczach wszystkich i na weselu kumpla i kumpeli, jestem świadkiem i kuzynem pary młodej! To jest chore! Annabeth rzuca się na mnie, a ja się przewracam. Dziewczyna wbija mi sztylet w brzuch i zaczyna nim obracać. Z moich ust wylewa się krew, nie wrzeszczę, nie tracę przytomności. Ból jest nie doopisania, wszyscy dookoła wrzeszczą, starają się przetrwać barierę, słyszę śmiech chłopaka, ale nic sobie z tego nie robię. Patrzę swojej żonie w oczy. Nie są już szare, burzowe. Teraz przybrały złoty kolor. Z trudem przyciągał ją do siebie i całuję. Na początku jest zaskoczona, a później odwzajemnia pocałunek. Odrywa się ode mnie i krzyczy zaskoczona i przerażona. Nie wyjmuje sztyletu, bo bym tego nie przeżył. Odwraca się w stronę nieznajomego z wściekłością i chęcią mordu.
- Zdejmij barierę i odejdź, bo osobiście Cię zamorduję- syczy z mega jadem w głosie. Powoli tracę przytomność, ale jeszcze nie mdleję. Akcja dopiero się rozkręca.

środa, 11 listopada 2015

Coś na poprawę humorów :)

Macie tu dwa linki do filmików "matura to bzdura, bogowie greccy". Oglądałam to już kilka razy i za każdym razem ryczę ze śmiechu. Napiszcie w komentarzach najzabawniejsze momenty i opinie na temat odpowiedzi. Pozdrawiam i życzę miłej zabawy

~Nati~

Ps. Nie zapomnijcie skomentować wcześniejszej miniaturki ;)

Część 1

Część 2

Miniaturka

     W lesie, na polanie trwa walka. Młodzi ludzie, dzieci, walczą na miecze z olbrzymami, cyklopami, mitologicznymi potworami. Świat, natura, wszystko jakby odzwierciedlało bitwę wśród drzew. Na trawie, kiedyś zielonej, a teraz splamionej czerwienią, leżą ciała, dzieci, nastolatkowie z pustymi wzrokami, niepracującymi narządami i niedziałającymi umysłami. Ten obraz mnie przeraża.
     Dlaczego wszystko się tak potoczyło? Gdzie dorośli? Czemu dzieci walczą z tymi potworami, mitologicznymi monstrum? Te pytania rozchodzą po mojej głowie, ale nie umiem na nie odpowiedzieć. Jestem obserwatorem, nie mogę im pomóc. Jasnowłosy, około dziesięcioletni chłopak leży na skałach i wykrwawia się. Podbiegam do niego, a raczej podlatuję... nieważne! Chcę go uratować, potrafię to zrobić, ale moje ręce przenikają przez jego rany, ciało. Płaczę, bo wiem, że nikt go nie uratuje. Zauważam, że wszystkie dzieciaki są ubrane w jeansy, pomarańczowe, obozowe koszulki, brązowe napierśniki i ochraniacze. Walczą mieczami, sztyletami, łukami, młotami i innymi broniami i konstrukcjami. Niektóre osoby mają moc. Widzę trzy dziewczyny, które za pomocą roślin związują Minotaura. Zastanawiam się co tu się stało. Nierealność tego krajobrazu coraz bardziej mnie intryguje. W końcu moje rozmyślenia przerywa krzyk. Nie jest on spowodowany bólem, ale czystą rozpaczą i histerią. Widzę wysoką, szczupłą dziewczynę. Ma długie, brązowe, falowane włosy i niesamowite, morskie oczy, które wypełniają łzy. Na jej ciele jest dużo siniaków, zadrapań, ran, ale nie są one groźne, a już na pewno nie spowodowały krzyku. Nastolatka może mieć jakieś szesnaście lat. Dziewczyna rzuca się na ziemię w ataku histerii, a ja podążam za jej wzrokiem. Dostrzegam około dwunastoletniego chłopaka. Ma czarne, rozczochrane włosy, te same niesamowicie morskie oczy, co jak teraz na to patrzę, jego starsza siostra. W koszulce chłopaka jest dziura, z rany wylewa się obficie czerwonoczarna ciecz. Wątpliwe, by ranny przeżył. Dziewczyna tuli brata,stara się zatrzymać krwawienie, ale nic to nie daje. Krzyczy coś, woła o pomoc, ale w tłumie walki nikt nic nie słyszy. Nagle jej wzrok pada na mnie i jestem prawie pewna, że mnie widzi. Patrzy na mnie błagalnym spojrzeniem.
- Mamo pomóż- szepcze zrozpaczona, a ja otwieram oczy.
     Siedzę na łóżku w domku Ateny. Jestem lekko mówiąc przerażona. To była moja córka, a więc wykrwawiający się chłopak był moim synem, ale... to nie ma sensu. Ja mam piętnaście lat! Dobra prawie szesnaście! Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie zastanawia. Oboje mieli te oczy, oczy Glonomóżdżka, a chłopak był wręcz jego kopią! O bogowie! Czy to była przyszłość? Czy to znaczy, że ja i Percy będziemy mieli dzieci? To nielogiczne. Okay... jesteśmy przyjaciółmi, ale... . Dobra zmień rozmyślenia Annabeth, karcę siebie w myślach. Właściwie to czemu na tej wojnie nie było dorosłych herosów? Może ktoś za mną stał, a moja wyobraźnia płata mi po prostu figle. Wojna z Kronosem się zbliża. Percy i Charles polecieli na księżniczkę Andromedę, by wysadzić statek, na którym znajduje się Luke. Przykro mi, bo był kiedyś moim przyjacielem, a przez chwilę liczyłam nawet na coś więcej, ale teraz wszystko się zmieniło. Martwię się o Glonomódżka, że coś mu się stanie. Przyjaźnimy się już długo, a ja rozmyślam ciągle o tym jak go pocałowałam w St.Helens. Później zniknął i wiem, że był na wyspie Kalipso. Wrócił, ale wciąż pojawia się przy nim Rachel. Bogowie ja chyba jestem o niego zazdrosna i nie chodzi tu wcale o przyjaźń! Dobra Ann, jeśli wygracie i przeżyjecie tę wojnę to mu to wyznasz, a teraz spokojnie.
     Mija kilka godzin i słyszę dźwięk konchy, nie jest to pora posiłku, więc znaczyć może to tylko tyle, Percy i Beckendorf wrócili. Biegnę na plażę, bo właśnie stamtąd dochodzi dźwięk konchy i widzę... Glonomódżka, samego, przygnębionego, zmęczonego syna Posejdona. Wiem, że jego towarzysz nie schował się dla żartu, jego po prostu tu nie ma. Wołam imię przyjaciela i podbiegam do niego. Chłopak nawet się nie wita. Słyszę jak przełyka łzy.
- Udało się? Gdzie Beckendorf? W porządku?- natłok pytań wypływa z ust obozowiczów. Percy bierze głęboki wdech. Mówi co się stało na księżniczce Andromedzie. Silena wybucha płaczem, a Clarisse ją obejmuje i pociesza. To najdziwniejsza sytuacja jaką widziałam, ale nie zamęczam się tym. Ważne jest dla mnie to, że Percy żyje i nic mu się nie stało. Czuję się podle, że myślę o tym co by się stało jakby zamiast Glonomódżka, pojawiłbym się tu sam syn Hefajstosa, ale to naprawdę oznaczałoby klęskę. Mój przyjaciel w końcu odgrywa główną rolę w wojnie z Kronosem, jest dla nas nadzieją, gdyby zginął nikt by nie walczył.
     Znajdujemy się już w pawilonie jadalnym, większość osób je. Sileny i Clarisse nie ma, są w Wielkim Domu. Patrzę na samotnego syna Posejdona, patrzy pustym wzrokiem w swój talerz i powstrzymuje łzy. Wiem, że on się obwinia o śmierć Beckendorfa, ale to naprawdę nie jego wina! On to musi zrozumieć. Kiedy Percy wychodzi, ja postanawiam iść za nim i pomóc zrozumieć, że w tej wojnie zginie wielu naszych przyjaciół, a on nie może się obwiniać o każdą ofiarę wojny, bo sam stanie się kolejną.
_________________________________________________________________________________

W przypływie weny związanej z jutrzejszym sprawdzianem z chemii napisałam Miniaturkę. Mam nadzieję, że spodoba wam się. Muszę przyznać, że zawsze pisałam na komputerze, a ta jako pierwsza najpierw została napisana w moim pamiętniku, a dopiero później została przepisana. No to nowy rozdział jak już pisałam w tym tygodniu. Myślę, że w piątek lub sobotę. Pozdrawiam i czekam na komentarze
~Nati~